„Pierwszy pocałunek pamięta się lepiej niż pierwszy seks”. O mocy wypływającej z pocałunków mówi psycholożka Monika Kotlarek
Pocałunek to jedyne, co pozostało z języka raju. Tak przynajmniej stwierdził poetycko Joseph Conrad. O tym, dlaczego lubimy (lub nie lubimy) całować się, czym jest filemafobia i jak pocałunek może stać się formą przemocy seksualnej, mówi Monika Kotlarek, psycholożka mieszkająca w Australii, autorka bloga psycholog-pisze.pl.
Aneta Wawrzyńczak: Trafiłam na panią przez wpis „13 fascynujących faktów o całowaniu”. Kilka z nich jest bardzo ciekawych z psychologicznego punktu widzenia. Idźmy po kolei: „większość ludzi lepiej pamięta swój pierwszy pocałunek, niż pierwszy seks”. Co na to psychologia? Pierwszy stosunek to dużo większe przeżycie, bardziej intymne, także kulturowo i religijnie mamy zakorzenione to, że wiąże się z dużo większą odpowiedzialnością, poważniejszymi ewentualnymi konsekwencjami.
Monika Kotlarek: I właśnie religijnie, kulturowo, społecznie zakorzenione przekonanie, że pierwszy seks jest „ważniejszy”, jednocześnie decyduje o tym, że wciąż jest to temat tabu. Dlatego nawet pierwsze pocałunki, nie cmokanie w policzek w przedszkolu, ale nastoletnie, bardziej intymne, intensywniej doświadczane, kojarzą się niewinnie. Kojarzą się z przyjemnością i brakiem poważniejszych konsekwencji.
O przepraszam, ponoć są jeszcze dzieciaki, które sądzą, że przez całowanie można zajść w ciążę. A przynajmniej do niedawna były.
Co nie zmienia faktu, że ciąży z tego nie będzie (śmiech). A tak na poważnie: pierwszy seks, jak już powiedziałam, wiąże się z tabu, ale też olbrzymim lękiem i napięciem. Bo w naszym społeczeństwie pozamałżeński stosunek wciąż jeszcze pokutuje jako grzech, coś złego, totalnie zakazanego. Dlatego też poziom stresu związany z „pierwszym razem” jest tak wysoki, że nasz umysł sprawia, że jego wspomnienie jest przydymione, szczegóły, okoliczności zacierają się. A w przypadku, gdy stosunek był traumatyczny, na przykład doszło do przemocy seksualnej, w obronie własnej umysł może nawet wyprzeć go całkowicie z pamięci.
Pocałunek nie wzbudza takich emocji – i raczej nie stanowi tabu.
Bo jesteśmy z nim oswajani od małego: pocałunkami w policzek, czoło, w przypadku młodszych dzieci nawet w usta obsypują nas rodzice, ciotki, babcie. Pierwsze „romantyczne” cmokanie w policzek pojawia się też zazwyczaj wśród przedszkolaków, później całujemy się z przyjaciółmi na powitanie. Nawet gdy zaczynamy całować się bardziej intymnie, intensywnie z ukochanymi osobami, nie rozkładamy tego na czynniki pierwsze, nie zastanawiamy się, czy dobrze wyglądamy, czy podołamy wyzwaniu, czy sprawdzimy się – co pojawia się w przypadku seksu, gdy myślimy o sobie w kategoriach kochanka/kochanki.
”Podczas całowania wydzielają się hormony szczęścia, dopamina i serotonina, a także oksytocyna, czyli hormon przywiązania, który uwalnia się również między innymi podczas karmienia piersią, zaciskając mocniej więź między matką a dzieckiem”
Tak sobie myślę: co tu wspominać, zazwyczaj wygląda to tak, że on, mówiąc kolokwialnie, szybko skończył, ona nie odczuła żadnej przyjemności, a wręcz ból.
Właśnie: że pojawia ból, krew, problemy z zabezpieczeniem przed ciążą i chorobami przenoszonymi drogą płciową. Zwłaszcza wśród nastolatków, którzy nie wiedzą jak lub boją się kupić prezerwatywy, a po wkładkę domaciczną, tabletki lub plastry antykoncepcyjne muszą zgłosić się do ginekologa, w przypadku, gdy nie ukończyli 18. roku życia – z opiekunem prawnym. Co najczęściej nie wchodzi w grę, bo rzadko który nastolatek może o tym otwarcie porozmawiać z rodzicami. A szkoda, bo dzięki temu można by odczarować „pierwszy raz”, wyjaśnić, że wiele zależy od anatomii, nastroju, poziomu zdenerwowania. Ale pamiętajmy, że to nie jest reguła, pierwszy seks może być fajnym przeżyciem. Chyba że ktoś spodziewa się od razu wielokrotnych orgazmów albo ma zaburzony obraz seksu przez pornografię.
Przy pocałunku już prędzej możemy liczyć na fajerwerki. I może to jest odpowiedź na kolejną przywołaną przez panią ciekawostkę: „nikt tak naprawdę nie wie, po co to robimy”.
To jest kwestia tego, że nie ma twardych naukowych dowodów, odpowiadających na to pytanie. Wiadomo natomiast, że podczas całowania wydzielają się hormony szczęścia, dopamina i serotonina, a także oksytocyna, czyli hormon przywiązania, który uwalnia się również między innymi podczas karmienia piersią, zaciskając mocniej więź między matką a dzieckiem. Natomiast gdyby to był jedyny powód, całowalibyśmy się wszyscy ze wszystkimi, bo chodziłoby tylko o to, żeby zaspokoić potrzebę odczuwania przyjemności (śmiech).
Ale tego nie robimy.
Prawda, choć jest też stosunkowo bezproblemowe, nie trzeba czynić ku temu jakichś wielkich przygotowań, nastawiać się, analizować, jak to powinno wyglądać. Poza tym bez względu na to, co ktoś myśli o tym prywatnie, pocałunki w miejscu publicznym są generalnie akceptowane społecznie, mają zewnętrzną walidację, co najwyżej ktoś pomyśli: „och, jacy zakochani”. Stanowią wreszcie fajną zapowiedź zbliżenia między ludźmi, są jednym z pierwszych i najważniejszych etapów budowania intymności między ludźmi, wręcz się jej dzięki nim uczymy. Oczywiście mówię tutaj o zdrowej relacji, a nie o sytuacji, kiedy są wymuszane i dochodzi do przemocy seksualnej.
Ta kojarzy się wciąż z kobietą, która idzie nocą przez park, zostaje napadnięta, zgwałcona. Powoli zaczyna do nas docierać, że może do przemocy dojść na imprezie wśród znajomych, w związku partnerskim, w małżeństwie. Pocałunek bez zgody to też przemoc seksualna?
Oczywiście. Bo w przemocy seksualnej nie chodzi o seks, ale o władzę, żeby być górą, wziąć kogoś przemocą. W przypadku całowania kogoś na siłę dodatkowo odbieramy mu głos, nawet oddech, a przez to możliwość obrony wokalnej, zasygnalizowania, że dzieje się nam krzywda, w przypadku, gdy dochodzi do skrępowania czy przygniecenia rąk czy nóg – także fizycznej. Przemoc ma miejsce również w sytuacji, gdy dla jednego z partnerów pocałunki są bardzo ważne, a drugi wiedząc o tym, celowo, z premedytacją go tego pozbawia.
Żeby ukarać? Albo wymusić określone zachowanie, by zasłużył na nagrodę w postaci buziaka?
Dokładnie.
Przychodzi mi na myśl pocałunek jako kropka nad i domowego terroru, kiedy przemocowy partner, zadając ból drugiej osobie, psychiczny czy fizyczny, wymaga od niej mimo wszystko podporządkowania i spełnienia obowiązku, jakim jest rytualny pocałunek na dzień dobry albo do widzenia. Nieważne, że jestem zła, jest mi przykro, czuję się skrzywdzona, obrażona, nie chcę mieć z nim kontaktu fizycznego, póki nie porozmawiamy, nie wyjaśnimy sobie wszystkiego.
To też może być forma przemocy. Wypracowanie w związku jakiegoś rytuału jest fajne i przyjemne – dopóki relacja nie jest zaburzona, a obie strony mają chęć go wypełniać. To jest bardzo ważne: ta obustronna zgoda musi być wyraźna i konkretna. Dotyczy to nie tylko seksu, ale właśnie pocałunków, chociaż wydają się „lżejsze” niż akt seksualny. Podobnie jest z innymi gestami, których nie lubimy, które nas denerwują, wywołują dyskomfort. Jeżeli partner nie jest w stanie tego zaakceptować, nic się nie zmienia, a jeśli już, to na gorsze, eskaluje, to mamy do czynienia z przemocą.
To dobry moment na pytanie, czy istnieje coś takiego jak temperament „pocałunkowy”. I czy partnerzy powinni się pod tym kątem dobrać – albo przynajmniej dopasować.
Temperament to jedno, nie jesteśmy w stanie zmienić go całkowicie, ale trochę można go „ugnieść”, ostudzić albo pobudzić. To zależy także od tego, jak zostaliśmy wychowani, czy w duchu przekonania, że pocałunki są wstydliwe, czy w rodzinie totalnie wyzwolonej, gdzie można było eksperymentować. Ale nawet wyuczone schematy można zmienić. Kluczowe jest to, że dobieranie się pod kątem temperamentu seksualnego czy pocałunkowego to jednak trochę za mało, żeby tworzyć ważną, wartościową i długotrwałą relację. Jeżeli całe mnóstwo rzeczy, sytuacji, cech nam odpowiada, jesteśmy gotowi z nimi żyć na co dzień, a jedyne, co nam przeszkadza, to niezgranie w temperamencie przy całowaniu, to trzeba sobie zadać pytanie, co jest dla nas ważne, jaką mamy hierarchię wartości. Bo w każdej relacji trzeba trochę pójść na kompromis, podobnie jest z całowaniem: jedna osoba zgadza się, by robić to trochę częściej, druga – że trochę mniej intensywnie. I jest okej.
Codzienne czułości, pocałunki wymieniane przez rodziców w obecności dziecka mają wpływ na to, jakie relacje będzie budowało w dorosłości?
Jak najbardziej. Dzieci nie uczą się poprzez to, co rodzice czy ktokolwiek inny im mówią, tylko poprzez obserwację. Jeśli więc mama mówi, że kocha tatę, ale go bije, to znaczy, że coś tutaj nie gra – i dzieci to rozumieją, od najmłodszych lat potrafią wyczuć nasze emocje i napięcia. Dziecko więc obserwując bliską, czułą relację między rodzicami z jednej strony uczy się takich zachowań, widzi, że można okazywać sobie uczucia i jest to fajne, z drugiej – czuje się w takiej atmosferze bezpiecznie. Ale ważny jest całokształt relacji, całowanie powinno być tylko dodatkiem. Bo relacja to zaufanie, rozmowa, spędzanie ze sobą czasu, pomaganie sobie. Pocałunki są świetne, ale to, że rodzice nie całują się przy dziecku, wcale nie znaczy, że tworzą kiepski związek, pozbawiony uczuć.
”W każdej relacji trzeba trochę pójść na kompromis, podobnie jest z całowaniem: jedna osoba zgadza się, by robić to trochę częściej, druga – że trochę mniej intensywnie. I jest okej”
Równie dobrze mogą siedzieć obok siebie, każde z nosem w telefonie czy tablecie, nie okazywać sobie żadnego zainteresowania, nie wymienić ani słowa i po prostu raz na jakiś czas się cmoknąć.
Dlatego dużo bardziej wartościowe jest to, że rodzice usiądą ze sobą nawet na pięć minut i poświęcą sobie uwagę, porozmawiają, zrobią coś razem. Z takiej relacji dziecko wyniesie dużo więcej, niż zbudowanej jedynie na okazjonalnym, odbębnionym całowaniu.
Kolejna ciekawostka: „całowanie może uratować ci życie”. Z badań wynika, że mężowie całujący żony przed wyjściem do pracy rzadziej ulegają wypadkom, więcej zarabiają, dłużej żyją.
Tylko pamiętajmy, że mowa tutaj nie o całowaniu na siłę czy w ramach wyuczonego rytuału, tylko rzeczywistym pożegnaniu. Bo wtedy mamy poczucie, że czeka na nas ktoś, do kogo chcemy wrócić, a to nastraja nas na cały dzień, dodaje pewności siebie z jednej strony, z drugiej – ostrożności. Była nawet kampania PZU, który wydawał zawieszki do samochodów z hasłem: „Kochasz? Powiedz STOP wariatom drogowym”. Na ich odwrocie można było coś odręcznie dopisać : „jedź ostrożnie”, „kocham cię”, „czekamy”, „tęsknimy”. To było fantastyczne posunięcie, bo okazało się, że ludzie patrząc na tę zawieszkę myśleli: mam w domu fajne dzieciaki, żonę, męża, kogokolwiek, mam do kogo wrócić. Tak samo jest z buziakiem po powrocie do domu po ciężkim dniu. Człowiek dostaje wtedy komunikat: jest okej, jestem bezpieczny, kochany, mam w kimś wsparcie.
