Bulbulator to nie tylko nieistniejąca usterka, lecz rozgrzewający plaster na samotność. Żartobliwe nagrania z udziałem seniorów podbijają internet
Robią sobie kawały z klientów i żartują z mało poważnych usterek telefonów. Bulbulator, maglamentura czy przyczłapnik to nieistniejące części, które każdego dnia psują się w telefonach starszych osób. „Za Chiny nie mogę Whatsappa włączyć”, „Usunęłam Danusię z listy kontaktów” – takie skargi najczęściej można usłyszeć w serwisie Telepremium w Łowiczu. Filmy z udziałem zatroskanych seniorów polubiło już niemal 5 mln internautów. „Większość osób występujących w naszych filmach to klienci, którzy nie mieszkają ze swoimi dziećmi. Przychodzą do nas po pomoc, by mieć z nimi stały kontakt” – mówi w rozmowie z Hello Zdrowie Krzysztof Haraśny.
Ewa Wojciechowska: Zacznijmy od najważniejszej sprawy. Czym jest bulbulator? Udało mi się znaleźć informację, że jest to urządzenie wydające dźwięki „bul bul bul”, które można kupić w zestawie z przyczłapnikiem. Podobno koniecznie z prawym…
Krzysztof Haraśny: Bulbulator to urządzenie tak naprawdę bliżej nieznane nikomu. To nie my jesteśmy autorami tej nazwy, ona krążyła w języku i postanowiliśmy jej użyć na potrzeby naszego contentu tiktokowego. I kiedy klient prosi nas o naprawę niezbyt poważnej usterki, w celu wyolbrzymienia problemu mówimy, że to „bulbulator”, „przyczłapnik”, „maglamentura”, „gulgownica” czy inne usterki, które brzmią groźnie, a w rzeczywistości nie istnieją.
Seniorzy zawsze się na to nabierają?
Zażartowaliśmy sobie kiedyś z jednej pani i przesunęliśmy trochę granicę naszego kawału. Stwierdziliśmy wtedy podczas diagnozy telefonu, że popsuły się dwa bulbulatory i naprawa będzie ją kosztowała 1000 zł. Liczyliśmy na jakąś dyskusję w tym temacie, ale pani zgodziła się bez słowa. Możemy z tego wyciągnąć wnioski, że starsze osoby mogą być oszukiwane w różnych miejscach. Wiele słyszy się o wyłudzaniu pieniędzy na policjanta, wnuczka czy konsultanta banku i jak widzimy, niestety bardzo łatwo dopuścić do takiej sytuacji, żeby osoby starsze zostały zmanipulowane.
My jednak pozwalamy sobie na wygłupy przy każdej okazji. Żartujemy sobie z klientami niezależnie od wieku. Staramy się wyczuć, z którym klientem można się pośmiać, a który – przysłowiowo – będzie chciał nas wyciągnąć zza lady. Dla nas nieważne jest, czy ma 18, 30, 40 czy 70 lat. Na tyle jednak staramy się być szczerzy w tym, co robimy, że możemy pozwolić sobie na żarty tego typu. Nasi klienci nauczyli się też już, gdzie jest granica i w którym momencie mogą nam wierzyć, że usterka faktycznie występuje. Każdemu nagranemu klientowi pokazujemy też przed publikacją nasze pozostałe materiały na TikToku, aby mógł ocenić czy chce w tym brać udział.
Skąd w ogóle pomysł na taki content w mediach społecznościowych?
Podchodzimy do życia bardziej z humorem niż na serio. Ważne dla nas jest, żeby klient zapamiętał wizytę u nas na dłużej i myślał jak o fajnym miejscu, do którego chce się wracać, a nie suchą usługę na zasadzie „płać i uciekaj”. Początkowo na TikToku pokazywaliśmy jedynie to, co się u nas dzieje, lub dołączaliśmy do różnych trendów. TikTok nie był dla nas tematem zarobkowym, ale miejscem do popularyzowania placówki, w której jesteśmy. Wiedziałem, że zwiększenie popularności na pewno przyniesie większą liczbę klientów, co pośrednio finalnie da oddźwięk w utargu.
Wszystko zaczęło się przypadkiem od mojej ukochanej klientki, która przyszła do nas pewnego razu i miała problem z uruchomieniem Whatsappa. Zależało jej na szybkiej naprawie, ponieważ jej córka mieszka w Wielkiej Brytanii i nie mogła się z nią w ten sposób skontaktować. Siedziałem wtedy na zapleczu i usłyszałem: „Za Chiny nie mogę Whatsappa włączyć”. Pomyślałem, że to może być ciekawa historia na nasz profil na TikToku. Wtedy pierwszy raz nagraliśmy taką rozmowę i od tego się zaczęło. Popularność filmu przerosła nasze oczekiwania. Wideo odtworzono ponad 2 mln razy i dlatego postanowiliśmy iść w tę stronę.
”Dla nas często to są dwie minuty, a dla danej osoby usterka uniemożliwiająca korzystanie z telefonu”
Pani Halinka, która również miała problem z Whatsappem, mówiła, że i ona zyskała na popularności w lokalnym środowisku po publikacji u was.
Wideo z jej udziałem również poniosło się szerokim echem. Pani Halinka jest moją faworytką, jest przesympatyczna. Ostatnio przyniosła nam w podziękowaniu ciasto z cukierni, w której została rozpoznana, co sprawiło jej niezwykłą radość. Kamil, który tu ze mną pracuje, śmieje się ze mnie, że dobrze wyglądam, bo nie ma dnia, żebyśmy nie znaleźli od naszych klientów na ladzie jakiegoś podarunku, jak np. czekolady.
Widziałam, że na tej ladzie lądują różne rzeczy. Czym jeszcze odwdzięczają się seniorzy?
Od nalewek pana Mariana, przez jajka, czekoladki, ciastka, cukierki, aż po kurczaka. Na jednym naszym nagraniu pokazaliśmy pana, który ma sklep mięsny w Skierniewicach. Przegrywałem mu wcześniej dane z jednego telefonu na drugi. Taka usługa u nas kosztuje 100 zł. Pan przyszedł na następny dzień jeszcze raz, bo okazało się, że pomylił telefony. Zrobiłem mu wszystko od nowa i nie policzyłem za to pieniędzy. W podziękowaniu przyniósł mi mięso z kurczaka na obiad, a po chwili wrócił jeszcze z butelką whisky, co z pewnością finansowo przekroczyło wartość całej usługi.
Nie chodzi nam oczywiście o to, żeby dostawać takie prezenty, ale one mają dla nas niezwykłą wartość, bo pokazują, że nawiązujemy więź z klientem. Niektórzy też chcą się odwdzięczyć nawet za niewielką usługę, bo – choć dla nas to chwila – to dla nich to wiele znaczy.
Jak długo zajmuje wam naprawienie usterki bulbulatora? Jedna z bohaterek waszych filmów przyznała, że dla niej czasem są to duże problemy, a wy „cyk, pyk i naprawione”.
Na naszym lokalu wisi napis, że naprawiamy usterki nawet w godzinę, od ręki. Staramy się zrobić wszystko tak, by klient nie musiał długo czekać i jeździć w tę i z powrotem. Nie chcemy zabierać komuś czasu. Dla nas często to są dwie minuty, a dla danej osoby usterka uniemożliwiająca korzystanie z telefonu. Większość osób występujących w filmach na naszym TikToku to klienci, którzy nie mieszkają ze swoimi dziećmi. Przychodzą do nas po pomoc, by z nimi mieć stały kontakt. Wiadomą rzeczą jest to, że ci ludzie są niesamowicie wdzięczni. Wielokrotnie każdy by zapłacił wiele, by ten kontakt z bliskimi mieć.
”To wyczuwalne, że brakuje im relacji z bliskimi. I w momencie, w którym popsuł się Whatsapp, przychodzą szybko do nas, by mieć chociaż ten kontakt wirtualny”
Z jakimi problemami najczęściej zgłaszają się do was seniorzy?
W 99 proc. przypadków jest to totalnie prosta rzecz, jak aktualizacja aplikacji czy włączenie internetu, „bo się wyłączył”. Najczęściej psuje się głośnik, zacina telefon, w którym wystarczy wyciągnąć i włożyć baterię, szwankuje Whatsapp, który wymaga prostej aktualizacji, czasem mapy nie działają.
Przychodzą do nas też panie, które nie mogą wysyłać karteczek z życzeniami miłego dnia na Messengerze. Śmieją się, że rozsyłają wtorkowe życzenia w środę. Zdarza się, że mąż niechcący zablokuje żonę i nie może do niej dzwonić. Tak samo, jak pani Halinka usunęła panią Danusię z listy kontaktów, z czego wideo stało się hitem u nas na profilu. Nie ukrywam, że długo czekaliśmy na tę Danusię, aż odbierze połączenie, bo naprawdę była w pracy. Namawiałem jednak panią Halinkę, żeby się nie poddawała i ją podgadywałem, że robota to głupota, więc dzwonimy. Pani Halinka chyba pięć razy dzwoniła, ale wiadomo, że magia filmu i montażu robi swoje.
Seniorzy mówią, co im sprawia największą trudność, żeby odnaleźć się w nowych technologiach?
Znam tylko jedną starszą panią, która technologicznie jest chyba bardziej oczytana ode mnie, ale poza nią nie spotkałem się jeszcze z żadnym seniorem, o którym mógłbym powiedzieć, że opanował funkcje telefonu choćby w pięciu procentach. W większości obsługa smartfonów przez starsze osoby skupia się jedynie na tym, by zadzwonić, odebrać połączenie czy napisać sms lub wiadomość na Whatsappie. Wielokrotnie starszym osobom trudność sprawia przykładowo to, że ikonka przesunie się w inne miejsce. Seniorzy bazują głównie na pamięci i w momencie, w którym ikonka zniknie z dolnego pola ekranu głównego, to robi się kłopot.
Nie czują się w konsekwencji wykluczeni i samotni?
Myślę, że nie dochodzi do wykluczenia, bo realizujemy swoje usługi na tyle szybko, że ten kontakt z bliskimi z powrotem szybko mają. Można usłyszeć jednak zarzut do bliskich, którzy z nimi mieszkają, że przez swoje obowiązki nie mają czasu dla nich, żeby sprawdzić, co w tym telefonie się zepsuło. Wiele z nas ma często czas dla obcych, a syn mieszkający z panią, która do nas przychodzi z problemami z telefonem, nie ma chwili na to, żeby jej zaktualizować system w urządzeniu. Sam nie mieszkam już z moją mamą od sześciu lat i kiedy bywam u niej, wspomina, że wszystkim mam czas coś naprawić, a jej nie. Jak to się mówi, szewc bez butów chodzi.
Mieliśmy kiedyś klientkę, której mąż zajmuje się wykończeniem pomieszczeń. Narzekała, że nie może się go doprosić o pomalowanie ścian i śmiała się, że zadzwoni do niego z innego numeru, żeby się umówić się. Miała nadzieję, że mąż nie domyśli się, że wpisuje adres swojego domu.
Na pewno jednak widzimy, że niektórzy klienci nie mają z kim porozmawiać w domu. Sami czasem nie możemy poświęcić im wystarczająco dużo czasu, kiedy mamy 10-15 napraw do zrealizowania. A klient mógłby stać i z nami rozmawiać przez godzinę czy trzy, bo nie ma w domu kogoś, do kogo wróci. Można to też zaobserwować w wielu miejscach, nie tylko u nas. W szczególności kiedy czekam u fryzjera na swoją kolej, widzę, jak starsze osoby łakną rozmowy. Jest to wyczuwalne, że brakuje im kontaktu i relacji z bliskimi. I w momencie, w którym popsuł się Whatsapp, przychodzą szybko do nas czy innego punktu serwisowego, by mieć chociaż ten kontakt wirtualny.
”Wyświetlenia, lajki i pozytywne komentarze naprawdę nas uskrzydlają, ale niekonstruktywna krytyka może bardzo negatywnie wpłynąć na drugiego człowieka”
Seniorzy chcieliby wejść w świat cyfrowy bardziej, ale mają jakieś obawy? Pani Halinka mówiła na jednym z nagrań, że chce nauczyć się pisać smsy, ale później jednak stwierdziła, że to zły czas.
Każdej ze starszych osób, które przychodzą do nas i chcą, żebyśmy je nauczyli obsługi telefonu, za każdym razem powtarzam, że nie da się tego nauczyć. To trzeba intuicyjnie zrozumieć, wypracować pewne schematy. Kiedy seniorom coś się przesunie na ekranie, nie poszukają dalej, nie wejdą do głównego menu, żeby sprawdzić, czy gdzieś tam ta zagubiona ikonka jest, boją się, że coś poprzestawiają. Strach przed tym, że zepsują coś bardziej, powoduje, że wolą nic nie ruszać i przychodzą do nas. I to są te „bulbulatory” – „usterki”, które naprawiają się po wyciągnięciu ikonki na główny ekran.
Kolega, który z nami pracuje w punkcie w Skierniewicach, miał jakiś czas temu pomysł, żeby uczyć seniorów obsługi telefonów po pracy. W większości ci klienci jednak przychodzili po pomoc do niego, kiedy był w pracy i nie mógł poświęcić im w pełni swojej uwagi. Kuba chciał skupić się w stu procentach na tej pomocy i tak sobie to wymyślił, żeby móc pojechać do kogoś do domu i od a do zet wszystko wytłumaczyć. Proponował swoją ofertę, ale żaden z tych klientów nie odezwał się do niego ponownie. Niestety czasy mamy, jakie mamy i bardzo trudno jest zaufać osobie, którą wpuszczamy do domu. Z drugiej strony emerytury i renty w Polsce nie są na tyle wysokie, by taka oferta mogła zainteresować seniorów.
Trochę zasmucił mnie wasz filmik z panią, która usunęła sobie Whatsappa i jechała na rowerze przez całe miasto do was, bo nikt nie chciał się podjąć naprawy. Można powiedzieć, że seniorzy otrzymują u was międzypokoleniowe wsparcie i opiekę, jak u lekarza.
Niestety mało osób chce podejmować się tak błahych napraw. My tak naprawdę czasem podejmujemy się nawet napraw, których nie mamy w ofercie. Jeśli przyjdzie senior, który był wcześniej w sześciu miejscach, to, ponieważ umiemy taką rzecz zrobić, naprawiamy ją. Wiem też, że wykonam jedną, drugą czy czwartą usługę gratis i klient wróci do nas kupić etui czy ładowarkę, poleci córce, sąsiadce, powie: „Mi tu zrobili wszystko poprawnie i ja ci polecam, Halinka, idź tutaj”. Uważam, że poczta pantoflowa to najpiękniejsza forma reklamy, jaka może być.
Z jakimi najczęściej komentarzami się spotykacie? Widziałam pod jednym z waszych filmów opinię, że przywracacie wiarę w ludzi.
W Łowiczu, gdzie mieści się nasz sklep, mamy niezwykle ciepły lokalny odbiór. Przychodzą do nas klientki i mówią: „Sąsiadkę mi pan nagrał, a mnie pan nie nagrywa”. Kiedy robimy dłuższe przerwy z publikowaniem nowych filmów, przychodzą do nas ludzie i narzekają, że się opuściliśmy. Mamy też jednego pana, który twierdzi, że przesadzamy i ktoś chce nas podać na policję.
Personalnie dotknęła mnie jedna przykra sytuacja, kiedy w dzień babci obsługiwałem naszą stałą, siedemdziesięcioletnią klientkę. Pani kupiła u nas 1,5 roku wcześniej telefon i miała problem z głośnikiem, który zapychał jej się od sporej ilości makijażu. Zażartowałem, że to wina bulbulatora, pośmialiśmy się, a po rozmowie poinformowałem ją o wszystkim i zgodziła się na publikację. Po kilku dniach zgłosiła się do nas jej wnuczka, która stwierdziła, że oszukaliśmy jej babcię, bo powiedzieliśmy, że nagranie było dla szefa. My czasem na filmach żartujemy, że jak szef zobaczy, to na pewno da nam podwyżkę. Pani niestety stwierdziła, że jesteśmy oszustami i noga jej babci więcej u nas nie stanie.
