Przejdź do treści

„Jestem bardzo dumna z dziewczynki w sobie. Przeszła już ponad 50 lat swojego życia i dzielnie idzie dalej”

Edyta Olszówka /fot. ANDRAS SZILAGYI/MWMEDIA
Edyta Olszówka /fot. ANDRAS SZILAGYI/MWMEDIA
Podoba Ci
się ten artykuł?

Z Edytą Olszówką rozmawiamy o przezroczystości, jakiej doświadczają kobiety w średnim wieku i radości z tego, co się ma. Punktem wyjścia do naszego spotkania jest film Miłość jak miód, w którym gra jedną z głównych bohaterek.

 

Jolanta Pawnik: Kiedy oglądałam Miłość jak miód, uświadomiłam sobie, że jeszcze 10 lat temu Majka na ekranie nie właziłaby do lodówki, by złagodzić uderzenia gorąca, a pani bohaterka Agata nie przyznałaby się, że joga i koniczyna czerwona to jej sposoby na rozchwiane zmianami menopauzalnymi emocje. Ile dała Pani z siebie Agacie?

Edyta Olszówka: Starałam się, by Agata nie była mną, ale by była kobietą z sąsiedztwa. Nie było moim celem, by była lubiana czy nielubiana, by inspirowała, czy była dla kogoś wzorem do naśladowania. Zależało mi na pokazaniu tej chorej przezroczystości, jaka dotyka kobiety w pewnym wieku i tego naciskania, by były takie a nie inne.

Ja sobie po prostu nie życzę, by ktoś mówił mi, jak mam żyć. Nie chcę nikogo tym krzywdzić, ale bardzo proszę o respektowanie moich granic. Chciałam pokazać, że kobieta nie jest tylko od prokreacji i zupy pomidorowej, że to myślący człowiek, mający swoje marzenia, dążenia, plany i cele. Dlatego zależało mi na zbudowaniu postaci Agaty z wielu różnych postaw kobiet w jej wieku. Ona ma być po prostu zwykła.

I jest taka. Nie musi się już ani na siłę odmładzać, ani postarzać, może i chce żyć w zgodzie z sobą. Jest w takim momencie życia, że już nic nie musi.

Pójdę krok dalej. Ona nie musi poddawać się ocenie z zewnątrz, dyktatowi społecznego oczekiwania, że coś musi, że należy np. mieć męża, dzieci. Przecież doskonale wiemy, że wiele kobiet nie definiuje siebie poprzez pryzmat macierzyństwa i jest spełnionych w zupełnie innych sferach życia. To mężczyźni wciskają nas w te uświęcone tradycją role. Skoro tak bardzo chcą tej zupy pomidorowej, to może niech wreszcie sami ją sobie ugotują.

Majka, przyjaciółka filmowej Agaty jest tego dobitnym przykładem. Ona bardzo potrzebuje być zaopiekowana, marzy o znalezieniu rycerza na białym koniu – w Miłości jak miód przystojnego pszczelarza taternika, któremu zresztą bardzo chce gotować tę zupę pomidorową. Majka z kolei wyciąga lekcję ze swoich doświadczeń i zbiera siły, by pójść dalej swoją własną drogą.

Myślę, że moja bohaterka pozwala sobie na wybór, którą drogą chce pójść, mimo że jest już w wieku, kiedy wszyscy oczekują, żeby nic nie zmieniała. Tak przecież świat definiuje możliwości kobiet: kiedy masz 18 lat, wszystkie drogi są przed tobą otwarte, kiedy masz 25 – możesz jeszcze sporo zrobić, kiedy masz 50 – to już możesz niewiele. Dlaczego dziewczyna, która ma o 20 lat młodszą wątrobę, może więcej niż ja? Wiek w niczym nas przecież nie definiuje i nie ogranicza.

Kadr z filmu "Miłość jak miód" /fot. materiały prasowe

Kadr z filmu „Miłość jak miód” /fot. materiały prasowe

Niestety kobiety poddają się temu dyktatowi. Może to pokolenie naszych matek i ojców wbiło nas w takie role, ograniczając w szukaniu własnej drogi? Jestem zdecydowaną zwolenniczką tego, by każda z nas sama szukała sposobu na siebie.

Film pokazuje też jeszcze jedną cenną wartość – docenia dojrzałą przyjaźń. Pokazuje, że fajnie jest mieć wokół siebie ludzi, na których możemy polegać i same być dla nich oparciem. W dojrzałym wieku te relacje mogą mieć nawet większą wartość niż stałe związki.

Etycznie przyjaźń stoi wyżej niż miłość, zawiera ją w sobie. Niektórzy potrzebują w niej bardzo bliskich relacji, inni dużo wolności. Filmowe bohaterki znają się ze szkoły i to jest super, ale przecież przyjaciół znajdujemy na różnych etapach swojego życia i to też jest ekstra. Czasami w najmniej oczekiwanych okolicznościach możemy spotkać kogoś, kto będzie dla nas ważny w kolejnych latach życia.

Przyjaźń, każda ludzka relacja, to porozumienie dusz, a nie tylko pamięć o wspólnym dzieciństwie czy szkolnej ławce. Jest takie powiedzenie, że nauczyciel pojawia się, kiedy uczeń jest na to gotowy. Tak i przyjaźń może do nas przyjść w odpowiednim dla nas czasie.

Daję sobie więcej luzu i pozwolenie na to, by życie po prostu płynęło, bo przecież tak naprawdę nikt nie zje mojego ciastka z kremem. Cieszę się tym, co mam

Mam wrażenie, że właśnie w okolicy 50. wiele z nas dokonuje przewartościowania swoich relacji z ludźmi. To czas budowania nowych związków i nowych marzeń w miejsce tych, które się przeterminowały lub zwyczajnie przestały być ważne. Nie w atmosferze porażki, ale akceptacji innych realiów i innych potrzeb.

Trzeba sobie jednak dać czas na dostosowanie się do tych zmian. Dość dawno temu przeczytałam, żeby być dla siebie wystarczającym. Olśniło mnie to, choć to przecież prosta myśl. Proszę spojrzeć, jak trudno nam tak po prostu być dla siebie, rozwijać się i iść do przodu, ale robić to dla siebie, dla nikogo innego. Za tym idą inne, też pozornie proste zalecenia, jak choćby to, żeby siebie po prostu polubić. Bez napędu, bez ciśnienia z zewnątrz. Nawet w najbliższym otoczeniu mamy przecież dość nacisków na to, byśmy spełniali czyjeś, a nie swoje oczekiwania.

Myślę, że Miłość jak miód ładnie pokazuje, że zawsze można zmieniać swoje życie, trzeba tylko dać sobie na to zgodę.

Proszę zauważyć, że ten dość poważny temat podjęty został w komedii romantycznej, która ma swoje prawa, a nawet pewne banały, za które kochamy ten gatunek. Choćby idealnego ratownika – pszczelarza. Osobiście bardzo nie lubię takich posągowych bohaterów, nawet mi ich żal, bo wszyscy od nich oczekują, żeby upolowali tego mamuta, a przecież i oni mają chwile słabości, trudno im się wykazać, są pogubieni. Myślę zresztą, że niedługo i oni zaczną o tym mówić. W tym samym czasie co my mają przecież andropauzę z impotencją czy problemami z prostatą. To tak samo ludzkie doświadczenie jak dorastanie, dojrzewanie, miesiączka czy nocne polucje. Mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni, bo młodsze roczniki dają sobie więcej przyzwolenia na bycie sobą i niewchodzenie w zaplanowane dla nich role.

Kadr z filmu "Miłość jak miód" /fot. materiały prasowe

Kadr z filmu „Miłość jak miód” /fot. materiały prasowe

Ja też mam nadzieję, że to się zmieni. Obserwujemy teraz zainteresowanie menopauzą. Z jednej strony bardzo mnie cieszy społeczne otwarcie na ten etap życia kobiet, jednak z uprzedzeniami, jakie dało mi moje wychowanie, łapię się na myśli, że rozmowy o tym jest za dużo. Cieszę się jednak, że młodsze dziewczyny są na nią bardzo otwarte i nie wiążą menopauzy z wiekiem i starością.

