Co musi zrobić lekarka z Ukrainy, by pracować w Polsce? „Takich zgłoszeń mamy 20-30 dziennie” – mówi Vira Orel, prezeska firmy Medimost
– Teraz wszystko dzieje się nagle, kobiety są same z dziećmi, muszą znaleźć pracę, mieszkanie, odnaleźć się w obcym kraju bez przygotowania językowego, myśleć o mężu, ojcu, bracie, którzy zostali w ojczyźnie. Na szczęście trafiamy na kobiety silne psychicznie, wytrwałe, które od razu mówią, czego potrzebują i jakie mają oczekiwania – mówi o medyczkach z Ukrainy Vira Orel, prezeska firmy Medimost, która pomaga obcokrajowcom znaleźć pracę w polskich szpitalach.
Ewa Podsiadły-Natorska: Czy od momentu wybuchu wojny w Ukrainie wzrosło zainteresowanie podjęciem pracy w polskich szpitalach przez uchodźców?
Vira Orel: Tak, zainteresowanie w ostatnim czasie rzeczywiście podskoczyło. Wcześniej otrzymywaliśmy po kilka zapytań dziennie, a teraz jest ich 10, 20, 30. Piszą do nas obecnie głównie kobiety – lekarki oraz pielęgniarki z różnych obwodów oraz miast Ukrainy; nie zawsze są to miasta, w których toczą się działania wojenne. Chęć podjęcia zatrudnienia i pracy w zawodach medycznych w Polsce przez obcokrajowców z Europy Środkowo-Wschodniej była i wciąż jest ogromna.
Ukraińskie lekarki i pielęgniarki, które uciekły przed wojną, planują zostać w Polsce na stałe?
Pomiędzy tymi, którzy zgłaszali się do nas wcześniej, a dzisiejszymi kandydatkami i kandydatkami różnica jest taka, że przed wybuchem wojny to była zwykle decyzja przemyślana i zaplanowana, uzgodniona z rodziną, a teraz zgłaszają się do nas ludzie, którzy nie wiedzą, jaka będzie ich najbliższa przyszłość. Wiele z tych kobiet nie planowało wyjazdu za granicę, bo miały w swoim kraju komfortowe zatrudnienie i żyły na dobrym poziomie. One same nie wiedzą, co będzie dalej: czy zostaną w Polsce na stałe, czy będą tu przebywać tylko na czas wojny.
Na jakiej zasadzie dyplom z innego kraju uznawany jest w Polsce?
Służy do tego nostryfikacja. Jest to procedura, w ramach której porównuje się zagraniczny program studiów oraz zdobyte uprawnienia zawodowe z tym, co obowiązuje w danym kraju. Jeśli występują różnice, stosuje się tzw. środki kompensacyjne, co zwykle wiąże się z koniecznością zdania egzaminów. Warto jednak wiedzieć, że na początku 2020 roku Ministerstwo Zdrowia w Polsce wprowadziło uproszczoną ścieżkę uznawania zagranicznych kwalifikacji.
Na czym ona polega?
W ramach uproszczonej ścieżki ministerialnej w resorcie zdrowia składa się wymagane dokumenty, przetłumaczone na język polski, które mają potwierdzić, jakie lekarz zdobył kwalifikacje, gdzie odbywał praktyki, pracował itp. Polskie Ministerstwo Zdrowia daje teraz zagranicznym lekarzom możliwość pracy na decyzji ministra do 5 lat; w tym czasie można zdać egzaminy nostryfikacyjne albo egzamin lekarski, weryfikacyjny, który jest alternatywą dla nostryfikacji.
Gdy trafia do was uciekająca przed wojną lekarka albo pielęgniarka z Ukrainy, w czym możecie jej pomóc?
My, po pierwsze, pomagamy złożyć wymagane dokumenty w Ministerstwie Zdrowia, pomagamy także w uzyskaniu prawa do wykonywania zawodu w Izbie Lekarskiej, a następnie szukamy dla takiej osoby zatrudnienia. Współpracujemy z 15 szpitalami w różnych częściach Polski, w których czekają wakaty. Dodatkowo działamy razem z krakowską Fundacją im. Mikołaja Reja, która jest współautorem podręcznika do języka polskiego medycznego dla obcokrajowców „Co panu dolega?”. Po uzyskaniu zatrudnienia pomagamy również uzyskać kartę pobytu czasowego. To już jest jednak kolejny krok, dotyczący osoby, która przepracowała w Polsce co najmniej kilka miesięcy.
Ile trwa procedura potwierdzenia dokumentów w Ministerstwie Zdrowia?
Po złożeniu dokumentów w Ministerstwie Zdrowia na decyzję czekamy ok. 2 miesięcy, chociaż mieliśmy sytuację, że decyzja przyszła po miesiącu, a raz nawet po jednej dobie. MZ aktywnie pracuje w tym zakresie i stara się nam maksymalnie pomóc, więc jesteśmy z tej współpracy zadowoleni. Lekarz, który przyjeżdża do Polski, nie chce czekać kilku miesięcy, zanim podejmie pracę, dlatego od razu szukamy odpowiedniego szpitala, który może takiej osobie zaproponować np. stanowisko asystujące. To często jest praca poniżej kwalifikacji, jednak jest to sytuacja przejściowa i wynika z niej sporo korzyści. Przede wszystkim taki medyk traktowany jest już jako osoba, która wchodzi w system szpitala. Uczy się języka, a przy tym zarabia pieniądze, więc ma z czego żyć tutaj, w Polsce.
Do jakich zadań są przydzielane Ukrainki, z którymi teraz macie styczność?
Jeśli nie uzyskały jeszcze decyzji ministra, zapoznają się z oddziałem, w którym będą pracować oraz ze sposobem funkcjonowania i strukturą szpitala. Ten etap adaptacyjny jest bardzo ważny, bo systemy szpitalne w Ukrainie i Białorusi różnią się od systemu szpitalnego w Polsce. To jest zwykle bardzo owocny etap, choć dla osób z zagranicy wiąże się najczęściej ze sporym stresem, bo medyk wchodzi w nowe środowisko w obcym kraju; do tego wszystkiego dochodzi specjalistyczny język medyczny, który trzeba opanować w krótkim czasie.
Polska ma duży problem ze specjalistami – po prostu ich u nas brakuje, bo wybierają pracę za granicą. W jakim stopniu uchodźcy mogą wypełnić tę lukę?
Z jednej strony pod tym względem dla Polski to na pewno pozytywny moment, ponieważ przyjeżdżają tutaj specjaliści, którzy są świeżo po pracy w swoich szpitalach i nie mieli przerwy w swoim zawodzie. Mogliby właściwie od razu podjąć pracę w polskim szpitalu. Z drugiej strony istnieje ryzyko, że ktoś, kto znalazł się w Polsce tylko z powodu wojny, będzie zdeterminowany, żeby jak najszybciej wrócić do swojego kraju. Trudno więc w tej chwili oszacować, czy osoby uciekające z Ukrainy na stałe zastąpią brakujących w Polsce specjalistów w zawodach medycznych. Ja mimo wszystko najbardziej liczyłabym na osoby, które już wcześniej chciały układać sobie życie za granicą i były gotowe na przeprowadzkę do Polski. I bez wojny nie brakowało ludzi, którzy chcieli przyjechać do Polski i tutaj pracować; po prostu wojna przyspieszyła proces przeprowadzki.
Jakie emocje towarzyszą medyczkom z Ukrainy, z którymi teraz rozmawiacie?
Są pogubione, przestraszone, do obcego kraju przyjeżdżają najczęściej z dziećmi. To zupełnie inna sytuacja niż przed wojną, kiedy do Polski najpierw przyjeżdżał lekarz z Ukrainy albo Białorusi, dostawał tu pracę i dopiero po kilku miesiącach, gdy się już tu zadomowił i zaczął dobrze zarabiać, ściągał do Polski rodzinę. Wtedy cały proces przeprowadzki był o wiele lżejszy, łagodniejszy, spokojniejszy. A teraz wszystko dzieje się nagle, kobiety są same z dziećmi, muszą znaleźć pracę, mieszkanie, odnaleźć się w obcym kraju bez przygotowania językowego, myśleć o mężu, ojcu, bracie, którzy zostali w ojczyźnie. Na szczęście trafiamy na kobiety silne psychicznie, wytrwałe, które od razu mówią, czego potrzebują i jakie mają oczekiwania. Rozumieją, że muszą jak najszybciej nauczyć się języka polskiego. Jesteśmy nimi zachwyceni, bo one pokazują siłę swojego charakteru w tej bardzo trudnej sytuacji.
Dla jak wielu obcokrajowców nieznajomość języka stanowi barierę po przyjeździe do Polski?
95 proc. Ukraińców i Białorusinów nie zna polskiego, chyba że ktoś ma krewnych w Polsce albo pochodzi z zachodniej części Ukrainy. Większość obcokrajowców musi jednak błyskawicznie nadgonić zaległości, dlatego zaraz po przyjeździe do Polski zapisują się na intensywne kursy językowe. My jako firma oferujemy specjalistyczne kursy językowe dla medyków, niekomercyjne, choć pamiętajmy, że słownictwo specjalistyczne może wchodzić w grę dopiero wtedy, kiedy opanowany będzie język bazowy. Widzimy, że w osobach z Europy Środkowo-Wschodniej jest duża motywacja do nauki języka i do tego, by odnaleźć się w polskim społeczeństwie. Poza tym pamiętajmy, że Polacy, Ukraińcy i Białorusini mają wspólne korzenie językowe. W połączeniu z motywacją i determinacją kilka miesięcy wystarczy, żeby opanować podstawy polskiego, a po roku życia w Polsce większość obcokrajowców, szczególnie młodych, przed 40. rokiem życia, mówi już po polsku płynnie.
Macie odzew ze strony obcokrajowców zatrudnionych w Polsce? Są zadowoleni z warunków pracy?
Jeśli mówimy o osobach, które podjęły tutaj pracę wcześniej i żyją w Polsce już od jakiegoś czasu, to są one bardzo zadowolone – do tego stopnia, że ściągają do Polski nie tylko rodzinę, ale również przyjaciół, zachęcają swoich kolegów-lekarzy, żeby podjęli pracę w Polsce, a często nawet w konkretnym szpitalu, w którym panuje bardzo zdrowa atmosfera, a ludzie pozytywnie reagują na obcokrajowców-medyków. Jeśli natomiast chodzi o Ukrainki-medyczki, które teraz trafiły do Polski, to za wcześnie, by mówić o ich zadowoleniu z pracy w polskich klinikach, natomiast one bardzo chwalą to, jak serdecznie zostały w Polsce przyjęte. Wiele z tych kobiet, uciekając przed wojną, nie wiedziało, dokąd jedzie, więc tak ciepłe przyjęcie to dla wielu z nich szok.
W czym specjalizuje się wasza firma?
Działamy w konsorcjum razem z Fundacją Rozwoju Europy Środkowo-Wschodniej. Nasza firma Medimost kilka miesięcy temu uzyskała grant z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Zajmujemy się nie tylko rekrutacją lekarzy i pielęgniarzy z krajów Europy Środkowo-Wschodniej, ale także pomagamy osobom z zagranicy w korzystaniu z usług medycznych w Polsce. Jeśli obcokrajowiec rozpoczyna pracę w Polsce, to zapoznajemy go z funkcjonowaniem tutejszego systemu medycznego, pomagamy przełamać barierę językową oraz zintegrować się z polskim społeczeństwem. Ułatwiamy również integrację z polskimi lekarzami.
Czy ze współpracy ze szpitalami w Polsce jesteście zadowoleni?
Tak, bo jeśli szpital jest naszym partnerem, oznacza to, że jest otwarty zarówno na obcokrajowców, jak i na to, żeby podejmować nowe wyzwania. Kadra takiego szpitala jest gotowa na pewien wysiłek związany z przygotowaniem obcokrajowca do pracy, żeby później z takiej współpracy uzyskać owoce. Z każdego szpitala, który jest na naszej liście partnerskiej, jesteśmy bardzo zadowoleni. Nie ukrywam, że to odważne placówki, bo czasem to jest większy kłopot zatrudnić osobę z zagranicy, która ma problem językowy niż Polaka, dlatego rekomendujemy te lecznice nie tylko lekarzom, ale także pacjentom, którzy mogą być w nich obsłużeni w różnych językach.
Vira Orel – absolwentka Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Od 2018 roku zajmuje się integracją pielęgniarzy z Ukrainy w środowiskach polskich szpitali w ramach projektu Medestra.pl. Od 2020 roku prezeska firmy Medimost, której działalność skupia się na wsparciu w zatrudnieniu pracowników medycznych z krajów Europy Wschodniej oraz integracji pacjentów z Europy Wschodniej z Polskim Systemem Medycznym.
Polecamy
Jennifer Aniston padła ofiarą swattingu. Na czym polega ta forma przemocy?
Plecak ewakuacyjny to wyraz paniki czy dobry pomysł? Co do niego spakować?
Lekarze przetoczyli krew pacjentce wbrew jej woli. Trybunał w Strasburgu przyznał jej odszkodowanie
Ruszył proces lekarzy oskarżonych w związku ze śmiercią Izabeli z Pszczyny. „Bardzo wiele wskazuje, że można było tę dziewczynę uratować”
się ten artykuł?