Przejdź do treści

„Koronawirus nie sprawi, że przestaniemy sobie podawać ręce” – przekonuje Joanna Zawanowska, psycholożka i psychoterapeutka

Joanna Zawanowska, psycholożka i psychoterapeutka/archiwum prywatne
Joanna Zawanowska, psycholożka i psychoterapeutka/archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Sytuacja z koronawirusem jest w pewnym stopniu sprawdzianem, „na ile nasze wyższe procesy poznawcze (…) mogą wziąć górę nad tymi natychmiastowymi, emocjonalnymi, pierwotnymi odruchami” – mówi Joanna Zawanowska, psycholożka i psychoterapeutka z Centrum Terapii DIALOG oraz wykładowczyni na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.

Anna Jastrzębska: Wszystko dziś wskazuje na to, że ludzkość nie wyginie od koronawirusa z Wuhan. Nie przeszkadza nam to jednak robić zapasów i nakręcać się na wieść o kolejnych zachorowaniach. Reagujemy normalnie czy nadmiarowo?

Joanna Zawanowska: W psychologii mówi się o tzw. „efekcie negatywności”. Polega on na tym, że z punktu widzenia ewolucyjnego dla przetrwania bardziej istotne są dla nas informacje, które są negatywne niż te pozytywne. Szybciej zatem zwrócimy uwagę na to, że ktoś lub coś potencjalnie może nas zaatakować, niż że świeci słońce, jest piękna pogoda i mamy co jeść. Pozytywne rzeczy uznajemy za oczywiste, a negatywne są bardziej informacyjne, szybciej je też przyswajamy. Tak działa nasz wewnętrzny algorytm przetrwania. Bardziej będziemy się wzbudzać na informacje o tym, że może być źle, niż na komunikaty, że jest ok. Na tym zjawisku psychologicznym opierają się dziś media brukowe, które dążą do wywoływania strachu przez sensacyjne nagłówki. I jeśli chodzi o te negatywne informacje, one mogą być nawet mało prawdopodobne, żeby wywołać pobudzenie emocjonalne.

To atawistyczny odruch?

Można powiedzieć, że w pewnym sensie bardzo pierwotny. Owocuje to również tym, że potrzeba mniejszej liczby złych informacji, żeby szybko wyrobić sobie negatywną całościową opinię. Jest to związane z działaniem ludzkiego mózgu. Struktury kory przedczołowej w mózgu człowieka odpowiadają m.in. za kontrolę, samoregulację emocjonalną, hamowanie spontanicznych, gwałtownych stanów emocjonalnych, planowanie działań i rozważanie ich konsekwencji. A niektóre struktury podkorowe, czyli te głębsze, starsze struktury układu limbicznego, odpowiadają za afektywne, pierwotne reakcje, np. strach, agresję. I teraz: jeśli ktoś ma słabo wyćwiczone te narzędzia refleksyjne, struktury wyższe, to może łatwo ulegać impulsom emocjonalnym, popędowym, działaniom pod wpływem afektu, które związane są z działaniem np. ciała migdałowatego i podzwgórza.

To znaczy, że emocjonalne reakcje na koronawirusa nie za dobrze o nas świadczą! (śmiech)

Ale to bardziej złożona sprawa. W myśleniu społecznym pojawia się też wiele heurystyk wydawania sądów, czyli takich uproszczeń we wnioskowaniu myślowym. One często prowadzą do błędów poznawczych. Również służą przetrwaniu oraz zaoszczędzeniu energii w przetwarzaniu informacji. Bo ludzie z natury dążą do oszczędności energii, nie są w stanie analizować wszystkich bodźców, nadawać im znaczeń i tworzyć z tego jakiejś ustrukturyzowanej wiedzy. W dzisiejszym, newsowym świecie musimy szybko podejmować decyzje, dlatego te heurystyki bardzo nam się przydają.

Z jakim „skrótem myślowym” mamy do czynienia w przypadku wirusa?

W tym przypadku mamy do czynienia np. z heurystyką dostępności. Ponieważ hasło „koronawirus” pojawia się ciągle i jest mocno obecne w naszej świadomości, jest też nacechowane emocjonalnie, mamy tendencję do przypisywania mu większego prawdopodobieństwa wystąpienia. Ale na tym nie koniec. Bo na to wszystko nakłada się jeszcze warunkowanie klasyczne, czyli kojarzenie bodźców.

Pozytywne rzeczy uznajemy za oczywiste, a negatywne są bardziej informacyjne, szybciej je też przyswajamy. Tak działa nasz wewnętrzny algorytm przetrwania

Na czym ono polega?

Np. na tym, że hasło „koronawirus” zaczynamy kojarzyć z czymś negatywnym – lękiem, strachem, chorobą, śmiercią. I na tej podstawie obserwujemy potem, że spada np. zakup piwa Corona…

…którego producent zanotował w ostatnim czasie milionowe straty.

Oczywiście. I choć nie ma tu żadnego związku logicznego, te bodźce na poziomie językowym zostały już skojarzone. Wyłącza się myślenie logiczne, włączają się reakcje emocjonalne. Można się więc śmiać z nieoczekiwanego spadku popularności piwa Corona, ale tak naprawdę jest to bardzo znany, uniwersalny psychologicznie mechanizm, który naszym przodkom nieraz pozwolił przeżyć. Stąd bierze się przecież myślenie magiczne.

Media ten mechanizm nakręcają?

Na pewno nie doceniamy przekazu medialnego i tego, jak silne wrażenie on robi na ludziach. Duże znaczenie ma tu również język, jakim się posługujemy, to czy mówimy o chorobie, pandemii czy zagrożeniu. Dlatego chciałabym apelować do osób publicznych, dziennikarzy, polityków o rozwagę i odpowiedzialność społeczną.

To uproszczone kojarzenie bodźców dobrze ilustruje działanie czarnego PR-u. Nawet jeśli wiemy, że coś jest nieprawdą, ale pójdzie plotka, to sam już ten efekt skojarzenia sprawia, że zaczynamy inaczej postrzegać sprawę. Niby wiemy, że nieprawda, ale przecież coś może być na rzeczy. Zaczynamy się odsuwać od danego produktu czy danej osoby. Ta fala dosyć szybko idzie.

Ludzie panikują?

Mogę podzielić się swoją obserwacją gabinetową, gdzie mam często do czynienia z pacjentami z zaburzeniami lękowymi: obsesyjno-kompulsywnymi, lękiem uogólnionym, osobowością anankastyczną… Kiedy powstaje  szum medialny wokół jakiegoś wydarzenia czy zjawiska – obecnie to jest koronawirus, wcześniej był to atak Rosji na Ukrainę, imigranci, w międzyczasie kryzys klimatyczny – to u tych pacjentów występuje silne pobudzenie lękowe. Jest ono skoncentrowane wokół wspomnianych treści, ale tak naprawdę temat jest pretekstowy.

Co to znaczy?

Treścią jest to, co akurat pojawia się w mediach w danym czasie, ale ilustruje to, że ci pacjenci – którzy, trzeba to zaznaczyć, naprawdę cierpią – szybko się wzbudzają, ich czujność jest wzmożona, żyją w napięciu. Iskra wystarczy, by wzniecić pożar. Pamiętam, że kiedy doszło do zajęcia Krymu, wielu moich pacjentów obawiało się, że Rosja zaatakuje Polskę. Zamartwiali się, mieli na tym tle ataki paniki.

Do takiego stopnia?

Tak. Przy czym to, czy u kogoś ten lęk rozwinie się do poziomu zaburzenia, wynika z interakcji wielu czynników, predyspozycji biologicznych, w tym aktywności neuroprzekaźników w mózgu, genetycznych, jak i doświadczeń środowiskowych, z okresu wychowania. Różne kombinacje tych czynników mogą sprawić, że ich układ nerwowy jest bardziej wrażliwy. To z kolei wpływa na poziom napięcia mięśniowego czy na procesy przetwarzania informacji.

Ale to, o czym mówisz, nie dotyczy całej populacji?

Nie, tu mówimy o osobach z predyspozycjami do rozwinięcia się zaburzeń psychicznych. Jednak również u tych, którzy nie mają takiego rysu, lęk w związku z koronawirusem może występować. Teoria opanowania trwogi zakłada, że podstawowym źródłem motywacji człowieka jest doświadczanie trwogi, która wynika ze świadomości nieuniknionej śmierci. Trzeba również wziąć pod uwagę ogromny stres informacyjny, z jakim mamy dziś do czynienia, przebodźcowanie. Rozpowszechniane są sprzeczne informacje, fake newsy i ludzie nie wiedzą, w co wierzyć. W czasie, gdy wszystko jest relatywne, szuka się prostych odpowiedzi. Wtedy również łatwo o prowizoryczną nieufność.

Mam wrażenie, że koronawirus już sprawił, że zaczynamy patrzeć na siebie podejrzliwie. Dojdzie do tego, że przestaniemy sobie podawać ręce?

Przede wszystkim wydaje mi się, że ten szum medialny wkrótce ucichnie. Podobno w Chinach koronawirus już powoli się wygasza, sezon zimowy się kończy, więc myślę, że będzie tak jak zwykle, tzn. wkrótce przestaniemy o tym tyle mówić, wybuchnie kolejna głośna afera medialna, która będzie odwracać uwagę. Sądzę, że nie dojdzie do takiego momentu, że przestaniemy sobie podawać ręce, bo wkrótce pojawi się kolejny news i zaabsorbuje naszą emocjonalność.

Można się śmiać z nieoczekiwanego spadku popularności piwa Corona, ale tak naprawdę jest to znany mechanizm, który naszym przodkom nieraz pozwolił przeżyć

Załóżmy na chwilę, że temat dalej będzie gorący.

Gdyby napięcie związane z koronawirusem było eskalowane przez wiele miesięcy, to oczywiście mogłoby dojść do przekonstruowania poznawczego obrazu świata – do tego stopnia, że ten „inny” stałby się zagrożeniem i wrogiem.

Zresztą tak się już wiele razy w historii działo. A będziemy sobie wyrywać deficytowe produkty? W Japonii zaczęło już dochodzić do bójek z powodu brakującego towaru.

Z tego co pamiętam, to do bójek dochodziło nawet o crocsy, które były w promocji w jakimś markecie (śmiech). Myślę, że takie sytuacje są w pewnym stopniu sprawdzianem, na ile nasze wyższe procesy poznawcze – czyli te związane z działaniem płatów czołowych, analizą, kontrolujące, refleksyjne, humanistyczne, które świadczą o tym, że jesteśmy homo sapiens sapiens – mogą wziąć górę nad tymi natychmiastowymi, emocjonalnymi, pierwotnymi odruchami.


Joanna Zawanowska – kulturoznawczyni, psycholożka, psychoterapeutka poznawczo-behawioralna, wykładowczyni, związana z nurtem psychoterapeutycznym ACT – terapii akceptacji i zaangażowania

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.