A jednak niektórzy nie lubią, wręcz boją się pocałunków. Fachowo określa się to mianem filemafobii. Z czego może to wynikać?
Z tego, na czym budują się właściwie wszystkie fobie, czyli nieprzyjemnych wcześniejszych doświadczeń, często bardzo wczesnych, dziecięcych, nieraz wynikających z molestowania seksualnego. Przyczyny mogą być także bardziej organiczne, chociażby choroba śluzówki sprawia, że całowanie najzwyczajniej w świecie jest dla nas bolesne i nieprzyjemne. Ale mogą być to również wspomnienia wynikające z obserwacji, na przykład oglądania filmów, nie tylko pornograficznych, ale też brutalnych, gdzie ktoś zostaje zaatakowany w okolice jamy ustnej. Generalnie tak jak w przypadku na przykład arachnofobii, przyczyna lęku tkwi w tym, że nasz mózg dostał gdzieś wcześniej bodziec: pająki są nieprzyjemne, groźne, mogą zrobić nam krzywdę. Trzeba popracować terapeutycznie, żeby to odkręcić.
”Wypracowanie w związku jakiegoś rytuału jest fajne i przyjemne - dopóki relacja nie jest zaburzona, a obie strony mają chęć go wypełniać. To jest bardzo ważne: ta obustronna zgoda musi być wyraźna i konkretna. Dotyczy to nie tylko seksu, ale właśnie pocałunków, chociaż wydają się "lżejsze" niż akt seksualny”
Jak? Dotrzeć do początku i rozsupłać ten węzeł?
Odpowiem najpierw na przykładzie arachnofobii. Tego typu lęki leczy się w ten sposób, że najpierw dużo rozmawia się z terapeutą, później obserwuje pająka na zdjęciu albo w telewizji, następnie idzie zobaczyć go na żywo w zoo, wreszcie bierze na rękę. W ten sposób następuje odwrażliwienie na to, co jest dla nas nieprzyjemne. Przy filemafobii natomiast nie bardzo da się to zrobić na zasadzie eksperymentu behawioralnego z terapeutą (śmiech). Dlatego przede wszystkim musimy poznać przyczynę, dojść do tego, czy lęk wynika z poważnej traumy – a wtedy może trzeba by zacząć od leczenia zespołu stresu pourazowego – później można przejść do fazy odwrażliwiania, na przykład poprzez całowanie w policzek kogoś bardzo zaufanego. Sprawa jest nieco łatwiejsza, gdy pacjent jest w związku, nieco trudniejsza, gdy jest singlem. Natomiast nawet w tym ostatnim przypadku sytuacja nie jest beznadziejna, zamiast od razu działać eksperymentalnie, dłużej i bardziej zagłębiamy się w jego historię.
Mówiłyśmy już o całowaniu między rodzicami. A czy całowanie dziecka przez rodziców wpływa na jego poczucie własnej wartości, budowanie relacji w przyszłości? Nieraz słyszę od dorosłych ludzi: mama, tata, nie całowali mnie, nie przytulali.
Jak najbardziej, co wynika z kilku czynników. Po pierwsze, to jasny sygnał, że rodzice nas kochają. Po drugie, sprzyja budowaniu pewności siebie dzięki poczuciu bycia akceptowanym. Czułości, przytulanie, całowanie dziecka mają też wpływ na to, czy ono samo będzie dobrze czuło się ze swoim ciałem. Oraz to, że będzie wiedziało, iż relacje między ludźmi mogą być fajne, pełne uczuć, bezpieczne. Wreszcie, dzięki takiej czułości dziecko uczy się poznawać i określać swoje potrzeby, które wynosimy właśnie z domu. Jeżeli ktoś był wychowany w zimnym chowie, to nie ma potrzeby okazywania emocji. I może być to związane z tym, że naprawdę tego nie czuje, ale też może wynikać z tego, że nie miał okazji ich poznać.
Ergo: całowanie jest korzystne dla naszej psychiki?
To chciane i akceptowane – jak najbardziej tak.
Polecamy
Czemu służy całowanie się? Jakie choroby przenoszone są przez ślinę?
Jak podniecić faceta? Mamy wskazówki, które ci w tym pomogą
Na czym polega francuski pocałunek i dlaczego go tak lubimy?
„Dzięki całowaniu się jesteśmy zdrowsi”. HZ kontra mity #13 Pocałunki
się ten artykuł?