Przejdź do treści

Luna – psia terapeutka, która podbiła i… podzieliła internet. „Z punktu ludzkiego dobry pomysł, z psiego fatalny”

Luna psia terapeutka podczas dyżuru na SORze w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy / na zdjęciu piesek na rękach ratowniczki medycznej
Luna psia terapeutka podczas dyżuru na SORze w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy / Zdjęcie: Archiwum prywatne szpitala
Podoba Ci
się ten artykuł?

O psiej terapeutce, która zamieszkała w szpitalu

Ma śnieżnobiałe mięciutkie, lśniące i puszyste futerko, małe uszka i łapki. Mowa o Lunie – suczce, która dwa miesiące temu dołączyła do kadry pracującej na SORze w bydgoskim szpitalu. Pojawiła się tam w roli psiej terapeutki, która pomaga pielęgniarkom, lekarzom i ratownikom medycznym rozładować stres i napięcie związane z pracą w tak wymagającym miejscu. Jej obecność w zespole Szpitalnego Oddziału Ratunkowego była inicjatywą kierownika tego oddziału, dra n. med. Jakuba Nożewskiego.

– Pomysł psa terapeuty w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym zrodził się na podstawie własnych doświadczeń z psami, zagranicznych doniesień o psach pracujących w szpitalu i chęci przeciwdziałania kumulacji negatywnych emocji w zespole – tłumaczy dr Nożewski, lekarz kierujący Oddziałem Klinicznym Medycyny Ratunkowej w Szpitalu im. Jana Biziela w Bydgoszczy.

Jak sam podkreśla, SOR jest miejscem z założenia przeznaczonym dla osób z zagrożeniem życia.

– Niestety jest też jedynym miejscem, w którym można znaleźć szybką pomoc we wszelakich sprawach, często tych związanych z dolegliwościami przewlekłymi, powikłaniami po wykonanych prywatnie zabiegach oraz rozgoryczeniem związanym z brakiem szans na uzyskanie satysfakcjonującej pomocy w systemie ambulatoryjnym – wyjaśnia. – Jeżeli nałoży się na to braki kadrowe, ciągły pośpiech, rozgoryczenie i frustrację związaną z czasem oczekiwania, brakiem wolnych łóżek w szpitalu i możliwości uzyskania niewykonalnych z poziomu SORu badań, a także łzy rodzin, których bliskich nie udało się uratować, lub osób, które właśnie dowiedziały się o niepomyślnym rokowaniu lub śmiertelnej chorobie, mamy idealny obraz miejsca, w którym łatwo o wypalenie zawodowe, depresję i konflikty wewnątrz zespołu – dodaje.

Luna - psia terapeutka z pracownikami Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy

Luna – psia terapeutka z pracownikami Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy

Jak dowiadujemy się z relacji ordynatora, piesek pochodzi ze specjalnej hodowli golden retrieverów z okolic Bydgoszczy. – W przeszłości szczeniaki od tych samych rodziców z powodzeniem były terapeutami m.in. dla dzieci z autyzmem – tłumaczy lekarz i dodaje, że w szpitalu Luna zajmuje nieużywany gabinet chirurga dyżurnego. Z kilkutygodniowym wyprzedzeniem wyznaczone zostały osoby, które w trakcie pracy odpowiadały za opiekę nad psem, w tym nakarmienie i wyprowadzenie na spacer.

– Luna od 4 kwietnia przebywa w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, gdzie przyzwyczaja się do zapachów płynów odkażających, dźwięku kardiomonitorów, syren karetek. Od samego początku pod czujnym okiem trenera cały personel szkolony jest, jak postępować z psem – wyjaśnia dr n. med. Jakub Nożewski. – Luna jest pod stałą kontrola weterynaryjną, przechodzi wszystkie szczepienia i odrobaczania, na które posiada pełną dokumentację – dodaje.

Kilkumiesięczny szczeniak rasy golden retriever w założeniu miał kojąco wpływać na relacje pracownicze, a w dłuższej perspektywie pomagać też pacjentom. – Już po pierwszych dniach widać było ogromny pozytywny efekt tego szczeniaka na zespół – podkreśla kierownik SORu. Siostra Bożenna, która jako pierwsza poinformowała o obecności psa w bydgoskim SORze, pomysł ten uznała za genialny. Wszystkie owocowe czwartki, piżamowe środy i inne multisporty mogą się schować, jeśli w pracy macie taki benefit, jak możliwość przytulenia psa na smutki i lęki – napisała na swoim profilu na Facebooku.

„Szczeniak w szpitalu jest kompletnym absurdem”

Mniej entuzjazmu, a więcej obaw dla tego projektu wykazało środowisko dogoterapeutyczne. Matylda Matusiak, która na co dzień pracuje indywidulanie z właścicielami psów w zakresie treningów i porad behawiorystycznych, zauważa w nim szereg nieprawidłowości.

Z punktu ludzkiego dobry pomysł, z psiego fatalny. Przede wszystkim zabrakło osoby, która znałaby się na dobrostanie zwierzęcia – podkreśla. – Gdyby taka była, wiedziałaby, że to nie jest ani praca, ani miejsce dla szczeniaka. W przypadku szczeniaka nie jesteśmy w stanie określić, jakie ma predyspozycje do danej pracy, bo to jest ciągle rozwijający się organizm. Może okazać się, że Luna nie będzie lubiła tej pracy i pobyt w szpitalu będzie dla niej przykrym obowiązkiem – tłumaczy.

Behawiorystka zaznacza, że nie każdy pies nadaje się na psiego terapeutę. Pies, podobnie jak człowiek, musi mieć silną psychikę, by pracować w tak wymagającym miejscu, jakim jest SOR. – Na 40 osobników mniej niż połowa zdaje testy predyspozycji do pracy w dogoterapii. I zaznaczę, że w testach biorą udział psy, które są kupowane i przygotowywane pod tę pracę oraz osiągnęły odpowiedni wiek. Duży odsiew tylko potwierdza, jak mało jest psów, które rzeczywiście sobie poradzą w takiej sytuacji – dodaje.

Podobnego zdania jest Sylwia Najsztub, założycielka Fundacji Pomocy Zwierzętom Zagrożonym Wykluczeniem „Duch Leona”. – Nie twierdzę, że sam pomysł należy potępić w czambuł, ponieważ są psy, podkreślę dorosłe psy, których w schroniskach jest zatrzęsienie, a które by się tam odnalazły i dobrze funkcjonowały. Natomiast branie szczeniaka jest kompletnym absurdem – zaznacza i dodaje, że na psiego terapeutę nadawałby się pies ok. trzyletni, duży, zrównoważony, ze schroniska, który i tak nie ma domu, ale ma silną potrzebę kontaktu z ludźmi.

Luna na spacerze przed budynkiem Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy - piesek rasy golden retriever leży na trawie przed budynkiem szpitala

Luna na spacerze przed budynkiem Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy

Zdaniem psiej trenerki Matyldy Matusiak kolejne kontrowersje budzi fakt, że Luna jako czteromiesięczne szczenię nie ma możliwości odpoczynku od szpitala. – Niedopuszczalne jest, że ona mieszka w szpitalu, że spędza 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu w pokoju socjalnym z krótkimi przerwami na spacery po szpitalnym trawniku. Ten pies nie ma kontaktu z innymi psami, więc nie umie się z nimi komunikować. To tak jakbyśmy wychowali dziecko z małpami. Małpiego może się nauczy, ale później będzie miało problem w komunikacji z ludźmi – wyjaśnia specjalistka.

Najsztub potwierdza, że szczeniakowi potrzebne są spacery, których długość powinna być dostosowana do wieku i stanu zdrowia psa. Ekspertka podpowiada, że Luna z uwagi na to, że jest szczeniakiem, nie powinna mieszkać w szpitalu. – Za psa powinna być odpowiedzialna jedna osoba, bo szczenię ma silną potrzebę budowania więzi z kimś, kto będzie dla niego oparciem – zaznacza.

Ekspertki zgodnie potwierdzają, że pies, który jako szczenię był tłumiony, nie miał żadnych stymulacji, może już jako dorosły osobnik wykazywać zachowania agresywne. – Dużo goldenów jest usypianych z powodu zachowań agresywnych. Wszystko zależy od tego, gdzie pies żył, czy miał zaspokojone potrzeby – podkreśla Najsztub.

– Środowisko dogoterapeutyczne nie popiera takiej realizacji pomysłu i obawia się, że może on zapoczątkować falę szkodliwych inicjatyw z udziałem psów – alarmuje behawiorystka Matylda Matusiak. – Mogą się zacząć gościnne zajęcia z dogoterapii na przykład w przedszkolach, które jeśli będą prowadzone przez niewykwalifikowane osoby, mogą skończyć się pogryzieniem dzieci – dodaje.

Matusiak podkreśla, że dogoterapia co do zasady ma wspierać inną formę terapii (terapię logopedyczną, psychoterapię, rehabilitację) poprzez obcowanie z psem. – Sama w sobie dogoterapia nie ma żadnych magicznych zastosowań. Pies sam z siebie nie leczy człowieka. W przeciwieństwie do hipoterapii, czyli terapii z końmi, której skuteczność została już naukowo udowodniona. Drżenia, które wywołuje dotyk konia, oddziałują na nasz organizm pozytywnie. Zaś głaskanie psa może jedynie wydzielać oksytocynę, czyli hormon szczęścia, ale nie wpływa leczniczo na pacjenta. Pies w dogoterapii ma wspierać i zachęcać pacjenta do innych zadań – tłumaczy behawiorystka.

Założenie, że psi terapeuta będzie benefitem dla pracowników, którzy w stresującej sytuacji mogą podejść i przytulić się do futrzaka, jest zdaniem Najsztub bardzo szkodliwe dla szczeniaka.

– Pies jest o wiele bardziej wrażliwy na dotyk niż człowiek i nie każdy pies dotyk lubi. Są jednak takie, które świetnie odnajdą się w roli szpitalnego terapeuty i takiego dorosłego psa warto poszukać. Musi jednak nadzorować to osoba, mająca pojęcie o dobrostanie psów, a także psiej komunikacji. Nie skreślałabym samego pomysłu. Przeciwnie, uważam, że można stworzyć coś naprawdę fajnego, na czym skorzystają pacjenci, pracownicy i pies. Zmieniłabym tylko sposób realizacji projektu – podkreśla.

Luna - psia terapeutka z bydgoskiego SORu - piesek rasy golden retriever odpoczywa na kanapie

Luna – psia terapeutka z bydgoskiego SORu

„Projekt zawieszony”

Wszystko wskazuje na to, że dwumiesięczny pobyt Luny na SORze w bydgoskim szpitalu, który mogliśmy śledzić między innymi w mediach społecznościowych (Luna miała swój profil na Instagramie), dobiegł końca. Szpital w związku z pojawiającymi się wątpliwościami zawiesił projekt, o czym poinformowała nas Kamila Wiecińska, specjalista ds. PR w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy.

W związku z pojawiającymi się w przestrzeni publicznej kontrowersjami i negatywnymi opiniami dotyczącymi przedsięwzięcia, realizacja projektu zostaje zawieszona. Pragnę zapewnić, że intencje pomysłodawców przedsięwzięcia były możliwie najlepsze. Jeśli cokolwiek zmieni się w tej kwestii, będę na bieżąco informować” – czytamy w oświadczeniu.

Kiedy zapytaliśmy, czy w związku z zawieszeniem projektu, Luna opuści szpital i przestanie być tam psią terapeutką, otrzymaliśmy następującą odpowiedź: „Luna nie pracowała jeszcze w szpitalu, tylko była do takiej pracy przygotowywana. Pies opuścił już szpital, a decyzje o jego dalszej przyszłości podejmuje właściciel, którym jest pan ordynator”.

Z psiego punktu widzenia taka decyzja to dobry pomysł. Luna, choć urocza i czarująca, była zbyt młodym psem, by pełnić tak wymagającą funkcję. To było – zdaniem osób pracujących z psami – zbyt obciążające doświadczenie dla czteromiesięcznego szczeniaka. W ich opinii lepiej będzie, jeśli do projektu zostanie zaproszony starszy pies, który ze wsparciem dogoterapeuty wspaniale odnajdzie się w tej roli i ukoi zszargane nerwy pracowników i zestresowanych pacjentów SORu, bez szkody dla własnego dobrostanu.

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?