Rozmawiasz? Nie przerywaj, nie kończ czyjejś myśli i nie mów za innych
Choć pokusa mówienia za innych lub wtrącania swoich trzech groszy bywa naprawdę silna, warto z nią walczyć. Takie zachowanie nie tylko wywiera presję na rozmówcach, ale też zużywa mnóstwo twojej cennej energii.
Na imprezie małżeństwo spotyka się z jednym ze swoich znajomych. Na stole pojawiają się apetyczne szaszłyki drobiowe. W tym momencie mąż mówi do swojego znajomego: moja żona na pewno nie będzie ich jadła, ona nie lubi drobiu! Po chwili mąż odchodzi na bok, a jego żona zostaje przy stole i zaczyna nakładać sobie na talerz dwa dorodne szaszłyki. Na zdziwione spojrzenia stojących obok osób reaguje słowami: nie zwracajcie na niego uwagi, on bez przerwy mówi za mnie – bardzo tego nie lubię! W przeciwieństwie do drobiu.
Pokusa mówienia za innych bywa naprawdę silna
Skłonność do przerywania innym i kończenia za nich zdania wynika zwykle z pośpiechu.
– Mamy szybkie tempo życia, szybko działamy, często równie szybko mówimy i wydaje nam się, że gdy udowodnimy innym, że wiemy, co na myśli ma nasz rozmówca, zyskamy szacunek i aplauz, a w efekcie nasze akcje w oczach innych wzrosną – mówi psycholog Krzysztof Bartosik.– W rzeczywistości działa to trochę inaczej, bo mówienie za innych czy dopowiadanie końcówek ich zdań wymaga od naszego umysłu podwójnej aktywności. Musimy myśleć nie tylko za siebie, ale też za drugą osobę – dodaje specjalista.
Takie sytuacje powodują też, że rozmówcy czują presję na wprowadzenie jeszcze szybszego tempa rozmowy.
– U osób, za które ktoś kończy zdanie, może pojawić się, często niesłuszna, intuicja, że mówią rozwlekle i nudno. Że powinni zbliżać się do puenty, że rozmówca daje im sygnał brzmiący mniej więcej: dobijaj do brzegu ze swoją opowieścią! – przekonuje językoznawca Zdzisław Adamczyk.
W skrajnych przypadkach może dojść do podejrzeń, że ktoś kogoś nie słucha, bo skupia się na przewidywaniu, co wydarzy się dalej, a nie na tym, co faktycznie mówi osoba siedząca obok.
Skłonność do przerywania innym – jak się tego pozbyć?
Pierwszy krok na drodze do pozbycia się skłonności kończenia za innych zdania to uświadomienie sobie, że mamy taką tendencję.
– Na początku przed rozpoczęciem jakiejkolwiek rozmowy, telefonicznej czy twarzą w twarz, warto powtarzać sobie w myśli coś w rodzaju: nie będę nikogo poganiał w rozmowie, będę cierpliwy – radzi psycholog. – Przydatna może być też wizualizacja – dodaje.
Zwizualizować możemy sobie choćby porządek, który zwykle lubimy mieć w mieszkaniu albo w ważnych dokumentach, gdzie każda sprawa ma swój segregator albo swoją koszulkę w takim segregatorze. Gdzie klucze do mieszkania trzymamy w innym miejscu niż kluczyki do samochodu. Albo w lodówce, gdzie mleko trzymamy na innej półce niż owoce, a owoce na innej niż jajka. Podobnie jest w rozmowie: najbardziej przejrzysta jest ta, w której tam, gdzie kończy się jedna fraza, może zacząć się następna.
Wpływa to na estetykę rozmowy i w przypadku wielu osób poprawia komunikację. Oszczędza też dużo energii wkładanej w konwersację.
– Można to porównać do muzyki, gdzie nie lubimy kakofonii, czyli nagromadzenia niezestrojonych i nieharmonicznych dźwięków – mówi językoznawca. – Oczywiście, często warto głośno potwierdzić, że nie tylko słyszymy innych, ale naprawdę ich słuchamy. Można to krótko zrobić, reagując słowami: „to ciekawe!” czy „naprawdę? Rzecz w tym, żeby nie bawić się w konkurs na odgadnięcie, co inni mają na myśli, tylko dać im samemu to powiedzieć – radzi Adamczyk.
„Potrafię mówić za siebie!”
Wydaje się, że tę sztukę opanowaliśmy, prowadząc e-korespondencję: via e-mail, przez komunikatory internetowe czy na czacie.
– Tam każdy odpowiada za swoją część rozmowy i raczej nie ingerujemy w to, co mówią inni. Receptywnie i biernie, ale uważnie odbieramy tylko ich komunikaty i notki. Warto to wprowadzić w głosowych rozmowach – sugeruje Krzysztof Bartosik.
Jeśli chodzi o mówienie za innych – tak jak w przykładzie, w którym mąż deklarował w imieniu swojej żony, że nie lubi ona drobiu – droga do przebycia jest podobna. Warto uzmysłowić sobie, że takie zachowanie może być odebrane jako brak szacunku dla innych i roszczenie sobie wiedzy na temat tego, co inni wiedzą, czują i czego pragną. Dotyczy to też nas samych: świadomość, że to ja potrafię mówić sam za siebie i w codziennych kontaktach nie potrzebuję do tego rzeczników, wzmacnia naszą pewność siebie.
Polecamy
„Nie każdy związek chce być uratowany” – mówią seksuolog dr Robert Kowalczyk i dziennikarka Magdalena Kuszewska
Pedro Pascal zabrał na premierę siostrę. Lux, sojuszniczka osób transpłciowych, skradła mu całe show, a on poprawiał tren jej sukni
„Za dużo wymagamy”. O tym, dlaczego coraz więcej osób ma problem ze znalezieniem partnera, rozmawiamy z Moniką Dreger, psycholożką
„Sztukę flirtowania trzeba aktualizować” – mówi seksuolożka Patrycja Wonatowska
się ten artykuł?