Przejdź do treści

Sprzedawały ubrania na Vinted. Później ich zdjęcia wylądowały na kanale o charakterze seksualnym

kolaż zdjęć kobiet robiących sobie selfie - Hello Zdrowie
Czym może skończyć się publikowanie zdjęć na Vinted, przekonało się ponad 100 kobiet będących ofiarami nękania / Fot. Adobe Stock
Podoba Ci
się ten artykuł?

Sprzedawały ubrania na platformie z odzieżą używaną Vinted. Publikowały tam swoje zdjęcia, żeby zaprezentować oferowane stylizacje. Niedługo później ich fotografie trafiły na zamknięty kanał o charakterze seksualnym „Girls of Vinted”, a one same zaczęły otrzymywać obraźliwe wiadomości od napastliwych mężczyzn. Ofiarami nękania mogło paść ponad 100 kobiet.

Chciały sprzedać ubrania, padły ofiarą nękania

To historia o tym, że w dobie internetu i sztucznej inteligencji warto pamiętać, że zamieszczenie w internecie zdjęcia w bluzce, którą chcemy sprzedać za 20 zł, może skończyć się tym, że ktoś z nas tę bluzkę „zdejmie” za pomocą programów graficznych. To bardzo dosłowna przestroga, ale trudno o inną, kiedy słyszy się o kulisach internetowego nękania, którego ofiarami padły dziewczyny z Niemiec, Francji i Włoch sprzedające swoje ubrania na Vinted. Niemieckie media opisują, co spotkało 26-letnią studentkę o imieniu Bella, 32-letnią prawniczkę Sonję, a także kilkadziesiąt innych kobiet, które w internecie chciały dać drugie życie swoim rzeczom.

Każdy, kto kiedykolwiek próbował sprzedać używane ubrania za pośrednictwem internetowej platformy Vinted, wie, że o wiele szybciej odbywa się to, kiedy opublikujemy zdjęcia ubrań na sobie, a nie na wieszaku. Jednak to właśnie tego rodzaju fotografie stały się przyczyną nadużyć wobec kobiet. Zdjęcia Belli – a także co najmniej 100 innych kobiet – zostały udostępnione na kanale o charakterze seksualnym „Girls of Vinted” w aplikacji Telegram. Bez ich wiedzy i zgody. W konsekwencji każda z nich zaczęła otrzymywać obraźliwe, dwuznaczne wiadomości od napastliwych mężczyzn.

„Hej, świetnie w tym wyglądasz, czy jest jeszcze dostępne?” – zapytał Bellę jeden z internautów, który udawał potencjalnie zainteresowanego wystawioną przez nią rzeczą. Kiedy dziewczyna odpisała mu, że ubranie nadal można kupić, zapytał: „A to, co jest pod spodem, też?”. „Co?” – zareagowała Bella. „To czarne stringi, prawda?” – dodał. Dziewczyna twierdzi, że takich wiadomości otrzymywała coraz więcej. Przez pewien czas zastanawiała się, czy to ona ponosi winę za tę sytuację, bo być może na zdjęciach pokazuje za dużo ciała. Doszła jednak do wniosku, że „to nie ona powinna kwestionować samą siebie”.

W podobnej sytuacji znalazła się Sonja, która aktywnie sprzedaje na Vinted od 2011 r. Przed publikacją ofert zwykle robiła sobie zdjęcia w ubraniach, których chciała się pozbyć. Starała się, by dobrze było widać na nich jej sylwetkę, ale zasłaniała sobie twarz i dbała o neutralne tło. W pewnym momencie codziennie na jej sprzedażowej skrzynce zaczęły pojawiać się sugestywne wiadomości od mężczyzn.

„Girls of Vinted”

Kobiety nie potrafiły zrozumieć, dlaczego nagle lawinowo otrzymują sprośne teksty na swój temat.

„Nie wiedziałam o kanale na Telegramie. Ale zauważyłam, że nagle dostaję o wiele więcej nieprzyjemnych wiadomości. Było ich tak wiele, że trudno mi było znaleźć prawdziwych nabywców. Czułam, że platforma bardzo się zmieniła” – mówi Bella, cytowana przez serwis tagesschau.de.

Prawdę poznały dopiero, kiedy skontaktował się z nimi zespół badawczy agencji NDR, WDR i Süddeutsche Zeitung. Jego eksperci przez kilka tygodni monitorowali działalność jednego z kanałów Telegramu o nazwie „Girls of Vinted”. Powstał on w czerwcu 2024 r., a pod koniec marca miał ponad 2000 użytkowników, głównie mężczyzn. Niemal każdego dnia pojawiały się na nim zdjęcia młodych kobiet, pochodzące z serwisu Vinted, wraz z linkiem do ich profilu, a także ich miejscem zamieszkania i danymi kontaktowymi, jeśli takie wcześniej gdzieś podały.

Ustalono, że administratorką kanału była Sara, podająca się za 29-letnią kobietę z Mediolanu. Reporterzy po próbach kontaktu z nią do samego końca nie byli pewni, czy była ona człowiekiem, czy botem. Zapytana o cel publikacji zdjęć, odpowiedziała: „Po prostu publikujemy publiczne posty, kobiety dzięki temu zyskują większą widoczność, a ich rzeczy lepiej się sprzedają”. Nie były to przypadkowe zdjęcia, a takie, na których prezentowane były stroje odsłaniające ciało – krótkie topy, obcisłe sukienki lub krótkie spodenki, i po obejrzeniu których członkowie kanału czuli się zachęceni do nawiązywania kontaktu z kobietami i wysyłania treści i charakterze seksualnym.

Telegram poinformował, że moderatorzy usunęli kanał. Zliczono, że przed jego zamknięciem opublikowano na nim ponad 1000 zdjęć kobiet. Konto, na którym utworzono kanał, jak i administratorka Sara, również zostali zablokowani za naruszenie warunków korzystania z Telegrama.

„Jako ofiara musisz zadać sobie pytanie, czy masz czas i pieniądze”

Jak wyjaśnia cytowany przez serwis tagesschau.de Max Dregelies, prawnik z Uniwersytetu w Trewirze, specjalizujący się w prawie mediów i prawach człowieka, nieautoryzowane rozpowszechnianie zdjęć stanowi naruszenie ochrony danych i dóbr osobistych.

„Osoby dotknięte problemem mają możliwość obrony. Możesz złożyć skargę. Jednak jako ofiara musisz najpierw zadać sobie pytanie, przeciwko komu chcesz złożyć skargę. Czy przeciwko administratorowi i kto jest tym administratorem, czy też chcesz podjąć działania przeciwko Telegramowi. Jako ofiara musisz również zadać sobie pytanie, czy masz czas i pieniądze” – tłumaczy.

I dodaje, że egzekwowanie tego prawa uważa się za trudne – zwłaszcza że ​​Telegram nie ma oficjalnej siedziby na terenie Unii Europejskiej. W odpowiedzi na kwestię niechcianej komunikacji o charakterze seksualnym Vinted sugeruje korzystanie z funkcji zgłaszania niepokojących incydentów. Bella i Sonja robiły to, ale z ich obserwacji wynika, że platforma zazwyczaj blokowała takie konta po około tygodniu, a potem nękające wiadomości napływały od innych użytkowników. Sonja postanowiła złożyć skargę na administratora kanału Telegram. „Nie zrobiłam nic złego” – argumentuje.

Osoby komentujące tę sprawę zwracają uwagę, że przezorności w internecie nigdy za wiele.

„Każdy, kto w jakikolwiek sposób ujawnia się w internecie, bez względu na to, jak nieszkodliwe może się to wydawać na pierwszy rzut oka, musi zdawać sobie sprawę z ryzyka: to czy inne medium może zostać zdegenerowane w plac zabaw dla chorych i zboczonych” – czytamy w jednym z komentarzy.

Inna internautka pisze, że na okoliczność sprzedaży nienoszonych ubrań kupiła sobie starego manekina. Częściowo rozwiązuje to problem, ale zdarzają się sytuacje, kiedy jest proszona o „wysłanie zdjęcia siebie w tym ubraniu”.

„Vinted to platforma, na której można sprzedać ubrania, ale najwyraźniej niektórzy mężczyźni mylą ją z Tinderem i podobnymi aplikacjami” – to kolejny komentarz.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?