Przejdź do treści

Serena Williams promuje leki na odchudzanie. „Powiela przekonanie, że żaden sukces nie jest tak wielki, jak schudnięcie”

Serena Williams w reklamie analogów GLP-1 dla firmy Ro
Serena Williams wstrzykuje sobie preparat na odchudzanie w reklamie Ro / Zdjęcie: Materiały prasowe Ro
Podoba Ci
się ten artykuł?

Serena Williams – legenda światowego tenisa – wystąpiła w kampanii reklamowej leku na odchudzanie z grupy GLP-1. Jej decyzja o publicznym promowaniu farmaceutyku z tej kategorii wywołała falę krytyki, wzbudziła rozczarowanie fanów na całym świecie i sprowokowała gorącą dyskusję, w której głos zabrali także eksperci. Nie wszyscy upatrują w tej współpracy wyłącznie kontrowersji.

Serena Williams w reklamie leków na odchudzanie: „GLP-1 pomógł mi wrócić do formy”

Serena Williams, wielokrotna mistrzyni Wielkiego Szlema, ikona kobiecego tenisa, a obecnie mama i osobowość medialna z globalnymi zasięgami jednym ruchem (już nie rakiety) skierowała na siebie oczy świata. Tenisistka na chwilę przed rozpoczęciem turnieju US Open 2025 – najważniejszego wydarzenia amerykańskiego tenisa – rozpoczęła medialną kampanię reklamową na rzecz telemedycznej firmy Ro. Dla niewtajemniczonych to firma, w której zarządzie wygodnie zasiada jej mąż, Alexis Ohanian. Działanie tej spółki – w telegraficznym skrócie – opiera się łączeniu pacjenta z lekarzem w formie zdalnej konsultacji i ułatwianiu dostępu do leczenia za pomocą analogów GLP-1 (m.in. Ozempic, Wegovy). W Polsce na podobnej zasadzie działają „receptomaty”.

Jedna z najbardziej utytułowanych sportsmenek wszech czasów została ambasadorką tej platformy, a także twarzą kampanii reklamowej, która objęła szerokie spektrum mediów: od spotów wideo, przez reklamy w digitalu, po ekspozycję na billboardach w miejscach takich jak Times Square czy stacje metra w Nowym Jorku. Na nagraniu, które pojawiło się na instagramowym profilu Sereny Williams, i które lotem błyskawicy obiegło media na całym świecie, widzimy, jak 43-letnia gwiazda tenisa wstrzykuje sobie preparat i słyszymy, jak zachwala jego działanie. Dowiadujemy się, że decyzja o zastosowaniu leku była związana z trudnościami w powrocie do dawnej formy po urodzeniu dwójki dzieci.

 „Po porodzie moje ciało potrzebowało dodatkowego wsparcia. GLP-1 pomógł mi wrócić do formy” – mówi w reklamie 23-krotna mistrzyni Wielkiego Szlema.

Z kolei w wywiadzie dla magazynu „People” 43-latka podzieliła się osobistą historią walki z nadwagą. Wyjaśniła, że mimo morderczych treningów i restrykcyjnej diety nie udało jej się osiągnąć zadowalającej wagi. W rozmowie z „Elle” sprecyzowała, że dziennie potrafiła robić 30 000 kroków i czterogodzinne treningi w okresie letnim, a i tak nie było widać efektów. „Próbowałam wszystkiego, ale waga nie drgnęła” – wyznała, po czym dodała: „Musiałam spróbować czegoś innego”.

„Czasami ludzie zmieniają sposób odżywiania. Zmieniają formę ćwiczeń. Robią absolutnie wszystko, a to nie działa. Może nie dotyczy to każdego, ale to moja historia” – podkreśliła w rozmowie z „Elle”.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

Tenisistka z rozbrajającą szczerością mówi, że rozwiązaniem dla niej okazały się leki GLP-1, a dokładnie Zepbound, zawierający tirzepatyd. To lek stosowany w leczeniu otyłości i nadwagi, który działa poprzez aktywację receptorów GLP-1 i GIP, zmniejszając apetyt i ilość spożywanego pokarmu. Cotygodniowe zastrzyki podskórne tenisistka zaczęła przyjmować pół roku po narodzinach drugiej córki Adiry, a dokładnie na początku 2024 r., kiedy przestała karmić piersią.

„Mam wiele chorób, więc jestem przyzwyczajona do zastrzyków i w ogóle mi nie przeszkadzały. Nie miałam żadnych skutków ubocznych. Ale każdy człowiek i każdy organizm jest inny. Moje ciało jest jak ogier” – tłumaczyła w wywiadzie dla amerykańskiego „Elle”.

Dzięki terapii analogami GLP-1 Williams schudła 14 kg w osiem miesięcy. Utrata wagi, jak przyznała, wpłynęła nie tylko na poprawę samopoczucia, ale też ustabilizowanie poziomu cukru we krwi i wzrost energii. „Po prostu mogę więcej. Jestem bardziej aktywna. Stawy mnie mniej bolą. Czuję, że zejście na dół, jest dla mnie o wiele łatwiejsze. I robię to o wiele szybciej” – wyjaśniła. „Czuję, że mam mnóstwo energii i to jest świetne” – dodała w rozmowie z magazynem „People”.

kobieta z różowymi włosami patrzy w ekran telefonu - Hello Zdrowie

„Nic nie ma takiej wagi, jak szczupłość”

Słowa Sereny Williams wygłoszone z pełnym przekonaniem i szczerością, podzieliły opinię publiczną i ściągnęły na tenisistkę falę krytyki. Wielu fanów odebrało współpracę 43-latki z platformą Ro nie tylko jako kolejny intratny kontrakt reklamowy, ale przede wszystkim zaprzeczenie temu, na czym tak naprawdę Williams zbudowała swoją karierę, czyli byciu ponad jakiekolwiek kanony.

Wychowana w kalifornijskim mieście Compton, kojarzonym w latach 80. i 90. z ubóstwem, wysokim poziomem przestępczości i przemocy, dawała innym młodym osobom nadzieję, że mimo trudnego startu, barier klasowych czy rasowych można dotrzeć na sam szczyt światowego sportu. Udowadniała, że kort to nie tylko miejsce tenisowych triumfów, ale także pole do kwestionowania podziałów i walki o prawa człowieka. Jej ubrania często były manifestem, jak peleryna z napisami: „matka, mistrz, królowa, bogini”, w której wystąpiła na turnieju French Open kilka miesięcy po urodzeniu pierwszej córki Alexis Olympii.

Przed ponad 20 lat królowała na światowych kortach, które zdominowane były przez szczupłe białe zawodniczki. Notorycznie mierzyła się z uwagami na temat krągłości i muskularnej sylwetki. Mimo to z odwagą i determinacją szła po swoje, i tym zaskarbiła sobie sympatię fanów.

„Ogólny konsensus był taki, że jestem wielką tłustą krową. Byli przyzwyczajeni do widoku kobiet, które nie miały figury, a ja byłam czarną kobietą z figurą, a to nie czyni cię złym, ani nie czyni cię dobrym. To po prostu czyni cię dziewczyną z tyłkiem i małą talią” – mówiła w filmie dokumentalnym „Na arenie: Serena Williams”, który miał premierę 10 lipca 2024 roku na platformie ESPN.

Dlatego wieść o tym, że tenisistka schudła dzięki analogom GLP-1, została odebrana jako zaprzeczenie dotychczas wyznawanym wartościom. Niektórzy nie są w stanie pojąć, jak tak globalna ikona sportu, która niegdyś nic sobie nie robiła z toksycznych kanonów piękna, której kariera była hymnem na cześć ciężkiej pracy, promowania różnorodności w świecie sportu, teraz reklamuje leki na odchudzanie. W sieci pojawiły się sugestie, że w ostatecznym rozrachunku nie trofea, światowe uznanie i lata treningów, a wygląd okazał się dla Williams wartością najważniejszą. Pisze o tym choćby Aleksandra Kisiel, ciałopozytywna instagramerka i dziennikarka.

„Serena Williams wygrała 23 wielkoszlemowe turnieje. No i co z tego, skoro nigdy nie wpisywała się w wizję szczupłej, smukłej, białej, opanowanej i cichej tenisistki? Wyczuwam zachwyt nad ‘spektakularną metamorfozą’ Williams, porównywalny do szumu i poklasku, jaki otoczył kilka lat temu Adele. Pal sześć te jej 16 Grammy i Oscara. Minus 25 kg na wadze – to dopiero trzeba oklaskiwać! Serena powiela przekonanie, że żaden sukces nie jest tak wielki, jak schudnięcie” – podkreśla na swoim profilu na Instagramie. „Reklamowanie preparatu na odchudzanie przez sportowczynię takiej rangi i o takich zasięgach, jakie ma Serena Williams, wydaje mi się jednak chwytem poniżej pasa, utwierdzającym w przekonaniu, że nic nie ma takiej wagi, jak szczupłość” – dodaje.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

W podobnym tonie wypowiedziała się również Paulina Zagórska, feministka, anglistka, doktorka z językoznawstwa.

„Możesz być najlepsza na świecie, mieć miliony na koncie, sławę i popularność, ale nic nie smakuje tak dobrze jak rozmiar S” – pisze Zagórska.

Obie zwracają uwagę, że niepokojąca w tej kampanii jest jej główna myśl: „Znormalizować stosowanie GLP-1”.

„To jest doskonały przykład tego, jak się zarabia na kompleksach. Williams chce normalizować stosowanie Ozempicu, zrobić z tego leku element normalnego stylu życia” – podkreśla Zagórska. „Czy gdyby w miejsce GLP-1 wstawić antybiotyki nie brzmiałoby to absurdalnie i trochę strasznie?” – pyta Kisiel.

Do kwestii samej reklamy leków na receptę odniosła się w mediach społecznościowych Martyna F. Zachorska, znana w sieci jako Pani od Feminatywów. Jak wyjaśnia, USA to jeden z dwóch krajów świata – obok Nowej Zelandii – które zezwalają na reklamę leków na receptę „bezpośrednio do konsumentów”, czyli np. w telewizji, na stacjach metra. Mimo iż w Kanadzie jest to zabronione, to reklama Ozempicu pojawiła się na banerach podczas turnieju tenisowego WTA w Montrealu, wzbudzając niemałe kontrowersje. Zachorska wyjaśnia, dlaczego było to możliwe: „Była legalna, ponieważ zawierała samą nazwę, bez sugestii, na co pomaga dany lek”.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

Paulina Zagórska zauważa, że reklama z udziałem Sereny Williams jest tylko kolejnym przykładem tego, jak „kapitalizuje się kobiece niepokoje wokół wyglądu”. I zwraca uwagę, że na podobnej zasadzie oparty jest nowy program Małgorzaty Rozenek-Majdan „Bez kompleksów”.

„W Polsce rusza program, w którym 'zrobiona od stóp do głów’ Małgorzata Rozenek wykonuje dokładnie tę samą robotę dla medycyny estetycznej” – pisze Zagórska. „Całość jest opakowana w indywidualistyczne hasła: o prawie do szczęścia, decydowania o swoim wyglądzie, radzenia sobie z kompleksami w dowolny – tu: najprostszy – sposób: podporządkowaniem się standardom, które są źródłem tych kompleksów. Ten przekaz pada na podatny grunt, ponieważ oferuje gotowe rozwiązania problemów, które sam tworzy” – dodaje.

Klaudia Grodzicka - uczestniczka III edycji kampanii "Daj Się Odkryć"

„Farmakoterapia otyłości to nie droga na skróty”

Przypomnijmy, że analogi GLP-1 pierwotnie były przeznaczone do leczenia cukrzycy. Ich główne działanie opiera się na pobudzeniu wydzielania insuliny przez trzustkę, gdy stężenie glukozy (cukru we krwi) jest za wysokie. Dodatkowym działaniem, dzięki któremu leki te zaczęto stosować również w terapii otyłości, była odnotowana klinicznie u pacjentów redukcja masy ciała i tkanki tłuszczowej. Ten mechanizm wyjaśniła dietetyczka Barbara Dąbrowska-Górska. „Po pierwsze wpływają na tempo opróżniania żołądka, sprawiając, że pokarm przebywa w nim dłużej, zapewniając sytość. Po drugie oddziałują również na mózg, a dokładniej na ciało migdałowate, aktywując obszary odpowiedzialne za regulację spożycia pokarmu. Efektem są… lekkie mdłości i uczucie zobojętnienia czy wręcz niechęci do jedzenia. Dzięki temu osoby stosujące analogi GLP-1 jedzą znacznie mniej” – pisze w artykule dla Hello Zdrowie. Jednocześnie zaznacza, że stosowanie analogów GLP-1 nie jest pozbawione wad. Do najczęściej występujących skutków ubocznych należą objawy ze strony układu pokarmowego. Choć Williams twierdzi, że ich nie doświadczyła, to wiemy, że nie każdy miał tyle szczęścia.

– Serena zdaje sobie sprawę, że ludzie mogą być zaskoczeni, dowiadując się, że stosuje GLP-1, i właśnie dlatego uważamy, że jest idealną osobą, która może podzielić się swoją historią – powiedział rzecznik firmy produkującej lek.

Sama tenisistka opiera swoją narrację na tym, że sięganie po farmakologię nie jest „łatwym rozwiązaniem”. „Nie uważam, że GLP-1 to skrót. To narzędzie, które pomogło mi udoskonalić to, co już robiłam – ćwiczenia i zdrową dietę. Chcę, żeby ludzie usłyszeli moją historię, bo wielu może się z nią utożsamić” – tłumaczy w wywiadzie dla magazynu „People”. I oświadcza, że zabiera głos, aby „przełamać stereotypy związane z lekami wspomagającymi odchudzanie”.

Niektórym trudno uwierzyć w szczerość opowieści o odchudzaniu, którą Williams zaserwowała światu. Jako argument pada często jej domniemana lojalność wobec rodzinnego biznesu. Niemniej, problem nadwagi i otyłości wśród byłych sportowców jest coraz powszechniejszy, na co zwraca uwagę endokrynolog, diabetolog i obesitolog dr Szymon Suwała.

„Nie znamy oczywiście historii medycznej Sereny, stąd ciężko powiedzieć, czy spełniała kryteria przepisania leków będących analogami GLP1 – można jednak przypuszczać, że tak, gdyż problem nadwagi i otyłości wśród byłych sportowców jest coraz powszechniejszy” – pisze lekarz na swoim profilu na Instagramie. „Istnieje wiele doniesień naukowych mówiących o tym, że po przejściu na sportową emeryturę zwiększa się ryzyko rozwoju pełnoobjawowego zespołu metabolicznego ze zwiększonym ryzykiem zdarzeń sercowo-naczyniowych. I nie ma w tym nic dziwnego: pojawiają się mechanizmy adaptacyjne, które pretendują do przyrostu wagi: zmiany stężeń GLP1, GIP, leptyny, CKK, NYY, zmiana funkcjonowania ośrodkowego układu nerwowego etc.” – wyjaśnia.

Lekarz podkreśla, że niewykluczone, że zaangażowanie gwiazdy w promowanie farmaceutyków na odchudzanie dla Williams może być jedynie czystym biznesem, ale on upatruje w tej współpracy czegoś więcej.

„Jej słowa przełamują krzywdzące stereotypy i powoli dociera do coraz szerszego grona odbiorców, że farmakoterapia otyłości to nie droga na skróty, a ciężka praca, bo przecież powiązana ze zmianą stylu życia. To też walczenie ze stygmatyzacją otyłości (może spotkać każdego!) i jej leczenia” – podsumowuje.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?