Przejdź do treści

Nie żyje Jan Hernik, który trzy lata chorował na glejaka. „Odleciał na swoich warunkach”

Chorujący na guza mózgu Janek odpoczywa w domu po kolejnej operacji, obok siedzi jego siedmioletni syn /fot. Anna Hernik
Zdjęcie Janka, męża Anny Hernik, i ich siedmioletniego syna nagrodzone w konkursie Grand Press Photo /fot. Anna Hernik
Podoba Ci
się ten artykuł?

Nie żyje Jan Hernik, scenograf, rekwizytor, a prywatnie mąż fotografki Anny Hernik i ojciec trójki dzieci. Mężczyzna trzy lata toczył nierówną walkę ze złośliwym nowotworem mózgu: glejakiem wielopostaciowym. Zmagania 44-latka z chorobą dokumentowała jego żona. Za jedną z poruszających fotografii otrzymała dwa wyróżnienia w konkursie Grand Press Photo.

Jan Hernik chorował na glejaka wielopostaciowego

Jan Hernik zmarł nad ranem w sobotę, 25 stycznia br. O śmierci męża poinformowała jego żona, Anna Hernik.

„Odleciał na swoich warunkach, tak jak sobie zaplanował, otulony miłością” – napisała w mediach społecznościowych fotografka.

Mężczyzna w 2022 r. usłyszał diagnozę nowotworu mózgu w IV stadium: glejaka wielopostaciowego. Glejak to nowotwór tworzący się z tkanki mózgowej, a dokładniej – z komórek glejowych stanowiących zrąb tkanki nerwowej. Powstaje w wyniku mutacji komórek mózgu – astrocytów i oligodendrocytów, które tracą swoją prawidłową funkcję i rozpoczynają niekontrolowany rozrost. Glejaka charakteryzuje wysoka złośliwość z tendencją do szybkiego wzrostu i nawrotów, co czyni go trudnym w leczeniu i niepewnym, jeśli chodzi o rokowania (ok. 5 proc. szansy na 5-letnie przeżycie). Zazwyczaj do zgonu dochodzi w kilka miesięcy po usłyszeniu diagnozy.

Diagnozowanie glejaków jest trudne, ponieważ większość występujących przy nich objawów jest mało charakterystyczna i może być błędnie rozpoznana. Jan Hernik cierpiał na migreny, gdy doszło do tego zmęczenie, zaczął zrzucać je na karb pracy: był rekwizytorem w filmach, serialach czy reklamach. Jak mówiła w rozmowie z Hello Zdrowie jego żona, kochał swoją pracę, ale była stresująca.

W przypadku Jana Hernika pierwszym takim wyraźnym objawem choroby, od którego zaczęła się ścieżka diagnozy, była utrata przytomności w trakcie jazdy autem.

„Początkowo mówiono nam, że to może być artefakt na zdjęciu z tomografii komputerowej, czyli zakłócenie obrazu. Później lekarze zaczęli podejrzewać, że jest to guz, ale prawdopodobnie w bardzo wczesnym stadium i w stu procentach niezłośliwy. (…) Chciałam, żeby mąż miał postawioną konkretną diagnozę, więc zaczęło się tournée po neurochirurgach. Odwiedziliśmy ich naprawdę wielu. Wreszcie jeden z lekarzy jednoznacznie stwierdził, że jest to glejak wielopostaciowy, a następny potwierdził rozpoznanie” – mówiła Anna Hernik w rozmowie z dziennikarką Hello Zdrowie.

Chorujący na guza mózgu Janek odpoczywa w domu po kolejnej operacji, obok siedzi jego siedmioletni syn /fot. Anna Hernik

„Fotografia jest moim wentylem”

Anna Hernik relacjonowała w mediach społecznościowych przebieg choroby swojego męża, walkę o jego godność w chorowaniu i odchodzeniu. Fotografka utrwalała te zmagania na zdjęciach.

„Fotografia jest moim wentylem” – mówiła w rozmowie z Hello Zdrowie. „Dokumentuję życie mojej rodziny od początku. To było dla mnie zawsze priorytetem. Mam bardzo duże archiwum zdjęć jeszcze sprzed choroby męża. Więc jak się pojawiła, to było naturalną koleją rzeczy, że zdjęcia będą nadal powstawać. Oczywiście dzieje się to za zgodą i aprobatą męża” – dodała.

Jedno ze zdjęć, na którym Jan Hernik odpoczywa po operacji z widoczną blizną na głowie, a obok niego spogląda na niego siedmioletni syn, zostało wyróżnione w konkursie Grand Press Photo 2024.

Anna Hernik w swoich wypowiedziach publicznych zwracała uwagę na dewastujący i nieprzewidywalny charakter glejaka. „Każdy dzień może przynieść załamanie” – mówiła. W jednym z wpisów na Instagramie pisała, że ostatnie dni były dla jej rodziny powolnym żegnaniem się z Janem.

„Ostanie dni są co raz trudniejsze, On dosłownie zanurza się co raz mocniej i mocniej w afazję i nierozumienie mowy, w brak poczucia czasu i przestrzeni. (…) Ale w nocy, gdy przyszedł do kuchni, był Jankiem z przed kilku miesięcy, może nie tym w szczytowej formie, ale rozumiejącym i mówiącym logicznie. Powiedział tak: zasnę i się nie obudzę. To już niedługo, ale pamiętaj, że się nie boję, bo miałem dobre życie, mam Was i jesteście dla mnie najważniejsi. (…) Moje serce po raz kolejny pękło na kawałki. Ile razy można płakać, żegnać się i mieć poczucie totalnej niesprawiedliwości? Niestety nieskończenie wiele” – napisała 21 stycznia.

Jan Hernik był ojcem trójki dzieci — dwóch córek w wieku 15 i 12 lat oraz siedmioletniego syna.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?