Przejdź do treści

Sara Suchowiak: „Zmiany klimatu łączymy już z niedożywieniem, brakiem dostępu do wody czy katastrofami, ale rzadko bezpośrednio ze zdrowiem”

chłopiec nad brzegiem morza stoi wśród plastikowych butelek - Hello Zdrowie
Katastrofalne dla zdrowia ludzi zmiany klimatu nie dotyczą tylko dalekich zakątków świata / Fot. Tatiana Cheremukhina, Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?

Katastrofalne dla zdrowia ludzi zmiany klimatu nie dotyczą tylko dalekich zakątków świata. Lato w Europie już potrafi zabijać. Choroby wcześniej nieobecne w naszej części świata, fatalna jakość powietrza, a nawet problemy natury psychicznej – to wszystko pochodne zmian klimatu. „Susze związane z globalnym ociepleniem to poważny problem, który najpewniej zaczniemy traktować poważnie dopiero za kilkadziesiąt lat. Ludzie często żyją tu i teraz, dopóki mają wodę w kranie, nie widzą potrzeby jej oszczędzania” – alarmuje Sara Suchowiak, położna oraz koordynatorka działań PAH na Madagaskarze.

 

Alicja Cembrowska: Czy z pani obserwacji wynika, że wiele osób łączy kwestie zdrowia ze zmianami klimatu?

Sara Suchowiak: Wydaje mi się, że takie relacje nie są jeszcze dość dobrze przekazywane i komunikowane. Zmiany klimatu łączymy już z wieloma zjawiskami – niedożywieniem, brakiem dostępu do wody czy katastrofami, ale rzadko bezpośrednio ze zdrowiem publicznym i kondycją systemu ochrony zdrowia.

Katastrofy pogodowe, ekstremalne huragany i powodzie w odległych zakątkach świata – to z reguły pierwsze obrazki, jakie pojawiają się w naszej wyobraźni na hasło “zmiany klimatu”. A przecież te zmiany dotyczą już całej planety. To nie jest tak, że my na coś czekamy – my już tego doświadczamy, żyjemy z konsekwencjami.

Zgadzam się w stu procentach. Słyszymy głównie o ekstremalnych zjawiskach pogodowych – cyklonach, suszach, tornadach, powodziach. I w takich kontekstach pojawiają się informacje na temat zdrowia, wypadków i ewentualnych chorób. W mediach i w literaturze nie pojawiają się ogólne zalecenia dotyczące zmian klimatu w odniesieniu do zdrowia publicznego. Myślę, że niedługo się to zmieni.

Zatrzymajmy się w Europie. Lato na tym kontynencie już potrafi zabijać. Coraz więcej osób rezygnuje z wakacji na południu, bo staje się to zwyczajnie niebezpieczne. To chyba pierwsza rzecz, którą łączymy: ekstremalnie wysokie temperatury i ich wpływ na zdrowie.

Z falą upałów związanych jest kilka kwestii – na pewno większe obciążenie dla całego systemu opieki zdrowotnej. Osoby starsze, przewlekle chore czy dzieci faktycznie gorzej znoszą skrajne temperatury. W południowej Europie – na przykład we Włoszech, Hiszpanii, Grecji czy południowej Francji – fale upałów latem, głównie w lipcu i sierpniu, coraz częściej prowadzą do zwiększonej liczby zgonów. W 2022 roku ponad 61 tys. osób zmarło w wyniku ekstremalnych upałów, co czyni ten rok najgorętszym w historii Europy. Najwięcej ofiar odnotowano we Włoszech, Hiszpanii, ale także w Niemczech. W południowej Europie panuje sezonowość zgonów podwójnego typu – zimą z powodu infekcji i chłodu, a latem – z powodu fal upałów, które są coraz bardziej niebezpieczne w wyniku zmian klimatu.

Kolejna sprawa to jakość powietrza i nasilenie alergii. Zmiany klimatu wpływają na stężenie ozonu i różnych pyłów zawieszonych w powietrzu, co chociażby zwiększa ryzyko astmy, przewlekłych chorób płuc i serca. Z roku na rok zwiększa się liczba zdiagnozowanych przypadków chorób układu oddechowego. Również alergie stają się poważniejszym problemem – przez zmiany klimatyczne wydłuża się sezon pylenia roślin.

Aga Maciejowska

A rak płuc walczy o podium w kategorii “najwięcej przypadków”. I to nie tylko przez papierosy.

Tak, to już nie jest tylko rak palaczy. Smog i zanieczyszczenia powietrza robią swoje. Musimy też cały czas przypominać, że to nie jest tak, że “zmienia się pogoda” – zmienia się klimat, a on ma wpływ na wszystko. Organizmy muszą reagować na nowe warunki, na brak powtarzalności, do której były przyzwyczajone.

Rozregulowanie ekosystemów nie brzmi dobrze. W tym roku mogliśmy cieszyć się kwitnącymi bzami już w kwietniu, a w maju marzymy o wełnianych swetrach.

Przesunięcie w kwitnieniu czy przymrozki w maju to nadal “subtelne” sygnały jakiejś zmiany, bo za tym rozregulowaniem idą również nowe choroby zakaźne. Ocieplenie klimatu pozwala na migrację wektorów chorobowych – głównie komarów, które przenoszą śmiertelne choroby – dengę, gorączkę zachodniego Nilu czy malarię.

Malaria w Polsce?

Kiedyś była to choroba dosyć “aktywna” w naszym kraju… Malaria, inaczej zimnica, była obecna w Polsce szczególnie w rejonach podmokłych, nad rzekami i w dolinach, na przykład wzdłuż Wisły czy Bugu. W niektórych regionach wsie doświadczały cyklicznych epidemii, a malaria była poważnym problemem zdrowia publicznego. WHO uznała Polskę za kraj wolny od malarii w drugiej połowie XX wieku. W tej chwili jej nie mamy – już albo jeszcze, bo podejrzewam, że z biegiem czasu to się zmieni. To, co wydaje się przeszłością, może wkrótce znów zapukać do naszych drzwi. W południowych europejskich krajach – Hiszpanii, Włoszech czy Grecji – przybywa przypadków malarii i myślę, że podobna sytuacja może za kilka czy kilkanaście lat dotyczyć Polski.

Faktem jest, że poziom wyszczepienia w Polsce i Ukrainie różni się, ale jako położna pracująca na oddziale szpitalnym widzę, jakie decyzje podejmują rodzice. Zauważyłam ciekawą tendencję – częściej Polki, a nie Ukrainki odmawiają zaszczepienia noworodka i odraczają procedurę

Już kilka lat temu WHO alarmowało, że choroby do tej pory “tropikalne” zaczynają stawać się “europejskimi”. Wirus zachodniego Nilu, Zika, wspomniana denga – takie diagnozy są coraz mniejszym zaskoczeniem.

To niestety prawda, a my wciąż nie jesteśmy dobrze na to przygotowani. W lutym głośna była sprawa mężczyzny z Wielkopolski, który po “wakacjach życia na Zanzibarze” zmarł z powodu malarii. Lekarze dość długo nie byli w stanie zdiagnozować problemu. To niepokojące, ale to też kolejne wyzwanie. Edukacja medyczna musi zostać zmodyfikowana, choroby zakaźne i tropikalne nie powinny już być traktowane jako “coś tylko dla konkretnych specjalizacji”. Lekarze muszą mieć świadomość, że coraz częściej będą zmuszeni radzić sobie z takimi przypadkami.

Ktoś może powiedzieć: “Siedzę w domu, w Polsce, więc ugryzienie komara tygrysiego mi nie grozi”. Czy w związku z zaburzeniami ekosystemów, zmianami warunków środowiskowych i koniecznością podjęcia przez różne organizmy działań przystosowawczych, może być tak, że ten komar tygrysi przyleci do nas? Do Polski?

Doskonale to pani ujęła. Komar tygrysi żył na określonych terenach Azji. Teraz pojawia się już w południowej, a nawet środkowej Europie, ponieważ ocieplenie klimatu i łagodniejsze zimy stworzyły dla niego korzystne warunki. Wcześniej utrzymujący się tygodniami, a nawet miesiącami mróz wykluczał jego przeżycie. Same komary również się adaptują, stają się odporniejsze – więc kilka chłodniejszych dni przestaje już być dla nich problemem.

Sara Suchowiak - Hello Zdrowie

Sara Suchowiak, położna oraz koordynatorka działań PAH na Madagaskarze / fot. archiwum własne

Czyli jest taka możliwość, że wkrótce Europa stanie się przyjaznym miejscem dla organizmów, które wcześniej trzymały się od nas z daleka?

Tak i z mojego punktu widzenia jest to bardzo niepokojące, bo nie jesteśmy przygotowani na te zagrożenia. Nie mamy odporności populacyjnej. W krajach afrykańskich, gdzie malaria występuje bardzo powszechnie, wiele osób nabywa częściową odporność na chorobę dzięki wielokrotnemu kontaktowi z pasożytem. Dodatkowo niektóre osoby mają genetyczną mutację powodującą sierpowaty kształt krwinek czerwonych, która może utrudniać rozwój malarii i chronić przed jej najcięższą postacią – choć sama mutacja wiąże się z ryzykiem choroby sierpowatej. Oczywiście malaria nadal jest śmiertelna, szczególnie wśród dzieci i osób starszych, ale ośmielę się powiedzieć, że gdybym ja zachorowała na malarię, malgaska [Malgasze to rdzenna ludność Madagaskaru – przyp. red.] położna zniosłaby ją lepiej niż ja.

Dodatkowo w Polsce mamy ograniczoną diagnostykę. Na Madagaskarze czy na kontynencie afrykańskim w większości przychodni dostępne są szybkie testy i leki na malarię. U nas często muszą być sprowadzane z zagranicy. Do tego dochodzi niska świadomość społeczeństwa, a zaryzykuję stwierdzenie, że również medyków. Pokazują to przypadki z oddziałów chorób tropikalnych. Najpierw chorzy chodzą od jednego lekarza do drugiego, a nawet są hospitalizowani na różnych oddziałach. Na oddział tropikalny trafiają za późno, niekiedy w ciężkim stanie – dopiero tutaj stawiana jest diagnoza choroby tropikalnej i zaczyna się dochodzenia, kiedy pacjent był w Afryce czy Azji.

A jak był dawno, kilka miesięcy temu, to ma to jakieś znaczenie?

Oczywiście i właśnie tego nie wie wielu podróżujących! Malaria nie zawsze pojawia się zaraz po powrocie. Najczęściej pojawia się w ciągu 2–4 tygodni, ale niektóre typy pasożyta mogą przetrwać w organizmie w stanie uśpienia i uaktywnić się dopiero po kilku miesiącach. W takich przypadkach malaria bywa pomijana w diagnostyce, ponieważ nie łączy się objawów z dawną podróżą.

Skoro jesteśmy przy chorobach, to do przestrzeni publicznej wraca temat zapomnianych chorób zakaźnych – błonicy, krztuśca czy polio. To efekt nastrojów antyszczepionkowych, zmniejszającego się wyszczepienia populacyjnego, ale też migracji. Kalendarze szczepień np. w Ukrainie są inne niż w Polsce, co wpłynęło chociażby na zwiększoną zachorowalność na odrę. W najbliższych latach możemy spodziewać się zwiększonego ruchu na świecie, ludzie będą uciekać z miejsc, w których nie da się żyć przez zmiany klimatu, ale też konflikty i wojny, które bez wątpienia będą temu towarzyszyć.

A temat jest delikatny, bo nikogo nie możemy zmusić do szczepień. Faktem jest, że poziom wyszczepienia w Polsce i Ukrainie różni się, ale jako położna pracująca na oddziale szpitalnym widzę, jakie decyzje podejmują rodzice. Zauważyłam ciekawą tendencję częściej Polki, a nie Ukrainki odmawiają zaszczepienia noworodka i odraczają procedurę.

Donald Trump - Hello Zdrowie

Taka już chyba ludzka natura, że kryzys dostrzegamy, gdy się on wydarza. Z drugiej strony dość szybko zapominamy o tym, co złe. Zatrucie Odry czy wielkie powodzie w zeszłym roku pamiętają przede wszystkim ci, którzy tego doświadczyli.

A też jest tak, że każdy z nas już doświadcza konsekwencji zmian klimatycznych. Bo płacimy podatki, bo zrzucamy się na naprawę szkód. Wzrost temperatur, również temperatur wody, sprzyja zanieczyszczeniom. Patogeny uwielbiają rozwijać się w takich warunkach. Przedłużające się okresy z sinicami, glonami, wirusami i bakteriami w wodach powierzchniowych mogą prowadzić do problemów z jakością wody.

Mimo wszystko jest to temat mało obecny w dyskursie publicznym.

Zmiany klimatyczne to temat niemal nieobecny w mediach, w kampaniach wyborczych, w dyskusjach społecznych. Dla mnie jako pracownika humanitarnego, zajmującego się skutkami ekstremalnych zmian klimatycznych, to bardzo smutne, że temat jest lekceważony. Tym bardziej że wiemy, co nam grozi.

Kraje położone blisko równika, o niższym PKB, w pierwszej kolejności i najbrutalniej odczuwają skutki zmian klimatu. Pani bezpośrednio konfrontuje się z tymi konsekwencjami – na Madagaskarze.

