Ile kosztuje wychowanie dziecka w Polsce? Suma wzrosła o kilkadziesiąt tysięcy zł
Zgodnie z analizą Centrum im. Adama Smitha, miesięcznie rodzic musi wydać 1602 zł na jedno dziecko. W 2024 r. koszt wychowania jednego dziecka do 18. roku życia wyniósł więc 346 tys. zł. Eksperci podkreślają, że to o kilkadziesiąt tysięcy więcej niż w roku poprzednim.
Ile kosztuje utrzymanie dziecka w 2024 r.?
Dzietność w Polsce spada sukcesywnie od 2017 r. W 2022 roku liczba urodzeń na kobietę wyniosła 1,27, a w 2023 r. – 1,158. Pod koniec stycznia br. Główny Urząd Statystyczny opublikował dane, z których wynika, że w ubiegłym roku urodziło się ok. 270 tys. dzieci. To najniższy wynik urodzeń w naszym kraju po raz pierwszy od II wojny światowej oraz od początku prowadzenia pomiarów. Wiele osób nie decyduje się na rodzicielstwo m.in. z obawy o spadek komfortu życia i pogorszenia sytuacji finansowej. W szczególności, że utrzymanie potomstwa w naszym kraju nie jest tanie.
Dokładne wydatki sprawdziło Centrum im. Adama Smitha. Jak wskazano, w 2024 r. koszt wychowania jednego dziecka do 18. roku życia wyniósł 346 tys. zł. W przypadku dwójki dzieci suma wzrasta do 579 tys. zł (miesięcznie rodzic musi wydać więc 1602 zł na jedno dziecko). Eksperci podkreślają, że to o kilkadziesiąt tysięcy więcej niż w roku poprzednim. W 2023 r. koszty te wyniosły odpowiednio 316 tys. i 518 tys. zł.
Co generuje największe wydatki na dzieci? Jak wymieniono, w niemal 80 proc. jest to żywność, transport, mieszkanie i edukacja. W 2023 wzrosły one następująco: żywność o 15,1 proc., mieszkanie o 13,4 proc., transport o 0,1 proc. i edukacja o 12,8 proc. Eksperci podkreślają także, że koszt wychowania dziecka wyliczony w oparciu o minimum egzystencjalne wyniósłby w 2024 roku 179 tys. zł, czyli 829 zł miesięcznie. Odpowiada to połowie kosztów wyliczonych w odniesieniu o minimum socjalne. W tym przypadku jednak zachowane jest jedynie przeżycie biologiczne dziecka.
„Dzieci mają słaby PR”
Eksperci podkreślają, że koszty finansowe utrzymania dziecka nie są jedynymi, które mają wpływ na decyzję o rezygnacji z potomstwa lub posiadania większej liczby dzieci. Wskazują tu na świadczenia w rodzaju 500+ czy 800+, po wprowadzeniu których liczba urodzeń w naszym kraju nie wzrosła.
„Czas najwyższy na zrobienie użytku z polityki opartej na wiedzy i wyciągnięcie wniosków z fiaska programów mających finansowo stymulować dzietność w polskim społeczeństwie” – podkreśla Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, który skomentował wyniki badania.
Zwraca także uwagę na problemy z dostępem do zakupu mieszkań. Jak wyjaśnia, ceny mieszkań w relacji do średniego wynagrodzenia zwiększyły dystans w konsekwencji interwencyjnego programu poprzedniego rządu dotyczącego „Bezpiecznego Kredytu”. To jednak nie wszystko.
„Istotny wzrost kosztów wychowania dzieci uwypukla kilka prawidłowości. Po pierwsze, inflacja zazwyczaj bardziej dotyka osoby, które nie mogą w prosty sposób zwiększyć swoich dochodów. Statystycznie są to częściej rodziny z większą niż mniejszą liczbą dzieci. Po drugie, osoby uboższe wzrost cen dotyka podwójnie, gdyż idzie za nim wzrost kwoty podatków od konsumowanych dóbr. W efekcie rodziny z dziećmi mają swój dochód opodatkowany najpierw PIT, a potem VAT, trudno zaś im generować oszczędności.
Po trzecie wreszcie, w trakcie inflacji wyraźniej widać absurd obecnych rozwiązań z zakresu ubezpieczeń społecznych – rodziny z dziećmi płacą standardowe składki na ZUS, ale jednocześnie tylko im rośnie koszt wychowania dzieci. Tych dzieci, które w przyszłości mają wypracować świadczenia z ZUS dla wszystkich opłacających składki, zarówno tych z dziećmi, ale z mniejszymi oszczędnościami – jak i tych bez dzieci, za to z większymi oszczędnościami. Taki system ewidentnie nie jest sprawiedliwy” – dodaje dr Kamil Zubelewicz, wykładowca Collegium Civitas.
W sprawie wypowiada się także Anna Gołębicka, ekspertka Centrum im. Adama Smitha. Specjalistka zaznacza, że należy wyciągnąć wnioski z szerszej perspektywy. Jak przyznaje, przede wszystkim w obecnych czasach „dzieci mają słaby PR”.
„Dziecko w tym, co kreują media i współczesna kultura – to kursy, książki, opieka, wożenie, dobre ubranie, dobre jedzenie, sprzęt elektroniczny, czas, uwaga, ale i ocena bliskich i otoczenia. To wielka odpowiedzialność na lata. Jak mówią młodzi ludzie, 'tego nie da się wyłączyć’. Tak wysoko wywindowaliśmy oczekiwania, jaki ma być idealny rodzic, że coraz więcej ludzi nie chce powiedzieć 'sprawdzam’, nie chce mieć dzieci.
Najwyższy czas spojrzeć na temat zupełnie inaczej. Ekonomicznie rzecz ujmując porozmawiać o 'zyskach’, a nie nakładach sił i środków. Pokazać to, czego w tabelkę nie da się włożyć, co dzieci ze sobą niosą: szczęście, wspólnotę, rodzinę, uczucia. Przebić plusy minusami. Deklarowane koszty to czasem tylko kryptonim tego wszystkiego, czego się obawiamy. Gdy od lat pokazuje się tylko to, co zniechęca, to trudno się dziwić, że ludzie nie są zainteresowani” – podsumowuje Gołębicka.
Źródło: bankier.pl, materiały prasowe
Zobacz także
Doda o świadomej bezdzietności: „Nie ma jednej drogi do szczęścia”
Znana influencerka o bezdzietności: „Jesteś kimś więcej, niż tylko tytułem, jaki stworzyło dla ciebie społeczeństwo”
Maja Staśko przez lata szukała źródła potwornego bólu brzucha. „Wiem, że nie jestem jedyna. Boję się o nas wszystkie” – podkreśla
Polecamy
„Można być obecnym ojcem, spędzając z dziećmi godzinę dziennie”. Z Jackiem Masłowskim rozmawiamy o „Syndromie tatusia”
„Mam wspomnienie strasznego pragnienia”. Pokolenie 30- i 40-latków o tym, czego brakowało im w szkole
Dominika Clarke: „Prywatność nie daje mi szczęścia, a samotność potrafi złamać każdego”
Wojtek Sawicki o nowym filmie Disneya: „Rzeczy, których nie spodziewałem się dożyć”
się ten artykuł?