Pesymizm zakodowany w genach?
Zawsze twierdziłem, że Polacy marudzą, bo mają powody. To jednak może nie być jedyna przyczyna. Wygląda bowiem na to, że w tendencję do marudzenia i narzekania na wszystko zamieszane są geny.
Prof. Rebecca Todd pracuje na Wydziale Psychologii University of British Columbia. Od lat zajmuje się włączaniem genetyki do badań psychologicznych i odnosi na tym polu sukcesy. Ostatnio postanowiła sprawdzić, czy to, że jedni zawsze widzą szklankę w połowie pełną, podczas gdy dla innych jest ona zawsze w połowie pusta, da się zwalić na DNA.
Podejrzany ADRA2b
Pierwszą rzeczą, której potrzebowała, by zaprojektować odpowiedni eksperyment, był podejrzany gen. O to nie było trudno, bo od kilku lat wiadomo, że jeden z wariantów ADRA2b wpływa na to, czy lepiej pamiętamy pozytywne, czy negatywne wydarzenia z przeszłości. Dotąd wiedziano jednak tylko, że da się go powiązać z przeszłością i pamięcią. Kanadyjczycy kierowani przez prof. Todd wraz z amerykańskimi naukowcami postanowili sprawdzić, czy wszystko działa też w czasie rzeczywistym, a ADRA2b jest genem, który nastawia naszą emocjonalną antenę na odbiór dobrych lub złych sygnałów. Wykorzystali do tego poznawczy fenomen, który nazywa się attentional blink, i po polsku tłumaczy się (nieco dziwnie) jako „mrugnięcie uwagi”. Polega to na tym, że kiedy zauważamy jeden obiekt, to przez bardzo krótki czas nasza uwaga staje się ślepa na wszystko inne.
Negatywnie wyczuleni
Jak się okazało, stopień tej ślepoty bywa różny zależnie od tego, jak bardzo to inne jest ważne dla naszego mózgu. W eksperymencie prowadzonym w Kolumbii Brytyjskiej wzięło udział 200 osób. Ich zadaniem było obserwowanie wyświetlanych po sobie w bardzo krótkim odstępie czasu tablic, na których pojawiały się pozytywne, neutralne i negatywne słowa. Następnie sprawdzono, jak na poszczególne z nich reagowały osoby z podejrzanym wariantem ADRA2b i te, które go nie mają.
Pozytywne jedni i drudzy rozpoznawali na podobnym poziomie. Na neutralne reagowali podobnie słabo. Natomiast słowa niosące ze sobą negatywny przekaz były znacznie częściej „rejestrowane” przez osoby posiadające wspomniany wariant genu. Niby niewiele, ale w połączeniu z tym, co wiemy o jego powiązaniu z pamięcią oraz funkcji związanej z regulacją neuroprzekaźników, można już wyciągać wnioski.
Genetycznie zakodowany pesymizm
Sama autorka badań mówi wprost: Wszyscy znamy powiedzenie „widzieć świat przez różowe okulary”. To, co odkryliśmy, pokazuje, że niektórzy widzą świat przez okulary pokolorowane przez geny – zabarwione, ciemne. I dodaje: Zmiany biologiczne na poziomie genów mogą odgrywać ważną rolę w tym, jak poszczególni ludzie postrzegają świat.
Różnice są niewielkie tylko z pozoru, bo jeżeli Todd ma rację – a nie ma powodu, by sądzić, że jej nie ma – to są wśród nas ludzie, którzy idąc w tłumie, zauważają przede wszystkim twarze pochmurne i te, na których widać złość. A wiadomo przecież, że zarażamy się emocjami i takie postrzeganie świata to samonapędzający się mechanizm, który na pewno nie daje poczucia szczęścia.
Jest też oczywiście druga strona medalu. Podczas górskiej wycieczki takie osoby będą zwracać uwagę na potencjalne niebezpieczeństwa: miejsca, gdzie można się poślizgnąć, luźne kamienie, na których można się potknąć. Nie zauważą za to piękna przyrody – komentowała Todd, która jednak sama nie zauważyła, że może rzeczywiście wrócą oni z wycieczki mniej szczęśliwi, ale za to… żywi. Ostrożność i spostrzegawczość bywają bowiem użytecznymi cechami.
Posiadaczami „genu pesymizmu” jest połowa przedstawicieli rasy kaukaskiej. W innych grupach etnicznych ma być ich podobno mniej, ale badania trwają. Pewne jest jedno. Spora ich część to z pewnością nasi rodacy. Wiem, co mówię, bo sam posiadam taki wariant. Żeby to stwierdzić, nie potrzebuję nawet robić genetycznych testów. Wystarczy, że się – od czasu do czasu – posłucham.
Ważne w tym wszystkim jest jeszcze jedno. Należy pamiętać, że geny zwykle kierują nas w jakąś stronę, ale niekoniecznie determinują. Nie warto zatem zrzucać na nie pesymizmu. Warto za to potrenować dostrzeganie połowy szklanki, która jest pełna. I uśmiechnąć też się warto. Zawsze.
Polecamy
„Jeżeli nie słuchasz szeptów swojego ciała, to będziesz musiał usłyszeć jego krzyk” – mówi psychoterapeutka dr Agnieszka Kozak
Problem przebodźcowania. Kampania Answear „Zadbaj o to, co jest w środku – Wewnętrzny Spokój” szuka rozwiązań i daje wiedzę
Prof. Aleksandra Gruszka-Gosiewska: „W związku z brakiem uregulowań działalność psychologiczną może dziś podejmować osoba o dowolnym wykształceniu”
Sławomir Prusakowski: „Trochę zbyt często utożsamiamy bycie odpowiedzialnym z tym, że nie popełnimy żadnego błędu, że się nie potkniemy”
się ten artykuł?