Przejdź do treści

„One w tym wieku są często ‘bez skóry’, tak łatwo je skrzywdzić” – mówi Mikołaj Lizut, reżyser filmu opowiadającego historie dziewczyn z ośrodka wychowawczego

Mikołaj Lizut 2020 in Cannes, France (Photo by Arnold Jerocki/WireImage) Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Wychowanki dostają na dwa tygodnie pod opiekę fantomy niemowląt. Lalki nafaszerowane są elektroniką, która sprawia, że płaczą, domagają się jedzenia, więc trzeba je karmić, przewijać, robić wszystko to, co z niemowlęciem, przez 24 godziny na dobę. Ale czy to nie jest koleina, którą pcha się młode kobiety w macierzyństwo, dając im do zrozumienia, że przeznaczeniem kobiety jest rodzenie dzieci? – zauważa Mikołaj Lizut, reżyser filmu dokumentalnego „Już tu nie wrócę”, w którym opowiada historie dziewczyn z ośrodka wychowawczego.

 

Nina Harbuz: W twoim filmie „Już tu nie wrócę” poznajemy dziewczyny z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Goniądzu pod Białymstokiem. Trafiły do niego na wniosek sądu. Wiele z nich weszło w konflikt z prawem z powodu kradzieży, pobić, handlu narkotykami. Same też używały narkotyków, piły alkohol. Udało ci się do nich bardzo blisko podejść i otworzyć. Zastanawiam się, czy długo pracowałeś na takie zaufanie, otwartość i szczerość?

Mikołaj Lizut: Film powstawał prawie 4 lata, więc sporo czasu spędziłem z bohaterkami. Od początku miałem założenie, że opowieść będzie dobra dopiero wtedy, gdy będę blisko z kamerą przy dziewczynach. Chcieliśmy razem z Marcinem Sauterem, operatorem, opowiedzieć o czymś, co widać dopiero, kiedy jesteś bardzo blisko, czyli takiej chybotliwej równowadze pomiędzy byciem dzieckiem a byciem dorosłym. Gdy przyjechałem robić dokumentację do filmu, zrozumiałem jedną rzecz – że dziewczyny w tego typu placówkach mają ogromną łatwość mówienia o sobie. Robiły to już wielokrotnie, rozmawiając z psychologami, wychowawcami, policją. I wszyscy właściwie pytają je o to samo, czyli o ich życie. Więc dziewczyny mają tę opowieść bardzo dobrze skonstruowaną narracyjnie, nie wstydzą się jej.

Byłeś ciekaw tego, czego nie mówią w tych wielokrotnie powtarzanych opowieściach o swoim życiu?

To za każdym razem są wstrząsające historie i wciąż trudne dla nich, bo opowiadają o traumach, domach pełnych przemocy, alkoholu, skrajnej biedzie. Czasem mówią o rodzinach, w których ekonomicznie powodziło się bardzo dobrze, ale doświadczało się innego rodzaju destrukcji, która sprawiała, że były zaniedbane i czuły się niekochane.

Czemu zdecydowałeś się opowiedzieć o nastoletnich dziewczynach?

Bo dziewczyny mają znacznie gorzej i trudniej niż chłopcy. Ten przedziwny czas między dzieciństwem a dorosłością jest usiany dla kobiet znacznie większą liczbą pułapek. Oczywiście, chłopcy bywają postrzeleni, robią niebezpieczne rzeczy, zdarza się, że giną w wypadkach, ale dziewczynki w tym wieku są często „bez skóry”, tak łatwo je skrzywdzić. Od początku chciałem zrobić film kobiecy. Z własnej, męskiej perspektywy opowiedzieć o kobietach. Mój okres dojrzewania przeżyłem bardzo ciężko. Wiem, jak bardzo jest to dziwny moment w życiu, jak jest idiotycznie skonstruowany przez naturę, że w okresie cielęcej głupoty podejmujesz kardynalne dla własnego życia decyzje.

4 lata pracy nad filmem to było dojmujące i cholernie kosztowne emocjonalnie przeżycie. Zacząłem zwracać uwagę na to, jakim jestem ojcem dla mojej córki. I dotarło do mnie, jak niedaleko od siebie leżą sukces i klęska

I wiele z nich podejmowanych jest w samotności. W filmie – nie wiem, czy świadomie – nie pokazujesz ani jednego dorosłego, ale ten ich brak metaforycznie skojarzył mi się właśnie z tym, że nastolatki często pozostawione są same sobie, bez wsparcia.

Mniej więcej po dwóch latach od rozpoczęcia zdjęć podjąłem decyzję, żeby z filmu wyrzucić dorosłych – wychowawców, rodziców, krewnych bohaterek. Więc dobrze to ujęłaś – one w życiu mają tylko siebie, czasem siebie nawzajem z przyjaciółkami z ośrodka. Cały ten syf spada na ich, dosyć wątłe i niewprawne, jeśli chodzi o życie, barki. Dlatego też często rozwiązania, na jakie się decydują, są głupie.

Albo wręcz dramatyczne.

Owszem. I mam poczucie niesprawiedliwości, bo do ośrodków wychowawczych faktycznie trafiają dziewczyny, które mają sporo za pazurami. Są pełne agresji, mają na koncie włamania do mieszkań, handel narkotykami, prostytucję. Ale są też takie, które nie zrobiły absolutnie nic złego. Wręcz wykazały się w całym swoim życiu niezwykłą odpowiedzialnością i postawą godną podziwu. Jedyną ich winą było to, że miały bardzo dużo nieobecności w szkole. A działo się tak dlatego, że w swoich fatalnych rodzinach były jedynymi odpowiedzialnymi za wszystko albo za nazbyt wiele, jak na ich wiek. Zajmowały się rodzeństwem, gotowały obiady, ogarniały pijanego ojca i jeszcze dostawały od niego pasem, były molestowane seksualnie. Trafiają do tego samego ośrodka resocjalizacyjnego co dziewczyny, które popełniły przestępstwa. Wydaje mi się to strasznie niesprawiedliwe.

Pod agresywnymi zachowaniami czasem trudno dostrzec rozpacz i samotność.

To wszystko jest tam na wierzchu. Wystarczy tylko ich posłuchać. Te moje bohaterki są bardzo fajne i mam nadzieję, że widzowie czują do nich ogromną sympatię. Sam mam córkę w ich wieku i nie ma między nią a dziewczynami z ośrodka żadnej różnicy, poza tym, że one mają bardzo wiele na swojej głowie. Są całkiem zwyczajne i napotykają na wszystko to, co w tym dziwnym czasie dotyczy nastolatków. Choć zdziwiło mnie bardzo, że dziewczyny w ośrodku masowo zachodzą w ciążę. To jest problem wszystkich ośrodków wychowawczych dla dziewcząt. Nie wynika to tylko z braku edukacji seksualnej w Polsce czy z dziecięcej nieodpowiedzialności, ale często jest to też ich bardzo głupi, ale jednak projekt na życie, o czym same mówią w filmie. Że w świecie, który odbierają jako mocno nieżyczliwy, chcą mieć coś swojego, coś, co będzie bezwarunkowo należeć do nich.

To cię zadziwiło?

Zadziwia mnie ta naiwność, że dla bardzo wielu dziewczyn dziecko jest takim krokiem do dorosłości. Myślą, że matka się wreszcie od nich odpieprzy, bo same będą dorosłe, i że to jest klucz do szczęścia. Wydaje im się, że gdy będą mieć dziecko, to wszystko się ułoży. I jest w tym rozpaczliwym poszukiwaniu miłości niedojrzałe myślenie, że spróbują zrekompensować sobie i swojemu dziecku wszystko to, czego same nie dostały. Bardzo często kończy się to źle, bo dzieci są im odbierane. Dzieci nie powinny mieć dzieci. Uważam, że 16- czy 17-latka jest za młoda na macierzyństwo. Szczególnie wychowanka domu wychowawczego, który sam w sobie jest deficytowym miejscem. Ciąże dla ośrodków są problemem, więc tworzą najróżniejsze projekty, które mają sprawić, że dziewczyny zaczną się zastanawiać, czy aby na pewno zajście w ciążę to dobry pomysł.

Od początku chciałem zrobić film kobiecy. Z własnej, męskiej perspektywy opowiedzieć o kobietach. Wiem, jak bardzo jest to dziwny moment w życiu, jak jest idiotycznie skonstruowany przez naturę, że w okresie cielęcej głupoty podejmujesz kardynalne dla własnego życia decyzje

I na czym one polegają?

Między innymi powstał projekt z lalkami, nazwany „Gdy zostanę mamą”. Wdrożono go w wielu ośrodkach wychowawczych dla dziewcząt. Polega na tym, że wychowanki dostają na dwa tygodnie pod opiekę fantomy niemowląt. Lalki nafaszerowane są elektroniką, która sprawia, że płaczą, domagają się jedzenia, więc trzeba je karmić, przewijać, krótko mówiąc – robić wszystko to, co z niemowlęciem przez 24 godziny na dobę. Wychowawczynie w ośrodku monitorują, czy potrzeby lalki są odpowiednio zaspokajane.

I to skłania dziewczyny do refleksji, żeby nie zachodzić w ciążę?

Nie wiem, nie jestem ekspertem. Zdaniem psychologów, którzy pracują z młodzieżą, chodzi o pokazanie trudności związanych z macierzyństwem. Ale czy to nie jest koleina, którą pcha się młode kobiety w macierzyństwo, dając im do zrozumienia, że przeznaczeniem kobiety jest rodzenie dzieci? Niektórzy widzowie też odnosili się krytycznie do tego projektu, nazywając go wręcz chorym.

Twoja córka widziała film?

Oczywiście, widziała go po wielokroć na różnych etapach powstawania.

Zadziwia mnie ta naiwność, że dla bardzo wielu dziewczyn dziecko jest takim krokiem do dorosłości. (...) Wydaje im się, że gdy będą mieć dziecko, to wszystko się ułoży. I jest w tym rozpaczliwym poszukiwaniu miłości niedojrzałe myślenie, że spróbują zrekompensować sobie i swojemu dziecku wszystko to, czego same nie dostały

I co powiedziała?

Jej się ten film bardzo podoba. Śledziła i przeżywała losy bohaterek, choć nigdy się z nimi nie spotkała. Moje bohaterki powierzyły mi część własnego życia i jest to dla mnie ogromne zobowiązanie i jestem z nimi w stałym kontakcie. Wiem, że u Dominiki jest kiepsko, nie ma szczęścia w miłości. Dziecko, które zostało jej odebrane, bo ani ona, ani jej partner nie byli w stanie zapewnić mu opieki, na szczęście trafiło do mamy Dominiki. Stała się dla wnuczka rodziną zastępczą. Ewelinka, która miała problem z agresją wobec mamy, będzie w ośrodku, póki nie skończy 18 lat. Po wyjściu chce się uczyć, choć nie wie jeszcze, czy woli iść do ogólniaka, czy do technikum. Całkiem nieźle daje sobie radę Alicja, która dzień przed premierą filmu wyszła za mąż za ojca swojego dziecka. Niedawno urodziła, mieszka z rodzicami męża. Nie ma kontaktu z własną rodziną i wydaje się, że życie jej się układa. Bardzo mocno trzymam za nie wszystkie kciuki.

A tobie co dały cztery lata pracy nad tym filmem?

To było dojmujące przeżycie i cholernie kosztowne emocjonalnie. Zacząłem zwracać uwagę na to, jakim jestem ojcem dla mojej córki. I dotarło do mnie, jak niedaleko od siebie leżą sukces i klęska. Przecież te moje bohaterki są takie same jak ona. Moja córka także może wpaść w złe towarzystwo, dokonać złych wyborów, zakochać się w jakimś destrukcyjnym palancie. Każdemu rodzicowi wydaje się, że gdyby jego dziecko spotkały trudności, to zrobiłby wszystko, żeby je uchronić, żeby nie brało narkotyków, żeby się nie cięło, nie podejmowało prób samobójczych. Oczywiście trzeba próbować, ale nie ma żadnej gwarancji sukcesu. Prawda jest taka, że możesz dziecko tylko czule obserwować, być z nim. Najgorszym rozwiązaniem są kary, awantury, wzmożona kontrola dziecka, zaostrzony domowy rygor czy szantaż emocjonalny. Młody człowiek, który w okresie dojrzewania walczy o swoją elementarną podmiotowość, zbuntuje się jeszcze gwałtowniej.

 

Polska premiera filmu „Już tu nie wrócę” miała miejsce w trakcie 18. edycji festiwalu Millennium Docs Against Gravity. Film można obejrzeć online w PREMIERY CANAL+.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: