Przejdź do treści

„Sport to mój akumulator na życie”. 80-letnia Barbara Prymakowska mistrzynią Europy w półmaratonie!

Barbara Prymakowska- Hello Zdrowie
To kolejny sukces Barbary Prymakowskiej \źródło: arch. prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Do pokaźnej kolekcji medali doszedł kolejny. Tym razem Barbara Prymakowska, najstarsza uczestniczka półmaratonu w Porto Santo, zdobyła pierwsze miejsce w swojej kategorii wiekowej! Na koncie ma kilkadziesiąt półmaratonów, maratonów (również na rolkach!) i apetyt na więcej. Co ciekawe, bieganie wcale nie jest na pierwszym miejscu w jej życiu. – Na zawody rejestruje mnie wnuk – mówi w rozmowie z Hello Zdrowie multisportsmenka z Tarnowa.

„Pasją może być nawet cerowanie skarpetek. Ważne mieć apetyt na życie”

Od samego początku najważniejsza na zawodach była dla niej rywalizacja. Nie biega dla samej satysfakcji, tylko dla wyniku. 80-letnia Barbara Prymakowska z Tarnowa, zwana „najszybszą babcią świata”, udowodniła to 19 maja na Mistrzostwach Europy Masters Non-Stadia w Porto Santo, gdzie zdobyła pierwsze miejsce i złoty medal w półmaratonie w swojej kategorii wiekowej. Była najstarszą uczestniczką biegu i jedyną Polką w tych zawodach. Dystans 21,0975 km pokonała w nieco ponad dwie godziny.

– Jeżeli staję na starcie, to nie po to, żeby czyjeś pięty przed sobą oglądać. Kiedy reprezentuję Polskę na świecie czy w Europie, zawody to najwyższa lokata, czyli liczy się po prostu złoty medal – mówi w rozmowie z Hello Zdrowie. – Dziesiąty raz słuchałam Mazurka Dąbrowskiego, to bezcenna nagroda, która wprawia mnie w ogromną dumę.

W Porto Santo planowała pobiec dwa razy. Najpierw na dystansie 10 km, a później w półmaratonie.

– Ale dzień wcześniej zmieniono godzinę startu biegu na 10 km, o czym organizatorzy mnie nie poinformowali. Nawet kiedy odbierałam numer startowy! A byłam jedyną Polką, więc można było mnie poinformować. Kiedy przyszłam na zaplanowaną godzinę, zawodnicy docierali już do mety – nie kryje żalu.

Na szczęście półmaraton odbył się bez problemów. Wyzwaniem była za to wysoka temperatura.

– Przed samym startem bardzo mocno padało, a później powietrze parowało. Podczas pierwszych 5 km była łaźnia parowa, ciężko się oddychało. Później przyzwyczaiłam się do tych warunków. Lekki wiatr trochę pomógł. Kiedy docierałam do punktów z wodą na trasie, to najpierw się nią oblewałam. Wyglądałam, jakbym wyszła spod prysznica – relacjonuje sportsmenka.

Od 10 lat na zawody nie zabiera zegarka: mimo że chce być najlepsza, nie liczy sekund, bo chce się dobrze bawić. Jak mówi w rozmowie z nami, wszystko, co miała już osiągnąć, osiągnęła. Miała 68 lat, kiedy zdobyła Mont Blanc jako najstarsza Polka w historii. Zdobyła Koronę Maratonów Świata – World Marathon Majors. W skład tej korony wchodzą maratony z Tokio, Bostonu, Chicago, Londynu, Berlina, Nowego Jorku. W 2023 roku została Mistrzynią Świata Masters w kategorii wiekowej 75-79 lat. Maratony pokonuje także na łyżworolkach. W tym roku już po raz 12. wbiegnie na Kasprowy Wierch!

– Kiedyś były reporter „Dzień dobry TVN” Robert Stockinger zapytał mnie, jak bym określiła szczęście. Moja dewiza to: mało mieć, a dużo przeżywać. Nie muszę mieć złotych klamek, mogę spać w namiocie. Od dawna porzucam asfalty, biegam po górach, to inna bajka, obcowanie z przyrodą, brak tłumów – opowiada. – Młodym ludziom mówię, że życie się nie powtórzy, że trzeba cisnąć je jak cytrynę. Warto mieć marzenia i o nie walczyć.

Uważa, że z braku planu i hobby na emeryturze „biorą się hipochondrie i latanie po lekarzach”. Pani Barbara woli biegać.

– Pasją może być nawet cerowanie skarpetek. Ważne mieć apetyt na życie – podkreśla.

„Dzięki aktywności jestem zdrowa”

Jej największą radością są narty zjazdowe, biegówki, łyżworolki, pływanie, tenis. Biegania dawniej jakoś specjalnie nawet nie lubiła, szczególnie wtedy, gdy studiowała na Akademii Wychowania Fizycznego.

Uważa, że dzień bez aktywności fizycznej jest dniem straconym. Czy mróz, czy pada, idzie na trening.  Pani Barbarze bliska jest sentencja Arystotelesa: Ruch to życie, a życie to ruch. Tłumaczy, że sport to nie slogan, to zdrowie. Jest świadoma, że bywa niebezpieczny, czasem prowadzi do śmierci czy kalectwa.

– Tylko w moim przypadku sport to mój akumulator na życie. Korzysta na tym moja psychika. Dzięki aktywności jestem też zdrowa: nie zażywam żadnych leków. Stosuję mądre jedzenie: nigdy nie jem tego, co jest w modzie, tylko to, co mi odpowiada. Teraz bazuję na awokado – opowiada.

Całe życie pani Barbary było związane ze sportem. Pracowała jako nauczycielka wychowania fizycznego i trenerka. Ale to mąż, również emerytowany wuefista, nauczył ją prawdziwie kochać sport.

– Całe życie byliśmy na jednej fali i rozumieliśmy pewne momenty w życiu, kiedy jedno z nas musiało odpuścić, bo były dzieci. Dziś jedna córka jest lekarką, druga architektką. W ich życiu sport też jest bardzo ważny – opowiada.

Zdaje sobie sprawę, że ma nie tylko świetną kondycję, ale także figurę. Kiedy miała 77 lat, prowadziła jeszcze w Tarnowie grupę fitness. Dopiero pandemia koronawirusa przerwała jej pracę.

– Kiedy ktoś mnie pyta o wiek, kiedy śmigam po górach na nartach, to jest konsternacja – śmieje się.

I choć chciałoby się powiedzieć, że wiek nie jest żadną przeszkodą, to niestety…

– Tylko w Polsce mogę brać udział jeszcze w zawodach odbywających się w górach. W Europie czy w świecie graniczny wiek to 75 lat. Czuję bardzo poszkodowana – przyznaje. – Chcę biegać po górach, a kierują mnie na asfalt, którego nie toleruję.

Mało kto wie, że multisportsmenka od 20 lat biega bez łąkotki. Wypadek zdarzył się na nartach zjazdowych.

– Wydawało mi się, że już nigdy nie wrócę do biegania, było ciężko. Przecież stawy kolanowe są najważniejsze w bieganiu. Ale byłam cierpliwa i udało się wrócić do treningów.

Innym razem podczas jazdy na nartorolkach pani Barbara mocno upadła i miała złamanie przedramienia z komplikacjami.

– Przymocowywałam rękę w gipsie do piersi i szłam na trening. Nie mogłam usiedzieć – przyznaje z rozbrajającą szczerością.

Cieszymy się, że udało nam się porozmawiać z panią Barbarą: kiedy się z nią kontaktowaliśmy, właśnie… wybierała się na trening.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: