Przejdź do treści

Nie mów, że rozumiesz. Mniej pytaj, więcej słuchaj. Psychotraumatolożka Katarzyna Podleska radzi, jak zachować się wobec uchodźców

Katarzyna Podleska /fot. archiwum prywatne
Katarzyna Podleska /fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

Najpierw jest do podjęcia trudna decyzja – czy przyjąć pod swój dach człowieka, który potrzebuje pomocy. Potem pełne emocji oczekiwanie. Wreszcie przyjeżdża (lub przyjeżdżają). Czas rozpakowywania walizek i załatwiania formalności pewnie upłynie szybko. Ale co dalej? O czym nie rozmawiać? Czego się można spodziewać i jakie zachowania naszych gości nie powinny nas dziwić? O tym rozmawiamy z psychotraumatolożką Katarzyną Podleską, która stworzyła poradnik dla osób goszczących uchodźców z Ukrainy.

 

Ewelina Kaczmarczyk: W ostatnich dniach na Facebooku zrodziła się dyskusja pomiędzy psycholożką Natalią de Barbaro i prezeską fundacji Dzieci Mają Głos Marianną Kłosińską. Chodziło o radę zamieszczoną w jednym z poradników, jak zachowywać się wobec uchodźców: „Nie rozmawiać o tym, co się stało! Żeby nie wywoływać myśli traumatyzujących”. Zdaniem Natalii de Barbaro to zły pomysł, bo lepiej wyrzucić z siebie emocje, a Marianna Kłosińska, która przyjmuje uchodźców i obserwuje ich zachowania, uważa, że rozmowa o tym, co się stało, może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Po której stronie pani by się opowiedziała?

Katarzyna Podleska: Nie opowiedziałabym się po żadnej ze stron, dlatego że są różne szkoły. Jedna z nich mówi, żeby zaraz po wydarzeniu traumatycznym zrobić tzw. debriefing. Polega on na tym, że sadzamy osoby, które go doświadczyły, i rozmawiamy z nimi – dużo, szczegółowo, szczerze. Poparcie dla tej techniki spadło mocno po ataku na World Trade Center w Stanach Zjednoczonych. Zastosowano ją wtedy u osób ze służb pomagających po zamachu i okazało się, że częściej pojawiało się u nich później PTSD (zespół stresu pourazowego). Dlatego wysnuto wniosek, że nie powinno się rozmawiać z takimi osobami tuż po wydarzeniu traumatycznym.

Ja jestem trochę pośrodku, ponieważ uważam, że jeżeli osoba, z którą rozmawiam, ma potrzebę opowiedzenia o tym, co przeżyła, i widzę, że jest w niej natłok myśli, emocji, obrazów – to nie dopytuję, tylko pozwalam powiedzieć jej tyle, ile potrzebuje. Natomiast na samym początku terapii na ogół pytam, jak dużo szczegółów chce mi opowiedzieć, zanim będzie gotowa przejść dalej. Czasami ktoś mówi, że w ogóle nie ma ochoty o tym rozmawiać, nie chce wspominać – i to też jest w porządku.

Domyślam się, że gdy nasz gość opowiada o traumatycznym przeżyciu, odpowiedź: „Daj spokój, trzeba iść do przodu, nie rozpamiętuj już tego, co było” nie jest najlepsza?

Zdecydowanie. Powinniśmy wykazać się w takiej sytuacji anielską cierpliwością i po prostu słuchać — nawet jeśli ta osoba będzie nam powtarzać w kółko o tych samych wydarzeniach. Absolutnie unikajmy takich sformułowań, jak: „przestań to przeżywać”, „ogarnij się”, „stań na nogi”. Postępujmy z taką osobą podobnie jak z chorym na depresję, którym też nie powiemy przecież, żeby wzięły się w garść — bo to nie tędy droga. Unikajmy też takich sformułowań, jak: „o, matko”, „o, rany”, żeby nie było wykrzykników w rozmowie.

Ważne jest również to, żeby nie zakładać z góry, że osoba, która u nas mieszka, jest straumatyzowana. Przeszła wydarzenie traumatyczne, ale nie wiemy, co z nią dalej będzie. Nie skupiajmy się też na słabościach i błędach, które mogła popełnić, i nie bądźmy osobami wszechwiedzącymi. Nie mówmy na przykład, że trzeba było uciekać wcześniej. Może i trzeba było, ale w tym momencie to nie jest istotne.

