Catherine Deneuve: Czasem dochodzi się do momentu, że szuka się nowości i eksperymentów
„Jestem aktorką. Nie mogę opowiadać samej prawdy. Zwłaszcza, że nie ma ona w sobie nic fascynującego” – mówi w filmie „Prawda”, który swoją kinową premierę miał w czasie pandemii koronawirusa. Catherine Deneuve właśnie wróciła na scenę po udarze.
Z początkiem lipca na plan filmu „De son vivant” wróciła Catherine Deneuve, odtwórczyni jednej z głównych ról. Osiem miesięcy zajął jej powrót do zdrowia po udarze, który przeszła w listopadzie 2019 r. Niekwestionowana gwiazda francuskiego kina jest w dobrej formie, zarówno fizycznej jak i psychicznej. Reżyser filmu, Emmanuelle Bercot nawet przez chwilę nie miał wątpliwości, że jego główna aktorka wyzdrowieje, trzeba tylko dać jej czas. „Mam dobre geny – moja matka ma już ponad setkę. Nie boję się wieku, boję się nudy” – mówiła ona sama w jednym z wywiadów.
Catherine Fabienne Deneuve urodziła się w 22 października 1943 roku w rodzinie francuskiego aktora Maurice’a Dorléaca i Renée Deneuve. Nazwisko panieńskie matki przybrała, by odróżnić się od swoich sióstr Sylvie i Francoise, które także były aktorkami. Francoise w 1967 roku zginęła w wypadku samochodowym. Rodzice, jak mówiła w wielu późniejszych wywiadach Catherine, tworzyli kochającą się parę. Córki zdobywały wykształcenie w katolickiej szkole, co zdaniem Deneuve miało wpływ na jej późniejsze wybory. Nie ukrywa, że katolicki sposób wychowania był dla niej trudny do zaakceptowania. „Mam wrażenie, że byliśmy zmuszani do robienia rzeczy, których nie rozumieliśmy. Nie wiem, czy to słuszne. Nie wiem też, czy złe. Uważam jednak, że pierwsze 15 lat życia jest bardzo ważne. (…) Cierpię, kiedy za dobrze się bawię. Bardzo po chrześcijańsku” – mówiła w wywiadach. Kiedy przeszła do szkoły publicznej, przestała chodzić do kościoła.
Jako 13-latka zachęcona przez ojca po raz pierwszy stanęła przed kamerą. W 1956 roku zagrała w filmie „Les collégiennes”. Sławę zyskała dzięki filmowi „Parasolki z Cherbourga” w reżyserii Jacquesa Demy w 1964 roku. Film trafił do klasyki światowego kina a młodziutka aktorka zyskała sławę. Kilkadziesiąt lat na planach filmowych to wiele niezapomnianych ról i praca z najbardziej cenionymi reżyserami na świecie – m.in. Romanem Polańskim czy Luisem Bunuelem. Rola w „Ostatnim metrze” Francoisa Truffauta w 1980 roku przyniosła jej Cezara dla najlepszej aktorki. W 1992 roku za rolę w filmie „Indochiny” Régisa Wargniera została nominowana do Oscara.
Catherine Deneuve ma na swoim koncie grubo ponad setkę filmowych kreacji. Co ciekawe, jest bardzo znana w Europie czy Azji, ale w Stanach Zjednoczonych żaden z filmów z jej udziałem nie osiągnął wielkiego sukcesu kasowego. Znana jest głównie dzięki udziałowi w reklamach. Jako niekwestionowana gwiazda europejskiego kina dwukrotnie zasiadała w jury Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes. Udziela się charytatywnie jako ambasador dobrej woli w UNESCO.
Przez dziesięciolecia ceniono jej ponadczasową piękność, choć walczy z opinią o sobie jako „chłodnej blondynce o melancholijnym spojrzeniu”. „Ludzie oczekują więcej od kogoś, kto wygląda ciekawie” – przyznaje. Jej urodę doceniały przede wszystkim topowe firmy kosmetyczne. Reklamy Chanel No. 5 z jej udziałem przyczyniały się do kilkukrotnych wzrostów sprzedaży kultowych perfum. W latach 80. ubiegłego wieku jako jedna z nielicznych 40-latek firmowała topowe, amerykańskie kosmetyki i, całkowicie wbrew opiniom o cerze czterdziestolatek, wypadła bardzo dobrze. Aktorka nigdy nie kryła swojego wieku, nie zajmowała się także poprawianiem swojej urody. Dopiero grubo po 60-ce zaczęto jej proponować role nieco starszych kobiet.
