Natalia Miedziak-Skonieczna: „Potrzebujemy innych kobiet, bo one pokazują nam prawdę o nas”
– Jesteśmy przyzwyczajeni do nagiego ciała pokazywanego po to, żeby konkretną rzecz zdobyć, zyskać, sprzedać. Pokazanie ciała bez kontekstu pozostawia odbiorcę z koniecznością dokonania własnej interpretacji. Każdy zrobi z tym to, czego został nauczony i do czego przywykł. Jeśli ciało było dla nas powodem do wstydu albo traktowaliśmy je jako grzeszne i złe, to w ten sposób zinterpretujemy też zdjęcia nagich ciał – mówi Natalia Miedziak-Skonieczna, autorka projektu Ciałobrazy.
Marta Chowaniec: W drodze na naszą rozmowę czytałam jeszcze raz twój fanpage i musze przyznać – poprawił mi się humor.
Natalia Miedziak-Skonieczna: O, w jakim sensie?
Wzmacnia w poczuciu wartości, wspiera w myśleniu o sobie dobrze, inspiruje, żeby o siebie zadbać duchowo i fizycznie….
Cieszę się, że to, co piszę, może zainspirować. Kiedy dzielę się słowem w internecie, robię to zawsze przy okazji publikacji zdjęć mojego autorstwa i mam cichą nadzieję, że nikt tego nie zauważy. (śmiech) To mój sposób, żeby przekazać innym to, co jest mi obecnie bliskie w życiu. Robię to też dla siebie – wynika to z mojego sposobu postrzegania świata. Moje teksty są dodatkiem do zdjęć, czasem nawet nie odnoszą się do nich bezpośrednio, po prostu dotyczą mojej codzienności. Natomiast w Ciałobrazach koncentruję się przede wszystkim na ludzkim ciele i jego połączeniu z naturą. Badam, w jakich kontekstach można je przedstawiać.
Jak sądzisz, dlaczego ten projekt został uznany za kontrowersyjny?
Myślę, że zostało to odebrane za kontrowersyjne przez pewną grupę ludzi, którym zabrakło właśnie tych kontekstów. Jesteśmy przyzwyczajeni do nagiego ciała pokazywanego po to, żeby konkretną rzecz zdobyć, zyskać, sprzedać czy przyciągnąć uwagę np. w reklamie. Pokazanie ciała bez kontekstu pozostawia odbiorcę z koniecznością dokonania własnej interpretacji. Każdy zrobi z tym to, czego został nauczony i do czego przywykł. Jeśli ciało było dla nas powodem do wstydu albo traktowaliśmy je jako grzeszne i złe, to w ten sposób zinterpretujemy też zdjęcia nagich ciał. Brak kontekstu – to chyba jest wytłumaczenie, dlaczego pojawiły się głosy sprzeciwu i Ciałobrazy zniknęły z przestrzeni publicznej.
Często podkreślam, że nie rozbieram swoich modeli, po prostu ich nie ubieram. Nagość to dla mnie punkt zero. Ubrania tworzą nasz wizerunek, dzięki nim możemy stać się „kimś”. Ale jednocześnie oddzielają nas one od siebie, tworzą niewidzialny dystans. Moje zdjęcia stanowią subtelny manifest tego, kim jesteśmy, skąd pochodzimy, i pokazują nasze prawdziwe ja – blisko natury i blisko innych ludzi. W naszym codziennym życiu cierpimy na deficyt bliskości, dlatego w Ciałobrazach ludzie są blisko siebie, nagie kobiety się przytulają. To ciągle rzadkie w obecnych czasach.
Dlaczego potrzebujemy się przytulać?
Żeby czerpać siłę z wzajemnego wsparcia. Rywalizacja nas więzi i ściska, a zrzucenie tych więzów sprawia, że czujemy się lżejsze. Potrzebujemy innych kobiet, bo one pokazują nam prawdę o nas. Możemy się w nich przejrzeć jak w lustrze i zrozumieć, że każdy podział nas osłabia, a, stojąc wspólnie w kręgu, mamy wielką moc. W grupie nagich kobiet zaciera się indywidualizm, a na pierwszy plan wychodzi zbiorowe piękno. W takich momentach odkrywamy, że każda z nas jest inna, piękna i wyjątkowa. Spada zasłona iluzji i nie chcemy już dążyć do idealnego, wyrzeźbionego i wyretuszowanego w Photoshopie ciała, które sprzedaje nam współczesny świat. Potrafimy docenić wspaniałą różnorodność natury, zachwycają nas jej kształt i forma. Przecież podczas spaceru po lesie nikt z nas nie oczekuje, że wszystkie drzewa będą wyglądać tak samo. Dlaczego więc czegoś innego oczekujemy od siebie?
”Często podkreślam, że nie rozbieram swoich modeli, po prostu ich nie ubieram. Nagość to dla mnie punkt zero. Ubrania tworzą nasz wizerunek, dzięki nim możemy stać się „kimś”. Ale jednocześnie oddzielają nas one od siebie, tworzą niewidzialny dystans. W naszym codziennym życiu cierpimy na deficyt bliskości, dlatego w Ciałobrazach ludzie są blisko siebie, nagie kobiety się przytulają. To rzadkie w obecnych czasach”
Poza ubraniem nie ma też makijażu. Dlaczego?
Chyba dlatego, że sama się nie maluję. (śmiech) Staram się wyzwolić ciało ze wszystkich ram, w jakie wkładają nas kultura, społeczeństwo i wychowanie. Ubranie i makijaż mogą nas określać. A ja chcę upraszczać. Poszukuję czystej kartki, jasnego przekazu. Naturalnych ludzi umieszczam w naturalnym środowisku, w takim, które uważam za nam najbliższe. Oczywiście ten cały opis to tylko moja intelektualna interpretacja tego, czym są te zdjęcia, ale ich punktem wyjściowym jest czucie, a nie intelekt.
Używasz Photoshopa?
Tak, photoshopuję liście (śmiech) czy też korę na drzewie, bo nie lubię, gdy niepotrzebne plamki odciągają uwagę. Nie retuszuję ciała. Usuwam ewentualnie krostki oraz siniaki, czyli elementy tymczasowe. Nie ma szans, żebym wyszczuplała, zmniejszała, wygładzała, powiększała. Czasem niektóre modelki mówią: „mam fałdkę, nie wygląda to dobrze”, a potem, jak zdjęcie już trochę okrzepnie w ich świadomości, uznają, że właśnie z tą fałdką chcą się pokazać. Dziękuję im za duże zaufanie. Staram się pokazać ciało takim, jakie jest, ponieważ zależy mi na prawdzie i na ciele prawdziwym. To dla mnie ważne i w fotografii, i w życiu.
Co jeszcze jest dla ciebie ważne?
Słuchanie mądrości ciała, bo ono ma nam dużo więcej do powiedzenia niż to, czego możemy się dowiedzieć z poziomu umysłu. Wyciszanie się, bo żeby móc słuchać ciała, trzeba wyeliminować nadmiar bodźców z zewnątrz. Hałas informacyjny, który do nas dociera, często zagłusza nasz wewnętrzny głos.
Lubię pytać siebie: co teraz czuję? Czego teraz potrzebuję? Cały czas na nowo aktualizuję obraz siebie i szukam łączności z ciałem. Relacja ze sobą jest dla mnie najważniejsza, fundamentalna. Na jej bazie stoi wszystko inne. Istotne jest dla mnie również bycie blisko natury, blisko ziemi, szacunek do zwierząt i roślin. Jeśli pozostaniemy uważni, możemy się od nich wiele nauczyć.
Jak już wcześniej wspominałam, w fotografii – jak w życiu – cenię sobie naturalność. Na zdjęciach pozują osoby, które nie mają żadnego doświadczenia w modelingu. Osoby profesjonalnie zajmujące się pozowaniem mają już wyuczone gesty, wiedzą, jak się ustawić, żeby wyglądać dobrze, a ja chcę po prostu ludzi, którzy wygodnie ułożą się na drzewie.
Miło jest leżeć na drzewie bez ubrania?
Tego trzeba spróbować. (śmiech) Ale dzisiaj – a mamy środek jesieni i rano było 5 stopni – jedna z fotografowanych dziewczyn powiedziała mi, że mimo zimna jest jej bardzo przyjemnie leżeć nago na trawie. Oczywiście zawsze dbam o komfort osób fotografowanych, na sesje zabieramy termosy z ciepłą herbatą i koc, czasem kończy się piknikiem. (śmiech) Zimowe i jesienne sesje nie trwają długo. Zdjęcia w lutym przy minus dwóch stopniach zajęły nam pewnie siedem minut – choć mógł mieć na to wpływ fakt, że dziewczyny były przygotowane na takie temperatury, bo regularnie morsują. W codziennym życiu nie dajemy sobie szansy, aby wybrać się na łąkę czy do lasu, rozebrać do naga i chodzić boso po trawie. Projekt Ciałobrazy to dobra wymówka, aby tego doświadczyć. Można sprawdzić, jak to jest przyjmować promienie słońca całym ciałem, poczuć podmuchy wiatru na plecach albo leżeć nago w mokrej od rosy trawie – czasem samemu, innym razem w grupie.
Przez kilka lat robiłam reportaże i to doświadczenie odbija się w moich pracach. Dlatego w Ciałobrazach staram się nie reżyserować konkretnych kadrów, wolę kreować sytuacje, w których staję się obserwatorem. Przyglądam się, jak osoby, które fotografuję, doświadczają bycia w naturze i bycia wśród innych ludzi. Gdy jesteśmy nadzy, nie mamy już nic do ukrycia. To nie tylko wolność od ubrań, ale też wolność od ocen.
Jedno ze swoich zdjęć podpisałaś: „Łączą nas różnice”.
Tak, to było jedno ze zdjęć dotyczących większej akcji o tym samym tytule, którą zorganizowałyśmy wspólnie z Karoliną Tworzewską z Waxroom. Na plażę w Ciszycy zabrałyśmy grupę dziesięciu kobiet, w tym niepełnosprawną Panią Ulę. Celem zdjęć, które powstały, było pokazanie, że bez względu na wiek, wygląd czy problemy, jakie nas dotykają, na co dzień jesteśmy piękne i wyjątkowe, a nasza siła tkwi właśnie w różnorodności. Prawdziwe piękno jest ukryte w naszym nastawieniu, czułym podejściu do siebie i do naszego ciała.
Kiedy powstały pierwsze zdjęcia?
Projekt dojrzewał we mnie od lat, ale długo nie czułam się gotowa, żeby zacząć go tworzyć.
Pierwsze zdjęcia powstały dopiero w lipcu 2019 roku. Roboczy tytuł całości brzmiał „Powrót do domu” i zakładał ukazanie połączenia człowieka z naturą. Ponad rok temu z wielkim lękiem i delikatnością wystawiłam swoją modelkę na działanie deszczu i komarów w Lesie Bielańskim o 4 rano. Nie wiedziałam, co z tego wyjdzie i czy to się uda. Czułam wielką niepewność, ale mimo to zdecydowałam się zaufać intuicji. Od tamtego momentu wiele się zmieniło i teraz tworzę nieprzerwanie. Praca zawodowa zeszła na dalszy plan, najważniejszy stał się ten sposób wyrazu.
Podczas realizowania tego projektu odkryłam, że każdy z nas ma dostęp do kreatywnej energii i może stać się dla niej narzędziem, pozwolić jej przez siebie przepływać, jeśli tylko sobie zaufa. To chyba powód, dla którego nie przywiązuję się za bardzo do fotografii, które tworzę. Nie przywłaszczam ich sobie, ponieważ czuję, że są one efektem naszego wspólnego działania. Przekonałam się, że fotografie nie są tu najważniejsze. Ważne jest doświadczenie, które sprawia, że w fotografowanych osobach zachodzi pewien subtelny proces. Dostrzegam, jak to doświadczenie zmienia ludzi, odkrywa przed nimi samymi ich wrażliwość, kruchość, pozwala doświadczyć bliskiego kontaktu z innymi osobami i z naturą. Kontaktu, na jaki nie mamy często szansy we współczesnym świecie.
”Z mojego doświadczenie wynika, że codzienne relacje między kobietami są oparte na mniej lub bardziej jawnej rywalizacji. W moim odczuciu rywalizacja ma swoje źródło w krytycznym podejściu do siebie, w braku akceptacji. Ale trudno jest budować czułość do siebie, kiedy obraz kobiety kształtowany przez media odbiega od tego, jak naprawdę wyglądamy”
Interesującym tematem na twoich zdjęciach są relacje z kobietami.
Z mojego doświadczenie wynika, że codzienne relacje między kobietami są oparte na mniej lub bardziej jawnej rywalizacji. W mojej ocenie wynika to z braku dobrej relacji z samą sobą, o czym wspominałam już wcześniej. Jeśli oceniamy siebie, to oceniamy też innych. Jeśli traktujemy siebie dobrze, to w ten sam sposób traktujemy inne osoby. Warto zwrócić uwagę na to, co myślimy, kiedy mijamy siebie w lustrze, bo na co dzień każda kobieta może być dla nas takim lustrem. W moim odczuciu rywalizacja ma swoje źródło w krytycznym podejściu do siebie, w braku akceptacji. Ale trudno jest budować czułość do siebie, kiedy obraz kobiety kształtowany przez media odbiega od tego, jak naprawdę wyglądamy. W konsekwencji czujemy, że ciągle nam czegoś brakuje, że jesteśmy niewystarczające. Dzięki projektowi Ciałobrazy sama odkrywam, że możemy być ze sobą blisko w zupełnie inny sposób. Relacja z kobietami może się przekształcać, dojrzewać i nabierać nowej jakości.
Co można zyskać, nie dostrajając się do ocen i wymagań innych oraz świata?
Niezależność, poczucie szczęścia i głębszy kontakt ze sobą. To nie chodzi tylko o to, żeby się zbuntować dla zasady i nie dostrajać do wymagań świata za wszelką cenę. Chodzi o to, żeby swoją choćby małą zmianą, np. w podejściu do ciała, mieć realny wpływ na środowisko, które nas otacza – tak zaczynają się rewolucje.
Żeby móc coś uzdrowić, zarówno w przypadku jednostki, jak i kolektywu, trzeba najpierw to zobaczyć, wyjąć na światło dzienne, na powierzchnię. A to, co pokazała mi sytuacja związana z Ciałobrazami usuniętymi z przestrzeni publicznej, udowadnia, że do piwnicy, która jest wewnątrz nas, można zepchnąć bardzo dużo. Mimo wszystko nie odbieram tego negatywnie. Te zdjęcia nie są bezpośrednią częścią mnie i – jak wspominałam – nie przywiązuję się do nich. Ciałobrazy pokazują mój rozwój myślenia o świecie i moją drogę. Dla mnie są one zderzeniem z naszą prawdziwą naturą i jednocześnie pokazują, że my, kobiety, nie jesteśmy wykreowanym, dopieszczonym, idealnym produktem. Ten projekt jest nieodłącznym elementem mojego życia, puszczam go wolno i ufam, że będzie się rozwijać naturalnie razem ze mną. Nie narzucam mu ram, tak jak i nasza cielesność powinna być bez tych ram tworzona.
Natalia Miedziak-Skonieczna – artystka i fotografka podchodząca z Ciechocinka. Z fotografią związana od 2004 roku. Ukończyła Wydział Sztuk Pięknych na UMK w Toruniu. Przez wiele lat zajmowała się fotografią reportażową pracując dla takich organizacji jak CSW Znaki Czasu oraz ECA Europe. Obecnie mieszka i pracuje w Warszawie. Związana jest zarówno ze sztuką piękną jak i fotografią komercyjną. Ma na swoim koncie kilka wystaw indywidualnych i grupowych. Od 2019 roku realizuje projekt Ciałobrazy, w którym skupia się na połączeniu człowieka z naturą. Jej prace możecie zobaczyć TU.
Zobacz także
„Bodyshaming to jest czysta nienawiść”. Ola Serocka o swoich zmaganiach z zaburzeniami odżywiania
„Czas już wyrzucić z głowy kanon, według którego jedyne dobre piersi to sterczące kulki” – mówi Kasia Kulpa ze Stanikomanii
„Akceptacja siebie to pozwalanie sobie na dużo, bo możemy i wiemy, co nam służy”. O tym, co łączy zabiegi medycyny estetycznej z samoakceptacją, mówią psycholog i chirurg plastyczny
Polecamy
Renata Szkup: „Siedemdziesiątka to nie koniec kariery, ale początek wielkiej przygody”
Andie MacDowell o nierealnych standardach piękna: „Jestem za stara, by się głodzić”
„Kiedy wygrywa kobieta, wygrywamy my wszystkie”. Rusza AWSN – pierwszy kanał telewizyjny wyłącznie z kobiecym sportem
Tysiące nagich osób na moście Story Bridge. „Wszyscy jesteśmy tacy sami”
się ten artykuł?