Dobre rady jeszcze gorsze niż dobre chęci? Zastanów się, zanim komuś coś poradzisz
Telefon od przyjaciela. Kryzysowa sytuacja. Ratuj, pomóż, doradź! ‒ woła. Udzielasz wskazówek, mówisz, co powinien zrobić. Najczęściej popełniasz jednak błąd. Dobre rady, zamiast pomóc, mogą niestety jeszcze bardziej skomplikować czyjeś życie.
Dobre rady jak dobre chęci – wybrukowano nimi piekło?
Najbardziej stereotypowy przykład – relacje damsko-męskie. „Zadzwonić do niej lub niego czy nie zadzwonić?” ‒ waha się głośno przyjaciółka. „Zadzwoń, koniecznie, to nic nie kosztuje” – odpowiadasz i niemal wciskasz jej na siłę słuchawkę w dłoń. Bez większego przekonania wykonuje telefon. Randka okazuje się wielką klapą, a potencjalny partner nieprzeciętnym nudziarzem. Może być tak, że między wami pozostaje po całej sytuacji lekki niesmak. Ona obwinia cię za rozczarowanie i nieudany wieczór. Ty plujesz sobie w brodę, myśląc, że może faktycznie lepiej byłoby się nie wtrącać. „Dobre rady”, chociaż najczęściej wynikają z naszej życzliwości, są niczym dobre chęci – wybrukowane jest nimi piekło.
– Po to mamy bliskich, aby wspierali nas w trudnych chwilach oraz mówili, co myślą na dany temat wtedy, gdy tego potrzebujemy. Zawsze znajdą się jednak w naszym otoczeniu osoby, którym wydaje się, że wiedzą więcej i lepiej. Niekoniecznie są przy tym empatyczne i rozumiejące sytuację – tłumaczy Agnieszka Szafrańska-Romanów, psycholog z Centrum Probalans w Warszawie.
Czujemy się ekspertami, jeśli chodzi o decyzje innych osób, chociaż zwykle nie mamy ku temu najmniejszych podstaw. „Sytuacja jest niemal komiczna. Nie mamy rozwiązania dla naszych własnych problemów, ale jakimś cudem zawsze mamy najlepsze rady dla innych. Podświadomie dajemy drugiej osobie do zrozumienia, że nie ma narzędzi do rozwiązania trudnej dla siebie kwestii. Dajemy sygnał: nie jesteś wystarczająco dobry” – zauważa antropolog Aldo Civico na blogu w „Psychology Today”.
‒ Szczególnie dotyczy to spraw zdrowotnych. Rady typu: „Moja znajoma też miała takie objawy i nic jej nie było” mogą być tragiczne w skutkach. Równie źle działają rady pod tytułem: „Weź się w garść” w przypadku osób borykających się z depresją. Zamiast powtarzać takie wytarte zdania, zaprowadźmy kogoś do specjalisty – mówi Agnieszka Szafrańska-Romanów z Centrum Probalans.
Doradzaj tak, jakbyś radził sobie
Zanim otworzysz usta, by coś komuś podpowiedzieć, zastanów się, czy rzeczywiście ta rada mogłaby mieć zastosowanie u drugiej osoby przy uwzględnieniu wszystkich okoliczności. Może się okazać, że sam byś jej nie zastosował, będąc w czyjejś skórze. Dajesz ją, bo nie masz nic do stracenia. Amerykański terapeuta Michael Schreiner porównuje to do gry w blackjacka w kasynie. Mimo że to nie my ryzykujemy swoje pieniądze w grze, gorączkowo namawiamy innych do podbijania stawki lub wręcz wyzywamy od tchórzy, gdy ktoś tego nie zrobi.
Zanim otworzysz usta, by coś komuś podpowiedzieć, zastanów się, czy rzeczywiście ta rada mogłaby mieć zastosowanie u drugiej osoby przy uwzględnieniu wszystkich okoliczności. Może się okazać, że sam byś jej nie zastosował, będąc w czyjejś skórze. Dajesz ją, bo nie masz nic do stracenia. Amerykański terapeuta Michael Schreiner porównuje to do gry w blackjacka w kasynie. Mimo że to nie my ryzykujemy swoje pieniądze w grze, gorączkowo namawiamy innych do podbijania stawki lub wręcz wyzywamy od tchórzy, gdy ktoś tego nie zrobi.
Jeśli nie rady to co?
Co więcej, osoby, które są nadzwyczaj skłonne do udzielania rad, są źle postrzegane przez innych. Pokazały to badania opublikowane w „Journal of Family Psychology”. Naukowcy, analizując przez siedem lat życie małżeńskie stu par, doszli do wniosku, że mniejszą satysfakcję ze związku odczuwają ci małżonkowie, którzy dostają zbyt wiele rad od swojej drugiej połówki. Szczególnie gdy te rady udzielane są bez wcześniejszej jasno wyrażonej prośby.
Zanim jednak dojdzie do małżeństwa, „dobre rady” mogą też zabić najbardziej namiętny flirt. Według analiz dr. Bartosza Zalewskiego, terapeuty par i psychologa z SWPS w Warszawie, prowadząc flirt za pośrednictwem internetu, najmniejszą szansę na kontynuowanie rozmowy mają m.in. osoby czujące się samozwańczymi ekspertami w zakresie radzenia innym.
Co zatem zrobić, jeśli ktoś oczekuje od ciebie rady? Z automatu do udzielania porad zmień się w automat do… słuchania.
– Takie aktywne słuchanie, wspierające towarzyszenie osobie w kłopocie, jest paradoksalnie bardziej pomocne niż najtrafniejsza rada. To tylko z pozoru może się wydawać małym wsparciem. Sama możliwość wypowiedzenia na głos swoich problemów i wątpliwości jest już jednak krokiem do ich rozwiązania – zapewnia Agnieszka Szafrańska-Romanów.
Zamiast cokolwiek sugerować, zacznij zadawać pytania otwarte. Pytaj o okoliczności zdarzenia, wewnętrzne odczucia, emocje, obawy, warianty działań, które można byłoby podjąć. Wtedy najlepsze wyjście z trudnej sytuacji okaże się dla drugiej osoby oczywiste, bo najczęściej odpowiedź na dręczące nas samych pytania leży nigdzie indziej, ale właśnie w naszej, a nie cudzej, głowie.
Polecamy
„Za dużo wymagamy”. O tym, dlaczego coraz więcej osób ma problem ze znalezieniem partnera, rozmawiamy z Moniką Dreger, psycholożką
„Sztukę flirtowania trzeba aktualizować” – mówi seksuolożka Patrycja Wonatowska
„To nowy rozdział w długim marszu po równość”. Jest projekt ustawy o związkach partnerskich
„Jeżeli nie słuchasz szeptów swojego ciała, to będziesz musiał usłyszeć jego krzyk” – mówi psychoterapeutka dr Agnieszka Kozak
się ten artykuł?