Przejdź do treści

Przeklinanie ma swoje korzyści. Nie wierzysz? Sprawdź

Ilustracja: shutterstock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

O tym, że przeklinanie jest niekulturalne, wiadomo od dawna. Ostatnio naukowcy dowiedli jednak, że znajomość wielu przekleństw świadczy o wysokiej inteligencji, natomiast używanie nieparlamentarnych słów dodaje siły.

Z przekleństwami na ustach mamy szansę przegonić na rowerze spokojnego sąsiada, a nawet pokonać go „na rękę”. Czyżbyśmy mieli do czynienia ze swego rodzaju środkiem dopingującym? Wyniki eksperymentu przeprowadzonego przez profesora Richarda Stephensa z Uniwersytetu Keele w Wielkiej Brytanii zdają się potwierdzać taka hipotezę.

Stephens, wraz z zespołem badaczy, analizował, jak w teście siły – na rowerze do ćwiczeń oraz poprzez uścisk ręki – wypadają osoby, które nie przeklinają, a jak im idzie, kiedy mogą wspomagać się ostrymi słowami. Okazało się, że uczestnicy badania uzyskiwali lepsze osiągi, kiedy mogli rzucać przysłowiowym mięsem. To jednak nie pierwsze badanie tego naukowca, które pokazuje zdrowotne korzyści z przeklinania.

„Przeklęty” ból

Dlaczego na sali porodowej czy patrząc na kogoś, kto zrani się np. w mały palec u nogi, tak często słyszymy przekleństwa? To pytanie nurtowało profesora Stephensa już prawie dekadę temu. Podejrzewał, że niecenzuralne słowa łagodzą ból. I nie mylił się!

Działanie przeciwbólowe brzydkich słów sprawdzano w badaniu, w którym uczestników poproszono o zanurzenie dłoni w lodowatej wodzie i trzymanie ich w niej tak długo, jak tylko będą w stanie. Co ważne, uczestnicy zostali podzieleni na dwie grupy – średnio i często przeklinających. Do eksperymentu wszyscy jednak podchodzili dwukrotnie. Tylko w trakcie jednej z prób mogli przeklinać. Jak wypadli w starciu z bólem?

kobieta z noworodkiem

Gdy osoby średnio przeklinające mogły przeklinać, były w stanie wytrzymać średnio o 40 sekund dłużej z zanurzonymi rękoma, a ból oceniały jako niższy w porównaniu z podejściem, w którym nie mogły wspomagać się brzydkimi wyrazami. Należy przy tym zauważyć, że działanie przeciwbólowe było aż czterokrotnie silniejsze u tych ochotników, którzy zwykle nie używali wulgarnego języka.

Niestety, autor badania nie dostarczył nam odpowiedzi, dlaczego przekleństwa dodają mocy i działają przeciwbólowo. Najbardziej prawdopodobnym wytłumaczeniem byłoby, że przekleństwa uwalniają reakcję stresową „walcz lub uciekaj”, która mobilizuje organizm do odparcia niebezpieczeństwa z zewnątrz. Uczeni nie przyjmują jednak takiego wytłumaczenia, bo nie zauważyli, żeby przeklinanie powodowało przyspieszenie akcji serca, które jest związane z tą właśnie reakcją.

Przeklinanie a IQ

Jeśli bez problemu potrafisz wymienić całą listę przekleństw, z własnymi neologizmami włącznie, to najprawdopodobniej masz trochę oleju w głowie. Dotychczas uważano, że ludzie przeklinający robią to, żeby zapełnić braki w słownictwie, a plugawy język jest zarezerwowany dla osób o raczej niskim IQ.

Z tą właśnie opinią postanowiła się zmierzyć para naukowców – Kristen Jay i Timothy Jay z Marist College oraz Massachusetts College of Liberal Arts. W tym celu opracowali niecodzienny eksperyment. Poprosili 43 osoby, żeby wymieniły, jakie przekleństwa znają, i następnie powtarzali je przez minutę, a potem przez kolejną minutę ich zadaniem było wymienienie jak największej ilości słów, które nie są przekleństwami, np. nazw zwierząt.

Jak sobie radzić z toksycznym szefem

Wyniki eksperymentu obaliły powszechnie krążącą opinię. Zdecydowanie lepiej w teście wypadły osoby używające przekleństw na co dzień. Nie dość, że wykazały się znajomością wielu ciekawych wiązanek, to jeszcze znały więcej „obyczajnych” słów. Jako że wysoki zasób słownictwa to niewątpliwie cecha ludzi inteligentnych, to na tej podstawie naukowcy wywodzą, że ludzie używających częściej niż inni przekleństw na pewno do głupich nie należą. Sugeruje to, że przekleństwa są czymś, z czego ludzie świadomie korzystają, a ich użycie nie jest jedynie konsekwencją braku odpowiedniego zasobu słownictwa.

Na koniec chcemy ugasić jednak entuzjazm tych, którzy na wieść o doniesieniach naukowców podskoczyli z radości z okrzykiem „zaj…”. Odkrycia nie dają nam zielonego światła do bezkarnego przeklinania. Pamiętajmy, że to zły nawyk, w bardzo wielu okolicznościach uznany nie za objaw bystrego umysłu, tylko oznakę zwykłego braku kultury. Może zatem przekleństwa własnego autorstwa? Skoro przeklinający mają wysokie IQ, z utworzeniem własnej zaskakującej listy nie powinni mieć kłopotu…

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: