Efekt nocebo, czyli jak doprowadzić się do choroby siłą umysłu
Efekt placebo to fenomen równie znany, jak zdumiewający. W pewnym sensie ociera się o magię: w końcu chodzi o zdolność do wpływania na rzeczywistość fizyczną siłą umysłu. Jednak „uzdrawianie wiarą” ma również swój mroczny rewers: efekt nocebo.
Na czym polega efekt nocebo?
Mówiąc najprościej, polega on na wywoływaniu negatywnych skutków zdrowotnych przez negatywne myśli. Zgodnie z jedną z najbardziej ogólnych definicji placebo i nocebo to forma ingerencji w ludzki organizm, która nie wywołuje rozpoznawalnych skutków fizjologicznych, a jednak wpływa na poprawę (placebo) lub pogorszenie (nocebo) stanu zdrowia.
Mimo powszechności tego zjawiska jego mechanizm wciąż pozostaje nieznany. Kluczową rolę odgrywa w nim czynnik psychologiczny. Najczęściej bowiem ma ono związek z przeświadczeniem osoby o skuteczności lub szkodliwości zastosowanego specyfiku bądź wpływie innego czynnika na stan zdrowia.
– Nie od dziś wiadomo, że siła sugestii jest olbrzymia. Wierząc w skuteczność leku czy terapii, możemy poczuć się lepiej, ale jeśli brakuje nam tej wiary, zdarza się, że siła zaordynowanego specyfiku słabnie. Ten efekt działa również w drugą stronę. Jeśli jesteśmy przekonani o szkodliwości jakiegoś zjawiska, pogarsza się nasze samopoczucie, a nawet stan fizjologiczny organizmu – wyjaśnia dr Michał Gwiżdż, psycholog, wykładowca krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego.
Obawy szkodzą zdrowiu
Jednej z najlepszych dokumentacji dotyczącej działania efektu nocebo na szeroką skalę dostarczają wyniki badania Framingham Heart Study zainicjowanego w 1948 r. przez naukowców Uniwersytetu w Bostonie. Dotyczyło ono czynników sprzyjających rozwojowi schorzeń układu krążenia.
Podczas analizy danych przeprowadzonej po kilku dekadach od rozpoczęcia badania okazało się, że te spośród jego uczestniczek, które wierzyły w swoją podatność na tego typu schorzenia, były czterokrotnie bardziej narażone na ryzyko zgonu z powodu chorób sercowo-naczyniowych niż te, które nie żywiły podobnego przekonania. Przy czym u pań z obu grup stwierdzono te same czynniki ryzyka, m.in. wysokie stężenie cholesterolu, wysokie ciśnienie i nadwagę.
Na początku lat 80. przeprowadzono jeden z pierwszych i nielicznych eksperymentów poświęconych ściśle zjawisku nocebo. Jego uczestników poinformowano, że przez ich głowy zostanie przepuszczony prąd o niewielkim natężeniu. Mimo że ładunek elektryczny w żadnym przypadku nie został „zaaplikowany”, po zakończeniu badania dwie trzecie ochotników skarżyło się na ból głowy.
Kilka lat później efekt nocebo objawił się przypadkowo w wynikach badania poświęconego wpływowi aspiryny na czynność układu krążenia. W dwóch placówkach, w których przeprowadzano eksperyment, pacjenci zostali ostrzeżeni o możliwym wpływie specyfiku na zaburzenia trawienne. W trzeciej lokalizacji uczestnicy badania nie zostali uprzedzeni o ewentualnych skutkach ubocznych. Podczas analizowania wyników badania naukowcy odkryli zaskakującą prawidłowość: u osób, które zostały ostrzeżone o możliwych skutkach ubocznych, prawdopodobieństwo wystąpienia dolegliwości gastrycznych było trzykrotnie wyższe niż wśród pacjentów, których nie poinformowano o niepożądanym działaniu aspiryny.
Zły bliźniak placebo
Powyższe przykłady efektu nocebo wydają się stosunkowo łagodne. Jednak istnieją świadectwa przemawiające za tym, że „zły bliźniak placebo” może mieć wpływ nie tylko na nasze zdrowie, ale również życie.
W 1948 r. w artykule zatytułowanym „Śmierć z powodów psychicznych” wiedeński neurolog dr Erich Menniger von Lerchentall opisał kilka przypadków nagłych zgonów wywołanych ekstremalnym strachem. Jeden z nich był szczególnie „efektowny”.
Dotyczył sfingowanego skazania na śmierć nielubianego uniwersyteckiego asystenta przez studentów. Okrutni żacy zawiązali ofierze oczy i zaprowadzili ją „pod topór”. Zaaranżowany z dbałością o szczegóły spektakl był tak przekonujący, że asystent wyzionął ducha w jego trakcie. To oczywiście przypadek działania efektu nocebo w postaci skrajnej, ale wydaje się, że „zabójczy potencjał” tego zjawiska należy traktować całkiem serio.
– Stwierdzenie, że nocebo potrafi nawet zabić, nie musi być przesadą. Przykładem może być prowadzące do śmierci przekonanie o wpływie rzuconej klątwy, tzw. śmierć voodoo, czy też lawinowy wzrost zawałów serca w Izraelu podczas rzekomego ataku rakietowego ze strony Iraku w trakcie pierwszej wojny irackiej. Reasumując, istnieje nieźle udokumentowany, a przy tym przez część środowiska medycznego uporczywie niedostrzegany bezpośredni związek pomiędzy siłą przekonań a stanem zdrowia – ocenia dr Gwiżdż.
Nocebo, czyli „będę szkodzić”
Termin „nocebo”, oznaczający po łacinie „będę szkodzić”, został ukuty w 1961 r. przez Waltera Kennedy’ego, kilka lat po przełomowej publikacji Henry’ego Beechera na temat efektu placebo. O ile temu ostatniemu zjawisku poświęcono sporo badań, o tyle jego „rewers” pozostaje dla medycyny jeszcze większą niewiadomą (jeszcze większą, bo i efekt placebo dotychczas nie doczekał się satysfakcjonujących wyjaśnień). Dodajmy: uciążliwą i kosztowną – nie tylko ze względu na realny uszczerbek dla ludzkiego zdrowia, do jakiego przyczynia się nocebo, ale również finansowe straty związane z nieefektywnym leczeniem.
Niestety, możliwość prowadzenia badań w tym zakresie i wypracowania na ich podstawie skutecznych rozwiązań problemu jest ograniczona – bo trudno w ramach eksperymentów ryzykować pogorszenie zdrowia, a nawet zgon pacjentów.
Polecamy
„Wielu Polaków boi się mówić po angielsku – szczególnie wśród innych Polaków”. Jak skutecznie nauczyć się angielskiego, mówi Arlena Witt
„Pociekły mi łzy ulgi, że wszystko jest OK”. Natalia Klimas-Bober opowiedziała o lęku o dzieci
Michalina: „Czasem fantazjowałam o tym, że rozumiem matematykę. Ale częściej rano wymiotowałam ze strachu”. Czym jest HMA?
Gdy twoje dziecko się boi, sięgnij po tę książkę. „Lęk u dzieci” pod matronatem Hello Zdrowie
się ten artykuł?