Przejdź do treści
Artykuł sponsorowany

Menopauza, czyli… me time!

Ewa Krupnik wraz z Magdą Krzysik tworzą projekt "Słowo na M", przez który pomagają kobietom oswoić menopauzę / archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Katarzyna, Elżbieta, Magda i Ewa. Ich przykład pokazuje, że poszczególne etapy menopauzy mają różne twarze. Co nie oznacza, że nie można w tym czasie postawić na siebie i na realizację własnych marzeń.

 

Katarzyna Gruszczyńska, założycielka instagramowego profilu „Przekwitanie_w_dominikanie”

Podobno wolność zaczyna się, gdy dzieci wyjdą z domu, rodzice umrą, a i pies zdechnie. Nasze dzieci są samodzielne, rodzice nie żyją, ale my mamy jeszcze trzy psy – tak Kasia zaczyna swoją opowieść. Ma 56 lat i od dwóch mieszka z mężem w Puerto Plata, mieście w północnej Dominikanie nad Oceanem Atlantyckim.

Można powiedzieć, że nowe życie Katarzyna rozpoczęła wraz z nadejściem menopauzy. – Dziś jest pierwszy dzień nowego roku, odkąd miałam ostatnią miesiączkę – cieszy się moja rozmówczyni. – Smutno mi, gdy kobiety nie chcą przyznać się do menopauzy. Dla mnie ta zmiana jest pozytywna, ja się z niej cieszę. To, że wkroczyłam w ten czas, w życiu mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Uczę się nowego języka – hiszpańskiego, ciągle poznaję nowe miejsca, bo Dominikana to piękny i bardzo zróżnicowany kraj, mam zupełnie nową pracę… I robię to wszystko z przyjemnością!

A swoje nowe życie prezentuje na Instagramie. Nazwa profilu nie jest przypadkowa. Tak się złożyło, że w Dominikanie Kasię dopadło… przekwitanie. – Uderzenia gorąca nie są tutaj tak bardzo uciążliwe jak w Polsce, ponieważ w Dominikanie wciąż jest upalnie. Latem chodzimy w otoczce lekkiego wilgotnego filtru na skórze. Nawet zimą temperatura zazwyczaj nie spada poniżej 24 stopni. A latem w słońcu jest nawet 40 stopni, w cieniu o 10 mniej – to idealny klimat.

Archiwum prywatne Katarzyny Gruszczyńskiej

Katarzyna nie ukrywa, że przez menopauzę przytyła 10 kilogramów. Nadprogramowe kilogramy pojawiły się znienacka i nie można było ich zatrzymać. 8 kg udało się już zrzucić, choć menopauzalny brzuszek wciąż się utrzymuje. Kasia przeszła na weganizm, co pomogło jej opanować tycie. Obecnie jada dwa posiłki dziennie – śniadanie i lunch, około godz. 14. Chętnie sięga po rośliny strączkowe i lokalne warzywa oraz owoce – kokosa, papaję, chinolę, czyli dominikańską marakuję, oraz ananasy. Testuje nowe przepisy np. na rosół wegański czy pasztet z tzw. resztek z rosołu.

Dla Kasi menopauza oznacza wolność. Przez 26 lat prowadziła z mężem ośrodek wczasowy na Mazurach. Wychowywała troje dzieci, spełniała się jako mama, żona i bizneswoman. W 2000 roku chcieli polecieć na wakacje w ciekawe miejsce. W gazecie znaleźli ogłoszenie o wycieczce do Dominikany. Nie wiedzieli, co to all inclusive. Postanowili sprawdzić. Gdy dolecieli na miejsce, okazało się, że są w raju. Postanowili, że kiedyś wrócą do Dominikany. Wrócili na stałe. Dzieci wspierają rodziców w tej odważnej decyzji.

Katarzyna śmieje się, że nie mogła wybrać sobie lepszego miejsca na czas menopauzy. W Dominikanie jest dużo słońca, a więc i nastrój lepszy. – To nie jest tak, że zmieniło się moje patrzenie na życie. Ale w momencie, gdy zaczęłam przekwitać, zmieniłam się charakterologicznie. Stałam się pewna siebie. Zawsze byłam osobą zabiegającą o sympatię innych. Wszyscy musieli mnie lubić, a teraz mam to gdzieś! Nie jestem stara, mam swoje fajne życie – mówi Katarzyna Gruszczyńska.

Elżbieta Kosińska-Wappa

Postmenopauza to czas mojej mocy – mówi Elżbieta, managerka restauracji z Warszawy. Ma 57 lat i mnóstwo energii. Całe życie była otwarta na świat i ludzi – teraz to przynosi owoce.

Jestem sumą doświadczeń, pozytywnych i negatywnych – dodaje. Przeszła rozwód, śmierć pierwszego męża, wychowała trzech synów. Pracowała jako florystka, fizjoterapeutka. Prowadziła też sklep w dużej galerii handlowej, który trzeba było zamknąć podczas pandemii. Teraz jest jedną z adminek w grupie w mediach społecznościowych, w ramach której wspiera inne kobiety w wieku menopauzalnym. Jest ich tam ponad 14 tysięcy.

Od 3 lat jest postmenopauzalną kobietą. Dokładnie pamięta swój ostatni okres w życiu – zbiegł się z lockdownem. Wróciła z wyjazdu na narty i wtedy dostała – jak się po roku okazało – ostatnią miesiączkę w życiu. Ciało dawało sygnały wcześniej, bo cykle były nieregularne. Zdarzało się jej nietrzymanie moczu przy kaszlnięciu czy kichnięciu. Czasem czuła pieczenie, ale nie wiązała tego sygnału ze zmianami atroficznymi. Dziś wie, jak można zwiększyć komfort kobiet w takiej sytuacji i tej wiedzy nie zachowuje dla siebie – dzieli się nią na grupie.

Archiwum prywatne Elżbiety Kosińskiej-Wappy

Paradoksalnie, to menopauza dała jej dużo siły. Choć nie od razu było kolorowo. Początki przekwitania Eli przypadły na czas zamknięcia z powodu koronawirusa. Jej firma otarła się o bankructwo. Emocje przybrały na sile, a menopauza jeszcze bardziej wyeksponowała zmienność nastrojów. Ela przepłakała wiele nocy, czasem wszystko ją drażniło. A potem, jak zawsze, wzięła się w garść.

– Jestem typem wojownika, który nigdy nie odpuszcza. Jak mam problem, to zawsze myślę, że trzeba go rozwiązać. O menopauzie też pomyślałam w takich kategoriach. Że to nie koniec świata. Przyszła, więc trzeba się z nią zaprzyjaźnić. Jest przecież częścią mnie – tłumaczy.

Należy do tzw. kobiet mocy, które w menopauzie znalazły siłę, a nie tylko dolegliwości. Elżbieta zawsze była pozytywną osobą, ale to po pięćdziesiątce nabrała wiatru w żagle.

Poczułam się piękna, mimo zmarszczek i wiotszej skóry. Bardziej doceniłam moje ciało. Razem piszemy swoją historię – dzięki niemu byłam dwa razy w ciąży, karmiłam piersią moich synów. Akceptacja siebie przyszła naturalnie, a może wynika z dojrzałości. Wcześniej miałam wiele kompleksów, ale teraz staram się odczepić od siebie. Przestałam się przejmować. I wszystko nagle zaczęło układać się jak puzzle – opowiada. Dodaje, że cudowną rzeczą jest wolność od okresu. Teraz w każdej chwili może pójść na basen, uprawiać seks czy planować urlop.

To nie jest tak, że zmieniło się moje patrzenie na życie. Ale w momencie, gdy zaczęłam przekwitać, zmieniłam się charakterologicznie. Stałam się pewna siebie. Zawsze byłam osobą zabiegającą o sympatię innych. Wszyscy musieli mnie lubić, a teraz mam to gdzieś! Nie jestem stara, mam swoje fajne życie

Katarzyna Gruszczyńska

Ela nigdy nie lubiła narzekać, ale jako dojrzała kobieta ma w sobie jeszcze więcej sprawczości. Nad swoim zdrowiem też ma kontrolę. Coroczne badania kontrolne u ginekologa to była podstawa. Gdy bolało ją kolano, szukała pomocy u ortopedy. Gdy jej samopoczucie wynikające z klimakterium dawało się we znaki, za namową swojego ginekologa zaczęła stosować hormonalną terapię zastępczą. Jednak nie wszystkie z nas mogą brać htz. Niektóre kobiety po prostu tego nie chcą. Wtedy wsparciem są suplementy lub fitohormony – mówi.

Menopauza coś mi dała, coś zabrała. To naturalne. Ale gdybym była kobietą balzakowską, pewnie już bym mnie żyła. Tymczasem mam 57 lat i czuję wdzięczność za to, jak wygląda moje życie – opowiada.

Jako adminka czuje misję. Stara się zrozumieć inne kobiety. Gdy o menopauzie piszą: „Przyszła ta menda”, odpowiada: „Nie nazywaj jej tak, bo jest częścią ciebie”. Jednocześnie rozumie, że każda kobieta może ten etap przechodzić inaczej.

Jej babcia i prababcia żyły po 95 lat. Mama ma 81 i jest w dobrej formie. – Przede mną mnóstwo wspaniałych lat. Dlatego chcę przeżyć je jak najlepiej!

Ewa Krupnik i Magda Krzysik

Ewa Krupnik i Magda Krzysik to aktywistki społeczne, które otwarcie mówią o okresie, jakim jest menopauza i przygotowują kobiety na ten etap. Są kobietami po 40. roku życia – z biologicznego punktu widzenia rozpoczynają okres perimenopauzy. To czas, kiedy poziom estrogenów, czyli hormonów produkowanych przez jajniki, zaczyna się wahać. Już wtedy możemy zauważyć zmiany w swoim cyklu. Może się on skrócić lub wydłużyć, a samo krwawienie zmienić z lekkiego na bardziej obfite lub odwrotnie. Ewa to certyfikowana trenerka i coach. Magda – fizjoterapeutka kobieca. Postanowiły połączyć swoje siły i pomóc innym kobietom oswoić „Słowo na M”, bo tak mówią o menopauzie.

Ewa Krupnik i Magda Krzysik / archiwum prywatne

Menopauzę kojarzyłam jedynie jako proces biologiczny. Jednak o M zaczęła przebąkiwać też moja pani doktor, więc postanowiłam dowiedzieć się o niej więcej. Ponieważ jestem badaczką, rozpoczęłam działania od reaserchu i tutaj pojawiło się spore zaskoczenie – opowiada Ewa.

W literaturze polskiej jest wciąż mało publikacji na temat menopauzy. Zaczęła drążyć zagraniczną literaturę, prowadzić rozmowy na temat menopauzy z innymi kobietami i zmieniać swoje wyobrażenie na temat M. A potrzeba mówienia o M jest w Polsce duża.

W taki sposób powstał projekt „Słowo na M”, adresowany do kobiet. To społeczność wirtualna, która spotyka się także w realu. – Na początku rozmów zazwyczaj słyszę: „Koło pięćdziesiątki? Oszalałaś! Przecież mnie już nic nie czeka!” A ja z uporem maniaka pokazuję inne kobiety, które po czterdziestce zrobiły największe kariery swojego życia. Zaznaczam: swojego życia, nie kogoś innego. I tutaj jest kluczowe myślenie. Bo one musiały aż/tylko uwierzyć w siebie. Bo ten pierwszy krok wywołuje już dalej lawinę – mówi Ewa Krupnik.

prof. Paweł Miotła, fot. archiwum prywatne

Uważa, że kobiety powinny planować, jak chcą przejść swoją menopauzę. Jak ona chciałaby przejść swoją M? – Tak jak Japonki! Choć wiem, że nie jest to w pełni możliwe. I o tym aspekcie też będziemy w „Słowie na M” rozmawiać. Chciałabym zachować harmonię, balans pomiędzy pracą a życiem prywatnym i rozwojem osobistym.

Na razie stawia na badania kontrolne, odpowiednią dietę i aktywność fizyczną. Wybrała orbitrek i trening siłowy, w szczególności ceni sobie trening z liną.

Ewa, podobnie jak Magda, która na co dzień pracuje jako fizjoterapeutka kobieca, chce rozmawiać z kobietami o wyzwaniach codzienności. – Mówią, że nikt z nimi o tym nie rozmawia. Nie rozmawiają z własnymi córkami, matkami, babciami, a jak zaczynają dostrzegać pierwsze symptomy, to zostają z nimi same. U kobiet wraz z wiekiem i nadejściem M spada wiara w siebie i w swoje możliwości. Kobiety widzą, jak upływa czas i obawiają się zmian, jakie je czekają w życiu. Często zwłaszcza w środowiskach wiejskich słyszą, że każda tak miała, więc po co o tym rozmawiać? I tyle. A one potrzebują wsparcia i rozmowy – tłumaczy Ewa.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: