Przejdź do treści

„Nieważne czy dzieci są wychowywane przez hetero-, bi-, czy homoseksualnych rodziców. Dla jakości ich życia liczy się troska i miłość” – mówi Hubert Sobecki

„Nieważne czy dzieci są wychowywane przez hetero-, bi-, czy homoseksualnych rodziców. Dla jakości ich życia liczy się troska i miłość” – mówi Hubert Sobecki / fot. GettyImages
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Przez tysiące lat wiele rzeczy się nam wydawało. Na przykład, że jak kobiety zaczną nosić spodnie, to rozpadną się małżeństwa, albo że staną się agresywne, jeśli będą jeździć na rowerze. W Stanach Zjednoczonych zakazywano ślubów osób czarnych i białych. Jako ludzkość mieliśmy wiele przekonań, które okazały się bzdurne, oparte na lękach i uprzedzeniach – mówi Hubert Sobecki ze Stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza.

 

Karolina Rogaska: Kim są tęczowe rodziny?

Hubert Sobecki: Tęczowe rodziny – podobnie jak w ogóle osoby LGBT+ – to nasi sąsiedzi, koleżanki, koledzy z pracy, nauczycielki, panie w spożywczaku, nasze dzieci, rodzeństwo… Ludzie, ze wszystkich możliwych miejsc i grup zawodowych. To nie jest jakaś jedna konkretna specyficzna grupa, która została nagle zrzucona na Polskę z samolotu na zlecenie Brukseli. To rodziny, które od lat żyją i będą żyć w Polsce.

Stworzyliście kampanię „Jesteśmy rodziną”, w której pokazujecie historie tych osób w postaci krótkich wideo. To szczęśliwe jednopłciowe związki z dziećmi.

Nie było trudno znaleźć bohaterki – bo w naszych spotach występują tylko pary matek. To rodziny wyoutowane, opowiadające o swoim życiu między innymi na Instagramie. To różnorodne historie, nie tylko z Warszawy, ale też małych miejscowości. To dla nas ważne, żeby wyjść poza stereotyp, że osoby z tej społeczności pracują tylko i wyłącznie w zawodach kreatywnych, zarabiają krocie i mieszkają w metropoliach. Wśród naszych bohaterek jest, chociażby pani dzielnicowa, której historia pokazuje, że można nosić mundur polskiej policji i być tęczową matką.

Hubert Sobecki/ fot arch. prywatne

Hubert Sobecki

Wiem jednak, że te historie nie są w pełnie reprezentatywne. Nie tylko dlatego, że jest ich pięć, ale też dlatego, że pokazały się w nich rodziny, które czują się na tyle bezpiecznie, by wykonać taki gest. Naturalnie w spotach nie ma osób w trudniejszej sytuacji. Tych, które muszą się kryć z obawy przed nienawiścią i dyskryminacją. Część z nich nie tylko odmówiła udziału w naszej kampanii, ale wręcz uważa, że ta nie powinna się w ogóle odbyć.

Dlaczego?

Przez sytuację polityczną. Ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości płyną pomysły, by zabronić możliwości wychowywania dzieci przez pary jednopłciowe. Dla wielu tęczowych rodzin to syrena alarmowa – jeżeli będziemy się pokazywać, domagać równości, to będziemy musieli uciekać. Kampanię widzą więc, jako dolewanie oliwy do ognia. Wyszliśmy jednak z założenia, że politycy i tak zrobią, co chcą, a pokazanie tęczy może wielu osobom pomóc. Trzeba te historie opowiadać, żeby odczarowywać i przybliżać naszą społeczność, a przede wszystkim pokazać ludziom w Polsce, że pary tej samej płci już dziś wychowują dzieci.

Tym bardziej że już teraz osoba, która jest społecznym rodzicem, może nie mieć żadnych praw do wychowania dziecka, jeżeli partner lub partnerka będący rodzicem biologicznym, umrze.

Oficjalnie druga matka może też nie zostać wpuszczona do przedszkola, szpitala, zrobić szczepienia z dzieckiem. Wiele zależy jednak od ludzi. Z historii, które udało nam się zebrać, dowiadujemy się, że gdy para przychodzi do lekarki czy nauczycielki przedszkolnej i mówi, jaka jest sytuacja, to często słyszy, że nie ma problemu. Okazuje się, że polskie społeczeństwo potrafi być pomocne. Jednak jeśli gdzieś pojawia się problem, to polskie państwo powinno go rozwiązać. Dziś te problemy stwarza i potęguje.

Jako ludzkość mieliśmy wiele przekonań, które okazały się bzdurne, oparte na lękach i uprzedzeniach. Jeżeli chodzi o dzieci w tęczowych rodzinach, to od kilkudziesięciu lat są prowadzone na ten temat badania. Raporty z nich jasno pokazują, że nie ma różnicy w jakości ich życia – nieważne czy są wychowywane przez hetero-, bi-, czy homoseksualnych rodziców. To, co wpływa na dzieci, to troska, miłość, bezpieczeństwo

Z waszych spotów wynika też, że wbrew stereotypom, tęczowe rodziny z małych miejscowości spotykają się z akceptacją.

Ich doświadczenia są dobre, ale nie zapominajmy, że istnieją i te tragiczne. Wiele zależy od tego, jaka jest atmosfera w kraju. Jeżeli bezkarnie są powtarzane kłamstwa o „groźnej ideologii LGBT”, to ludzie zaczynają się bać. A za strachem idzie agresja. Gdyby nie to, sytuacja byłaby pewnie o wiele lepsza, a o rodzinach rozmawialibyśmy racjonalnie i bez lęku.
Jednocześnie, gdy ktoś poznaje tęczową rodzinę, widzi szczęśliwe matki lub ojców z dziećmi, to się przyzwyczaja. Trzeba być naprawdę głęboko uprzedzoną osobą, żeby znając bezpośrednio osoby LGBT+, żywić do nich nienawiść.

Pewnie pomogłoby wprowadzenie równości małżeńskiej? Jej brak mocno odbija się na życiu osób LGBT+.

Żeby w pełni zrozumieć, na czym polega brak równości małżeńskiej, trzeba tego doświadczyć. Dla większości ludzi w Polsce prawa, które dostają po wejściu w związek małżeński, są czymś oczywistym. Mogą się wspólnie rozliczać, odwiedzać w szpitalu, dziedziczyć po sobie. Pary jednopłciowe nie mają tej możliwości. To też o tyle absurdalne, że wiele się mówi o ochronie dzieci. A przecież tęczowe pary już je mają, małżeństwo pomaga je chronić.

Jeżeli wydarzy się tragedia i rodzina biologicznego rodzica jest nieprzychylna, to dzieci mogą stracić nie jedną, a dwie matki lub ojców, bo bliscy zmarłej nie dają prawa do spotykania się. Państwo nie widzi problemu, bo ten drugi rodzic oficjalnie istnieje. Równość małżeńska pozwoliłaby tego uniknąć.

Przeprowadziliśmy badania, w których pytaliśmy, czy osoby tej samej płci powinny móc wziąć ślub, żeby zabezpieczyć dziecko przed taką sytuacją. Ludzie reagują zupełnie inaczej, niż kiedy się zapyta, czy „osoby homoseksualne powinny zawierać sakramentalne związki małżeńskie”. Większość jest w tym pierwszy przypadku za, bo czemu dziecko ma cierpieć?

Polskie społeczeństwo potrafi być pomocne. Jednak jeśli gdzieś pojawia się problem, to polskie państwo powinno go rozwiązać. Dziś te problemy stwarza i potęguje

Mówisz o dobru dziecka. Tymczasem dla niektórych osób już samo wychowywanie w rodzinie jednopłciowej to dobro skreśla.

Pytanie, czemu ktoś tak twierdzi? Bo jeżeli dlatego, że „tak mu się wydaje”, to można to łatwo podważyć – przez tysiące lat wiele rzeczy się nam wydawało. Na przykład, że jak kobiety zaczną nosić spodnie, to rozpadną się małżeństwa, albo że staną się agresywne, jeśli będą jeździć na rowerze. W Stanach Zjednoczonych zakazywano ślubów osób czarnych i białych.

Jako ludzkość mieliśmy wiele przekonań, które okazały się bzdurne, oparte na lękach i uprzedzeniach. Jeżeli chodzi o dzieci w tęczowych rodzinach, to od kilkudziesięciu lat są prowadzone na ten temat badania. Raporty z nich jasno pokazują, że nie ma różnicy w jakości ich życia – nieważne czy są wychowywane przez hetero-, bi-, czy homoseksualnych rodziców. To, co wpływa na dzieci, to troska, miłość, bezpieczeństwo. Zapewnienie potrzeb emocjonalnych.

Niektórzy przeformułowują też ten lęk, mówią: dobrze, dziecko będzie szczęśliwe z dwiema mamami w domu, ale będzie prześladowane w szkole. Jeżeli tak uważasz, to wychowuj swoje dziecko tak, żeby nie dręczyło innych. Mam też poczucie, że ta obawa wynika czasem jednak z uprzedzenia, a nie z rzeczywistości. Dwie mamy opowiadały mi, że ich córka na klasowej grupie na Facebooku opowiedziała, że jest z tęczowej rodziny. Bała się, ale nie chciała już tego ukrywać. Była przekonana, że jeden chłopak może jej dokuczać. Tymczasem on pierwszy napisał, że jeśli ktoś zrobi jej problemy z tego powodu, to będzie miał z nim do czynienia. Dostała mnóstwo głosów wsparcia.

Co można robić, żeby zmniejszać społeczne lęki?

To, na co mamy wpływ, to nasze najbliższe otoczenie i bańka w mediach społecznościowych. Z naszego doświadczenia wynika, że żadne dane i statystyki, nie działają tak, jak ludzie z krwi i kości. Ich historie, twarze, głosy. Można więc udostępniać nasze spoty, pokazywać, jak wyglądają i żyją tęczowe rodziny. Świetnie działają też seriale – można identyfikować się z grającymi w nich postaciami i oswajać temat. Chciałbym zobaczyć tęczową rodzinę w jakiejś polskiej telenoweli.

Reagujmy, gdy ktoś rzuca homofobiczne i transfobiczne żarty lub komentarze. Takie drobne „żarciki” naprawdę wpływają na świat, na to, że uprzedzenia wciąż mają się dobrze. Podobnie, gdy ktoś wyraża krzywdzącą opinię – prostujmy nieprawdy. Nie musimy od razu wdawać się w kłótnię albo mieć statusu eksperta, żeby coś powiedzieć. Czasem wystarczy rzucić: to niezgodne z faktami, możesz to sprawdzić tu i tu. Tyle. Istotne, żebyśmy nie milczeli. Milczenie to przyzwolenie na dyskryminację.

Szczególnie że ludzie mówią czasem jakieś rzeczy, bez złych intencji. Zwrócenie uwagi, może sprawić, że nie będą ich powtarzać.

Owszem. Możemy wyjaśnić: „nie mów tak, bo to sprawia, że inni źle traktują ludzi, o których mówisz”. Lub: „tobie się wydaje, że to tylko żart, ale tych żartów opowiada się codziennie w Polsce miliony”. Ta cała wolność słowa to nie tylko prawo do gadania, co ślina na język przyniesie, ale też odpowiedzialność. Nie w sensie kary, a wpływu na rzeczywistość. Mamy wpływ na to, czy komuś będzie się żyło lepiej lub gorzej. Weźmy za to odpowiedzialność.

 

Stowarzyszenie Miłość Nie Wyklucza to organizacja pozarządowa, działająca na rzecz wprowadzenia równości małżeńskiej w Polsce. Jej celem jest umożliwienie zawierania małżeństw wszystkim osobom bez względu na orientację psychoseksualną i tożsamość płciową. Od 2009 r. zrzesza osoby, pragnące działać na rzecz równego traktowania osób LGBT+, zwłaszcza jeśli chodzi o prawo do małżeństwa. Kampanię „Jesteśmy rodziną” można obejrzeć tutaj.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: