„Glimmery uczą układ nerwowy, że jest bezpiecznie i że można się rozluźnić”. Poznaj praktykę zauważania mikromomentów zachwytu w życiu
– Nasz układ nerwowy jest przede wszystkim nastawiony na przewidywanie i zauważanie niebezpieczeństwa. W tym jest naprawdę świetny! Niestety w wyniku różnych zdarzeń życiowych, czasami utyka w tym stanie mobilizacji. Możemy sobie nawet nie zdawać z tego sprawy, że nasz układ nerwowy jest cały czas w stanie alertu i wyczekuje sygnałów świadczących o niebezpieczeństwie – przekonują Edyta i Berenika Halickie, autorki przestrzeni instagramowej „Somatic Healing”. Pytamy je, jak sobie w tej sytuacji pomóc.
Magdalena Bury: Co ma wspólnego nerw błędny z relacjami społecznymi?
Edyta: Gdy czujemy się bezpiecznie, jesteśmy znacznie bardziej skłonni do angażowania się w budowanie relacji, czy wspólną zabawę. Natomiast w stanach układu nerwowego typu mobilizacja czy zamrożenie, przestaje to być dostępne. W teorii poliwagalnej zachowaniami społecznymi odpowiadającymi za budowanie więzi społecznych kieruje układ przywspółczulny oraz tzw. gałąź brzuszna nerwu błędnego.
Czym jest teoria poliwagalna?
Berenika: Możemy ją wykorzystywać jako mapę do orientowania się, w jakim stanie jest nasz układ nerwowy: czy czuje się bezpiecznie, a może odbiera sytuację w jakiej się znajdujemy jako zagrożenie i czuje się zmobilizowany? Praktyka regulacji układu nerwowego jest oparta właśnie o teorię poliwagalną, która daje nam narzędzia do samoregulacji. Sporo mówi się też w niej o nerwie błędnym, który odgrywa ważną rolę w reakcji na stres, regulacji emocji, czy w angażowaniu się w relacje społeczne. Poprzez stymulację nerwu błędnego, za pomocą różnych praktyk, możemy wspomagać nasz organizm w powrocie do równowagi.
Obie jesteśmy osobami, które z powodu różnych symptomów psychosomatycznych potrzebują pracować nad regulacją swoich układów nerwowych. Pomyślałyśmy, że skoro same się tego uczymy, dowiadujemy, praktykujemy, to fajnie i z pożytkiem byłoby też dzielić się tym z innymi. Uważam, że umiejętność regulowania swojego układu nerwowego jest bardzo ważna w dzisiejszym, pędzącym świecie.
Edyta: Stres jest nam potrzebny, ale potrzebna nam jest też umiejętność powrotu do stanu równowagi. Niestety, współczesny styl życia i środowisko, w jakim żyjemy, nie sprzyjają temu. Istnieją sposoby, by uczyć nasz układ nerwowy tego, że nie musi być w ciągłym stanie gotowości, że przeszłe zagrożenie, którego kiedyś doświadczyliśmy w naszym życiu, minęło i że może się rozluźnić. O tym tak naprawdę jest nasz cykl praktyk i w zasadzie cała przestrzeń internetowa Somatic Healing, którą tworzymy wspólnie z Bereniką. Z praktyk, które tam proponujemy, może bezpiecznie korzystać każdy.
Od czego zacząć?
Berenika: Tych praktyk jest bardzo dużo. Są one związane m.in. z obserwacją własnego ciała, pracą z wyobraźnią czy z oddechem. Na naszym profilu staramy się przedstawiać niektóre z nich, więc każdy może wybrać coś dla siebie – spróbować kilku różnych rzeczy i zobaczyć, co mu najbardziej odpowiada, do czego mu najbliżej. Na polskim rynku w tym momencie znajdziemy już sporo książek dotyczących układu nerwowego i jego regulacji. Jest to dosyć szeroki obszar, którego poznawanie możemy rozpocząć np. od praktyki zauważania glimmerów.
Czym są glimmery?
