Blogerka „Łysa Mówi” o Syndromie Dziecka Maltretowanego: „Miałam w życiu taką sytuację, że mając niewiele ponad 18 lat, zsikałam się w majtki na widok paska do spodni”
O Syndromie Dziecka Maltretowanego, nazywanego też Zespołem Dziecka Bitego, nie mówi się tak często, jak powinno. A szkoda. To temat ważny, szczególnie w obecnych czasach, gdy nieustannie dochodzą do nas informacje o sytuacjach, gdy rodzice biją swoje dzieci. Złamać tabu postanowiła Joanna Łysikowska, blogerka „Łysa Mówi”. Jej szczery post jest coraz częściej udostępniany na Facebooku.
SDM, czyli Syndrom Dziecka Maltretowanego
„Pogadamy sobie o SDM, bo o depresji się gada, gada się o wadzie wzroku, cukrzycy, to czemu nie…” – tak zaczyna się post Joanny Łysikowskiej, blogerki „Łysa Mówi”, w którym kobieta pisze o Syndromie Dziecka Maltretowanego.
„Miałam w życiu taką sytuację, że mając niewiele ponad 18 lat, zsikałam się w majtki na widok paska do spodni. Nie wiedziałam jak to wytłumaczyć, wstydziłam się.
Pamiętam jak za to, że skłamałam w sprawie ocen, za złą ocenę, zbyt późny powrót do domu, własne zdanie, tak zwane pyskowanie, dostawałam pasem. To był cały rytuał.
Miałam zdjąć spodnie, położyć się na wersalce i czekać. Czekać na to aż osoba wymierzająca zje obiad. Potem wybierałam pas. Gruby lub cienki. Cienki niemiłosiernie wrzynał się w pośladki, wybrałam go raz w życiu. Potem była jazda na grubym. Pasów było 10 lub 20. Krzyczałam, prosiłam, żeby przestał.
Nie reagował nikt.Potem była pięść w twarz, czasami kop, łapanie za szyję i trzymanie mnie pod ścianą” – pisze blogerka.
Wpływ SDM na dorosłe życie
W dalszej części postu Joanna Łysikowska pisze, w jaki sposób sytuacje w domu rodzinnym wpłynęły na jej dorosłe życie.
„Mam problem z zaufaniem do ludzi, szczególnie do mężczyzn. Stresuje się spotkaniami z ludźmi do tego stopnia, że muszę się najeść leków, żeby wyjść do obcych ludzi. Na pas i wyciąganie go ze spodni przez partnera długo reagowałam sikaniem ze strachu, stanami lękowymi” – wymienia „Łysa Mówi”.
Blogerka dodaje też, że miewała stany depresyjne często kończące się samookaleczaniem. Zdarzało się, że sama wymierzała sobie karę, np. uderzając się w głowę. Dopiero po długotrwałej terapii (która nadal trwa i bardzo dużo kosztuje), kobieta jest w stanie o tym mówić.
„Dzisiaj jestem z wami. Nadal się nieco boje facetów. Nadal mam momenty depresyjne. Nadal mam nieco krzywe zęby od uderzeń pięścią w twarz. Moje serce przez lata stresu i nieleczenia potrzebuje stałych leków” – pisze Joanna Łysikowska.
Na koniec blogerka apeluje, by żadna z nas nie bagatelizowała bicia. „To nie jest tak, że ktoś kogoś uderzy kilka razy i jakoś ktoś to przeżyje” – dodaje.
Rozwiń
SDM – wyjaśnienie pojęcia
Definicja Syndromu Dziecka Maltretowanego opracowana przez Zarząd Międzynarodowych Organizacji Nauk Medycznych i Światową Organizację Zdrowia (WHO) brzmi: „to każde zamierzone lub niezamierzone działanie osoby dorosłej, społeczeństwa lub państwa, które ujemnie wpływa na zdrowie, rozwój fizyczny lub psychospołeczny dziecka”.
Oficjalne statystyki sądowe rejestrują rocznie w Polsce jedynie kilkaset zgłoszeń przypadków znęcania się nad dziećmi. Szacuje się jednak, że faktyczna liczba maltretowanych dzieci w naszym kraju sięga nawet 200 tys.
Zobacz także
„Nasz kawałek pośladka na widoku nikogo nie krzywdzi. Wasze zdjęcia tak” – pisze Maja Staśko. To odpowiedź na nową akcję mężczyzn w sieci
„Każda z nas jest pełnowartościowa i ma w sobie wszystko, czego potrzeba, aby się realizować oraz w przypadku WenDo, aby się obronić” – mówi Lena Bielska, trenerka WenDo
Polecamy
„Można być obecnym ojcem, spędzając z dziećmi godzinę dziennie”. Z Jackiem Masłowskim rozmawiamy o „Syndromie tatusia”
Tiktokerka opowiedziała o skandalicznym zachowaniu pasażera komunikacji miejskiej. Takie incydenty zdarzają się codziennie. Jak reagować?
Jest oficerem wywiadu, właśnie została nową Miss USA. To koniec kontrowersji wokół konkursu?
„Samotne macierzyństwo może być zwycięstwem życia nad martyrologią” – mówi reporterka Anita Sobczak
się ten artykuł?