Jaki komentarz będzie lepszy? „Rozumiem cię”?

Nie, bo nie rozumiemy. Jeśli nie przeżyliśmy wojny, to nie wiemy, co ta osoba przeżywa. Jedyny komentarz, jaki powinna usłyszeć, to „mhm”. Ewentualnie zapytajmy, jak możemy pomóc albo przytulmy naszego gościa, jeśli mamy w sobie na to otwartość. Ale przede wszystkim po prostu słuchajmy. Tutaj nie ma dobrego komentarza, nie ma dobrego słowa na pocieszenie, bo przecież nie powiemy: „będzie dobrze”. Nie wiemy, czy będzie dobrze.

Jakie emocje pojawiają się u osoby, która właśnie uciekła przed wojną i ląduje w domu zupełnie obcych ludzi, którzy dali jej schronienie?

Na pewno taka osoba czuje lęk, a wręcz przerażenie po tym, co przeżyła i widziała. Ma obawy, co będzie dalej, jak jej życie teraz będzie wyglądać, gdzie trafiła, z kim będzie mieszkać, co to za ludzie. Ma też w sobie dużo zmartwień, strachu i troski o rodzinę, która została w Ukrainie, bo przecież nie wszystkim udało się uciec.

Musimy być przygotowani na to, że taka osoba może być w szoku?

Absolutnie tak. To jest zupełnie normalna i naturalna reakcja na wydarzenie traumatyczne. Osoba, która je przeżyła, ma w sobie intensywne emocje, jest w stanie silnego wzburzenia. Natomiast mniej więcej po dwóch dniach szok mija. Wtedy taka osoba zaczyna tracić energię i rozumieć, co się stało oraz odczuwać skutki tragedii, którą przeżyła. To początek procesu dochodzenia do siebie. Uchodźczyni albo uchodźca może wtedy doświadczać nierealności sytuacji, w której się znajduje.

A czy osoba, które przeżyła traumatyczne wydarzenie, może czasami zachowywać się w sposób, który trudno jest nam zrozumieć?

Tak, jak najbardziej. Może pojawić się cała paleta takich zachowań. Od poczucia odrętwienia i chęci izolacji, poprzez okazywanie pozytywnych uczuć, bo ktoś się nią zaopiekował, po wzmożoną czujność i gwałtowne wybuchy gniewu. Taka osoba może mieć również chęć obracania w żart różnych rzeczy, co dla kogoś z boku często wydaje się bardzo dziwnie. Możemy myśleć: „jejku, przeżyła takie trudne rzeczy i żartuje, śmieje się?”. Ale to też jest mechanizm obronny, próba poradzenia sobie z tym, co się stało.

Ważne jest to, żeby nie zakładać z góry, że osoba, która u nas mieszka, jest straumatyzowana. Przeszła wydarzenie traumatyczne, ale nie wiemy, co z nią dalej będzie. Nie skupiajmy się też na słabościach i błędach, które mogła popełnić, i nie bądźmy osobami wszechwiedzącymi

Jak reagować na takie, czasami dla nas dziwne i niezrozumiałe, zachowania naszego gościa?

Chyba łatwiej jest z osobami, które się izolują, bo jest to dla nas jasny sygnał, że potrzebują odosobnienia. Powinniśmy zapewnić takiej uchodźczyni czy uchodźcy przestrzeń i pozwolić pobyć ze swoimi emocjami, myślami, uczuciami. Natomiast warto co jakiś czas wejść i zapytać, czy taka osoba czegoś nie potrzebuje, czy ma ochotę pójść z nami na spacer, napić się herbaty czy zjeść obiad. Chodzi o delikatne zaktywizowanie jej — żeby nie została całkiem sama ze swoimi myślami. I wiedziała, że jest ktoś w pobliżu.

Natomiast jeśli chodzi o gwałtowne wybuchy gniewu, to tutaj jest trochę trudniej. Na pewno nie mówmy nigdy „spokojnie” czy „proszę się uspokoić”, bo to bardzo często działa jak płachta na byka. Raczej starajmy się je ignorować. Ale możemy też zaproponować, żebyśmy usiedli i porozmawiali. Zapytać, co się dzieje, dlaczego nasz gość jest wzburzony czy rozgniewany. Nie dziwmy się żadnym reakcjom. Wszystkie są normalne w takiej sytuacji i do wszystkich, poza krzywdzeniem siebie i innych osób, uchodźcy mają prawo.

Czy może się zdarzyć, że taka osoba będzie agresywna?

Agresja może być wynikiem traumy. Niejednokrotnie pojawia się po przeżyciu trudnego doświadczenia — znacznie częściej u mężczyzn. Jest spowodowana tym, że nie potrafią sobie oni poradzić z bezradnością, przerażeniem i wszystkimi innymi silnymi emocjami.

Co zrobić w takiej sytuacji, kiedy ze strony naszego gościa doświadczymy agresji?

Zależy, w jaki sposób uchodźca do nas trafił. Jeżeli został przywieziony przez fundację, to pierwsze, co bym zrobiła, to skontaktowałabym się z nią i opowiedziała, co się dzieje. Dobrze by było, żeby taka organizacja wysłała psychologa, który pomoże przepracować traumę. Ale może być też tak, że ta osoba zachowywała się w agresywny sposób już wcześniej i nie ma to związku z tym, co przeżyła. W takim wypadku warto znaleźć dla niej samodzielne lokum, żeby chronić siebie i swoją rodzinę.

Oprócz lęku i szoku u uchodźców chyba równie często pojawia się wstyd – że są skazani na czyjąś „łaskę”, otrzymują „dary”. Możemy stworzyć taką atmosferę, żeby to poczucie zminimalizować?

Warto zapewniać, że dobrze, że taka osoba u nas jest. Jeżeli będziemy widzieli, że ma duży problem z tym, że ktoś jej bezinteresownie pomaga, możemy zaproponować jakieś wspólne działanie, np. zorganizowanie polsko-ukraińskiego dnia. Wykorzystajmy ten pomysł, żeby zaktywizować naszego gościa. Może na przykład ugotować barszcz ukraiński, a my zrobimy polskie dania. Znam już rodziny, które taki dzień robiły i podobno wychodzi to rewelacyjnie.

Nie mówmy „rozumiem cię", bo nie rozumiemy. Jeśli nie przeżyliśmy wojny, to nie wiemy, co ta osoba przeżywa. Jedyny komentarz, jaki powinna usłyszeć, to „mhm". Ewentualnie zapytajmy, jak możemy pomóc albo przytulmy naszego gościa, jeśli mamy w sobie na to otwartość. Ale przede wszystkim po prostu słuchajmy

Jak sprawić, żeby osoba, którą przyjęliśmy pod dach, poczuła się w naszym domu bezpiecznie i spokojnie?

Ważne jest to, żeby pokój, który dla niej przygotowaliśmy, rzeczywiście był ich pokojem. Nie wpadajmy po deskę do prasowania, długopis, poszewkę. Nie wchodźmy w mały, intymny świat, który ten człowiek sobie tutaj tworzy. Nie starajmy się też narzucać swojej gościnności. Nie pytajmy co pięć minut, czy chce herbatę, czy coś zje, czy nie jest głodna.

Zachowujmy się w stosunku do uchodźcy czy uchodźczyni tak samo, jak w stosunku do innych gości, którzy do nas przyjeżdżają. Możemy pokazać, gdzie wspólnie spędzamy czas i powiedzieć, że jeśli chce, to może do nas dołączać, np. razem z nami oglądać telewizję, czy jeść posiłki. Ale zaznaczmy też, że jeśli tego nie potrzebuje, to ma też swoją prywatną przestrzeń, do której nikt nie będzie zaglądał. Starajmy się, żeby sytuacja, w której znalazł się nasz gość, była dla niego jak najbardziej normalna. Wysyłajmy mu komunikat, że u nas jest spokojnie, bezpiecznie i że chcemy go poznać. Zachęcajmy do wspólnych spacerów, zwiedzania i do tego, żeby mówił nam o tym, że chce gdzieś pojechać albo coś zobaczyć.

Czasem tego typu wsparcie pomaga zminimalizować ryzyko występowania stresu pourazowego, ale niestety nie zawsze udaje mu się zapobiec. Jak rozpoznać, że u osoby, która u nas mieszka, mógł on się pojawić?

Zasadniczo nie da się przewidzieć, u kogo w odpowiedzi na traumę rozwinie się PTSD. Jednak im większe jest zagrożenie dla życia i zdrowia, tym większe prawdopodobieństwo, że pojawi się zespół stresu pourazowego. Na początku, w ciągu czterech tygodni po wydarzeniu traumatycznym, może pojawić się ASD, czyli zaburzenie nagłego stresu. Objawia się ono np. koszmarami sennymi, uciekaniem na odgłos huku, wybuchami gniewu, poczuciem winy i wstydu, brakiem zaufania. Często pojawia się też depresja, poczucie bezradności i, co najgorsze, myśli samobójcze. Jeśli te objawy utrzymują się powyżej miesiąca, to możemy już mówić o PTSD.

Karolina Tuchalska-Siermińska

Czasami bardzo niewiele trzeba, żeby przywołać trudne emocje. Marianna Kłosińska, która przyjmuje w swojej fundacji uchodźców z Ukrainy, pisze na swoim profilu na Facebooku: „Rozmawiałam z dziewczyną z Charkowa. Moja towarzyszka nieopatrznie zapytała ją, jak było. To, co nam opowiadała, było przerażające. (…) W trakcie jej opowieści piec gazowy wydał głośniejszy dźwięk. Podskoczyła, a w jej oczach było przerażenie”.

Tak, bardzo często jest tak, że osoba, która przeżyła zdarzenie traumatyczne, potem reaguje bardzo mocno na różne rzeczy. Ma tzw. nadwrażliwość emocjonalną, czyli pojawiają się u niej złość, rozpacz gniew. Ale też często ma odruch przestrachu. Kiedy coś się dzieje, jest gdzieś wybuch, jakiś niepokojący dźwięk czy zapach albo jakiekolwiek inne bodźce, które kojarzą się z traumatycznym wydarzeniem, to taka osoba reaguje w przesadny sposób.

W swoim poradniku dla osób, które przyjęły uchodźców, pisze pani, że trzeba być bardzo uważnym na bodźce, które mogą wyzwalać objawy PTSD — różne obrazy czy dźwięki. Czy to oznacza, że powinniśmy unikać oglądania programów informacyjnych, jeśli mieszka u nas osoba, która uciekła przed wojną?

Takiego totalnego separowania bym nie robiła, dlatego że taka osoba potrzebuje wiedzieć, co się dzieje w Ukrainie — zwłaszcza jeżeli została tam jej rodzina. Ale nie włączałabym programu, który nadaje informacje 24 godziny na dobę. Bo to nawet dla nas, osób, które nie przeżyły tej wojny, nie jest dobrym wyjściem. Dawkujmy sobie i naszemu gościowi wiadomości, które dostajemy. Zazwyczaj śledzimy media społecznościowe, więc jeśli wydarzy się coś pilnego, to na pewno szybko się o tym dowiemy i wtedy możemy włączyć telewizor. Pamiętajmy też o tym, że jeżeli osoba, która do nas przyjechała, non-stop siedzi z telefonem w ręku i sprawdza wiadomości, nie mówmy: „proszę nie patrzeć, to nie jest zdrowe”. Raczej zachęćmy ją do innej aktywności, np. wspólnego gotowania czy oglądania filmów. Czasami najlepsze, co możemy zrobić, to po prostu być przy niej.

 

Katarzyna Podleska — magister psychologii, terapeutka, dyplomowana psychotraumatolożka. Ukończyła specjalistyczne szkolenia w zakresie interwencji kryzysowej oraz mediacji. Prowadzi autorskie szkolenia i warsztaty z zakresu interwencji kryzysowej, pierwszej pomocy psychologicznej, komunikacji, metod radzenia sobie ze stresem, przeciwdziałania wypaleniu zawodowemu. W latach 2016-2017 w ramach współpracy z Fundacją HumanDoc wyszkoliła na Ukrainie kilkudziesięciu psychologów i psychiatrów w zakresie pracy z pacjentami po traumatycznych przeżyciach oraz pierwszej pomocy psychologicznej. Regularnie szkoli polskich ratowników i strażaków w zakresie komunikacji i udzielania wsparcia ofiarom wypadków i katastrof. Współtworzyła i kierowała organizacjami, które wdrażały w Polsce pionierskie metody terapii stresu traumatycznego i redukowania stresu. Od 2016 r. jest prezeską Fundacji F43, która podejmuje wysiłki na rzecz budowy w Polsce świadomości społecznej w zakresie psychotraumatologii oraz pomaga osobom doświadczającym negatywnych skutków psychicznych silnego stresu. Stworzyła Poradnik dla osób goszczących uchodźców z Ukrainy  w ramach współpracy z Fundacją HumanDoc.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?