Przejdź do treści

„Ludzie boją się 'psychotropów, nie chcą, żeby ktoś ich 'nafaszerował’ lekami”. Jak mówić o chorobach psychicznych? Podpowiada dr n. społ. Antonina Doroszewska

dr Antonina Doroszewska (1)
Dr n. społ. Antonina Doroszewska/ Archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Gdy używamy takich słów jak „schizofrenik”, „autystyk” czy „dwubiegunowy”, określamy daną osobę przede wszystkim przez pryzmat jej choroby. Zaburzenie staje się głównym wyznacznikiem jej tożsamości – podkreśla dr n. społ. Antonina Doroszewska, socjolożka medycyny, członkini Rady Języka Polskiego i Zespołu Języka Medycznego RJP, kierowniczka Studium Komunikacji Medycznej WUM, współautorka rekomendacji „Wrażliwi na słowa. Wrażliwi na ludzi”, które dotyczą języka niedyskryminującego osób z zaburzeniami psychicznymi.

 

Ewa Podsiadły-Natorska: Nie umiemy rozmawiać o chorobach psychicznych. Język stygmatyzuje zarówno zaburzenia psychiczne, jak i osoby w kryzysie zdrowia psychicznego. Pani obserwacje to potwierdzają?

Dr n społ. Antonina Doroszewska: To prawda, że jako społeczeństwo mamy duże trudności w mówieniu o chorobach psychicznych i o osobach z chorobami psychicznymi, choć w ostatnich latach zaczęło się to zmieniać. Coraz więcej osób zwraca uwagę, że jest to duży problem. Niefrasobliwość językowa z jednej strony może w złym świetle stawiać osobę, która używa niewłaściwych, potocznych sformułowań. Z drugiej strony – można w ten sposób nawet niechcący skrzywdzić osobę, która doświadcza takich problemów, tzn. zaburzeń psychicznych. Stygmatyzujący język krzywdzi też bliskich chorej osoby, bo pamiętajmy, że jakakolwiek choroba w rodzinie dotyka nie tylko samych pacjentów, ale także ich krewnych. Bliscy bywają napiętnowani, że mają w rodzinie osobę w kryzysie zdrowia psychicznego, a przecież już samo doświadczenie przewlekłej choroby jest dla rodziny bardzo trudne. Kontekst jest więc bardzo szeroki, bo mówimy o ogromnej rzeszy ludzi, których ten problem dotyka bezpośrednio lub pośrednio.

Jesteśmy uprzedzeni do osób chorych psychicznie?

Rzeczywiście jest tak – i w zasadzie było tak od stuleci – że choroby psychiczne w społeczeństwach piętnowano szczególnie. Ma to podłoże historyczne i kulturowe. Przez wiele stuleci osoby mające zaburzenia psychiczne były od reszty społeczeństwa izolowane. Dotykał ich ostracyzm albo dążono do tego, żeby kontrolować ich zachowanie oraz sposób funkcjonowania. Warto zadać sobie pytanie, z czego to wynikało.

Zanim powiesz albo napiszesz coś przykrego na temat zaburzeń psychicznych – pomyśl! Choroba nie wybiera. Ty możesz

Kodeks dobrych praktyk komunikacyjnych / "Wrażliwi na słowa, wrażliwi na ludzi"

No właśnie, z czego?

Choroby psychiczne kojarzyły się ludziom z nieprzewidywalnymi zachowaniami. My znamy reakcje najbliższych osób, jednak codziennie w różnych sytuacjach stykamy się z obcymi ludźmi i tak naprawdę nie wiemy, czego możemy się po nich spodziewać. A tym, co jest nam potrzebne do spokojnego funkcjonowania w gąszczu licznych relacji społecznych, jest poczucie bezpieczeństwa, u którego podstaw leży przekonanie, że wszyscy przestrzegamy pewnych norm społecznych. I że wszyscy w określonych sytuacjach zachowujemy się w dany sposób. Natomiast w przypadku osób z zaburzeniami psychicznymi – szczególnie dawniej, gdy niedostępne było nowoczesne leczenie – ta przewidywalność zachowania była w pewnym stopniu ograniczona. Dążono więc do tego, by nad nimi „zapanować”. I mimo że obecnie leczenie chorób psychicznych jest nie tylko dostępne, ale w wielu przypadkach bardzo skuteczne, te obawy w przekazach kulturowych i międzypokoleniowych zostały utrwalone. Podobny mechanizm zachowania w społeczeństwie ma miejsce względem osób, u których choroba powoduje zmianę wyglądu.

Jak język stygmatyzuje choroby psychiczne i osoby w kryzysie zdrowia psychicznego

Przede wszystkim jest to używanie potocznych, skrótowych, etykietujących określeń typu: wariat / odbiło mu / jest szalony / stuknięty / ma nierówno pod sufitem. Takie słowa lekceważą osoby, których dotyczą. Są bardzo stygmatyzujące, wskazują dysproporcję w pozycji pomiędzy osobą, która tych słów używa a osobą, o której się mówi. Czasem w rozmowach słyszy się również określenia, które teoretycznie mają swoje źródła w terminach medycznych, ale znowu prowadzą do stygmatyzacji – np. schizofrenik / autystyk / dwubiegunowy.

Nie stosuj nazw zaburzeń psychicznych jako wyzwisk, z intencją wykazania czyjejś słabości czy odmienności. To utrwala stereotypy

Kodeks dobrych praktyk komunikacyjnych / "Wrażliwi na słowa, wrażliwi na ludzi"

Co się dzieje, gdy używamy takich sformułowań?

Wtedy określamy daną osobę przede wszystkim przez pryzmat jej choroby. Zaburzenie staje się głównym wyznacznikiem jej tożsamości. Zapominamy, że tożsamość człowieka składa się z bardzo wielu elementów, a choroba jest jednym z doświadczeń. Poza tym każde określenie kładące nacisk na jedną cechę powoduje kategoryzowanie, ułatwia włożenie danej osoby do „szufladki”. Sprzyja to temu, żeby danej osobie nadać cały zestaw cech, które stereotypowo przypisuje się osobom z zaburzeniami psychicznymi. Tak naprawdę, jakie to ma znaczenie, czy ktoś ma depresję czy jej nie ma, szczególnie jeżeli nie jest to rozmowa lekarza z pacjentem czy rozmowa bezpośrednio o tej chorobie? A jednak takie określenia i odniesienia do zaburzeń psychicznych pojawiają się w codziennych dyskusjach.

Trudno się nie zgodzić. Jakie inne błędy popełniamy na poziomie języka, mówiąc o zaburzeniach psychicznych i osobach chorych?

Inny przykład to negatywne mówienie o instytucjach, które leczą zaburzenia psychiczne: dom wariatów / psychiatryk. Takie określenia umniejszają status zarówno osób, które są w nich leczone, jak i tych, którzy tam pracują, co może prowadzić do niechęci – no bo kto chciałby trafić do „domu wariatów”? Może to prowadzić do tego, że osoby chore będą obawiać się leczenia w takim miejscu lub wstydzić się, że musiały być leczone w takiej instytucji. Dla wielu osób to temat wstydliwy, wręcz tabu. Podobnie jest w przypadku terapii stosowanych do leczenia chorób przewlekłych, w tym zaburzeń psychicznych. W potocznym języku obecne są takie określenia jak: psychotropy / końskie dawki / nafaszerowany lekami. Może to skutkować tym, że ktoś w ogóle nie będzie chciał podjąć leczenia. Ludzie boją się „psychotropów” albo nie chcą, żeby ktoś ich „nafaszerował lekami”.

Wrażliwość na słowa odzwierciedla wrażliwość na ludzi. Nie używaj określeń, które stygmatyzują osoby z zaburzeniami psychicznymi

Kodeks dobrych praktyk komunikacyjnych / "Wrażliwi na słowa, wrażliwi na ludzi"

Pani zdaniem właśnie przez obraźliwy, lekceważący język ludzie w kryzysie zdrowia psychicznego nie chcą się leczyć? Sportowiec Marek Plawgo, który chorował na depresję, przyznał, że przez długi czas nie sięgał po pomoc, bo bał się stygmatyzacji.

Używając języka, musimy być świadomi, że jest on nośnikiem naszych postaw, również wobec innych ludzi. Język może dawać nadzieję i może ranić. Doświadczenia pacjentów oraz lekarzy pokazują, że pacjenci często odsuwają w czasie wizyty lekarskie właśnie z obawy przed stygmatyzacją. Wstydzą się i to jest bardzo poważny problem, bo nierzadko prowadzi to do pogorszenia stanu zdrowia. Musimy zdawać sobie sprawę, że konsekwencje używania takich a nie innych słów mogą być bardzo poważne. Czasem opis mówiący o chorobie nie odnosi się do rzeczywistej diagnozy tylko do czyjegoś przekonania: on musi mieć depresję. To jest diagnoza laicka, potoczna, niczym niepoparta, kategoryzująca tę osobę. Może sprzyjać stygmatyzacji i nierównemu traktowaniu.

Przejdźmy zatem do sedna: jak rozmawiać o chorobach psychicznych?

Przede wszystkim używając sformułowań opisowych: osoba z diagnozą schizofrenii / osoba chora na schizofrenię, depresję / osoba z chorobą dwubiegunową. Wtedy podkreślamy, że choroba jest pewnym doświadczeniem, a nie fundamentem tożsamości. Używanie takich określeń opisuje osoby chore przede wszystkim jako ludzi, nie jako pacjentów. Stosowanie odpowiedniego języka jest niezmiernie ważne – nasze dzieci słyszą, jakich używamy słów, możemy więc od najmłodszych lat kształtować ich świadomość. Możemy uczyć młodych postawy zrozumienia, empatii. Jeśli zmiany sposobu myślenia nie pociągną za sobą zmian w języku opisującym osoby dotknięte chorobami psychicznymi, będzie to niespójne i niewiarygodne.

Nie odwołuj się do emocji, jakie budzą w ludziach zaburzenia psychiczne i nie twórz negatywnych skojarzeń z użyciem określeń odnoszących się do nich

Kodeks dobrych praktyk komunikacyjnych / "Wrażliwi na słowa, wrażliwi na ludzi"

Jest pani jednym z ekspertów, którzy opracowali rekomendacje dotyczące języka niedyskryminującego osób z zaburzeniami psychicznymi.

Rekomendacje „Wrażliwi na słowa. Wrażliwi na ludzi” to efekt prac bardzo wielu osób – zarówno lekarzy, którzy na co dzień leczą osoby z chorobami psychicznymi, jak i przedstawicieli Rady Języka Polskiego. Nasz cel z jednej strony był taki, żeby podjąć próbę opisania tego, jak mówi się o chorobach psychicznych, a z drugiej strony, by stworzyć zestaw dobrych praktyk językowych. Nie zakładamy, że zestaw naszych zaleceń stanie się sztywnymi regułami. Chcieliśmy pokazać konsekwencje używania niektórych sformułowań oraz zaproponować, jak mówić, by uniknąć etykietowania czy stygmatyzowania.

Wszyscy z tych zaleceń mogą skorzystać?

Tak. Taki był cel, żeby mogli z nich skorzystać i zastosować je w codziennych rozmowach wszyscy, bez względu na to, czym się zajmują, jaką wykonują pracę itp. Dla nas było ważne to, żeby dać ludziom konkretne wskazówki, które mogą pomóc, w jaki sposób mówić o chorobach psychicznych, żeby nie dochodziło do stygmatyzacji. Pamiętajmy, by mówić o człowieku, nie o chorobie. Mówić o szpitalu dla osób chorych psychicznie, o lekach przeciwlękowych, podawanych w dużych, nie końskich dawkach i nie używać potocznych określeń, które mają bardzo emocjonalny charakter. Na szczęście dostrzegam, że nasza wrażliwość zaczyna się zmieniać i coraz częściej zwracamy uwagę na język, którym się posługujemy.

Źródło cytatów: „Kodeks dobrych praktyk komunikacyjnych”, rekomendacje opracowane w ramach kampanii „Wrażliwi na słowa. Wrażliwi na ludzi” zorganizowanej przez Fundację Pomocy Młodzieży i Dzieciom Niepełnosprawnym „Hej, Koniku!”, Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, Radę Języka Polskiego oraz Janssen.


Dr n. społ. Antonina Doroszewska – członkini Rady Języka Polskiego przy Prezydium PAN, przewodnicząca Zespołu Języka Medycznego RJP, kierowniczka Studium Komunikacji Medycznej WUM. Autorka programu kształcenia z zakresu komunikacji dla studentów WUM na kierunku lekarskim oraz pierwszych w Polsce programów kształcenia z zakresu komunikacji dla kierunków pielęgniarstwo, położnictwo i dietetyka. Zainteresowania naukowe związane z socjologią zawodów medycznych, w szczególności społecznych aspektów wykonywania zawodów medycznych, relacji i komunikacji lekarz–pacjent, położna–kobieta. Autorka lub współautorka ponad 30 publikacji naukowych z zakresu socjologii medycyny i komunikacji lekarz–pacjent.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: