Przejdź do treści

Hela Tokarz z Kolektywu Chemia: Osoby zgłaszające się na SOR po odurzeniu tzw. pigułką gwałtu często nazywane są „naćpanymi” i są ignorowane

Kolektyw Chemia / fot. archiwum prywatna
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Popularnym sposobem podania „pigułki gwałtu” jest ukłucie igłą. To może wydarzyć się bardzo szybko; wystarczy, że jesteśmy w zatłoczonym klubie. W momencie ukłucia nie musimy nawet nic poczuć – mówi Hela Tokarz, warszawska koordynatorka Kolektywu Chemia, który edukuje na temat „pigułki gwałtu”.

 

Ewa Podsiadły-Natorska: Co było impulsem, żeby powołać do życia Kolektyw Chemia?

Hela Tokarz: Pomysł zrodził się w głowie Marii (Kniaginin-Ciszewskiej – przyp. red.), która założyła Kolektyw w sierpniu 2021 roku razem z dwiema osobami. Było to związane z jej doświadczeniem, gdy będąc w jednym z modnych barów w Warszawie, doświadczyła otrucia tzw. pigułką gwałtu. Na początku nie wiedziała, co powinna z tym zrobić, ale chciała się na ten temat dowiedzieć jak najwięcej. Kiedy na swoim profilu na Instagramie zapytała osoby, które ją obserwują, czy mają jakieś doświadczenie z „pigułką gwałtu”, otrzymała mnóstwo odpowiedzi. W tych wiadomościach pojawiało się wiele popularnych miejsc, np. właśnie w stolicy. Z czasem ja dołączyłam do Kolektywu. Napędza nas potrzeba pomagania i przeforsowania zmian, przede wszystkim systemowych.

Pani też ma za sobą doświadczenia z tzw. pigułką gwałtu?

Tak, dwa lata temu. Na szczęście w moim przypadku nie było tragicznych konsekwencji tego doświadczenia, gdy jednak już ochłonęłam, chciałam się jak najwięcej dowiedzieć o „pigułce gwałtu”. W internecie było mi bardzo trudno znaleźć cokolwiek sensownego – raczej teksty w rodzaju: chwytliwy nagłówek i zero merytorycznej treści. A gdy już zdarzały się bardziej treściwe artykuły, to były dość stare, często powielały nieprawdziwe informacje. Kiedy więc ktoś na Instagramie udostępnił jeden z postów Kolektywu Chemia, napisałam do dziewczyn z pytaniem, czy nie szukają kogoś do współpracy. W listopadzie 2021 roku należałam już do zespołu.

Używacie sformułowania „tzw. pigułka gwałtu”. Dlaczego mówimy „tak zwana”?

Nazwa „pigułka gwałtu” może wskazywać, że chodzi właśnie o pigułkę – a nie do końca tak jest. Wbrew pozorom pigułka wcale nie jest tak częstą formą podawania substancji psychoaktywnych, które ktoś dodaje nam, bez naszej zgody, do drinka albo aplikuje do organizmu. Jest wiele form występowania tzw. pigułki gwałtu; najpopularniejsze są ciecz oraz proszek. Ale to oczywiście nie wszystko. Od ok. pół roku bardzo „popularny” jest sposób podania „pigułki gwałtu” przez igłę, czyli ukłucie. To może wydarzyć się bardzo szybko; wystarczy, że jesteśmy w zatłoczonym klubie. W momencie ukłucia nie musimy nawet nic poczuć.

Hela Tokarz / fot. archiwum prywatne

Naprawdę?!

Tak, jest to przerażające. O tej pladze dużo się mówi głównie w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Hiszpanii. W Polsce już nie, ale nie powiedziałabym, że jest to związane z tym, że u nas takiego zjawiska nie ma.

W jaki inny sposób można podać komuś substancję psychoaktywną?

Są plastry nasączane substancją, przykleja się je na ciało. Ostatnio słyszałam o sprayu, który wystarczy rozpylić w powietrzu. Sprawcy odurzeń mają bardzo dużo pomysłów. Z pół roku temu słyszałyśmy od kilku osób z Warszawy podobną historię; te osoby jechały taksówką z aplikacji i kierowcy proponowali im wodę, która wydawała się zabutelkowana – potem okazywało się, że została wcześniej otworzona, a w środku znajdowała się niemiła niespodzianka: rozpuszczona substancja psychoaktywna. „Pigułka gwałtu” to określenie, które już się utarło i fakt, jest rozpoznawalne, nie będziemy więc z niego rezygnować. Ale uczulamy, że to bardzo ogólna nazwa, pod którą kryje się cały szereg różnych substancji odurzających i sposobów ich podawania.

Większość z nas myśli jednak, że chodzi o sytuację, w której kobieta na chwilę zostawia swojego drinka i w tym czasie ktoś do niego coś dodaje. Wy jako Kolektyw podkreślacie, żeby nigdy nie przerzucać odpowiedzialności na ofiarę.

Mamy ogromny problem z narracją, którą można by zatytułować „pilnuj drinka”. To jest nagminne. Kilka lat temu Główny Inspektorat Sanitarny zrobił kampanię pt. „Mądra dziewczynka pilnuje drinka”. Już pomijając fakt, jak bardzo to infantylizuje kobiety, to koncentrujemy się na drinku, podczas gdy substancja nie musi być wcale dodana do drinka, a przede wszystkim – skupiamy się cały czas na tym, że to kobiety muszą się pilnować, bo jeśli tego nie zrobią, to zostaną odurzone i spotka je coś złego.

Victim blaming, czyli obwinianie ofiary.

Tak jest. I to jest bardzo problematyczne, bo może prowadzić do sytuacji, w których ofiara nie dostanie wsparcia, tylko właśnie zostanie obwiniona. My nie mówimy, żeby zostawiać swoje drinki i radośnie udawać się na parkiet na dwie godziny. Zwracamy uwagę na to, że czasem wystarczy na chwilę spuścić wzrok ze swojej szklanki. Bardzo nam zależy, żeby edukować i zwiększać poziom wrażliwości w Polsce, który pomógłby ofiarom „pigułki gwałtu” czy w ogóle przemocy seksualnej. Niestety wiele kobiet boi się opowiedzieć o swoich doświadczeniach, bo obawia się oceny. Nie wspominając o tym, że kobiety często same siebie obwiniają i wstydzą się tego, czego doświadczyły. Nie chcą sięgać po pomoc.

„Pigułka gwałtu” – o czym właściwie mówimy?

Mówimy o bardzo dużej ilości substancji i ich mieszanek, które mogą kryć się pod tym określeniem. Najpopularniejszym i chyba najbardziej rozpoznawalnym narkotykiem, który wykorzystuje się do odurzania, jest GHB, czyli kwas gamma-hydroksymasłowy, kiedyś używany jako anestetyk o działaniu znieczulającym. Jest też GBL, gammabutyrolakton, stosowany w przemyśle chemicznym jako rozpuszczalnik. Mamy flunitrazepam, czyli substancję z grupy benzodiazepin. W Stanach Zjednoczonych szczególnie popularny jest Rohypnol, w którym substancją czynną jest właśnie flunitrazepam; tam nosi on nazwę „roofie”. Dalej: klonazepam i diazepam. Możemy też mówić o kannabinoidach, które w połączeniu z alkoholem wzmacniają swoje działanie, więc dostajemy mocne uderzenie, które nas powala. Zresztą pod określeniem „pigułka gwałtu” może znaleźć się choćby woda utleniona. Również wystarczy dodać ją do alkoholu, żeby wzmocnić jego działanie. Tych substancji jest bardzo dużo.

Co się wtedy dzieje z organizmem? Dochodzi do zatrucia, utraty świadomości?

Niekoniecznie musimy od razu stracić przytomność. Na pewno dochodzi do zatrucia; gdy substancja wnika w nasz organizm, zaczynamy gwałtownie odczuwać nieprzyjemne objawy. Utrata świadomości to jeden z objawów odurzenia. Często pojawia się uczucie upojenia alkoholowego, które jest nieadekwatne do ilości spożytego alkoholu. Dlatego gdy zgłaszają się do nas ofiary i pytają, czy mogły dostać „pigułkę gwałtu”, to odpowiadamy, że nie da się tego tak łatwo stwierdzić. Najczęstszymi objawami, które występują po odurzeniu, są zawroty głowy, nagła utrata równowagi, wymioty, również problemy z widzeniem. Później faktycznie może wystąpić utrata świadomości. Możemy też mieć bardzo dużą trudność z rozsądnym ocenieniem sytuacji. Np. kwas GHB powoduje, że stajemy się ulegli; tzw. pigułka gwałtu nie bez przyczyny to pigułka GWAŁTU, bo często wykorzystuje się ją, żeby sprawcy mogli sobie ułatwić przemoc seksualną. Może być to jednak również chęć ułatwienia sobie kradzieży, co często występuje w sytuacji, w której ofiarą odurzenia jest mężczyzna.

Skoro jest tyle substancji psychoaktywnych i sposobów ich podania, to czy możemy się w jakikolwiek sposób przed „pigułką gwałtu” zabezpieczyć?

Na ten moment nie ma metody, która pomogłaby nam w 100 proc. uchronić się przed tzw. pigułką gwałtu. Są natomiast sposoby, żeby zwiększyć swoje bezpieczeństwo podczas wyjścia do miasta. To jest m.in. picie wyłącznie kapslowanych napoi, które będą przy nas otwierane. Są też różne gadżety, które mają nam pomóc uchronić się przed tzw. pigułką gwałtu, natomiast my podchodzimy do nich sceptycznie.

Dlaczego?

Istnieją specjalne gumki do włosów, które można rozwinąć jako nakładki na drinka, w których znajduje się dziurka na słomkę. Nam jednak bardzo nie podoba się narracja, której używa jeden z producentów, że ta nakładka chroni przed gwałtem. Nie ma gadżetu, który dawałby nam 100-procentowe bezpieczeństwo. To jest raczej manipulowanie strachem. Dla mnie takie produkty są dosyć kontrowersyjne. Ktoś na nich przecież zarabia. A my chcemy mówić głośno, że nie chodzi o to, abyśmy kupowały sobie bezpieczeństwo, tylko o to, żeby zostało nam ono zapewnione przez państwo.

Na początku wspomniała pani o zmianach systemowych, o które chcecie walczyć. Jakie to zmiany?

Przede wszystkim chodzi o zwiększenie uwagi i wrażliwości policji na przypadki odurzenia „pigułką gwałtu”. W Polsce nie ma żadnych statystyk dotyczących tego problemu! Chciałybyśmy, żeby do ofiar podchodzono z empatią, bo często nawet w placówkach medycznych spotykamy się z sytuacjami, w których osoby zgłaszające się na SOR w ciężkim stanie po otruciu, są ignorowane, wyśmiewane, grozi się im zapięciem w pasy, bo przecież „są naćpane”. To jest po prostu przerażające. Kolektyw Chemia skupia się na tzw. pigułce gwałtu, jednak ten temat – chcąc nie chcąc – wiąże się z przemocą seksualną. Naciskamy więc na to, żeby w Polsce zmieniono definicję gwałtu na stosunek bez świadomej i dobrowolnej zgody. Powinna również zostać zmieniona procedura zgłaszania gwałtu, która obecnie nie wspiera ofiary. Chcemy zbudować świadomość społeczną i mamy nadzieję, że w mentalności naszego kraju coś się wreszcie zmieni.

Na swoje działania uzyskałyście minigrant z Funduszu Feministycznego.

Kolektyw Chemia właściwie ruszył dzięki pomocy FemFundu, to od niego dostałyśmy pieniądze na pierwsze działania. Jakiś czas później otrzymałyśmy kolejną pomoc, również z Funduszu Feministycznego. Dzięki minigrantowi mogłyśmy sfinansować produkcję plakatów. Na razie jesteśmy nieformalną organizacją, więc zaczynamy od oddolnej pomocy związanej przede wszystkim właśnie z plakatowaniem różnych miejsc. Chodzimy po lokalach gastronomicznych, w których sprzedaje się alkohol, i rozwieszamy w nich plakaty edukujące o „pigułce gwałtu”. Ta akcja wciąż trwa i bardzo się cieszymy, że możemy wysyłać paczki z plakatami oraz naklejkami z kodem QR, które odsyłają do naszych treści. Plakaty staramy się rozwieszać nie tylko w lokalach, ale też na uczelniach. Jedna z naszych wolontariuszek rozwiesiła plakaty w liceum w Bydgoszczy.

W tym roku byłyśmy na festiwalu w Chorzowie, gdzie zaczęłyśmy przygodę z party workingiem; miałyśmy własne stoisko i rozmawiałyśmy o „pigułce gwałtu” z wieloma osobami. Muszę powiedzieć, że rozmowy na żywo są chyba najbardziej potrzebne; każda z osób, które podchodziły do naszego stoiska, znała kogoś, kto został kiedyś odurzony w ten sposób – albo sam/a tego doświadczył/a.

Działacie też w sieci.

Głównie w mediach społecznościowych, gdzie publikujemy posty edukacyjne. Stworzyłyśmy podcast „Safe Girl Summer”, w którym osoby z naszego Kolektywu, Patrycja i Matiś, rozmawiają z ekspertami i ekspertkami, np. toksykologiem sądowym, psychotraumatolożką czy prawniczką na temat różnych aspektów problemu „pigułki gwałtu”. Poprzez media społecznościowe zajmujemy się też pomocą osobom, które zgłaszają się do nas po doświadczeniu z „pigułką gwałtu” – albo po prostu po gwałcie. Odsyłamy wtedy do zaprzyjaźnionej prawniczki czy ginekolożki. Obecnie jesteśmy w trakcie spisywania statutu; mamy nadzieję, że w styczniu będziemy już fundacją.

Kolektyw Chemia logo

Kolektyw Chemia na Instagramie

Podcast „Safe Girl Summer” w Spotify

Zostań patronką Kolektywu Chemia (Patronite)

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: