Przejdź do treści

Seksizm życzliwy to dyskryminacja w białych rękawiczkach: „Musimy porzucić bonusy, które wynikają z pozornie lepszego postrzegania kobiet”

Seksizm życzliwy to dyskryminacja w białych rękawiczkach / fot. Getty Image
Seksizm życzliwy to dyskryminacja w białych rękawiczkach / fot. Getty Image
Podoba Ci
się ten artykuł?

Przekonanie, że kobieta jest wyjątkowa, szlachetna, bardziej wrażliwa i dlatego nie powinna „brudzić sobie rąk pracą” oraz należy ją za wszelką cenę chronić – to seksizm życzliwy, równie szkodliwy jak seksizm wrogi, bo pogłębia zjawisko nierównego traktowania ze względu na płeć. – Musimy nauczyć się to rozpoznawać. Musimy też być gotowe porzucić pewne bonusy i przywileje, które wynikają z pozornie lepszego postrzegania kobiet – tłumaczy Zofia Lisiecka, prezeska Fundacji Edukacyjnej ODiTK.

 

Ewa Podsiadły-Natorska: Przeczytałam, że seksizm życzliwy bywa nazywany dobrotliwym.

Zofia Lisiecka: Tak, czasem nazywa się go też dobrodusznym, dobroczynnym.

Brzmi niewinne, a mówimy o zjawisku negatywnym i niebezpiecznym.

Aby wyjaśnić pojęcie seksizmu życzliwego, trzeba zacząć od wyjaśnienia, czym jest seksizm. W dużym uproszczeniu seksizm to przekonanie, że mężczyźni mają więcej kompetencji do rozumienia i kontrolowania świata – nie tylko więcej sił fizycznych, ale i zdolności psychicznych, emocjonalnych, że w wielu obszarach są od kobiet po prostu lepsi. To przekonanie prowadzi wprost do nierównego traktowania kobiet i mężczyzn. Wrogi seksizm zakłada również, że kobiety próbują zyskać nieuprawnioną kontrolę nad mężczyznami poprzez manipulację, seks czy „ideologię” feministyczną. Skrajnie wroga kobietom grupa internetowa, identyfikująca się jako incele, w kobietach widzi źródło swoich niepowodzeń.

Czyli?

Incele to mężczyźni, którzy chcieliby być w związku, ale nie udaje im się znaleźć partnerki. Za swój wymuszony celibat (involuntarily celibacy – stąd pochodzi nazwa grupy) obwiniają nadmierne oczekiwania kobiet wobec mężczyzn oraz społeczeństwo, które ich zdaniem forsuje nieosiągalne dla nich wzorce męskości. Sami uważają się za nieatrakcyjnych fizycznie, ale również intelektualnie czy finansowo. Jednocześnie postrzegają kobiety, a zwłaszcza feministki, w sposób zdecydowanie negatywny, głoszą skrajne, pełne nienawiści poglądy, usprawiedliwiają gwałt, a często także sympatyzują ze skrajnie prawicowymi politycznymi ekstremizmami. Nienawiść do współczesnego świata, w którym kobieta może być wolna i sprawcza, powoduje, że incele dążą do powrotu do skrajnie patriarchalnej, często reakcyjnej wizji świata, czasem aż do akceptacji przestępstw i przemocy wobec kobiet.

Seksizm życzliwy wpływa również na mężczyzn. Konsekwencją założenia, że kobiety są z natury etycznie, duchowo, moralnie lepsze od mężczyzn, jest przekonanie, że mężczyźni są w tych obszarach gorsi. A ponieważ miałoby to być czymś wrodzonym, zależnym od płci, oznacza to również rodzaj rozgrzeszenia, zwolnienia z odpowiedzialności za swoje niemoralne czy agresywne zachowania

A seksizm życzliwy?

Seksizm życzliwy w swych założeniach nie odwołuje się do nienawiści czy pogardy dla kobiet. Wręcz przeciwnie. W seksizmie życzliwym podkreśla się „wyższość” kobiet. Kobieta to czysta, delikatna, subtelna istota, która jest zbyt piękna i dobra, by uczestniczyć w pełni w życiu społecznym. Mężczyzna ma ją zatem chronić, w tym odsuwać od prac czy sytuacji zbyt dla niej „brutalnych”, „brudnych”. Problem z tą postawą jest taki, że niezależnie od różnic w intencjach, rezultat jest ten sam: wyznaczanie kobietom „miejsca w szeregu”, odsuwanie ich jak najdalej od prawdziwego życia, uciszanie kobiet, gdy to wygodne, odsuwanie ich od ciekawych, wartościowych społecznie i zawodowo projektów, w których chciałyby wziąć udział. Mężczyzna o takich poglądach może zniechęcać kobietę do aktywnej działalności społecznej czy zawodowej, chcieć zatrzymać ją w domu. Jednocześnie będzie chciał otaczać ją ochroną, opieką, zapewnić jej utrzymanie itp. – postrzega to jak swój obowiązek.

Zofia Lisiecka/fot. Marek Ryćko

Zofia Lisiecka/fot. Marek Ryćko

Z takim partnerem można mieć dobry związek?

Tak. Zdarzają się przecież takie związki, w których mężowie mają bardzo tradycyjne poglądy, a jednocześnie wspierają żony w rozwoju kariery zawodowej, dzielą się z nimi obowiązkami, itp. Hołdują tradycyjnym formom zachowania wobec pań: chętnie prawią komplementy, zawsze przepuszczają je w drzwiach, całują w rękę, ale zupełnie nie przeszkadza im to w akceptowaniu pracy zawodowej żony lub córki czy ich społecznej lub politycznej aktywności. Potrafią je wspierać, a wręcz są dumni z ich osiągnięć. Znam osobiście takich mężczyzn.

Bywa jednak również inaczej. Są mężczyźni, którzy powołując się na te same argumenty o wyższości i delikatności kobiet, przeciwstawiają się ich pracy zawodowej albo tolerują ją tylko wtedy, gdy jest mało absorbująca i „nie odciąga kobiety od domu i dzieci”. Uważają, że lepiej, żeby kobieta nie angażowała się w sprawy swojej społeczności, nie kandydowała na radną, nie należała do koła gospodyń wiejskich, bo wszystko to prowadzi do kontaktu ze światem, który może być potencjalnie niebezpieczny. Jeżeli jego żona lub córka na jakimś etapie życia będzie chciała podjąć taką aktywność, on może poczuć się w obowiązku, by aktywnie to utrudniać, „wybić z głowy”. I oczywiście będzie przekonany, że robi to „dla jej dobra”.

Maja Staśko

Jakie inne negatywne konsekwencje może mieć seksizm życzliwy?

Przede wszystkim prowadzi do ograniczania aktywności i marginalizacji znaczenia kobiet. Dąży do pozbawienia ich władzy, siły, wolnego wyboru. Popycha ludzi do podejmowania działań i decyzji, które są wobec kobiet dyskryminujące. A to wszystko w tym „życzliwym sosie”, który utrudnia rozpoznanie i nazwanie tych działań dyskryminacją, przeciwstawianie się im. Zresztą już na poziomie komplementów pojawia się problem.

To znaczy?

Komplementy można prawić manipulacyjnie, aby coś uzyskać, albo żeby pozbawić kogoś siły, mocy i pozycji społecznej. Przykładem jest sytuacja, gdy kobieta wychodzi na scenę wygłosić wykład i słyszy „życzliwe” komentarze: „Jak pięknie pani wygląda!”. Utytułowana pani profesor lub uznana już specjalistka w swojej dziedzinie bywa publicznie przedstawiana jako „nasza pani Ania” czy nawet „panna Basia”. Z drugiej strony mamy bardzo dużo zachowań nawykowych i za taką formą przedstawienia kobiety nie musi stać intencja świadomego pomniejszania jej znaczenia i dokonań. Do upokorzenia czy umniejszenia czyjejś wartości jednak dochodzi.

Podobne traktowanie zdarza się wobec osób niepełnosprawnych, które często przedstawiane bywają jako „nasz Mireczek”, „nasza Kasia”. To nieświadome często sprowadzanie ich do roli dziecka, kogoś, kim trzeba się opiekować, ale kogo nie sposób traktować serio – to przejaw patriarchalnego podejścia, zgodnie z którym pełnoprawnym uczestnikiem życia społecznego jest wyłącznie dorosły, sprawny mężczyzna. Warto zauważyć, że może on tę pozycję stracić, gdy się zestarzeje – bo ludzie starzy też nagle stają się „naszą Kasią”, „naszym Mireczkiem” – niby serdecznie, ale jednak protekcjonalnie.

W seksizmie życzliwym podkreśla się „wyższość” kobiet. Kobieta to czysta, delikatna, subtelna istota, która jest zbyt piękna i dobra, by uczestniczyć w pełni w życiu społecznym. Mężczyzna ma ją zatem chronić, w tym odsuwać od prac czy sytuacji zbyt dla niej „brutalnych”, „brudnych”. Problem z tą postawą jest taki, że niezależnie od różnic w intencjach, rezultat jest ten sam: wyznaczanie kobietom „miejsca w szeregu”

Słyszałam o pewnym incydencie na Akademii Medycznej w jednym z polskich miast, który dobrze obrazuje, z czym może wiązać się seksizm życzliwy. Młoda lekarka odbywająca staż po skończonej pracy słyszy od ordynatora: „Proszę jeszcze pozmywać kubki”. Lekarka zdziwiona pyta: „Dlaczego miałabym to zrobić?”, na co w odpowiedzi słyszy: „Jest pani kobietą, a kobiety lepiej zmywają”. I to wszystko miłym tonem, z taką „dobroduszną życzliwością”.

Rzeczywiście wiele osób wychodzi z założenia, że kobiety, w odróżnieniu od mężczyzn, mają zmysł estetyczny, potrafią lepiej zadbać o piękno otoczenia – a przecież wiemy, że wrażliwość na piękno nie jest cechą związaną z płcią. Umiejętność zmywania naczyń jest uniwersalna. Do tego momentu tej historii możemy mówić, że to seksizm życzliwy. Jednak opór lekarki spowodował, że zmieniło się to natychmiast w próbę sił. Ordynator oznajmił, że to polecenie służbowe. Lekarka odpowiedziała mu: „To ja poproszę to na piśmie”. Dopiero to spowodowało, że ordynator się wycofał. Lekarka pracy nie straciła, ale jako stażystka ryzykowała swoją karierą. Ta historia dobrze pokazuje, jak pozorna jest ta „życzliwość”, że w gruncie rzeczy chodzi o władzę.

Jako kobieta podziwiam tę lekarkę. Często z powodu obaw czy lęku w podobnych sytuacjach nie reagujemy, co tylko utrwala negatywne postawy względem naszej płci.

Rzeczywiście reakcje kobiet w takich sytuacjach bywają różne. Wiele zależy od ich przekonań, wewnętrznej siły. Seksizm życzliwy nie dotyczy bowiem tylko mężczyzn – jakieś poglądy na rolę kobiet i mężczyzn w społeczeństwie mamy wszyscy. Jesteśmy przesiąknięci stereotypami, wzorcami wyniesionymi z domu. Niestety kobiety nie są wolne od stereotypów na temat własnej płci, nie jest łatwo odrzucić presję społecznych oczekiwań, np. nie dać się wpędzić w poczucie winy, gdy to ojciec zostaje z noworodkiem, a mama wraca do pracy. Poza tym ludzie czasem odwołują się do stereotypów świadomie i celowo, żeby coś ugrać, załatwić.

Kobiety też?

Tak. Można np. wymigać się od niechcianych prac w domu, odwołując się do swojej „delikatności”: „Jestem taka mała, słaba, zaopiekują się mną”, „To robota dla prawdziwego faceta”, „To nie jest zadanie dla kobiety”. Kto nigdy nie słyszał takich zdań? I w niektórych przypadkach to ma nawet pewne uzasadnienie, szczególnie jeśli kobieta jest niższa i słabsza fizycznie. Nie brakuje jednak małżeństw, w których partnerzy są podobnej siły, wzrostu, stanu zdrowia. Czasem to kobieta jest silniejsza, zdrowsza, a mężczyzna choruje itd. Tutaj mówimy jednak o świadomej manipulacji z wykorzystaniem tradycyjnego obrazu własnej płci, stereotypów z nią związanych. Oczywiście można by powiedzieć, że to sytuacje, w których używamy broni przeciwnika przeciwko niemu. Jednak jest to moim zdaniem zły pomysł. Bo każde odwoływanie się do stereotypów stojących ze seksizmem życzliwym utrwala seksizm.

FemaleSwitcher

W 1996 roku badacze Susan T. Fiske i Peter Glick zwrócili uwagę, że np. całowanie kobiet w rękę czy przepuszczanie ich w drzwiach utrwala nierówności między płciami.

Tak – i te nierówności wciąż są żywe. Zresztą to działa w obie strony. Są kobiety, które robią karierę zawodową, a ich mężowie decydują się na opiekę nad dziećmi. Tak było w moim domu: ja poszłam do pracy, a mój mąż wziął urlop – najpierw tacierzyński, a potem wychowawczy – i przez wiele lat to on zajmował się naszymi dziećmi, a mamy ich czworo, w tym jedno, które wtedy było poważnie chore. Taka postawa mężczyzny, podjęcie wyzwania ojcostwa, często spotyka się z podziwem, choć jest to podziw czasem zbyt nachalny, by wierzyć w jego autentyczność.

Wzorzec mężczyzny skupionego na pracy zawodowej i zarabianiu pieniędzy, jak i wzorzec kobiety zajmującej się wyłącznie dziećmi i domem – takie tradycyjne, choć historycznie coraz bardziej odległe wzorce – nadal są w naszym społeczeństwie bardzo silnie zakorzenione. Tata, który zostaje z dzieckiem w domu, może imponować innym, tylko pod warunkiem, że ma też cztery firmy i mnóstwo ciekawych zawodowych obowiązków. A jeśli mężczyzna nie zarabia, siedzi w domu i „tylko” opiekuje się dziećmi, pojawia się społeczne odrzucenie i brak akceptacji. Myślę, że gdy nie doceniamy dobrego wypełniania złożonych ról społecznych przez aktywnych zawodowo rodziców, matki i ojców – nie szanujemy ani ojcostwa, ani macierzyństwa.

Czy nie ma ryzyka, że mężczyzna, który przejawia w codziennym życiu seksizm życzliwy, a który ma córkę, nie zdoła zbudować w niej pewności siebie?

Oczywiście, że może tak być. Czytałam kiedyś bardzo interesujący wywiad z panią prokurator, której ojciec robił wszystko, żeby ona sama nie poszła w jego ślady i nie została prokuratorem. Uważał, że to nie jest zawód dla kobiety. Córka dopięła swego – została prokuratorem. Minęły lata. I jej córka też postanowiła, że pójdzie na prawo. A ona jako matka namawiała ją z całych sił, żeby… nie została prokuratorem.

Różnica jednak była taka, że ona uważała, że to jest strasznie ciężka praca dla każdego człowieka, podczas gdy jej ojciec uważał ten zawód za niestosowny dla kobiety, to była dla niego tylko kwestia płci. Tak może myśleć i działać ojciec lub każdy inny mężczyzna w otoczeniu dorastającej dziewczyny.

Komplementy można prawić manipulacyjnie, aby coś uzyskać, albo żeby pozbawić kogoś siły, mocy i pozycji społecznej. Przykładem jest sytuacja, gdy kobieta wychodzi na scenę wygłosić wykład i słyszy „życzliwe” komentarze: „Jak pięknie pani wygląda!”. Utytułowana pani profesor lub uznana już specjalistka w swojej dziedzinie bywa publicznie przedstawiana jako „nasza pani Ania”

Kiedyś pewien nauczyciel wychowania fizycznego upierał się, że konieczny jest podział w grupach ćwiczących – osobne grupy dla chłopców i dziewczynek. Tłumaczył, że dziewczynki nie mogą grać w piłkę nożną, bo jest za mało chętnych. Zapytałam, dlaczego więc nie mogą dołączyć do drużyny chłopców. „Bo dziewczynki są mniejsze i słabsze fizycznie” – odparł. Poprosiłam, żeby przyjrzał się jeszcze raz uważniej swoim uczniom i uczennicom. Przeżył szok. Bo nagle odkrył, że w jego klasie to dziewczynki były najczęściej wyższe od rówieśników. Tak przecież jest w okresie dojrzewania. Ale siła naszych przekonań jest tak duża, że czasem nawet nie zauważamy, że rzeczywistość jest całkiem inna.

Jest jeszcze trzeci aspekt seksizmu życzliwego.

Jaki?

Wpojono nam przeświadczenie, że kobiety są ładniejsze, muszą zawsze bardziej dbać o swój wygląd. Kobiety wydają więc ogromne pieniądze na dbanie o urodę. Mnóstwo kobiet potrafi wiele wycierpieć tylko po to, żeby wpisać się w jakieś przedziwne wzorce mody i urody. Seksizm życzliwy ma z tym niestety wiele wspólnego. Kobiety narażają siebie, swoje finanse i przede wszystkim zdrowie dla ułudy uzyskania pożądanego społecznie wyglądu i akceptacji. To jest wpychanie kobiety w rolę maskotki. Mężczyźni też mają problem z samoakceptacją, ale nie na taką skalę. Każdej matce łatwiej zwracać uwagę na oczywiste błędy żywieniowe (np. czipsy czy napoje o dużej zawartości węglowodanów) synowi niż córce, bo przy córce pojawia się obawa, że mogłaby niechcący wepchnąć ją w zaburzenia odżywiania.

Seksizm życzliwy wpływa również na mężczyzn. Konsekwencją założenia, że kobiety są z natury etycznie, duchowo, moralnie lepsze od mężczyzn, jest przekonanie, że mężczyźni są w tych obszarach gorsi. A ponieważ miałoby to być czymś wrodzonym, zależnym od płci, oznacza to również rodzaj rozgrzeszenia, zwolnienia z odpowiedzialności za swoje niemoralne czy agresywne zachowania. To odbywa się w myśl przekonania, że kobiety są szlachetne, lepsze, a faceci z natury są tacy, jacy są.

Czyli wracamy do tego, że podstawa to reagować na zachowania, które są objawem seksizmu życzliwego…

Tak. Przede wszystkim musimy nauczyć się rozpoznawać sytuacje, w których do głosu dochodzą stereotypy i uprzedzenia. Niezależnie od tego, czy są nam akurat na rękę, czy nie, czy to seksizm życzliwy, czy wrogi. Obie formy seksizmu zakładają, że o naszych możliwościach i ograniczeniach, o tym, co możemy robić w życiu decyduje nasza płeć. Oba prowadzą do bardzo podobnych sytuacji – nierówności w życiu zawodowym i społecznym.

 

Zofia Lisiecka – z Grupą ODiTK związana od 2002 roku, z Fundacją od 2011. Artysta plastyk, trener, wykładowca akademicki, project manager, a jednocześnie mama czworga dzieci, w tym jednego dziecka z niepełnosprawnością. Autorka i koordynator licznych projektów, z pasją działająca na rzecz zmiany w polskiej edukacji. Interesuje się tematyką wykluczenia społecznego, niepełnosprawności, pracy z postawą.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?