O jej życiu osobistym napisano tysiące stron. Sprzyjały temu burzliwe związki z równie znanymi jak ona partnerami – Rogerem Vadimem i Marcello Mastroiannim. Obydwaj są ojcami jej dzieci. W życiu aktorki było wielu innych mężczyzn, a mężowi, fotografowi Davidowi Bailey’owi zawdzięcza swoje najbardziej znane zdjęcia – posągowej blondynki z zamyślonym spojrzeniem, z dużym dystansem do świata. „Nigdy nie chciałam, żeby tabloidy pokazywały moje fotografie, na których gotuję obiad albo rozbieram się przed snem. Czym wtedy mogłabym uwodzić w filmach? Nie lubię tego nowego stylu, w którym każdego traktujemy, jakby był przyjacielem z dzieciństwa” – mówiła w jednym z ostatnich wywiadów.
Aktorka jest w tym bardzo konsekwentna. Niechętnie dzieli się z mediami szczegółami ze swego prywatnego życia. „Jestem aktorką. Nie mogę opowiadać samej prawdy. Zwłaszcza, że nie ma ona w sobie nic fascynującego” – mówi w filmie „Prawda”, który swoją kinową premierę miał w czasie pandemii koronawirusa. Historię starzejącej się gwiazdy filmowej, która w autobiografii mierzy się ze swoim życiem, nakręcił japoński reżyser Hirokazu Koreeda. Nie krył w wywiadach, że „Prawda” to jego oda do Catherine Deneuve, AKTORKI pisanej wielkimi literami. Gwiazda publicznie podziękowała mu za ten komplement mówiąc, że to najpiękniejszy list miłosny, jaki otrzymała. „Chciałam wcielić się w tę kobietę, bo nie mam z nią nic wspólnego” – odpiera pytania o analogie do filmowej bohaterki Fabienne, ale znawcy jej biografii uważają, że są one oczywiste.
Gwiazda nigdy nie stroniła od odważnego wyrażania swoich poglądów. Już w 1971 roku podpisała tzw. Manifest 343 w sprawie wsparcie załagodzenia ustawy antyaborcyjnej. Kiedy kilka lat temu we Francji zrobił się głośno o ruchu #MeToo, skrytykowała jego założenia, co nie przysporzyło jej sympatii. Zdecydowała się wydać oświadczenie, w którym przeprosiła za swoje słowa, uznając je za nieprzemyślane. Aktorka nigdy nie miała też problemu ze swoją postawą moralną. Kiedy udostępniła swój wizerunek symbolizującej Francję Mariannie i trafiła na tabliczki na wszystkich urzędach państwowych kraju, śmiała się: : „No proszę, twarz naszego narodu należy do rozwódki z dwojgiem nieślubnych dzieci, w tym jednym poczętym z żonatym mężczyzną”.
Przez całe życie nie przestała także palić papierosów. „One zawsze się sprawdzają. W szczęśliwych momentach i w tych gorszych. Kiedy człowiek chce się uspokoić i kiedy szuka pobudzenia. Po pierwszej kawie, po kąpieli, w czasie rozmowy przez telefon. To okropne, że można tak pokochać palenie” – mówiła w jednym z wywiadów. Nie ma też oporów, by łamać stereotypowe postrzeganie swojej osoby. W 2010 roku, jako 67-latka wystąpiła na okładce gejowskiego pisma „Tetu” w cętkowanym stroju u boku młodego, nagiego modela. „I co? Oburza pana, że starsza kobieta w stroju kocicy obejmuje młodego mężczyznę? – pytała dziennikarza. „Mnie nie. Czasem dochodzi się do momentu, że szuka się nowości i eksperymentów”.
O jej udarze jesienią ub. roku napisały media na całym świecie. Rodzina początkowo poinformowała dziennikarzy, że przyczyną niedyspozycji Catherine jest przemęczenie. Szybko jednak okazało się, że „doznała bardzo ograniczonego, a więc odwracalnego udaru niedokrwiennego mózgu”. Jak przekazano w komunikacie, nie utraciła sprawności ruchowej ani zaburzeń mowy.
Polecamy
Polacy stworzyli system, który przyspiesza diagnostykę udarów mózgu. Wynik już po 3 minutach!
„Jej potencjał jest duży”. Polska szczepionka przeciw miażdżycy może zrewolucjonizować leczenie
„Gdyby pobrano organy, to byłby koniec”. W jednym szpitalu miano stwierdzić śmierć mózgu, w drugim – przywrócić do życia
Sharon Stone: „Przez dziewięć dni krwawiłam do mózgu. Przywrócono mnie do życia”
się ten artykuł?