Przejdź do treści

„Nie bójmy się chwalić naszych dzieci” – psycholog dziecięcy Monika Chrapińska-Krupa opowiada o stresie i depresji wśród młodych ludzi

Współczesne dzieci żyją w stresie, depresja jest coraz bardziej powszechna/gettyimages
Współczesne dzieci żyją w stresie, depresja jest coraz bardziej powszechna/gettyimages
Podoba Ci
się ten artykuł?

Współczesne dzieci żyją w stresie, bo przerasta je ogrom wiedzy, jaką muszą przyswoić, szkolny system ocen i wymagania rodziców. Do tego dochodzą problemy z samoakceptacją czy akceptacją w grupie rówieśniczej. Tymczasem dzieci muszą wiedzieć, że mają prawo do błędów i że ich popełnianie nie jest czymś złym.

Młodzi coraz bardziej zestresowani

W 2019 roku ogólnopolskie badania na temat stresu doświadczanego przez dzieci w wieku szkolnym przeprowadził Instytut Edukacji Pozytywnej. Objęły one 9 tys. dzieci między 6. a 17. rokiem życia ze 142 szkół. Badanie wykazało, że coraz więcej polskich dzieci doświadcza przewlekłego stresu. Eksperci mówią już nawet o „wypaleniu uczniowskim”, które zaobserwowano aż u 73 proc. przebadanych uczniów! Takie dzieci przestają czerpać satysfakcję z nauki, czują się przepracowane i niedocenione.

Pytam psychologa dziecięcego Monikę Chrapińską-Krupę z Gabinetu Psychologii i Psychoterapii „Spokój w głowie” (spokojwglowie.pl), która pracuje z dziećmi i młodzieżą, czy potwierdza tezę, że coraz młodsze dzieci wpadają w jakąś formę apatii, przygnębienia czy po prostu w depresję.

– Jeszcze kilka lat temu dzieci w stanach depresyjno-lękowych było znacznie mniej. Młodzi ludzie faktycznie są coraz bardziej zestresowani. Najczęściej dotyczy to osób w 7-8 klasie albo na przełomie zmiany szkoły, choć nie tylko. Coraz więcej jest młodszych dzieci, które stresują się ocenami i tym, jak wypadną na tle klasy – tłumaczy.

Według Moniki Chrapińskiej-Krupy stres u nastolatków wywołują też relacje koleżeńskie: porównywanie się z innymi, sprawdzanie, co kto ma, problem z akceptacją w grupie rówieśniczej czy kwestie związane z poczuciem atrakcyjności typowe dla okresu dojrzewania.

Jest też zła wiadomość dla rodziców. Eksperci podkreślają, że współczesne dzieci bardzo stresują się tym, czego rodzice od nich wymagają – a stres najczęściej wynika z tego, że młodzi ludzie nie są w stanie tym wymaganiom sprostać.

– Rodzice często nie mówią wprost, jakie mają oczekiwania wobec swoich dzieci, natomiast dzieci doskonale o nich wiedzą. Wtedy z ust mamy czy taty może paść pytanie, które nigdy nie powinno zostać postawione: dostałaś/eś 4, a co dostała Zosia? Albo jaką ocenę dostał twój kolega z ławki? Jak wypadłaś/eś na tle klasy? – tłumaczy Monika Chrapińska-Krupa.

Rodzic może nawet nie formułować swoich wymagań oraz oczekiwań wprost, ale dzieci je wyczuwają. I chcą, żeby rodzice byli z nich dumni. – Nadmiar obowiązków, głównie związanych z nauką, powoduje, że mózg nie jest w stanie zapamiętać wszystkiego i w każdej dziedzinie być encyklopedią – zwraca uwagę psycholog. – Oświata wymaga od dzieci, żeby w każdej dziedzinie wszystko wiedziały. Dzieci muszą się więc uczyć i nie mają czasu wychodzić, spotykać się ze znajomymi. A kiedy wyjdą, to odbywa się to kosztem ocen. Współcześni uczniowie są bardzo zestresowani właśnie tym, że muszą uczyć się czegoś, czego nie rozumieją.

Symptomy, których nie można lekceważyć

Problematyczny, bo generujący ogromny stres, staje się system oceniania. – Dzieci nie zawsze mają wpływ na oceny, bo są one wypadkową różnych czynników, nie tylko wiedzy – tłumaczy Monika Chrapińska-Krupa. – Dziecko może być świetnie przygotowane do klasówki, ale może nie umieć przekazać swojej wiedzy. Dzieje się tak, gdy poziom stresu staje się na tyle wysoki, że zaczyna utrudniać koncentrację i pojawia się pustka w głowie. Kiedy te dzieci wracają do domu i stres u nich mija, okazuje się, że wszystko umieją.

Co dzieje się ze zestresowanym dzieckiem? Najpierw zaczyna skarżyć się na ból brzucha, głowy, dolegliwości żołądkowe. Ma problem ze snem: nie może zasnąć, ma przerywany sen, wcześnie wstaje. Do tego traci apetyt. Z czasem zaczyna wycofywać się z życia społecznego. Wydaje się rozkojarzone, zamyślone. Jeśli nie trapi go żadna choroba, to zdaniem Moniki Chrapińskiej-Krupy z takim dzieckiem należy zgłosić się do psychiatry bądź psychologa.

 

Pozytywna Dyscyplina

Sęk w tym, że młodzi ludzie nie zawsze chcą ze swoimi problemami zwracać się do rodziców, od których mogą usłyszeć, że przesadzają albo powinni wziąć się w garść.

– Stres wpływa na samoakceptację. Na to, jak dziecko czy nastolatek widzą siebie w otoczeniu innych. Wpływa też na samoocenę. Może utrwalać przekonanie, że sobie nie poradzę. Będąc w wysokim stresie, widzimy tylko czarny scenariusz. Wtedy pojawia się przekonanie, że mi nie wyjdzie, że jestem gorszy itp. Kiedy myślimy w ten sposób o sobie, mózg zaczyna dla tych przekonań szukać potwierdzeń – mówi psycholog.

Za mało chwalimy

I tutaj jest miejsce dla rodziców, od których dzieci czerpią pierwszą informację na temat siebie oraz świata. Co jako rodzice możemy zrobić dla naszych pociech? Przede wszystkim nie uczyć ich bycia perfekcyjnymi. Pokazywać, że my też popełniamy błędy i to jest okej. Pokazywać, że wielu rzeczy nie potrafimy. I że jeśli dziecko włożyło w coś wysiłek, ale mu nie poszło, to jest to w porządku, bo tak też się może zdarzyć. Do tego konieczne jest pielęgnowanie w młodym człowieku jego mocnych stron.

– Kiedy proszę dzieci, które trafiają do mojego gabinetu, żeby wymieniły 10 swoich wad czy czegoś, czego w sobie nie lubią, przychodzi im to bardzo łatwo. Ale kiedy zadaję pytanie, co w sobie lubisz, co umiesz, to zapada cisza albo w odpowiedzi pojawiają się słowa „chyba”, „trochę” – przyznaje Monika Chrapińska-Krupa.

Jeśli dziecku łatwo przychodzi mówienie o sobie w negatywach, rolą rodzica jest pokazać mu, w czym ono jest dobre, np. „Świetnie biegasz! Nie musisz umieć pięknie rysować słonia”. Chodzi o to, byśmy jako rodzice zrozumieli, że nasze dziecko może mieć np. gorszy stopień z plastyki, jeśli jest uzdolnione w kierunku fizycznym czy matematycznym. – To my, rodzice mamy wpływ na to, jak nasze dzieci poradzą sobie z porażkami. Dzieci muszą wiedzieć, że popełnianie błędów nie jest czymś złym – zaznacza ekspertka. Dlatego nie bójmy się chwalić naszych dzieci!

– Za mało chwalimy – uważa Chrapińska-Krupa. – Mówimy raczej: nie przechwalaj się. A przechwalanie jest wtedy, kiedy mówię: ja umiem, a ty nie umiesz, a nie gdy mówię: zobacz, umiem dobrze jeździć na rowerze. Musimy nauczyć nasze dzieci mówić o sobie dobrze.

Polska psychiatria dziecięca kuleje

Dane udostępnione przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę wskazują, że w 2018 roku 10 033 osób do 19. roku życia było hospitalizowanych z powodu zaburzeń psychicznych oraz zaburzeń zachowania; 772 dzieci podjęło próby samobójcze, z których 97 zakończyło się zgonem dziecka (statystyki Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny).

Natomiast według badań FDDS życie kiedykolwiek próbowało odebrać sobie 7 proc. młodych ludzi w wieku 13-17 lat. Samobójstwa stanowią jedną z głównych przyczyn śmierci dzieci i nastolatków w grupie wiekowej 10-19 lat. Pod względem liczby takich przypadków Polska w 2017 roku zajmowała drugie miejsce w Europie.

Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) objawy depresji przejawia 0,3 proc. dzieci w wieku przedszkolnym, 2 proc. dzieci w szkole podstawowej oraz między 4 a 8 proc. dorastających w grupie wiekowej 13-18 lat.

Wielu dzieciom nie udaje się pomóc, bo polska psychiatria dziecięca znajduje się w kryzysie.

– Jest duży deficyt psychiatrów, psychologów oraz psychoterapeutów pracujących z dziećmi – przyznaje Monika Chrapińska-Krupa. – To jest zawód, który nie jest wspierany przez żadną organizację. Szkolenia, które są bardzo drogie, musimy finansować sobie sami. I o ile specjalistę dla dziecka powyżej 16. roku życia można jeszcze znaleźć, o tyle znalezienie psychiatry czy psychoterapeuty dla dzieci poniżej 16. roku życia jest szalenie trudne. Młodzi ludzie trafiają do szpitali psychiatrycznych, natomiast nie jest to miejsce, gdzie dostają pomoc stricte terapeutyczną. Szpital psychiatryczny ma uzasadnienie w przypadku zagrożenia życia – dodaje ekspertka.

Dlatego właśnie, jak podkreśla Chrapińska-Krupa, współczesne dzieci nie otrzymują takiej pomocy, jaką powinny. – Nie należy nigdy straszyć dziecka psychologiem. Taki specjalista nie powinien kojarzyć się z kimś, kto jest dla dzieci niegrzecznych. Powinniśmy raczej uczyć dzieci, że psycholog to ktoś, kto pokazuje, jak rozwiązać problem różnymi technikami, choć nie wykona za nas pracy. To ktoś, kto pomoże ugasić małe pożary, zanim wybuchnie wielki pożar.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?