Bakterie szczęścia
Dziwne, ale być może prawdziwe: bakterie glebowe poprawiają nam nastrój, a nawet – uwaga! – inteligencję. Antydepresanty na ogródkowych grządkach? Naukowcy są na tropie…
Dorothy Matthews i Susan Jenks zainteresowały się bakterią Mycobacterium vaccae – popularnym mieszkańcem większości ziemskich gleb. Wiele wskazuje na to, że ów mikrob może działać na nasz organizm jak… prozac. Działanie tego leku polega na zwiększeniu poziomu serotoniny w układzie nerwowym. Serotonina pełni tam funkcję neuroprzekaźnika, a jej niski poziom może powodować zmęczenie, agresję i wywoływać zaburzenia depresyjne. Dlatego czasem zwana jest hormonem szczęścia.
Czy w związku z tym glebowe drobnoustroje powinniśmy adekwatnie nazwać bakteriami szczęścia? Na obecnym etapie badań nad nimi byłoby to pewnie wychodzeniem przed szereg, ale coś jest na rzeczy. Co więcej, wyniki eksperymentu, który przeprowadziły Matthews i Jenks, sugerują, że Mycobacterium vaccae być może zasługują też na miano bakterii inteligencji. Zanim jednak o tym eksperymencie, najpierw dwa zdania o wcześniejszych badaniach, które wykonał Chris Lowry z Uniwersytetu w Bristolu. Odkrył on, że zabite mikroorganizmy podane myszom zmieniały ich zachowanie. Gryzonie wydawały się ożywione i zrelaksowane, miały też lepszy apetyt. Badania krwi wykazały u nich wzrost stężenia serotoniny.
Matthews i Jenks też sięgnęły po myszy, którym podały potrawkę z żywych Mycobacterium vaccae, a następnie zaaplikowały im serię ćwiczeń umysłowych głównie polegających na poruszaniu się w kilkakrotnie modyfikowanym labiryncie. Zwierzęta musiały więc wykazać się dobrą pamięcią, orientacją i sprytem, a przy tym nie wpaść w panikę. I okazało się, że te nakarmione bakteriami glebowymi pokonywały drogę dwa razy szybciej niż ich koleżanki z grupy kontrolnej i na dodatek były mniej zestresowane. Badania krwi znów potwierdziły, że mają więcej serotoniny. Efekt zanikał po dwóch tygodniach.
Podsumowując swoje badania, Matthews i Jenks zauważają, że najczęstszy kontakt z osobnikami Mycobacterium vaccae mamy wtedy, gdy pracujemy w ogrodzie lub na przykład zbieramy owoce leśne. Wygląda na to, że grzebanie w ziemi może nie tylko uczynić nas szczęśliwszymi, ale również podwyższyć nam iloraz inteligencji. Świetna wymówka, by po powrocie z ogrodu jeszcze przez chwilę nie myć ubrudzonych ziemią rąk. Jaki brud? To przecież miliardy mikroskopijnych antydepresantów! Co innego, gdy jesienną lub zimową porą wracamy ze szkoły, pracy i innych zatłoczonych miejsc. Wtedy na rękach mamy miliardy zarazków. Trzeba się ich pozbyć natychmiast!
Polecamy
„Ludzie często myślą, że hodowanie warzyw to wyższa szkoła jazdy. Tak naprawdę są małe szanse, żeby się zupełnie nie udało” – mówi Joanna Żytkowska
Na czym polega hortiterapia – zastosowanie ogrodoterapii w leczeniu psychiatrycznym i rehabilitacji
Zioła w domu – jakie i jak uprawiać na parapecie lub balkonie
Prace w ogrodzie ciągle odkładasz na później? A to doskonała aktywność fizyczna
się ten artykuł?