„Malowanie mandali to przede wszystkim niesamowity relaks, ale dla mnie to też swoista droga z głowy do przestrzeni serca” – mówi Julia Marcinowska
– Warsztaty intuicyjnego malowania mandali zaczynamy medytacją, łączymy się z naszym sercem, intuicją, zostawiamy gadającą głowę z trylionem myśli naraz oraz krytyka, który lubi do nas przyjść i powiedzieć: „krzywo, no co ty robisz?”- opowiada Julia Marcinowska, trenerka z Cud Grochów.
Marta Chowaniec: Czym jest mandala?
Julia Marcinowska: Mandala to rysunek na planie koła. Samo słowo pochodzi z sanskrytu i oznacza święty krąg życia, centrum życia, cały świat. To symbol harmonii, doskonałości i jedności. Koło nie ma początku ani końca. W kręgu każdy jest równy, nie ma głupszego czy mądrzejszego, bogatszego czy biedniejszego. Koło to też kształt archetypowy, odzwierciedla porządek natury. Przychodzimy na świat przez okrągły otwór, okrągłe jest słońce, księżyc w pełni, przekrojona kapusta czy cytryna tworzy piękną mandalę. Mnisi tybetańscy potrafią spędzić parę lat nad misternym usypywaniem mandali z piasku, po czym pozostawiają ją na działanie wiatru, który ją rozdmuchuje. To piękna symbolika zmiany. Nic nie trwa wiecznie, życie to cykl tworzenia i niszczenia, życia, śmierci i ponownego odrodzenia. Nie jest najważniejszy kształt, jaki będzie mandali nadany, tylko sam proces jej tworzenia i bycia w kreacji, tu liczy się droga, a nie jej cel. Tradycja tworzenia mandali jest oparta na cykliczności, czyli na pokazaniu tego, że wszystko jest połączone. Są różne interpretacje tworzenia. Jedni nazywają ten proces połączeniem z Wyższą Jaźnią, inni z Bogiem, ze swoim centrum, sercem, każdy sam w sobie do tego dochodzi. Takie wyciszenie wewnątrz siebie bardzo pomaga. Nawet współczesna psychologia mówi o tym, że rysowanie kolistych kształtów ma pozytywny wpływ na naszą psychikę.
Co nam mandala „urządza” w psychice?
To rytuał spotkania samego ze sobą w przyjemnym relaksie, medytacja w ruchu, cudowny trik na to, żeby „ominąć” głowę, nie myśleć, tylko intuicyjnie wybierać kolory i kształty odpowiednie dla siebie. Malowanie mandali to przede wszystkim niesamowity relaks, ale dla mnie to też swoista droga z głowy do przestrzeni serca. Tylko ja i czysta kartka papieru! Nigdy nie wiem, co się na niej pojawi, to zechce być namalowane. Zawsze mówię uczestnikom zajęć, aby nie zakładali, jakie barwy czy kształty się pojawią. Sama na pewnych zajęciach zastawiałam się, jakie dobrać kolory, krążyłam po sali, zwróciłam uwagę na brąz i tu pamiętam swoją pierwszą myśl z kategorii krytyka wewnętrznego: „brązowy, serio? Przecież Ty nie lubisz brązowego”, ale ją przezwyciężyłam, wybierając zaufanie do siebie, wybrałam go i w ten sposób powstała moja ulubiona na ten moment mandala. To piękna lekcja zaufania do siebie i swojej intuicji.
Zachęcam też, żeby proces twórczego malowania odbywał się w konkretnej intencji: pytania, dedykacji komuś lub czemuś, problemu do rozwiązania, szukania wskazówki. W trakcie warsztatu często okazuje się, że rozwiązanie leży zupełnie gdzie indziej, niż się tego spodziewaliśmy. Interpretacja naszych rysunków to zwykle bardzo wzruszający moment. Wtedy docieramy do podświadomości i tego co chce nam powiedzieć w taki symboliczny sposób. Oczywiście to wybór każdego uczestnika, czy chce o tym opowiedzieć czy zostawić to doświadczenie dla siebie, ale zwykle widać mocne poruszenie wśród uczestników.
Jakie pani otrzymuje wskazówki?
Różne, choć najczęściej to uniwersalne prawdy, które znamy, ale czasami potrzebujemy usłyszeć je raz jeszcze, aby do nas dotarły, np. „bądź bliżej siebie”, „więcej kontaktu z naturą”, „nie rozpraszaj swojej głowy”, „mniej lęku, więcej zaufania do życia”. Te wskazówki służą mi i wspierają mnie w codziennym funkcjonowaniu. Podczas analizy mandali korzystam z metody interpretacji snów. Zaglądamy więc do głębszych, często nieświadomych, pokładów naszej mądrości. Zawsze proszę też uczestników o obrócenie mandali o 180 stopni, czyli o zmianę perspektywy i okazuje się wtedy, że rysunek jest zupełnie inny, niż nam się wydawało, pojawiają się nowe interpretacje i spostrzeżenia. Podczas warsztatu mamy moment, kiedy osoba, która oczywiście tego chce, pokazuje swoją mandalę i otrzymuje odpowiedź od grupy, co ona na niej widzi. To bardzo interesujące doświadczenie. Bywa, że zupełnie nieznana nam wcześniej osoba, potrafi zgrabnie ująć temat, zauważyć coś jeszcze, czasami wręcz dać odpowiedź, której szukamy. Bywa tak, że jedni na naszej mandali widzą oko, a inni planety we wszechświecie albo kule bilardowe. Każdy mówi o swoich skojarzeniach oraz o tym, co czuje widząc tę mandalę. Właściciel rysunku może pozbierać te opinie i albo je wziąć do siebie, skorzystać z wybranych, albo nie – to jego wybór. Ostatnio często – co ciekawe – na zajęciach pojawia się dużo rysunków drzew, czasem są one korzeniami do nieba wypuszczone, czasem do ziemi a czasem jednocześnie.
Jedna z uczestniczek warsztatów mandalowych powiedziała o nich, że to „Spa dla duszy”.
Pięknie! Warsztaty intuicyjnego malowania mandali zaczynamy medytacją, łączymy się z naszym sercem, intuicją, zostawiamy gadającą głowę z trylionem myśli naraz oraz krytyka, który lubi do nas przyjść i powiedzieć: „krzywo, no co ty robisz?”. Świadomie zostawiamy te części nas, które nie są wspierające i schodzimy w przestrzeń serca, co nazwałabym zupełnie inną jakością – subtelną, miękką, nie do opisania, w znaczeniu że trudno to opisać słowami, a najłatwiej to odczuć będąc w tym procesie. Bycie w przestrzeni serca to stan wyciszenia, połączenia ze sobą, bycia w kontakcie ze swoją intuicją i przepływu za tym, co się pojawia. Rysujemy suchymi pastelami, dzięki którymi możemy się bawić w ich rozcieranie gołymi dłońmi i bawienie się kolorami. To manualne zajęcie jest bardzo wyciszające, uczące skupienia na tym, czym się zajmujemy, swoisty mindfulness, byciu tu i teraz. Staram się zadbać o to, aby kolory były „wszystkie możliwe”, dostępne na rynku (śmiech).
Czy kolory mają znaczenie?
Tak, są opracowania i różne książki, które mówią o symbolice konkretnych kolorów i pewnie można na tym bazować, natomiast ja osobiście, jestem w tej kwestii ostrożna. Wychodzę z założenia, że niekoniecznie kolor zielony uosobiony z nadzieją, dla konkretnej osoby o niej mówi. Pytam o skojarzenia do konkretnych kolorów dla danej osoby, na tu i teraz. Być może zielony wcale nie kojarzy się z nadzieją, ale na przykład kontaktem z naturą i wiosną – nowym życiem, rozkwitem. Jestem ostrożna w narzucaniu jednoznacznych interpretacji, bo wychodzę z założenia, że każdy z nas jest inny i dla każdego te same kolory mogą mieć zupełnie inne znaczenie i symbolikę. Tak jak mówiłam, kolor można rozcierać i zastanawiać się, jaki powstał, i co on dla mnie znaczy, czym jest na dzisiaj. To wspaniała przygoda odkrywania siebie!
Czy ma pani ulubione kolory?
Chyba nie mam ulubionych kolorów, ale od pewnego czasu pojawia się w moich mandalach kolor fioletowy, różowy, turkus czy niebieski. Mówię, że te barwy „uśmiechają się do mnie”, wracają do mnie, przypominają o sobie. Zauważyłam też, że nigdy nie używam koloru czarnego. Chciałam to sprawdzić, przetestować, świadomie zrozumieć co mną kieruje i dlaczego oraz zmienić schemat, poeksperymentować. Użyłam więc tego koloru raz, zresztą w tej samej mandali, w której jest wspomniany wcześniej brązowy. Teraz to jeden z moich ulubionych rysunków, lubię na niego patrzeć. Zawsze powtarzam swoim uczestnikom warsztatów: zabierz tę mandalę ze sobą, bez względu na to czy ci się podoba, czy nie. Połóż powieś ją w miejscu, w którym możesz na nią patrzeć, zobacz jak działa, jak z tobą pracuje, jak się zmienia, jak się zmienia twoje jej postrzeganie. Może się okazać, że najpierw jej nie lubimy, potem zaczyna nas fascynować, albo pojawia się myśl: „o nawet nie zauważyłam, że tutaj tę kreskę namalowałam”, czasami dopiero z czasem odkrywamy dodatkowe kształty i symbole. Warto na nią patrzeć jako na własne dzieło!
Ja osobiście, jako perfekcjonistka, swoje mandale rysuję cyrklem, ale można rysować je od ręki, a zwykle na każdym warsztacie zdarza się osoba, która maluje mandalę, która nie jest kołem. Każdy z nas jest inny i dobrze, że idziemy za sobą a nie za tym, co się powinno, bo „ktoś kiedyś” powiedział, że mandala musi być kołem i tylko tak ma być. Otóż nie musi być! To jest magia intuicyjnego malowania! Ma być tym co chce być namalowane w tym momencie. Co wspaniałe, naprawdę wcale nie trzeba umieć rysować.
Nawet jeśli ostatni rysunek namalowaliśmy w podstawówce?
Jestem tego najlepszym przykładem (śmiech). Szczytem moich zdolności plastycznych jest: kwiatek, serduszko, słońce i człowieczek z patyczków. Co zupełnie nie przeszkadza mi w tworzeniu mandali! Warsztaty intuicyjnego malowania mandali są pięknym odczarowaniem tezy, że możemy rysować jak jesteśmy dziećmi albo jak umiemy rysować. Wcale tak nie musi być. Wiele osób, jak się podczas zajęć okazuje – nie umie nazwać konkretnego problemu słowami, a wyraża go w koślawej nawet kresce, w doborze koloru czy kształtu. Niektórzy uczestnicy czasem wahają się na początku zajęć, czy dobrze, że na nie przyszli, bo nie potrafią rysować. A nieczęsto okazuje się, że dla nich te warsztaty były powrotem do energii dziecka, pełnego skupienia na tym, co jest tu i teraz, że rysuję, rozcieram placami kolor i patrzę, w którą stronę pójdzie ta zabawa formą. To też odkrycie jak przyjemna może być taka kreacja, o którą sami siebie nie podejrzewalibyśmy, albo dawno zagubiliśmy w tym naszym dorosłym, bardzo zabieganym życiu.
Julia Marcinowska – trenerka rozwoju osobistego, mediator rodzinny, instruktorka Gimnastyki Słowiańskiej w tradycji białoruskiej w trakcie certyfikacji, twórczyni inicjatywy JA.KOBIETA.WIEDŹMA, założycielka CUD Grochów – Studia Rozwoju i Edukacji w obszarze Ciała, Umysłu i Ducha.
Z wykształcenia jest socjologiem – specjalistą ds. małżeństwa i rodziny Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim, absolwentką kursu trenerskiego I stopnia Fundacji 11 Muz, absolwentką rocznego kursu Studium Integralnego Szkoły Trenerów Komunikacji opartej na Empatii oraz Szkoły Trenerów Warsztatów Umiejętności Psychospołecznych Fundacji Kierunek Rozwój. Ukończyła też studia podyplomowe z zakresu Negocjacji, Mediacji i innych Alternatywnych Metod Rozwiązywania Sporów przy Wydziale Prawa i Administracji UW.
Polecamy
Problem przebodźcowania. Kampania Answear „Zadbaj o to, co jest w środku – Wewnętrzny Spokój” szuka rozwiązań i daje wiedzę
„Stop overthinking. Jak przestać tyle myśleć” – tłumaczy Chase Hill. Książka pod matronatem Hello Zdrowie
Ewa Grodzka-Szkółka: „Balkon na Miodowej jest zielony cały rok, jest przedłużeniem mojego mieszkania, moim zielonym pokojem”
Gdzie się podział nasz czas wolny? Ty też czujesz, że masz go coraz mniej? O ubóstwie czasowym rozmawiamy z psychologiem Mateuszem Banaszkiewiczem
się ten artykuł?