Przejdź do treści

Jan Englert choruje na nieoperacyjnego tętniaka. „Wegetacja mnie przeraża”

Jan Englert
Jan Englert choruje na nieoperacyjnego tętniaka. "Wegetacja mnie przeraża"/ East News, fot. Piotr Kamionka
Podoba Ci
się ten artykuł?

Jan Englert choruje na nieoperacyjnego tętniaka aorty szyjnej. W poruszających słowach wyznał jednak, że nie obawia się śmierci. Bardziej przeraża go wizja tego, że zanim umrze, stanie się niezdolny do samodzielnej egzystencji i będzie ciężarem dla bliskich.

Jan Englert choruje na nieoperacyjnego tętniaka

Jan Englert, jeden z czołowych polskich aktorów filmowych i teatralnych, reżyser i dyrektor artystyczny Teatru Narodowego w Warszawie, choruje na nieoperacyjnego tętniaka aorty szyjnej. Artysta, znany z takich produkcji jak „Polskie drogi”, „Dom”, „Matki, żony i kochanki”, „Kiler”, „Katyń” czy „Bogowie”, poinformował o chorobie w swojej książce „Bez oklasków”, będącej zapisem rozmów aktora z Kamilą Drecką. Jak wyznał, tętniak został wykryty zbyt późno.

„Okres gwarancyjny minął, jeszcze jestem trochę na rękojmi. Generalnie rzecz biorąc: lakier i blacha w porządku, ale co z układem wydechowym? Czy skrzynią biegów? A tak na poważnie: niedawno wykryto u mnie, jak się okazało, wieloletnie znalezisko, tętniaka w aorcie szyjnej” – czytamy w publikacji.

Największym zagrożeniem związanym z obecnością tętniaka jest możliwość jego pęknięcia i krwotoku, co stanowi stan zagrożenia życia. Niekiedy choroba przebiega bezobjawowo i wówczas wykrycie jej możliwe jest jedynie dzięki badaniom obrazowym. Leczenie przeprowadza się przede wszystkim operacyjnie. Englert zaznaczył jednak, że w jego przypadku ta opcja jest zbyt niebezpieczna m.in. ze względu na jego wiek. Aktor w maju tego roku skończy 79 lat.

„Poinformowano mnie, że w moim wieku już się go nie rusza (…) Tylko trzeba co jakiś czas sprawdzać, czy przypadkiem nie puchnie. No i tyle” – dodaje w dalszej części.

Bruce Willis

„Umrzeć zdrowym. To byłoby fantastyczne”

Artysta przyznał jednak, że nie obawia się śmierci. Lęk wzbudza w nim za to myśl, że zanim umrze, przestanie być samodzielny i będzie ciężarem dla rodziny.

„Naprawdę uważam, że najlepsze, co mogę zrobić dla siebie w swoim wieku, to modlić się o szybką i zdrową śmierć. Umrzeć zdrowym. To byłoby fantastyczne. Wiem, że to jest straszne dla bliskich, którzy zostają, ale dla klienta – idealne. No co, męczyć się jak roślina, walczyć o życie za wszelką cenę?” – pisze w swojej biografii.

Swoje słowa powtórzył również w wywiadzie dla „Vivy”, którego udzielił wraz z żoną Beatą Ścibakówną. W poruszającym wyznaniu zaznaczył, że przeraża go wizja długiej i ciężkiej choroby.

„Wegetacja mnie przeraża, dlatego mam hasło – umrę zdrowy! Bez męki, pyk i do widzenia. Piękne. Byle jeszcze nie dzisiaj. Żeby to jeszcze potrwało. Ale trwanie ma sens wtedy, kiedy człowiek rzeczywiście ma coś do zrobienia” – powiedział.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Podoba Ci
się ten artykuł?