Przejdź do treści

„Mikroemerytury” dla przedstawicieli Gen Z i milenialsów. Nie chcą czekać, chcą odpocząć

na zdjęciu: trzy roześmiane dziewczyny siedzą na pace auta, tekst o "mikroemeryturach" - Hello Zdrowie
„Mikroemerytury” dla przedstawicieli Gen Z i milenialsów. Nie chcą czekać, chcą odpocząć /fot. Adobe Stock
Podoba Ci
się ten artykuł?

Są takie piątki (poniedziałki i środy czasem też), kiedy sobie myślisz, że do 60-tki jeszcze kupa czasu, a potrzebujesz odpocząć już teraz? Minęły święta i sylwester, i Trzech Króli, a sił wcale nie jest więcej. Może zamiast inwestować czas i pieniądze w dające zaledwie odrobinę wytchnienia przedłużone weekendy, warto pójść z duchem czasu, podążyć za trendami i zdecydować się na „mikroemeryturę” – czyli taki „gap year” dla dorosłych. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.

„Mikroemerytura” – co to takiego

Tradycyjny model znamy wszyscy – najpierw się uczysz, potem swoje „najlepsze” lata spędzasz, pracując, a potem możesz odpocząć na emeryturze, kiedy skończysz 60 (w przypadku kobiet) lub 65 (w przypadku mężczyzn) lat.

To, że tak właśnie ma wyglądać świat, coraz częściej kwestionują młodsze pokolenia, a cześć przedstawicieli milenialsów i Gen Z opowiada się za „mikroemeryturami”, czyli kilkumiesięcznymi czy rocznymi przerwami w karierze, które pozwolą wykorzystać lata młodości i dobrego samopoczucia nie tylko na pracę, ale i na realizowanie marzeń oraz inwestowanie w rozwój osobisty. Jakie wymienia się potencjalne plusy takiej dłuższej przerwy od zawodowej kariery?

– poprawa work-life balance,

– czas na zadbanie o zdrowie,

– możliwość zbudowania silniejszych relacji rodzinnych lub przyjacielskich,

– rozwój osobisty,

– wzrost kreatywności i innowacyjności.

na zdjęciu: kobieta sama w lesie, tekst o silent walking - Hello Zdrowie

„Mikroemerytura” to budżetowa dziura?

Nietrudno zgadnąć, że największym wyzwaniem w przypadku „mikroemerytury” są pieniądze. W tradycyjnym modelu pracy i odpoczynku nie musimy się o nie martwić. Przynajmniej w teorii – środki na godne życie na starość powinien nam zapewnić Zakład Ubezpieczeń Społecznych.

W przypadku „mikroemerytury” – no cóż, trzeba to sobie powiedzieć wprost: warto mieć oszczędności. Może się więc okazać, że kilka miesięcy wolnego będzie oznaczało albo konieczność zaciśnięcia pasa na dłuższy czas, albo branie dodatkowych zleceń i siedzenie nad nimi po godzinach „normalnej” pracy. Do waszej oceny pozostawiamy, czy w takiej sytuacji nadal się to opłaca.

Natalia Klimas - aktorka pozuje w czarnej marynarce, w tle czerwony samochód

Może i trudno, ale się da – Anaïs Felt

Jedną z najpopularniejszych orędowniczek tego trendu w sieci jest Anaïs Felt, która postanowiła na własnej skórze sprawdzić, jak to jest być młodą emerytką. Anaïs zrezygnowała z pracy w jednej z korporacji w Dolinie Krzemowej – pracy prestiżowej, ale i stresującej – i na pół roku poszła na „mikroemeryturę”.

Nigdy nie czułam się lepiej – zdrowsza, bardziej wypoczęta. To było wspaniałe, szczerze wam polecam” – mówi w nagraniu, które opublikowała pod koniec półrocznego okresu przerwy.

„Nasz świat się zmienia i ludzie zaczynają rozumieć i respektować naszą potrzebę zrobienia sobie przerwy” – podsumowuje.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

źródła: TikTok, businessinsider.com, New York Post

Co myślisz o "mikroemeryturach"?

Wspaniały pomysł!
To przesada
Zobacz wyniki ankiety

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?