„Medycyna wiele mówi o tym, jak trwanie w chorych relacjach wpływa na nasze zdrowie” – mówi Maria Zbąska, reżyserka
– Bardzo chciałam zadedykować ten film wszystkim, którzy mają coś zlepione taśmą i naprawdę jest bez znaczenia, czy to jest ładowarka, miłość czy lusterko do auta – mówi Maria Zbąska, reżyserka filmu „To nie mój film”, który można oglądać w kinach od 25 grudnia.
Bohaterowie obrazu „To nie mój film” Wanda i Janek podejmują desperacką i ekstremalną próbę ratowania swojego wypalającego się związku. W środku zimy wyruszają pieszo wybrzeżem Bałtyku, by sprawdzić, czy to wyzwanie pomoże im odbudować relację i przywrócić radość. Reżyserką tej pełnej ciepła, czułości i humoru opowieści jest Maria Zbąska. „To nie mój film” , który jest pełnometrażowym debiutem reżyserki, zdobył „Złoty Pazur” na 49. FPFF w Gdyni, został nagrodzony Young Talents Award na festiwalu CinEast w Luksemburgu, zwyciężył Konkursu Smart7, organizowany przez siedem europejskich festiwali oraz otrzymał Grand Prix Festiwalu Kina Środkowoeuropejskiego 3Kino FilmFest w Pradze.
Jolanta Pawnik: ‘Nasz związek jest jak kabel do ładowarki, który pogryzł pies. Taki, co już ledwo się trzyma, ale coś tam jeszcze zasila’ – zaraz na początku filmu mówi główna bohaterka. No właśnie, co zasila? W historii, którą opowiadasz Wanda i Janek zdobywają się na to, by to sprawdzić, wybierając się w hardkorową podróż zimowym wybrzeżem Bałtyku.
Maria Zbąska: Bardzo chciałam zadedykować ten film wszystkim, którzy mają coś zlepione taśmą i naprawdę jest bez znaczenia, czy to jest ładowarka, miłość czy lusterko do auta. Ja sama mam kilka takich rzeczy i wiem, że to oznacza, że nie do końca sobie ze wszystkim radzę. No ale lepię i jakoś to trwa dalej. Tak też myślą moi bohaterowie: ‘Kurczę, gdzie zabrnęliśmy? To nie jest mój film. W ogóle nie chciałam, żeby to wszystko tak wyglądało i trwało, choć nie ma prawa trwać’. Ale można włożyć wysiłek, żeby to naprawić. I oni podejmują ten wysiłek.
Muszę przyznać, że przez pierwszy kwadrans filmu zadawałam sobie pytanie, czy chciałoby mi się w tak ekstremalny sposób naprawiać związek. To było jednak duże wyzwanie – środek zimy, zmienne temperatury, namiot, który trzeba rozłożyć co wieczór, palenisko, mycie głowy za brezentową zasłonką.
Myślę, że to zależy od sytuacji i decyzji, jakie podejmujemy. Ale jeśli jest tak, że nie chce ci się wracać do domu i odkładasz ten moment, siedząc w aucie, to rzeczywiście można nie chcieć wkładać w tę naprawę tyle wysiłku. Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Gdybym ją znała, nie robiłabym tego filmu.
„Nie mój film” jest także o tym, że w naszych związkach często jesteśmy z ludźmi z innych bajek, z innych „filmów”, i budujemy z nimi relacje w których pozornie nic do siebie nie pasuje, a jednak trwa. Na co dzień przecież jeden woli góry, drugi morze, jeden wodę, drugi wódkę. Takich różnic w każdym związku jest masa. Czy te różne „filmy” da się pogodzić? Zazwyczaj idziemy na dosyć zawiłe kompromisy.
Dokładnie o tym jest ten film. Na ile mamy iść na kompromisy, a na ile chronić swój świat. Ile można zrobić przeciwko sobie w odpowiedzialności za drugą osobę. Ile wreszcie jest w nas czułości, by zobaczyć jej czy jego punkt widzenia.
Pytanie, czy żeby to sobie uświadomić, musimy przejść 400 kilometrów lodowatym brzegiem Bałtyku. Oni poszli, każde pokonało coś w sobie i znalazło coś w sobie. A przecież startowali mając ustalone twarde zasady, których nie mogą złamać, bo wtedy się rozstaną. Że nie zejdą z plaży, że będą jedli to, co mają ze sobą i spali w namiocie. Czy zasady są tak strasznie ważne, kiedy chcemy coś naprawiać?
