„Ile razy mam to jeszcze powtarzać?”, czyli dlaczego czasem naprawdę nie chcemy słyszeć
„Ile razy mam to jeszcze powtarzać?”, „Zupełnie mnie nie słuchasz!”. W życiu codziennym nasze słowa często odbijają się od ściany, a wtedy łączność międzyosobowa zrywa kable. Zamiast siebie słuchać, już tylko siebie słyszymy. Robimy to jakby niechcący, bo tak chce nasz mózg. Tak działa słuch wybiórczy.
Dowcip głosi, że mężczyźni tracą 50 proc. zdolności słyszenia w momencie, gdy wypowiadają sakramentalne „tak”. No, a skoro nie słyszą, to nie słuchają. Mężczyzna, odbierając telefon, często wychodzi do drugiego pokoju albo wyłącza źródła wszelkich zakłóceń. Kobieta, odbierając telefon, nie wyłącza muzyki, nie przeszkadza jej włączona pralka lub pokrzykujące dziecko – wszak znana jest ze swej wielozadaniowości. Co więcej, potrafi słuchać i mówić jednocześnie. Tak mówi stereotyp. Dlatego standardowo sądzi się, że przypadłość selektywnego słyszenia dotyczy głównie mężczyzn. Czy na pewno?
Ucho kobiece, ucho męskie
Początkowo badania skupiły się na różnicach anatomicznych między mózgami męskimi i kobiecymi. Ośrodki kojarzone ze słownictwem (i mową) u kobiet położone są w obu półkulach mózgu. Przy czym u kobiet półkule te mają zdecydowanie większą liczbę połączeń między sobą, co zapewnia szybką komunikację, w tym reakcję na słowa. Dodatkowo wpływ estrogenu zwiększa przepływ krwi w tych ośrodkach, podnosząc ich aktywność. Zatem być może kobiety posiadają pewne predyspozycje do lepszego operowania językiem – rejestrowania mowy i zapamiętywania słów.
Natomiast ośrodek językowy u mężczyzn znajduje się tylko w jednej półkuli. To zdaje się potwierdzać, że mężczyźni jednak nie zawsze wszystko słyszą, bo ich mózg nie zwraca uwagi na wszystkie usłyszane słowa, jedynie na ich część. Obecnie odchodzi się od tak ścisłych podziałów funkcjonalnych mózgu i szuka odpowiedzi w jego reakcjach poznawczych. A skoro nawet męski mózg zwraca uwagę na znaczenie słów, może klucz do rozwiązania zagadki leży w doborze tychże słów?
Najwyraźniej podobnym przypuszczeniem mógł kierować się John Phillips – chirurg Uniwersytetu w Norfolk. Stworzył on listę par słów uznawanych za społecznie istotne dla danego rodzaju płci, np.: za słowa typowo męskie uznał „piłkę nożną i piwo”, a za typowo żeńskie „czekoladę i zakupy”. Następnie odczytał tę listę 40 kobietom i 40 mężczyznom. Zadanie polegało na tym, aby zapamiętać jak najwięcej takich słownych par. W efekcie każda z płci zapamiętywała więcej par słownych uznawanych po prostu za typowe dla reprezentowanej płci. Sugeruje to, że mózg najzwyczajniej w świecie skupia swoją uwagę na tym, co go bardziej interesuje. Posiadanie takich informacji jest zdecydowanie korzystniejsze dla ich właściciela niż gromadzenie informacji zbędnych, które mogą okazać się zupełnie nieprzydatne, bowiem mózg nie zaśmieca swoich neuronów.
Słuch wybiórczy – pożyteczne narzędzie
Ale oprócz tego, co słyszymy, ważne jest także to, kogo słyszymy. Tak zasugerowała Ingrid Johnsrude, profesor psychologii Uniwersytetu Queens w Kanadzie. Badaniom poddała wieloletnie pary małżeńskie, przy czym wiek współmałżonków wahał się między 44. a 79. rokiem życia. Każdy z nich słuchał w słuchawkach nagrań swojego głosu, a współmałżonka jednocześnie z nagraniem głosu obcego. Część uczestników miała wskazać treść słów wypowiedzianych przez współmałżonka, a pozostali mieli podać, co mówił głos obcy.
Po przeanalizowaniu wyników okazało się, że uczestnicy z grupy pierwszej, czyli tej, gdzie celem był głos partnera, wykazywali znacznie większą dokładność w zadaniach. Informacje i głos były lepiej postrzegane w głosie znajomym niż obcym. To bardzo ważne przystosowanie do sytuacji ekstremalnych, dzięki temu np. możemy odnaleźć się w tłumie, bo świetnie rozpoznajemy znany nam głos pośród innych.
Dlaczego więc na co dzień tak często ignorujemy głos bliskiego, skoro tak dobrze odnajdujemy się w tłumie? No właśnie, bo im dłużej się znamy, tym lepiej znamy swój głos. Co prawda rozpoznamy się w sytuacji alarmowej, ale gdy na ogół jest względnie spokojnie, mózg się przyzwyczaja i przestaje reagować. Pokazują to także wyniki powyższych badań, ale w grupie drugiej, gdzie celem był głos nieznajomy. Dorośli w średnim wieku zdawali się mistrzami w tym zadaniu, zupełnie wtedy ignorując głos współmałżonka. Ich mózg za ważne uznał to, co było nowe. Oni szczególnie są nastawieni na dopływ nowości, by jak najdłużej podtrzymać dobrą kondycję umysłu. Mózg takich wieloletnich partnerów jest tak osłuchany z ich głosami, że czasem odsuwa je na bok, robiąc miejsce dla świeżości bodźców.
Wydawałoby się, że w sytuacji, gdy mózg jest czymś tak mocno pochłonięty, że nic innego do niego nie dociera, o odwrócenie uwagi jest bardzo trudno. Ale to, czy ktoś nas słucha, zależy od tego, jak mówimy. Warto przyjrzeć się technikom efektywnej komunikacji, by zerwać z rutyną naszego przekazu i w nowy sposób budować komunikaty. Na początek – spróbować zwracać się imiennie, koniecznie w wołaczu, np. dotychczasowe „Tomek” czy „Karolina” zamienić na „Tomaszu”, „Karolino”. To duża szansa na to, że słuch błyskawicznie powróci, a nawet i spojrzenie. No i spokojnie, to mija. Z wiekiem uszy nastawiamy coraz bardziej na siebie – i to też dlatego, że nasz mózg tak chce.
Zobacz także
„Często kobiety są przekonane, że seks trzeba uprawiać, powinny się poświęcić, aby sprawić mężczyźnie przyjemność” – seksuolog dr Daniel Cysarz mówi o poseksualnej depresji
„Divorce party może być jak publiczny spektakl mający na celu 'odczarowanie’ sytuacji społecznie uznawanej za porażkę”. O tym, czy rozwód zawsze musi oznaczać traumę, mówi socjolog prof. Mariola Bieńko
„Każdy związek da się zniszczyć. Porównanie relacji z rośliną, którą trzeba podlewać, bo inaczej uschnie, jest bardzo trafne” – mówi psycholog Katarzyna Kucewicz
Polecamy
Aktorka wystosowała apel do przedstawicieli Gen Z: „Czy moglibyście odrobinkę ciszej? Bo starsi państwo się męczą”
„Nie każdy związek chce być uratowany” – mówią seksuolog dr Robert Kowalczyk i dziennikarka Magdalena Kuszewska
„Za dużo wymagamy”. O tym, dlaczego coraz więcej osób ma problem ze znalezieniem partnera, rozmawiamy z Moniką Dreger, psycholożką
„Sztukę flirtowania trzeba aktualizować” – mówi seksuolożka Patrycja Wonatowska
się ten artykuł?