Przejdź do treści

Polski lekarz zaginął w Kolumbii. „Obszar poszukiwań jest przepotężny”

Wojciech Gilarski - lekarz i paralotniarz
Wojciech Gilarski zaginął w sobotę 1 marca, szóstego dnia zawodów w regionie Antioquia w Kolumbii / Zdjęcie: Facebook @tatromaniak1
Podoba Ci
się ten artykuł?

W Kolumbii zaginął lekarz z Jarosławia, ginekolog-położnik Witold Gilarski. Brał on udział w tamtejszych zawodach paralotniarskich. Dobę po zaginięciu skontaktował się z bliskimi. Zdążył powiedzieć, że „wylądował w trudnym terenie” i po 11 sekundach przerwało rozmowę. Od tamtego czasu nie ma z nim kontaktu. Intensywne poszukiwania 69-latka są prowadzone zarówno na lądzie, jak i z powietrza.

„Wylądowali wszyscy poza nim”

Pochodzący z Jarosławia Witold Gilarski na co dzień pracuje jako ginekolog-położnik i specjalista USG. Od 25 lat uprawia paralotniarstwo, które jest jego największą pasją. Pod koniec lutego poleciał do Kolumbii, by wziąć udział w zawodach SRS Ozone Edition 2025, które trwały od 24 lutego do 2 marca. W przedostatni dzień zawodów, 1 marca, wylądowali wszyscy uczestnicy poza nim.

„Już wtedy zaczęły się pierwsze poszukiwania, organizatorzy i koledzy próbowali się z nim skontaktować” — mówi w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” jego zięć Tomasz Wesołowski, który sam jest instruktorem paralotniarstwa.

Jak wynika z relacji córki lekarza, zamieszczonej na profilu Tatromaniak, dobę od zaginięcia 69-latkowi udało się wykonać krótkie połączenie telefoniczne do swojego przyjaciela – Jacka, który był w tym czasie w Santafe. Rozmowa trwała kilka sekund i została przerwana, najpewniej z powodu utraty zasięgu.

„Poinformował, że nie miał wypadku, tylko lądowanie w trudnym, niedostępnym terenie i lądowanie było bezpieczne, czyli bez zranień, złamań itd. Powiedział, że idzie wzdłuż strumyka w dół zbocza” – czytamy.

Gilarski miał wysłać pinezkę ze swoją lokalizacją, ale najprawdopodobniej stracił zasięg. Od czasu tamtej rozmowy nie ma z nim kontaktu. Rodzina walczy teraz o to, by operator sieci udostępnił im lokalizację tego ostatniego połączenia. Pomimo licznych próśb bliscy nie otrzymali jeszcze koordynatów jego telefonu.

„Nie wiemy, co się z nim dzieje. Nie możemy też powiedzieć, jaką wybrał trasę lotu, czym się kierował” – poinformował Tomasz Wesołowski w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

Organizatorzy zawodów i rodzina podejrzewają, że paralotniarz mógł polecieć inną trasą, niż wyznaczona.

„To nie jest człowiek, który walczy o pierwsze miejsce, lata dla przyjemności. Dlatego obszar poszukiwań jest przepotężny” – zaznaczył zięć lekarza.

Sytuację utrudnia fakt, że lekarz wylądował na trudnym terenie, który porastają gęste lasy, a miejscowi nie wybierają się tam bez maczety.

Na zdjęciu Grupa Ratownictwa PCK Olsztyn- HelloZdrowie

„Ma problemy z nogami, nie jest w stanie przejść dużych dystansów”

Poszukiwania polskiego paralotniarza są prowadzone przez wszystkie służby zarówno na lądzie, jak i z powietrza. Bliscy Witolda Gilarskiego podkreślają, że pod uwagę oczywiście brany jest każdy scenariusz, ale mocno wierzą, że jego doświadczenie i siła pomogą mu z tego wyjść.

„Tata to prawdziwy twardziel. Jest lekarzem, myśliwym i osobą bardzo silną fizycznie i mentalnie. Ma dobrą orientację w terenie, potrafi wyznaczać kierunki na podstawie słońca i gwiazd, dlatego wierzymy, że żyje” – pisze córka paralotniarza.

Jak dodaje, lekarz ma 69 lat i ma problemy z nogami, będące konsekwencjami licznych złamań, więc może nie być „w stanie przejść dużych dystansów czy pokonywać trudności występujących w górach”, dlatego czas ma ogromne znaczenie.

O pomoc w poszukiwaniach Witolda Gilarskiego apeluje Polskie Stowarzyszenie Paralotniowe. Utworzona została też zbiórka na pokrycie kosztów inicjatyw poszukiwawczych.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

Źródło: Gazeta Wyborcza

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?