Po tej sytuacji zmieniłem ustawienia prywatności wszystkich naszych materiałów z Tiktoka tak, aby żaden z nich nie mógł być oglądany. Przywróciłem je jednak po fali klientów, którzy pielgrzymkami przychodzili i pytali się, dlaczego nie ma naszych nagrań. Wszystko wróciło do normy, ale ta sytuacja mocno odbiła się na moim samopoczuciu. Wyświetlenia, lajki i pozytywne komentarze naprawdę nas uskrzydlają, ale niekonstruktywna krytyka może bardzo negatywnie wpłynąć na drugiego człowieka.
”Naprawdę piękniej by się żyło, gdyby każdy szukał w drugim człowieku dobrych intencji, a nie tylko tych złych”
W mediach społecznościowych też trafiają się niemiłe komentarze?
Mamy bardzo dużo pomysłów, ale hamuje nas strach przed tym, że ostateczny odbiór nie będzie taki, jak byśmy pragnęli. Ludzie często nie oglądają materiału do końca i dorabiają sobie zdanie na dany temat. Teraz nasi obserwujący bronią nas w komentarzach, ale przy pierwszych materiałach nie było nam wesoło. Pojawiały się zdania: „Ale wy k***wy jesteście, że wzięliście sto złotych od tej pani”, „Robienie z ludzi debili”, „Nienawidzę ludzi robiących z innych idiotów”, „Mentalność dzieci z podstawówki”. Polski internet nie lubi, jak ktoś się cieszy.
Przyjechała do nas kiedyś klientka o kulach, żeby naprawić jej pilota do telewizora. Pojechałem z nią do domu, żeby sprawdzić, czy po naprawie będzie działał. Od początku mówiłem, że nie chcę za to nawet grosza. Finalnie dostałem od pani 20 zł na czekoladę dla mojej żony Barbary, ale usunąłem ten fragment z nagrania ze względu na to, że ludzie mają z takimi rzeczami duży problem. Jesteśmy przy tym niezwykle ostrożni.
Nie było mi dane żyć w innym państwie, ale chyba tylko nasz kraj taki jest, że źle jest, jeżeli jest komuś dobrze.
TikTok pozwala na szczęście na filtrowanie komentarzy.
Często usuwam te niemiłe, bo chcę, żeby osoba, która zgodziła się na publikację u nas, dobrze czuła się w środowisku lokalnym. By później nikt nie wytykał jej palcami. Niekiedy starsi ludzie mogą też nie rozumieć tego, że te komentarze nie są napisane przez nas. Przeważają jednak pozytywne opinie, typu „Uwielbiam te klientki”, „Jesteście zajebiści”, „Gdzie przyjechać, bo mi się bulbulator popsuł?”, „Ja bym takiemu przystojniakowi dała trzy stówy podwyżki”, „Najlepsi na świecie”, „Uwielbiam was panowie”, „Jesteście the best”. Lubimy to, co robimy i zawsze, kiedy widzimy, że na naszą akcję jest reakcja, to z większą przyjemnością tworzymy kolejne filmy. Naprawdę piękniej by się żyło, gdyby każdy szukał w drugim człowieku dobrych intencji, a nie tylko tych złych.
Zobacz także
„Codzienne spotkanie w domu, w bezpiecznej przestrzeni może być o wiele cenniejsze niż randka raz na pół roku” – o sztuce spędzania czasu razem mówi Marita Woźny
Tomasz Sobierajski: „Przyjaźń jest rodzajem miłości, w której mamy miejsce na wszystko – i na wybaczanie, i na błędy, pomyłki, sukcesy, a nawet dotyk”
Ewa Woydyłło: „Miłość czasem jest zaborcza i drapieżna, przyjaźń nie. W przyjaźni człowiek jest najlepszym sobą”
Polecamy
Pedro Pascal zabrał na premierę siostrę. Lux, sojuszniczka osób transpłciowych, skradła mu całe show, a on poprawiał tren jej sukni
Noblista: „Zbliżamy się do granic możliwości organizmu. Wkrótce ludzie będą żyli ponad 115 lat”. Ma to jednak swoje ciemne strony
„Za dużo wymagamy”. O tym, dlaczego coraz więcej osób ma problem ze znalezieniem partnera, rozmawiamy z Moniką Dreger, psycholożką
„Sztukę flirtowania trzeba aktualizować” – mówi seksuolożka Patrycja Wonatowska
się ten artykuł?