„Miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą, bo moja twarz płonie”. Autorka bloga Nieekspertka o zaczerwienieniu twarzy, które było oznaką i powodem stresu
„Myśl, że będę z grupą ludzi, podczas gdy moja twarz zaleje się czerwienią, a ja zamienię w buraka, pozbawiała mnie miłych chwil i przysparzała mnóstwo stresu, złości i łez” – wyznaje Alicja, autorka bloga Nieekspertka. Jeśli masz problem z zaczerwieniami z powodu stresu, spożycia alkoholu czy wysiłku fizycznego, koniecznie przeczytaj ten artykuł. Wiedz, że nie jesteś sama!
Czerwona oznaka stresu i zawstydzenia
Jak wyznała autorka bloga Nieekspertka, przez długie lata mocno czerwieniąca się skóra twarzy była jej utrapieniem.
„Czerwono-krwiste rumieńce pojawiały się na moich policzkach oraz szyi podczas wysiłku, w sytuacjach stresowych, w momentach zawstydzenia, po wypiciu alkoholu, przy zmianie temperatur i wielu innych. Wstyd związany z czerwienieniem się był potężny. Tak bardzo, że gdy musiałam podczas upalnego dnia jechać autobusem bez klimy, na samą myśl byłam zestresowana i spocona” – pisze na swoim profilu na Instagramie.
Przyznaje, że wpadła w błędne koło. Miała wrażenie, że „wszyscy na nią patrzą, bo jej twarz dosłownie płonie”. Gdy przyjeżdżała do pracy, potrafiła zamknąć się w łazience, płakać, przykładać do twarzy wszystko, co było chłodne i nie wychodzić stamtąd do momentu, gdy poczuła, że już może. A to czasem trwało 2-3 godziny. Spóźniała się do pracy, a bywało, że w ogóle do niej nie przychodziła, bo psychicznie nie była w stanie.
Utrata pewności siebie
Jak podkreśla Nieekspertka, zaczerwienienia odbierały jej pewność siebie i swobodę spędzania czasu, bo niejednokrotnie odmawiała znajomym, gdy oferowali wspólne wyjście na siłownię albo rower.
„Myśl, że będę z grupą ludzi, podczas gdy moja twarz zaleje się czerwienią, a ja zamienię w buraka, pozbawiała mnie miłych chwil i przysparzała mnóstwo stresu, złości i łez. Nie cierpiałam też momentów, gdy mama mówiła mi, że taką mam urodę albo jakaś ciocia zachwycała się moimi 'rumianymi policzkami’, albo gdy ktokolwiek zwracał na to uwagę” – wyznaje.
Jak pisze, miała ochotę zapaść się wtedy pod ziemię, a stres tylko potęgował rumieńce. Dodaje, że po latach czerwienienie zminimalizowało się u niej o 80 procent, więc praktycznie zniknęło. Ale wciąż ma w pamięci niemiłe komentarze i negatywne emocje, które wyzwalało. Dlatego postanowiła poruszyć ten temat. Temat, o którym mówi się niewiele. A nawet stanowczo za mało!
Dziewczyny odpowiedziały na post blogerki
Jak się okazało, reakcja na stres w postaci rumieńców na twarzy i szyi to problem wielu kobiet. Tylko do tej pory niewiele z nich o tych mówiło. Teraz blogerka poprzez swój post otworzyła im drogę do tego, żeby rozpocząć dyskusję na ten temat.
„Tak, to też o mnie. I wkładam bardzo dużo czasu i energii w to, żeby na mojej twarzy nie było widać tych zaczerwienień i często nic to daje. Mocno kryjące podkłady robią mi krzywdę, ale i tak są lepsze niż perspektywa wyjścia na ulicę bez make-up’u. Lato to dla mnie mordęga pod tym względem” – pisze jedna z jej obserwatorek.
Inna dodaje, że wstyd związany z zaczerwieniami sparaliżował ją do tego stopnia, że zrezygnowała z aktywności fizycznej. „Nigdy nie zapisałam się na siłownię (a zawsze chciałam), bo przy minimalnym wysiłku jestem bardzo czerwona„ – pisze.
„Najgorsze dla mnie były komentarze ludzi: 'Coś ci się stało? Dobrze się czujesz?’, 'Dlaczego jesteś taka czerwona?’. Przez to zaczęłam przykrywać twarz podkładem, komentarze się skończyły, ale ja nadal nie czułam się ze sobą dobrze” – wyznaje jedna z internautek.
Zaczerwienienia na twarzy pojawiające się pod wpływem stresu, wysiłku czy po spożyciu alkoholu to co prawda niepowszechny, ale całkowicie naturalny objaw. Żeby nie wprawić osoby, która się mierzy z tym problemem, w jeszcze większe zakłopotanie, lepiej ugryźć się w język. Nawet jeden komentarz, który może wydać się nam niewinny, może zapaść w pamięć i sprawić, że ciężko będzie jej się pokazać publicznie.
Nieekspertka – kim jest?
Nieekspertka to blog, który jak mówi jego autorka Alicja, powstał z potrzeby dzielenia się jej drogą do odnalezienia życiowego balansu.
„To miejsce, w którym będę szukać sposobów na to, by żyć w zgodzie ze sobą czyli wolniej i łagodniej. Wszystko, o czym tu przeczytasz, jest składową moich doświadczeń, wiedzy zdobytej z książek, rozmów, z internetu. Czyli po prostu z życia. Nie jestem ekspertką, po prostu spisuję to co czuję i czego doświadczam” – tak sama go opisuje.
Autorka bloga jest aktywna w mediach społecznościowych. Jej konto na Instagramie śledzi ponad 3 tys. osób.
RozwińZobacz także
„Im bardziej jesteśmy zestresowani, tym częściej chorujemy, tym częściej ulegamy kontuzjom” – mówi Agnieszka Bonar-Sadulska, trenerka rozwoju osobistego
„Jedno jest pewne, najmniej skuteczne jest zamykanie się w domu i wyłączanie telefonu”. Rozmawiamy z psycholog o tym, jak wyjść z dołka emocjonalnego i zacząć od nowa
„Jestem niesamowita” – akcja pokazująca, że kobiety potrafią mówić o sobie w superlatywach
Polecamy
„Zdrowie psychiczne to nie tylko brak choroby”. Jak uwolnić się od nadmiernego stresu i paraliżującego lęku, tłumaczy psychoterapeuta Nikodem Ryś
Fuga dysocjacyjna – jak się objawia? Przykłady fugi dysocjacyjnej
Ewa Wardęga: „W trakcie masażu orientalnego wiele osób zupełnie nieświadomie uwalnia swoje emocje”
Lęk, bezsenność, niepokój. Czym jest zespołu stresu popandemicznego?
się ten artykuł?