Madagaskar, szczególnie południowy region Grand Sud, stoi w obliczu poważnych wyzwań zdrowotnych, które są wynikiem splotu różnych czynników – nie tylko klimatycznych, ale także społecznych i infrastrukturalnych. Niedożywienie jest najbardziej drastycznym przykładem.

Większość z nas kojarzy ze zdjęć scenę mierzenia kolorowymi miarkami ramion dzieci – ostre niedożywienie to kolor czerwony. Na Madagaskarze jest bardzo dużo takich alarmujących przypadków. W Grand Sud mamy problem z przedłużającymi się suszami, które ograniczają możliwość upraw. Sprawę utrudnia zła infrastruktura. Z północy Madagaskaru, gdzie warunki są trochę lepsze i uprawy są możliwe, bardzo ciężko przetransportować jedzenie. Na samym południu uprawy są czasami wręcz niemożliwe.

Oczywiście, na Madagaskarze zawsze było ciepło, ale teraz jest ekstremalnie. Klimat się zmienił. Wydłuża się okres bez kropli deszczu, a jak deszcze nadejdą, to są gwałtowne i nieprzewidywalne – raczej niszczycielskie niż życiodajne. Dawniej społeczności wiedziały, kiedy mniej więcej w danym miesiącu zacznie się pora deszczowa. Mieszkańcy wiedzieli, kiedy należy wysiewać nasiona zebrane w poprzednim roku, rozumieli cykl i z nim współgrali.

W lutym głośna była sprawa mężczyzny z Wielkopolski, który po “wakacjach życia na Zanzibarze” zmarł z powodu malarii [...] Lekarze muszą mieć świadomość, że coraz częściej będą zmuszeni radzić sobie z takimi przypadkami

Teraz cykl się zmienił…

A część mieszkańców wsi na południu Madagaskaru myśli ciągle według tego samego schematu. I niestety wpadają w pułapkę – wysiewają nasiona, spada jeden, drugi deszcz, a potem następuje kilkumiesięczna susza. Nasiona nie zdążą nawet wykiełkować, po prostu „palą się” w ziemi. Stają się niezdatne. W ten sposób ludzie tracą źródło dochodu i pożywienia.

Widziałam plantacje orzeszków ziemnych we wsi, która wysiała zgodnie ze starym kalendarzem pogodowym cały swój zapas ziaren. Niestety przyszła susza, orzeszki nie wykiełkowały, całe pole zostało stracone. Długo rozmawialiśmy z mieszkańcami, żeby zrozumieć, jak najlepiej ich wesprzeć, ponieważ nie dość, że nie mają już żadnych oszczędności, to nie mieli także zapasów na kolejne wysiewy. Jak nie sprzedadzą orzeszków z plonów, nie mają pieniędzy na zakup pożywienia. To błędne koło, które niestety często się powtarza.

Pomyślałam też o owadach. Zmiana klimatu to też nowe szkodniki i patogeny. Nowy wróg.

Dokładnie tak. Dodam, że sytuacja gospodarczo-ekonomiczna na Madagaskarze dramatycznie się pogorszyła, mimo że to kraj bez wojny domowej czy konfliktu z innym państwem. Panuje tam pokój, jest tylko jedna grupa, Dahalo, która dopuszcza się kradzieży bydła. Poza tym jest to kraj pod tym względem bezpieczny, co jest szczególne, bo zazwyczaj kraje o bardzo niskim poziomie rozwoju społeczno-gospodarczego są w jakiś sposób uwikłane w konflikty wewnętrzne.

W 2021 roku południowy Madagaskar zmagał się z najgorszym kryzysem głodowym od dekad, wywołanym przedłużającą się suszą, która jest konsekwencją zmian klimatycznych, a nie konfliktu zbrojnego.

Ponad 75 proc. społeczeństwa na Madagaskarze żyje za mniej niż 1,90 dolara dziennie, co uświadamia skalę ubóstwa w kraju. PKB per capita wynosi około 506 dolarów rocznie, czyli niecałe 1900 złotych, co wskazuje na bardzo niski poziom rozwoju gospodarczego.

Wskaźniki oceniające poziom rozwoju społeczno-gospodarczego klasyfikują Madagaskar na najgorszych miejscach, mimo że kraje na podobnych pozycjach w rankingach są zwykle ogarnięte konfliktem zbrojnym.

Kradzieże bydła są związane z tą trudną sytuacją ekonomiczną?

Kradzież bydła przez grupę Dahalo wywodzi się z kultury Madagaskaru. Dawniej był to rytuał przejścia – chłopak wchodził w ten sposób w dorosłość. Było to akceptowalne, bo jeśli na danym terenie żyły trzy plemiona, to ktoś z plemienia A kradł plemieniu B, z plemienia B kradł plemieniu C, a z plemienia C kradł plemieniu A. Liczba bydła w rejonie się zgadzała, więc było to bezpieczne, bez dodatkowych rabunków czy morderstw.

Przez pogorszenie sytuacji i zmiany klimatyczne na południu, zaczęło się to zmieniać. Działania grupy Dahalo stały się bardziej agresywne. To już nie jest rytuał przejścia, tylko sposób na zarobek. Bydło jest brutalnie zabierane i sprzedawane, również poza Madagaskar. Przez to sama pula bydła się zmniejsza, co jest bardzo niepokojące dla Malgaszy – bydło to ich symbol narodowy. Liczba sztuk bydła świadczyła o zamożności danej rodziny czy plemienia. Teraz zwierząt jest coraz mniej, a przez trudne warunki klimatyczne ich rozmnażanie i utrzymanie przy życiu jest coraz trudniejsze.

Musimy cały czas przypominać, że to nie jest tak, że “zmienia się pogoda” – zmienia się klimat, a on ma wpływ na wszystko. Organizmy muszą reagować na nowe warunki, na brak powtarzalności, do której były przyzwyczajone

Brzmi jak nierówna walka o przetrwanie.

Koleżanka, która bywała na Madagaskarze, porównuje Grand Sud do apokaliptycznego krajobrazu – jest tam naprawdę strasznie gorąco, spalona ziemia, bardzo mało roślinności i straszliwa bieda.

A Madagaskar jest wyjątkowy pod względem bioróżnorodności! 80 proc. tamtejszych gatunków to endemity (zwierzęta czy rośliny występujące wyłącznie na określonym obszarze – przyp. red.). To naprawdę niesamowity, przepiękny kraj. Szczyci się między innymi baobabami. Na świecie mamy osiem gatunków baobabów, sześć występuje tylko na Madagaskarze. Dla ekologów bardzo ważne jest, żeby chronić tę przyrodę i gatunki endemiczne, które są już zagrożone wyginięciem.

Ale ciężko tłumaczyć ludziom, którzy głodują, że powinni zaopiekować się roślinnością endemiczną. Ta potrzeba przyjdzie dopiero, gdy będą mieli zaspokojone podstawowe potrzeby, będą najedzeni, będą mieli wodę. Widywałam baobaby, które są ścięte czy wypalone. Ludzie potrzebują tego drewna na opał, żeby przygotować posiłek. Wylesianie to bardzo duży problem, ale ciężko mówić o ochronie gatunków, gdy ludzie nie mają, co jeść i pić.

To kolejny przykład przykrego błędnego koła, bo sytuacja pogarsza się przez niszczenie ekosystemów.

I to często dla pieniędzy. To druga strona medalu. Podam przykład kopalń. Na Madagaskarze czy ogólnie w Afryce kopalnie często są finansowane i zarządzane nie przez władze lokalne, ale przez instytucje i osoby prywatne z Europy czy Stanów Zjednoczonych. Oczywiście działania wokół nich są bardzo wyniszczające dla środowiska i zanieczyszczają wodę. Malgasze obserwują zmniejszenie liczby ryb. Kiedyś wystarczyło, że wypływali swoimi nieskomplikowanymi łodziami z drewna, bez silnika, na niewielką odległość. Teraz ryb już tam nie ma. Muszą wypływać dalej w morze, a ich łodzie na to nie pozwalają. Jednak ryzykują. Potrzebują jedzenia.

Zdarza się, że z morza nie wracają albo boją się wypływać tak daleko, więc wracają z niczym. Ten potencjalny dochód i źródło pożywienia stają się dla nich niedostępne. Dotyczy to szczególnie wsi na wybrzeżu, osobiście spotkałam się z tym zjawiskiem w regionie Atsimo-Andrefana, gdzie woda nawet po wywierceniu studni jest zasolona, więc prowadzenie upraw jest praktycznie niemożliwe nie tylko z powodu wysokiej temperatury, ale też braku wody do nawadniania. Ryby i owoce morza były dla nich głównym zasobem. Teraz to staje się dużym problemem, bo tych ryb jest coraz mniej i są coraz dalej.

Dochodzą do tego duże azjatyckie statki poławiające ryby, które nie zastanawiają się nad wpływem na lokalną społeczność. Mam wrażenie, że konkretna osoba ze przybrzeżnej wsi na Madagaskarze jest nieistotna przy podejmowaniu decyzji biznesowych i inwestycyjnych. Po prostu wyławiają ryby, stawiają nowe kopalnie i powodują coraz większe zanieczyszczenia. Pieniądz jest ważniejszy od jednostki ludzkiej. Mamy tutaj zatem wszystko: szkodzenie ludziom, obciążanie środowiska i pogłębianie skutków zmian klimatycznych.

zakupy w plastikowych siatkach - Hello Zdrowie

I tu pojawia się kolejny wymiar – wpływ zmian klimatu na zdrowie psychiczne.

Jedna kwestia to rosnący niepokój i lęk. A kolejna – będzie rosła grupa, która straci to, co najważniejsze. Komuś spali się dom, kogoś zaleje powódź, inni stracą źródło utrzymania. Ludzie będą szukali sposobów na odreagowanie.

Przy okazji są już badania, które potwierdzają wpływ wysokich temperatur na wzrost zachowań agresywnych.

Agresja, stres, depresja, traumy będą coraz powszechniejsze z powodu różnych czynników, a zmiany klimatyczne mogą być jednym z czynników prowadzących do różnego rodzaju zaburzeń psychicznych.

To wszystko, o czym rozmawiamy, to nie są nieznane zagrożenia dla zdrowia. Potrafimy je identyfikować, ale zmieni się skala – będą bardziej dotkliwe dla większej grupy ludzi. Jakie wyzwania czekają europejskie systemy zdrowotne w najbliższych latach?

Zmiany klimatyczne to na pewno jedno z większych wyzwań dla europejskich systemów zdrowotnych. Zmieniają się nie tylko warunki atmosferyczne, ale także sposób, w jaki ludzie chorują oraz jak organizacje ochrony zdrowia muszą reagować na te zmiany.

Zmienia się to, jak ludzie chorują, ale też jak żyją. Ta zmiana jest w pewnym sensie rewolucyjna.

Dokładnie. Zmienia się styl życia. Nieraz przymusowo. W obliczu wzrostu temperatur, ekstremalnych zjawisk pogodowych, zmian wzorców chorób zakaźnych i coraz bardziej złożonych zagrożeń zdrowotnych, również epidemii, systemy ochrony zdrowia muszą adaptować się do nowych warunków.

Nie będzie to łatwe. Trzeba będzie wyszkolić nowe pokolenie medyków, zmienić system edukowania i identyfikowania chorób i objawów, które zaczną się u ludzi pojawiać. Szpitale będą przeciążone. Systemy ochrony zdrowia w Europie i Polsce w obecnym stanie są niewystarczająco wydolne. Nie poradzą sobie z gwałtownymi zmianami i zwiększoną potrzebą opieki medycznej przy jednoczesnym obsłużeniu społeczeństw starzejących się i obciążonych chorobami przewlekłymi. Musimy też wzmocnić prewencję zdrowotną.

Łatwiej utrzymać czyste powietrze, wprowadzając obostrzenia dla firm i koncernów, niż potem opiekować się społecznością, która boryka się z chorobami płuc i alergiami. To będzie miało również ekonomiczny aspekt koszty leczenia wzrosną.

Powinniśmy wzmocnić monitoring i systemy wczesnego ostrzegania przed zagrożeniami związanymi z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi, ale też zwiększać dostępność usług medycznych, szczególnie pulmonologii i lekarzy pierwszego kontaktu. Kolejny etap to dostosowanie infrastruktury: poprawa wentylacji w szpitalach, dostępność czystej wody. Niewiele szpitali ma klimatyzację na salach czy wentylatory, a latem przy pełnym obłożeniu jest straszliwie gorąco. Zmiany klimatyczne to ogromne i skomplikowane wyzwanie.

Może jeszcze przydałyby się obowiązkowe szkolenia z odpowiedzialności społecznej. Nadal tak wiele osób nie łączy swoich codziennych decyzji, jak chociażby zakupów na chińskich platformach z tym, co dzieje się z drugiej strony planety.

Musimy uwrażliwiać siebie i innych, uczyć dzieci miłości i szacunku do przyrody. Wierzę, że kropla drąży skałę, choć wiem, że czasem to naprawdę syzyfowa praca. Nie chcę jednak tracić nadziei.

 

Działania PAH na Madagaskarze można wspierać na: www.pah.org.pl

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?