Przejdź do treści

„Dotarłem do punktu, w którym nie chcę już tego robić”. Penn Badgley sprzeciwia się graniu scen erotycznych. Nie jest jedyny

Aktor nie chce być już dłużej obiektem westchnień\ Fot. Jenny Anderson/Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Pikantne sceny łóżkowe, nagość, namiętność. To, co dobrze ogląda się na ekranie, może być kłopotliwe do zagrania. Dlatego też coraz więcej aktorów mówi NIE graniu scen erotycznych. Wśród nich jest m.in. Penn Badgley, czyli serialowy Joe Goldberg z hitowego „You” Netfliksa. Niedawno zdradził powody swojej decyzji. Z kolei Emma Thompson jest kolejną artystką, która twierdzi, że na planie niezbędni są koordynatorzy intymności.

Wierność to podstawa

Penn Badgley, którego publiczność pokochała m.in. za rolę Dana Humphreya w kultowej „Plotkarze”, udzielił niedawno szczerego wywiadu. W podcaście „Podcrushed” wyznał, że przedstawił scenarzystom hitowego serialu Netfliksa „You” powody, dla których nie chce grać namiętnych scen. W serii, w której aktor wciela się w postać Joe Goldberga, nie brakuje gorących momentów. Okazało się, że Badgley czuje się z tym niekomfortowo. Poprosił więc jedną z głównych scenarzystek, aby w kolejnym sezonie serialu było mniej pikantnych scen z jego udziałem. Jak opowiadał w podcaście, jego życzenie zostało zaakceptowane, a on sam spotkał się z pełnym zrozumieniem. Dlaczego podjął taką decyzję? Po pierwsze Badgley nie chce mieć łatki „głównego obiektu westchnień”, którego doczekał się dzięki udziałowi w „Plotkarze”. A po drugie, chce być fair wobec żony. Od 2017 aktor widzie życie u boku wokalistki Domino Kirke:

 „Wierność w każdym związku, a zwłaszcza w moim małżeństwie, jest dla mnie naprawdę ważna. Dotarłem do punktu, w którym nie chcę już tego robić” — stwierdził w podcaście, mówiąc o odgrywaniu scen łóżkowych.

Do tego wniosku doszedł jeszcze przed przyjęciem roli Joe Goldberga. Zdecydował się jednak zagrać tę postać, bo odmowa mogłaby zaważyć na jego karierze.

„Przypomnijcie sobie o każdej głównej męskiej postaci, która kiedykolwiek was zauroczyła. Czy kogoś całowała? Czy może robiła dużo więcej niż to?” — zwrócił się do dziennikarek prowadzących podcast.

Gdy kobieta staje się przedmiotem, a gwałt wydaje się romantyczny

Chronić przed traumą

Jednocześnie wciąż w świecie filmowym trwa dyskusja nad potrzebą (lub jej brakiem) obecności na planach filmowych tak zwanych koordynatorów intymności. Temat ten niedawno poruszyła w wywiadzie dla brytyjskiego radia LBC Emma Thompson, wchodząc w polemikę a kolegami po fachu Ianem McKellenem oraz Seanem Beanem. Ci dwaj uważają, że osoba taka „psuje spontaniczność” scen. Thompson zaś uważa, że jej obecność może chronić młode aktorki przed traumą.

„To absolutna podstawa, by był tam ktoś z nią i ją chronił. Nawet sobie nie wyobrażasz, przez co przeszli ludzie w niektórych z tych dużych seriali, kiedy zaczynali, w serialach streamingowych, w których kobiety musiały się rozbierać” – mówiła w audycji.

Zauważyła, że na planach filmowych 90 proc. załogi to mężczyźni.

„Nie ma z tobą kobiet, bo generalnie nie mamy parytetu na planach filmowych. Tam są zawsze prawie sami mężczyźni” – powiedziała Thompson.

Jak dodała, to niezbyt dobra sytuacja dla kobiet, których kariera dopiero się zaczyna. Jak tłumaczyła, koordynatorzy mają pomagać przy scenach, które mogą być krępujące, bo na przykład „wystawia się tyłek do kamery”.

Na takie wsparcie mogła liczyć m.in. Emily Carey, odtwórczyni Alicent Hightower w „Rodzie Smoka”. Dzięki obecności koordynatorów udało się zminimalizować stres u 17-letniej wówczas aktorki.

„Kiedy wstępnie zapoznawałam się ze scenariuszem, jedną z pierwszych scen, jaką przeczytałam, była moja scena seksu i wiele innych intymnych obrazków, w tym taki, podczas którego kąpię króla” — wspominała Carey.

Z kolei brytyjska aktorka Keira Knightley przyjęła inną zasadę: po prostu nie gra scen łóżkowych w produkcjach reżyserowanych przez mężczyzn.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: