Jak Jadwiga Titz-Kosko zapracowała na tytuł Damy Polskiej Medycyny, budując polską reumatologię

Kiedy przyjechała na Wybrzeże, Trójmiasto było pustynią – służbę zdrowia trzeba było organizować od podstaw. Dzięki jej zabiegom powstała pierwsza po wojnie przychodnia lekarska. „Warunki, jakie istniały w tej przychodni, w niczym nie różniły się od wojennych. Kilka igieł i strzykawek otrzymanych z przydziału gotowaliśmy w zwykłej miednicy na piecyku wykonanym z bańki, w jakiej woziło się mleko” – wspominała lekarka. Dziś przypominamy dr Jadwigę Titz-Kosko.
Urodziła się w Mandżurii, gdzie przy budowie kolei transsyberyjskiej pracował jej ojciec, inżynier Emil Titz. Rodzina mieszkała w służbowym mieszkaniu przy stacji kolejowej w bardzo prymitywnych warunkach. Kiedy Jadwiga i jej siostra Roma miały rozpocząć edukację, przeprowadzili się do Władywostoku. „Ojciec mój często przebywał poza domem ze względu na specyfikę swojej pracy. Wychowywała nas matka i była w tym bardzo rygorystyczna. Nie zdarzyło się, by zmieniła raz wydane polecenie, które musiało być wykonane bez dyskusji” – czytamy w książce Ewy Ostrowskiej pt. „Dama polskiej medycyny. Opowieść biograficzna o dr Jadwidze Titz-Kosko”.
W 1920 roku rodzina Titzów wróciła do Warszawy. 18-letnia Jadwiga pierwsze kroki skierowała na Uniwersytet Warszawski, gdzie podjęła naukę na studiach medycznych. Miała już za sobą pierwszy rok tych studiów w Kijowie. Dyplom lekarski zdobyła w 1926 roku, później jeszcze przez dwa lata szlifowała wiedzę politologiczną. Studia w Szkole Nauk Politycznych podjęła, by, jak powiedziała Ewie Ostrowskiej, autorce wspomnieniowej książki o niej, „nie poprzestać na znajomości nerek, wątróbek i innych części ludzkiego ciała”. Zaczęła pracować jako lekarz w Szpitalu Ewangelickim, prowadzonym do 1943 roku u zbiegu ul. Karmelickiej i nieistniejącej dziś ulicy Mylnej.
Miłość do porucznika Stanisława Koski, dyrektora Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni związała ją z polskim Wybrzeżem. Poznali się jeszcze podczas pobytu na Syberii, ale pobrali wiele lat później. Ślub, prawdziwie marynarski, urządzili niedługo po powrocie porucznika z rejsu dookoła świata „Darem Pomorza”. „Znajomi ciągle nam mówili: ‘Weźcie wreszcie ślub, już tak długo jesteście narzeczonymi’. Ale kiedy doszło do ślubu, nikt o tym nie wiedział. Pobraliśmy się 15 października, w moje imieniny, tylko w obecności świadków” – wspominała.
W 1935 roku Jadwiga przeprowadziła się do męża, a na trzy dni w tygodniu dojeżdżała do pracy do Warszawy. Niestety, porucznik Kosko zginął podczas w walk w obronie Gdyni już we wrześniu 1939 roku. „Od tej chwili całą swoją rozpacz przemieniłam w energię i siłę do pracy i walki. Nic nie mogło mnie załamać czy przestraszyć. Nie bałam się najcięższych prób i sytuacji” – opowiadała.
Czas wojny dr Titz-Kosko spędziła w Warszawie, gdzie włączyła się w działania Sanitariatu Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej „Bakcyl” w Warszawskiej Szkole Pielęgniarstwa przy ul. Chałubińskiego 2. „Broniłyśmy budynku przed zapalającymi bombami, zrzucając je z dachu. Chroniłyśmy ludzi rannych w walce z Niemcami, zakładając im karty dokumentujące, że są ranni w wypadkach drogowych” – opisywała.
Już w kwietniu 1945 roku przyjechała na Wybrzeże i tam mieszkała już do końca życia. Powojenne Trójmiasto było pustynią – służbę zdrowia trzeba było organizować od podstaw. Dzięki jej zabiegom przy ul. Jaśkowa Dolina w Gdańsku powstała pierwsza po wojnie przychodnia lekarska. „Warunki, jakie istniały w tej przychodni, w niczym nie różniły się od wojennych. Kilka igieł i strzykawek otrzymanych z przydziału gotowaliśmy w zwykłej miednicy na piecyku wykonanym z bańki, w jakiej woziło się mleko” – wspominała lekarka. Była także lekarzem więziennym: „Na tle tych więźniów wyglądałam jak barwny moty, a to za sprawą mojego ubioru. Na Wybrzeże przyjechałam ubrana w skórzaną kurtkę, z małym plecaczkiem i walizką wypełnioną lekami, strzykawkami i sterylizatorami. I nic więcej” – mówiła.
Jako lekarz wyspecjalizowała się w reumatologii. Założone przez nią poradnie reumatologiczne w Gdyni i Sopocie były pierwszymi nie tylko na Wybrzeżu, ale i w całej Polsce, a w Klinice Chorób Wewnętrznych otwartej jesienią 1945 roku Akademii Medycznej w Gdańsku stworzyła poradnię wojewódzką i oddział reumatologiczny na 20 łóżek. Już 10 lat później kierowany przez nią Szpital Reumatologiczny w Sopocie miał 230 łóżek, oddział dla dzieci, rehabilitację i balneologię.
To tam wypracowano kompleksowy system opieki nad chorymi na reumatyzm – od profilaktyki, przez leczenie, standardy szpitalne i sanatoryjne, a także rehabilitację, zakłady pracy chronionej, po budowę spółdzielczych domów dla chorych i niedołężnych. Z inicjatywy i pod szyldem dr Titz-Kosko powstały Spółdzielnia Mieszkaniowa „Senior” w gdyńskiej dzielnicy Witomino, a także Pomorskie Centrum Reumatologiczne w Sopocie. W 1957 roku otwarto Sanatorium Rehabilitacyjne dla dzieci w Cetniewie oraz Sanatorium Reumatologiczne. Instytucje te, już pod innymi adresami, działają do dzisiaj.
Niekwestionowany autorytet dr Titz-Kosko sprawił, że na gdańską uczelnię medyczną zaczęli przyjeżdżać lekarze chcący zdobyć u niej specjalizację reumatologiczną. W sumie wyszkoliła ok. 50 specjalistów, napisała też podręcznik akademicki „Podstawy reumatologii”, z którego uczyło się wiele roczników lekarzy.
Dr Titz-Kosko była sprawną organizatorką – współzakładała Polskie Towarzystwo Reumatologiczne, przez wiele lat kierowała jego gdańskim oddziałem, organizowała także zjazdy reumatologów. Jej zainteresowania szły dalej – założyła także Polskie Towarzystwo Rehabilitacyjne, działała w Polskim Towarzystwie Balneologicznym i Polskim Towarzystwie Walki z Kalectwem.
W połowie lat 60. rozpoczęła starania o zorganizowanie specjalnego ośrodka, gdzie starsi ludzie z problemami reumatologicznymi mogli mieszkać w specjalnie przystosowanych mieszkaniach. „Nasi chorzy źle się czują w domach opieki społecznej, niespecjalistycznej, ponieważ psychicznie są zupełnie zdrowi psychicznie i nie zawsze są to osoby w podeszłym wieku. Przyszła mi więc myśl, żeby oni sami zbudowali sobie taki dom na zasadach spółdzielczości” – opisywała swój pomysł w ówczesnych mediach. Tak powstała Spółdzielnia Mieszkaniowa „Za Falochronem„ w gdyńskiej dzielnicy Witomino, gdzie znalazło się 250 jedno- lub dwupokojowych mieszkań, opiekę zdrowotną, fizykoterapię i rehabilitację. Dr Titz-Kosko została honorowym prezesem spółdzielni. Obecnie funkcjonuje on jako Dom Seniora jej imienia.
Już po 80. zaangażowała się w budowę Domu dla Weteranów Walki i Pracy im. Bohaterów Westerplatte w Gdyni. Nie doczekała ukończenia tej inwestycji, zmarła w lutym 1989 roku. „Jak się ma na karku osiemdziesiątkę z okładem, to ma się możność patrzenia na życie, oceniania jego sensu z pewnego dystansu. Współcześni liczą tylko i wyłącznie pieniądze, zapominając równocześnie, że są one środkiem do życia, a nie celem samym w sobie” – mówiła w 1986 roku w jednym z ostatnich wywiadów dla „Dziennika Bałtyckiego”.
Życie dr Titz-Kosko opisała Ewa Ostrowska w książce „Dama polskiej medycyny. Opowieść biograficzna o dr Jadwidze Titz-Kosko” wydanej w Gdyni w 2002 roku, skąd pochodzą wypowiedzi naszej bohaterki.
Zobacz także

Jak Aleksandra Szczerbińska wpłynęła na Piłsudskiego, by po odzyskaniu niepodległości kobiety miały te same prawa co mężczyźni

Jak Alicja Dorabialska tłumaczyła komunistom, że Marks i Engels nic nie wnieśli do chemii fizycznej

Jak Wanda Woźniak „systemem harcerskim” wychowywała pokolenia polskich pielęgniarek
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy

Zendaya: „Prawdziwy feminizm musi obejmować kobiety, które wyglądają jak ty, kobiety, które nie wyglądają jak ty i kobiety, których doświadczenia są inne niż twoje”

„Czuwam nad prawem człowieka do godności i humanitarnego traktowania” – mówi prawniczka dr Ewa Dawidziuk

„Choć stanowią połowę ludzkości, ich historie nadal są niedostatecznie reprezentowane”. Wikipedia apeluje o przywracanie pamięci o zapomnianych bohaterkach

Wstyd nasz powszechny. „Poraziło mnie, jak dużo Polaków wstydzi się swojej sytuacji finansowej” – mówi socjolożka Katarzyna Krzywicka-Zdunek
się ten artykuł?