Edyta: Prawdopodobnie większość z nas zna pojęcie triggerów, czyli wyzwalaczy silnych emocji, automatycznych reakcji na pewne zdarzenia. Mówiąc kolokwialnie: pod wpływem emocji lub zdarzeń coś silnego, emocjonalnego może się w nas „odpalić”. Czasem są to rzeczy, które są śladem z przeszłości i bywa, że nasze reakcje na teraźniejsze wyzwalacze nie są adekwatne do sytuacji i zarówno my sami, jak i nasze otoczenie jesteśmy nimi zaskoczeni.
Glimmery są natomiast przeciwieństwem triggerów. Można przetłumaczyć je na język polski jako „przebłyski”. Są to mikromomenty (wcale nie musi to być coś wielkiego), które wywołują radość, spokój, zadowolenie. Regularne odnotowywanie takich momentów może pomóc naszemu układowi nerwowemu poczuć się bezpiecznie i spokojnie, ale też – co bardzo ważne – poczuć się w połączeniu z innymi i ze światem. Pojęcia glimmerów w tym kontekście po raz pierwszy użyła w 2019 roku Deb Dana, psychoterapeutka i klinicystka specjalizująca się w terapii traumy złożonej.
Nasz układ nerwowy jest przede wszystkim nastawiony na przewidywanie i zauważanie niebezpieczeństwa. W tym jest naprawdę świetny! Niestety w wyniku różnych zdarzeń życiowych, czasami utyka w tym stanie mobilizacji. Możemy sobie nawet nie zdawać z tego sprawy, że nasz układ nerwowy jest cały czas w stanie alertu i wyczekuje sygnałów świadczących o niebezpieczeństwie.
Praktyka zauważania glimmerów pomoże w takich sytuacjach?
Berenika: Tak, glimmery uczą układ nerwowy, że jest bezpiecznie i że można się rozluźnić. Dla każdej osoby będzie to coś innego: to mogą być promienie słońca za oknem, śpiew ptaka, patrzenie na śpiące dziecko czy zwierzaka. To takie obrazy przynoszące ukojenie. Glimmerem może być też czyjś pogodny uśmiech albo ciepło czyjegoś głosu, piękna muzyka, ulubiona piosenka. Chodzi o zauważanie w swoim otoczeniu czegoś, co sprawia nam przyjemność, wywołuje uśmiech. Na co dzień nie skupiamy się na takich małych rzeczach, a jednak nasz układ nerwowy podprogowo je odbiera. Regularne poszukiwanie glimmerów w naszym życiu sprawi, że układ nerwowy poczuje, że takich momentów jest naprawdę dużo.
Co glimmery robią z naszym ciałem?
Edyta: Sygnałami glimmerów może być np. uczucie rozluźnienia jakiegoś obszaru ciała, uczucie ciepła, radości, zadowolenia, przyjemności, poczucie spokoju czy uczucie podziwu, gdy zachwyci nas np. zachód słońca. Niektórzy zauważą też poczucie przynależności, łączności ze światem i ludźmi. To bardzo indywidualne doświadczenie. Osobom, które doświadczyły traumy, może z początku być trudno poczuć cokolwiek w ciele i to też jest w porządku. Dla każdego ten moment może być czymś innym.
Ważne jest, by pamiętać o glimmerach także w momentach stresu i silnych emocji. Dla przykładu: jeśli mamy ściśnięty ze stresu żołądek, zastanówmy się, czy w tym momencie jest jakaś inna część naszego ciała, która jest rozluźniona albo choćby trochę mniej napięta. Zauważajmy, że nie jesteśmy cali tym stresem, że mieści się w nas więcej. Albo jeśli otrzymaliśmy jakąś trudną wiadomość, rozejrzyjmy się po otoczeniu i zobaczmy, czy jest coś, na czym możemy skupić swoją uwagę i czymś się chwilowo ukoić. Pozwólmy układowi nerwowemu zobaczyć sytuację z szerszej perspektywy. Z glimmerami jest tak jak z praktyką uważności czy medytacji – by była skuteczna, musi być powtarzana.
Ile czasu powinniśmy poświęcić na praktykę glimmerów, by zaczęła przynosić efekty?
Berenika: Wyczekujmy tych momentów, stwarzajmy sytuacje, w których będziemy mogli je powtarzać. Bądźmy też otwarci na niespodziewane przebłyski! Do praktyki glimmerów, tak jak do każdej innej praktyki, podchodźmy świadomie i z ciekawością. Dobrą praktyką może być też przypomnienie sobie o dzisiejszych zauważonych glimmerach przed zaśnięciem.
O glimmerach powinniśmy tylko myśleć i je zauważać, czy może też np. dodatkowo je zapisywać w dzienniku?
Berenika: Nie ma sztywnych reguł i zasad, ale wiele osób korzysta z zapisywania ich w dzienniku. Niektóre osoby praktykują wdzięczność i wypisują np. trzy rzeczy, za które są wdzięczni danego dnia. To może być ten sam zeszyt, możemy łączyć obie te praktyki. Warto wiedzieć, że ręczne pisanie angażuje ciało i umysł, i może być też ciekawym narzędziem autoterapeutycznym. Notowanie pomoże nam też jeszcze bardziej zwracać uwagę na glimmery, ponieważ jeśli coś zostanie zapisane ręcznie, to prawdopodobnie na dłużej zostanie w naszej pamięci.
Edyta: Zapisujmy nie tylko to, co było glimmerem, ale także to, po czym poznaliśmy, że był to moment przebłysku. Zastanówmy się, co wydarzyło się w naszym ciele, w naszych myślach i emocjach, jak zareagowaliśmy. W ten sposób rozpoznamy nie tylko momenty glimmerów, ale też nasze reakcje na nie.
Zauważymy, jak zachowuje się nasze ciało, gdy jest nam dobrze. Bo często jest tak, że my doskonale wiemy, kiedy nie czujemy się bezpiecznie: mamy gulę w gardle, trzęsiemy się, boli nas brzuch, mamy sucho w ustach, łamie się nam głos. A gdy jest nam dobrze, mamy sporą trudność z rozpoznaniem tego, w jaki sposób nasze ciało odczuwa radość i bezpieczeństwo.
Edyta i Berenika Halickie – siostry bliźniaczki, absolwentki studiów humanistycznych (UAM w Poznaniu), dyplomowane masażystki, od wielu lat zafascynowane powiązaniami pomiędzy ciałem, emocjami i umysłem. Prowadziły gabinet hawajskiej pracy z ciałem w rodzinnym Szczecinie, gdzie organizowały także warsztaty dla masażystów i fizjoterapeutów oraz warsztaty ruchowe z nauczycielami z całej Polski. Ukończyły pierwsze w Polsce szkolenie nowatorskiej metody terapeutycznej IFS (System Wewnętrznej Rodziny) i nadal pogłębiają swoje zainteresowania psychologią i psychoterapią, szczególnie w obszarze terapii traumy. Wspólnie prowadzą profil na Instagramie i Facebooku “Somatic Healing”, gdzie dzielą się praktykami wspierającymi ciało i umysł.
Zobacz także
„Ajurweda jest cennym drogowskazem, jak się sobą zaopiekować na co dzień” – mówi Nicole Radomska, terapeutka ajurwedyjska i psycholog
„Bez światła nasz mózg przestaje normalnie funkcjonować”. O tym, jak odróżnić chandrę od depresji sezonowej, mówi psychiatra Anna Antosik-Wójcińska
„Dzięki gimnastyce słowiańskiej ćwiczonej regularnie, postawa staje się bardziej sprężysta, PMS, bóle kręgosłupa, jak i bolesne miesiączki mijają, wyrównuje się cykl menstruacyjny” – mówi trenerka Julia Marcinowska
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
Sara James porusza temat zdrowia psychicznego w najnowszym singlu. „Mam 15 lat i brak mi tchu” – śpiewa artystka
3. Charytatywny Bieg z Twarzami Depresji – dla dzieci i młodzieży. Zacznijmy działać już teraz!
Jennifer Aniston padła ofiarą swattingu. Na czym polega ta forma przemocy?
To nie Briana Coxa powinniśmy się bać, tylko własnych biurek. Chcemy więcej takich reklam!
się ten artykuł?