Wydaje mi się, że bez zasad nie da się nic zbudować, nie tylko związku. Każda codzienna sytuacja w której się znajdujemy, jest konsekwencją respektowania jakichś zasad. Zobacz, w jak wielu sytuacjach przyjmujemy pewne narzucone zasady i dobrze się z tym czujemy. Bez zasad nie ma relacji, trzeba je jednak ustalać wspólnie, ale też wspólnie zmieniać.
Twoi bohaterowie ostatecznie dają sobie zgodę na zmianę zasad. Dają sobie też coś, czego być może dotąd w ich związku brakowało – prawo do swojego świata. U Wandy niezgoda na związek brała się chyba z potrzeby oddychania tym samym powietrzem co Janek. Można się udusić.
To jest bardzo ważne, by dać komuś i sobie pozwolenie na bycie osobno. Jeśli nie zachowamy przestrzeni dla siebie samych i nie damy sobie prawa do indywidualności, możemy umrzeć. Medycyna wiele mówi o tym, jak trwanie w chorych relacjach wpływa na nasze zdrowie.
Pogadajmy o tym, jak się kręciło ten film. Gdyby rozgrywał się w górach, byłby o wiele prostszy, bo do zimowej surowości gór jesteśmy jakoś przyzwyczajeni. Urlopu nad zamrożonym Bałtykiem, na dodatek jeszcze w takich warunkach jak oni, nikt sobie chyba nie wyobraża.
Jesteśmy bardzo przyzwyczajeni do naszych wyobrażeń. Ja też raczej jestem z tych, którzy morze wolą latem albo tak w ogóle to wolą w Wenecji pić cappuccino i machać nóżką. Taka wyprawa jak ta w filmie nie byłaby moim filmem. Przed zdjęciami zrobiliśmy próbę i szliśmy przez kilka dni tak jak oni, żeby poczuć, jak to może być. To było dla mnie przeżycie totalne, ale szedł z nami Kuba Pobórka, który jest ratownikiem TOPR i chodzi w naprawdę ekstremalnych warunkach i w ogóle nie rozumiał, gdzie w tym jest challenge. Gdybym miała stawać do wyzwania i iść tak miesiąc, wyzionęłabym ducha. On uważał, że to łatwizna, bo po płaskim. Spakował nam na sanki wszystko to, co potrzebne na taką wyprawę, cały zapas wody, jedzenia i w ogóle nie rozumiał, gdzie jest problem.
Jeżeli patrzę z perspektywy na przykład dzisiejszego wieczora, że jest fatalnie, a muszę wyjść z psem, to faktycznie mnie to przerasta. Ja po tej kilkudniowej próbie miałam dość, ale wiem też, że przystosujemy się do każdych warunków, nawet najbardziej hardkorowych, jeśli tylko będzie w nas taka wola. Wanda i Janek ją mieli.
Obrazy w filmie są zjawiskowo piękne. On jest tak piękny wizualnie, że przez chwilę myślałam nawet, czy to się nie dzieje na Spitsbergenie, a nie gdzieś między Międzyzdrojami a Helem.
Bałtyk jest niezwykły zimą, choć nikt nie każe wszystkim nocować plaży i palić ogniska. Jak tutaj w mieście wszystko tonie w smogu i szarości, to tam jest piękne światło. Pogoda się zmienia, rano pada, potem wychodzi słońce, potem śnieg, a kiedy morze zaczyna zamarzać, to też jest magia. Cały świat zwalnia, zatrzymuje się, zupełnie inaczej pachnie. W mieście w zimie ptaki przestają śpiewać, nad morzem śpiewają. Magia jest też w ciągłym szumie morza, dla naszego dźwiękowca to było spore wyzwanie. Dla mnie połączenie śniegu i morza jest czymś, na co mogę patrzeć godzinami.
Zobacz także
„Celem było zrobienie serialu, a to, że przy okazji dostałam obraz solidarnego świata, poruszało mnie do głębi”. O „Matkach Pingwinów” opowiada Klara Kochańska-Bajon
Zrobiła film o kobiecie, która przeszła 44 operacje twarzy. Reżyserka: „Żyje, jakby jutra miało nie być”
„Miłość jak miód” – pierwsza polska komedia o kobietach w menopauzie. „To film o tym, że wiek nas nie definiuje, a menopauza niczego nie zabiera”
Polecamy
Cameron Diaz o terapii małżeńskiej: „Jest ważną rzeczą w naszej rodzinie”
„Meet cute” trendem 2025 r. pokolenia Z? „Coraz bardziej romantyzuje się spotkania i interakcje na żywo”
„Nie każdy związek chce być uratowany” – mówią seksuolog dr Robert Kowalczyk i dziennikarka Magdalena Kuszewska
Agnieszka Włodarczyk na prawie 5 miesięcy powierzyła opiekę nad synem swojej mamie. „Nie mam siły już mówić”
się ten artykuł?