Filip Jagła – paralotniarz pełen pasji
Filip Jagła jest jednym z najlepszych polskich paralotniarzy. Przemierza świat w poszukiwaniu jak najlepszych warunków do uprawiania tego niesamowitego sportu. Właśnie wrócił z wyprawy do Pakistanu, gdzie jako pierwszy Polak latał w masywie szczytu Rakapośi.
Patrzymy na młode bociany krążące nad Piedrahitą, małą miejscowością znajdującą się w Hiszpanii niedaleko średniowiecznej Avili w Górach Kastylijskich. Są bardzo niezdarne i lądowania na drzewie jeszcze im nie wychodzą. Jest czerwiec 2003 roku. Przyjechaliśmy tutaj na mistrzostwa Wielkiej Brytanii w paralotniarstwie razem z Filipem, Kaktusem i Markiem. Dopijamy piwo i zbieramy się do namiotów. Filip zostaje jeszcze chwilkę. Chce pobyć sam. Musi zmierzyć się z własnymi demonami z przeszłości.
Latać. Za wszelką cenę
Filip Jagła pochodzi z Żywca i jest obecnie jednym z najlepszych polskich paralotniarzy oraz trenerów narciarskich młodego pokolenia. Jego życie to góry oglądane przeważnie z ptasiej perspektywy. Latanie to niesamowite poczucie wolności, za którą przyszło mu zapłacić wysoką cenę.
W 2000 r. przyjechał do Piedrahity [kultowe dla paralotniarzy miejsce w Hiszpanii – przyp. red.] jako reprezentant polski na mistrzostwa Europy. To miejsce charakteryzuje się bardzo silną termiką, a co za tym idzie, jest niebezpieczne dla paralotni. Podczas drugiego dnia mistrzostw Filip uległ bardzo poważnemu wypadkowi. Cudem przeżył. Ponad trzy miesiące spędził w szpitalu w Salamance, zanim został przetransportowany do Polski. Po roku rehabilitacji wrócił do latania. W końcu jest z Żywca, a ludzie gór mają twarde dusze. Kiedy po tak długim czasie pojechaliśmy odwiedzić szpital, w którym leżał, większość personelu doskonale go pamiętała. Wiecznie uśmiechnięty, emanujący pozytywną energią i błyskiem w oku, który można dostrzec tylko u ludzi ogarniętych wielką pasją, traktujących życie jak jedną wielką przygodę. Na co dzień żyje bardzo skromnie, czas pomiędzy wyprawami poświęcając dzieciakom z klubu narciarskiego. Po miłej, pełnej wzruszeń i śmiechów wizycie w Salamance przyszedł czas rywalizacji i latania w zawodach.
Po tygodniu pobytu w Piedrahicie jedziemy nad ocean. Jest zimny i brutalny, dostajemy od niego niezły łomot. Ale wszyscy tego potrzebowaliśmy. Stres zawodów i mocne warunki do latania przechodzą w czas przeszły. Pozytywnie zadomowiły się w naszej pamięci i stworzą historie, które z przyjemnością będziemy opowiadali, gdy skończy się lato, a my z chłopacką niecierpliwością będziemy oczekiwać kolejnego sezonu.
To były ostatnie zawody na długi czas, w których startowaliśmy razem. Ja dopiero zaczynałem swoją sportową przygodę, Filip zdecydował, że czas na samotne przeloty i walkę o rekordy w przelotach otwartych. Paralotniarstwo jest najprostszą formą przebywania w przestworzach. Narodziło się we Francji w latach osiemdziesiątych i za sprawą alpinistów pojawiło się w Polsce na początku lat dziewięćdziesiątych. Pilot podwieszony jest do czaszy, która z wyglądu przypomina spadochron. Na tym wszelkie podobieństwa się kończą. Paralotniarze startują z górskich zboczy lub z wyciągarki na lotnisku. W powietrzu wykorzystują wznoszące się masy ciepłego powietrza zwane termiką do pokonywania jak najdalszych odległości i do zdobywania wysokości. Zasada jest identyczna jak w szybownictwie, ale prostota i łatwość pilotażu pozwoliły prawie każdemu zrealizować odwieczne marzenie człowieka o lataniu.
Przekroczyć magiczne trzysta
Zaczął się wyścig o rekord w przelocie otwartym. Przekroczona została bariera 300 km. Dalekie loty wymagają bardzo dobrych warunków termicznych, długiego dnia i silnego wiatru. W powietrzu spędza się około dziewięciu godzin. Na świecie jest zaledwie parę miejsc, które umożliwiają tego typu loty. Są to De Aar w RPA, Quixadá w Brazylii oraz Zapata w stanie Teksas w Ameryce Północnej. Tylko w Brazylii możliwy jest start bez wyciągarki z niewielkiego wzgórza nad Quixadą. To właśnie Brazylia stała się na parę lat drugim domem dla Filipa. Jeździł tam, by pokonywać kolejne bariery w lotach poza horyzont.
Trudno opisać, jak mocną trzeba mieć psychę do samotnych, długich lotów w tych miejscach. Ląduje się zazwyczaj o zmroku, na totalnym odludziu, do cywilizacji są dziesiątki kilometrów. Gdyby coś poszło nie tak, nikt by tego nawet nie zauważył… W 2004 roku Filip przeleciał ponad 200 km, a w 2011 roku udało mu się pokonać barierę 300 km. Tym lotem zamknął pewien rozdział swojego latania.
Przyszedł czas eksploracji Himalajów. Pomysł na latanie w najwyższych górach świata narodził się po starcie w wyścigu Red Bull X-Alps (www.redbullxalps.com), w którym Filip wziął udział w 2009 roku. Impreza jest rozgrywana co dwa lata. Chętnych jest wielu, ale Red Bull wybiera tylko 25 pilotów z całego świata. Mają do pokonania trasę przez całe Alpy – od Salzburga po Monako – z zaliczaniem tzw. obowiązkowych punktów zwrotnych. Wolno lecieć na paralotni lub iść na piechotę. Całość, w zależności od pogody, trwa około dwóch tygodni. Filip ukończył ten morderczy wyścig na 17. miejscu. W tym samym roku, jesienią, pojechał do Nepalu i wkroczył na drogę Dharmy. Najwyższe góry świata od zawsze były jego marzeniem. Po wyprawie w Ałtaj w 2007 roku dzikie, nieucywilizowane i nieskomercjalizowane kolosy rzuciły mu wyzwanie. Jak mawiał Hrabal: „Moją etyką jest estetyka”, a dla człowieka związanego z górami od urodzenia nie ma piękniejszych szczytów nad himalajskie. Niespieszność, surowy klimat i wytrwałość ludów zamieszkujących te rejony zawsze imponowały Filipowi. To twardy świat daleki od pozorów i lansu kultury europejskiej. Himalajska przygoda trwa i ten rozdział na długo jeszcze pozostanie nieukończony. W tym roku jako pierwszy polski paralotniarz Filip latał w Pakistanie w masywie Rakapośi, biorąc udział w austriackiej wyprawie Experience Challenges (www.experiencechallenges.com). Udało mu się osiągnąć wysokość ponad 6000 m n.p.m. Już teraz zapowiada eksplorację i realizację kolejnych wyzwań związanych z Himalajami, ponieważ paralotniarstwo dopiero co zawitało w najwyższe góry ziemi, dając możliwość eksploracji z powietrza ostatnich niezbadanych zakątków naszej planety.
Filip Jagła, rocznik 1977, paralotniarz, narciarz wysokogórski, trener narciarstwa alpejskiego I klasy. Przez jakiś czas prowadził kadrę Polski juniorów, obecnie pracuje we własnym klubie narciarskim.
Osiągnięcia sportowe:
1999-2001: Paralotniowa kadra narodowa,
2005: Trzecie miejsce w polskim rankingu pilotów XCC, siódme w światowym rankingu UP,
2009: 17. miejsce w wyścigu Red Bull X-Alps.
Wyprawy: latanie i eksploracja – 2002 Australia, 2003 Meksyk, 2004-06 Brazylia, 2007 Ałtaj (Syberia), 2008 Teneryfa, 2009 Nepal, 2010 Indie/Kanada, 2011 Himalaje/Pakistan, Muztagh Ata/Chiny.
Polecamy
19-latka najmłodszą Polką, której udało się zdobyć ośmiotysięcznik! Zoja Skubis zapisała się właśnie na kartach historii
Pierwszy złoty medal dla Polski na igrzyskach olimpijskich. Aleksandra Mirosław zachwyciła w Paryżu
Polka dokonała niemożliwego! Alicja Pyszka-Bazan o godzinę pobiła rekord w potrójnym Ironmanie
Janina Skirlińska – najlepsza gimnastyczka w wolnej Polsce
się ten artykuł?