Dużo zmieniło się w pani życiu wraz menopauzą?

Chyba najdotkliwiej zareagował na nią mój organizm, który jest w gorszej kondycji i zaczyna mnie ograniczać.

Proszę jednak wziąć pod uwagę, że pani organizm pracuje już 20-30 lat i ma prawo być zmęczony. Ja też nigdy specjalnie nie oszczędzałam swojego ciała, miałam wiele kontuzji, nie oszczędzałam siebie emocjonalnie w teatrze. Moje ciało jest już zwyczajnie zmęczone. Trzeba pozwolić mu na odpoczynek. Nie wiem, czy to tylko menopauza, może raczej my same nie dajemy sobie relaksu, tej łagodności, o której mówiłyśmy wcześniej. Nasz organizm jest mądry, daje nam znać, kiedy potrzebuje odnowienia.

Chciałam pokazać, że kobieta nie jest tylko od prokreacji i zupy pomidorowej, że to myślący człowiek, mający swoje marzenia, dążenia, plany i cele

Jakie ma pani na to własne patenty?

Od roku mam psa Lucka, a z nim świat widzi się inaczej. Bardzo staram się pielęgnować czas, który mam. W ostatnich latach zdystansowałam się trochę od planowania, wyznaczania sobie celów, zdobywania wewnętrznych szczytów. Daję sobie więcej luzu i pozwolenie na to, by życie po prostu płynęło, bo przecież tak naprawdę nikt nie zje mojego ciastka z kremem. Cieszę się tym, co mam. Tym, że wiosna nadchodzi i mogłam już zasadzić róże, że mogę obserwować sikorki. Nie chcę naciskać na siebie, bo mogę wpaść w popłoch, że jeszcze tylu rzeczy nie zrobiłam, a mogłabym zrobić. Jestem bardzo dumna z dziewczynki w sobie. Przeszła już ponad 50 lat swojego życia i dzielnie idzie dalej. Lepiej, gorzej, przewraca się, ale ciągle wstaje.

 


Film Miłość jak miód wyreżyserował Maciej Migas na podstawie scenariusza Anety Głowskiej i Katarzyny Leżańskiej.

Edyta Olszówka od 20214 roku jest aktorką Teatru Narodowego. Obecnie można zobaczyć ją w dwóch spektaklach w reżyserii Wojciecha Farugi Matka Joanna od Aniołów i Dekalog.

 

KIOM, czyli Krótka Instrukcja. O Menopauzie

KIOM, czyli Krótka Instrukcja. O Menopauzie, powstała, żeby wspierać wszystkie kobiety, które przechodzą menopauzę, i te, które czują, że aktualnie doświadczane przez nie objawy mogą być z nią związane. Powstała także z myślą o osobach, które po prostu chcą się lepiej przygotować do tego etapu: czy dla siebie samych, czy po to, by wiedzieć, jak wspierać bliskie sobie kobiety.

Instrukcja jest po to, aby życzliwie, z troską i w sposób rzeczowy przedstawić Ci zagadnienia związane z menopauzą. Myślimy o niej jak o przyjaciółce, która już przeszła drogę, którą masz przed sobą. Dzieli się z Tobą wiedzą, doświadczeniem, podpowiada możliwości działania tak, żebyś mogła nawigować przez ten etap jak najlepiej dla siebie.

Instrukcję stworzyłyśmy wspólnie z ekspertkami wielu dziedzin, które w sposób jasny, ciekawy i merytoryczny wyjaśniły wiele aspektów menopauzy, a także wspólnie z kobietami, które podzieliły się doświadczeniem tego okresu.

Krótka Instrukcja. O Menopauzie jest darmowa. Możesz przeczytać ją na stronie krotkainstrukcja.pl lub pobrać ją w formie PDF-a.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?