Przejdź do treści

Gorąco, sucho, emocjonalnie. Joanna Kuzdak i Maciej Korzeb o wspólnym przeżywaniu jej menopauzy

Joanna Kuzdak i Maciej Korzeb /fot. archiwum prywatne
Joanna Kuzdak i Maciej Korzeb /fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

Joanna Kuzdak i Maciej Korzeb są parą od dwóch lat, wspólny bagaż mają sporo większy: już byli razem, prawie dwie dekady temu, po kilku latach każde poszło w swoją stronę, spotkali się ponownie bogatsi o duże doświadczenie życiowe, kilka nieudanych związków i dwójkę udanych dzieci (on ma nastoletnią córkę, ona syna).

Za drugim (i, jak oboje są przekonani, ostatecznym) podejściem Joanna wniosła też nową siebie jako kobietę, która porzuciła korporacyjny pęd, przeszła gruntowną terapię, rozprawiła się z traumą molestowania w dzieciństwie – i weszła w nowy okres życia: menopauzę.

O tej ostatniej opowiadają po swojemu: wprost, bez owijania w bawełnę, na luzie, wręcz z humorem. Nawet jeśli swoją otwartością wywołują konsternację. O czym przekonali się zresztą niedawno, na warsztatach online dla par, które jako Paradoksalnie Sparowani organizują online od ponad roku.

Mieliśmy spotkanie online, nagle przyszła mi fala gorąca, od razu wypaliłam, jak zawsze zresztą to określam, że „mam przypływ mocy” – śmieje się Aśka. W wirtualnym powietrzu zawisła jednak konsternacja, co zaobserwowali oboje. – Nie wszyscy mieli ochotę na ten temat pożartować – mówi Maciek, a Aśka precyzuje: – Ja mam do tego dystans, ale widzę, że dla wielu kobiet to wciąż temat tabu. A skoro dla nich, to tym bardziej ich partnerów. Wszystko rozbija się o komunikację, która przecież w relacji ma olbrzymie znaczenie.

Z ulgą i otwartymi ramionami

W menopauzę Asia wkroczyła przed pięćdziesiątką, sześć lat temu. Nie czekała na nią, nie spodziewała się nawet. – Przyszła znienacka, wcześniej nic na ten temat nie czytałam, nie rozmyślałam, nie przygotowywałam się fizycznie ani mentalnie – przyznaje.

Jednak zmiany, które zaczęły zachodzić w jej organizmie, powitała z ulgą i otwartymi ramionami. – Dla mnie to było wręcz zbawienie, od okresu, którego nienawidziłam, był dla mnie ogromnym dyskomfortem, bo miesiączki miałam bolesne, obfite, a pod koniec jeszcze nieregularne, nie znałam właściwie dnia ani godziny – wspomina.

Od zamartwiania się o antykoncepcję też, bo przez zdiagnozowaną zakrzepicę i zatorowość płucną pod tym względem pole manewru miała mocno ograniczone. – Odpadały u mnie hormony, żadnych tabletek, wkładek domacicznych, spirali, do prezerwatyw z kolei nie mogłam się przekonać, zakładanie odbierało mi całą radość ze zbliżenia.

Z powodu wspomnianych schorzeń w jej przypadku zastępcza terapia hormonalna również okazała się wykluczona. Ale nawet w pełnym zdrowiu Aśka raczej by z niej nie skorzystała. – Ja i tak generalnie staram się unikać medycyny „chemicznej”, jeśli już, to sięgam po środki naturalne. Ale wiem od koleżanek i po swojej mamie, że terapia zastępcza potrafi zdziałać cuda.

To nie znaczy, że Aśka jest bezkrytycznie i absolutnie zachwycona swoją zmieniającą się cielesnością. – Uderzenia gorąca rzeczywiście doskwierają fizycznie, suchość pochwy i konieczność używania lubrykantów, czy proszenie partnera w trakcie stosunku, żeby lepiej cię tam zwilżył też bywają kłopotliwe – wylicza Asia, ale jednocześnie przyznaje: – Gdybyśmy nie potrafili rozmawiać tak otwarcie, na pewno byłby to dla mnie jeszcze większy dyskomfort.

Maciek potakuje, nie pierwszy raz jest z kobietą doświadczającą menopauzy (choć jego poprzednia partnerka, podobnie jak Aśka, była w tym temacie bardzo otwarta), zbyt dobrze też orientuje się w meandrach ludzkich relacji, by nie wiedzieć, że dla wielu kobiet jest to krępujące, żeby znów nie powiedzieć tabu.

Przecież większość kobiet nie poprosi: „zatroszcz się o mnie bardziej oralnie”, nie kupi butelki lubrykanta, a jeśli nawet – nie wręczy jej ot tak swojemu facetowi – lekko ironizuje Maciek, ale ze zrozumieniem. – Większość zaciska oczy, zagryza zęby, znosi pojawiający się przy stosunkach ból w milczeniu, z czasem zaczyna w ogóle unikać zbliżeń, przez co oddalają się z partnerem od siebie coraz bardziej.

Olga Żukowicz i Klaudia Latosik /fot. archiwum prywatne

Bez celofanu tabu

Aśka raczej nie używa na co dzień określenia menopauza, woli, jak to już zostało wspomniane, mówić o „przypływach mocy”. Co wcale przecież nie oznacza, że tą nową siebie owija w celofan tabu. – Dla mnie podstawą jest to, jak programuję sobie mózg dzięki temu. Bo jeśli skupię się na negatywach, utracie czegoś, jakimś braku, to gorzej będę z tym funkcjonować, niż gdy znajdę w tym coś dobrego – zauważa.

I przekonuje dalej: już dzięki samej zmianie narracji nie czuje się w takiej odsłonie swojej kobiecości słabsza, tylko przeciwnie, dosłownie mocarna. W tym upatruje zresztą może nie remedium, ale na pewno wsparcia w problemie, z którym wiele kobiet nie umie sobie poradzić.

Moje koleżanki skarżą się na mgłę intelektualną, jedna wręcz użyła określenia, że prostują jej się zwoje mózgowe. A to są naprawdę bystre dziewczyny, z dużą energią, na co dzień jak petardy. Ale w czasie menopauzy zupełnie się takie nie czują, przeciwnie, mają poczucie, że tracą swoje moce – opowiada Aśka.

Sama zapewnia, że jej to nie spędza snu z powiek, ten problem wręcz w ogóle jej nie dotyczy. – Być może klucz tkwi właśnie w tym nastawieniu mentalnym. Bo dla mnie menopauza, choć odczuwam jej fizyczne objawy, to po prostu jeden z nowych wymiarów, w których odzywa się moja kobiecość.

Na potwierdzenie Aśka przywołuje też swoją niedawną wizytę u lekarza. – Poszłam do dermatolożki, bo porobiły mi się jakieś plamki na dłoniach, przeszło mi przez głowę, że to może być rak. A ona tak spojrzała na mnie i mówi: „powiem wprost, bo wygląda pani na fajną kobitę: to są plamy w pani wieku naturalne, bo starcze” – śmieje się Aśka. – Powiedziała też, że w przypadku większości kobiet by sobie na taki tekst absolutnie nie pozwoliła, bo bałaby się je ciężko urazić.

Tak dochodzimy do tematu emocji w menopauzie, wahania nastroju, drażliwość, poczucie utraty kontroli to w końcu jedne z jej najtrudniej akceptowanych twarzy. Aśka co prawda nie doświadcza tego sama, ale już lata temu przekonała się, jak dotkliwe mogą być te objawy.

Nigdy nie zapomnę, jak moja była teściowa miała któregoś razu napad szału, aż cała czerwona się zrobiła i oblała potem, jojczyła i wyzywała wszystkich, aż obraziła swojego syna, a mojego wówczas faceta – wspomina Asia. Jak sama przyznaje, jeszcze wtedy nie potrafiła stawiać granic, brakowało jej asertywności, ale wściekłość teściowej przelała czarę i bardzo ostro stanęła w obronie partnera – i została spacyfikowana przez teścia.

Chwycił mnie za rękę, zaciągnął do łazienki, zaczął prosić, żebym odpuściła. Tłumaczył, że teściowa ma „ten trudny czas”, nawet nie użył słowa menopauza, że trzeba jej ustępować, bo inaczej tak szaleje, że byłaby wręcz jego zdaniem w tej wściekłości zdolna sama siebie zabić – Aśka do dziś wspomina tę historię bardzo emocjonalnie.

Z perspektywy czasu trochę lepiej tę sytuację rozumie – ale tylko trochę. – Z jednej strony fajnie, że facet stanął po jej stronie, okazał wyrozumiałość. Ale dla mnie ważniejsze jest to, że niezależnie jak się czujesz, jak bardzo hormony w tobie szaleją, nie możesz zapominać, że inni też mają uczucia, należy im się szacunek, a ty niezależnie od wszystkiego musisz umieć postawić sobie granicę.

Joanna Pawluśkiewicz

„A rozmawiacie o seksie?”

To Maciek jako pierwszy zauważa (a Asia potwierdza), że za jej raczej wyjątkowe podejście do menopauzy przynajmniej częściowo odpowiada jej mama. – W Aśki domu w ogóle nie robiono z tego tajemnicy, to był wręcz ograny temat, prawda? – zagaja Maciek. Prawda, przytakuje Aśka. – Oficjalnie się u nas mówiło, że mama przechodzi menopauzę, bierze hormony, żeby zapobiegać negatywnym objawom.

Z pewnością też pomaga bezpośredniość i otwartość Maćka. To jemu jako pierwszemu Aśka zwierzyła się, że była w dzieciństwie molestowana, jemu też na samym początku ich „drugiego rozdania” zakomunikowała wprost: mam menopauzę, z seksem może być różnie, bo jestem „tam” przez to sucha – a Maciek pojął to wszystko od razu.

Ja kupiłam co prawda lubrykant, ale raczej zaszkodził, niż pomógł, dopiero gdy z nim o tym pogadałam, okazało się, że powinniśmy kupić inny, nie chemiczny, a na bazie wody – opowiada Aśka, a Maciek kiwa głową. – Takie rozmowy są podstawą wspólnego funkcjonowania, co wcale nie jest oczywistością – podkreśla.

Joanna Kuzdak i Maciej Korzeb /fot. archiwum prywatne

Joanna Kuzdak i Maciej Korzeb /fot. archiwum prywatne

Aśka z kolei przywołuje kolejne przykłady. – Wielokrotnie na warsztatach pytamy pary: „rozmawiacie o seksie?”, w odpowiedzi zazwyczaj pada: „no tak”. A kiedy? „Po stosunku”. A o czym? „Jak ci było?”. I koniec – relacjonuje Aśka.

W przypadku menopauzy sprawa jest o tyle bardziej skomplikowana, że – jak obserwuje Maciek – dla wielu par ta furtka jest już wcześniej zamknięta. – Statystycznie kobieta wchodzi w ten etap około pięćdziesiątki i już nie bardzo widzi potrzebę, żeby w ogóle rozmawiać o tym z partnerem, bo i tak nie sypiają ze sobą od kilku lat – ocenia. – A facet sam z siebie co najwyżej zauważy tyle, że jest częściej poirytowana i nawet zimą non stop wietrzy sypialnię, więc pewnie myśli, że to po prostu starość.

Maciek wspomina też, jak jego mama przechodziła menopauzę i nie miał pojęcia, co się z nią dzieje. – Byłem wtedy młodym chłopakiem i widziałem, jak chodzi często cała spocona, czerwona, nabuzowana, nawet mi do głowy nie przyszło, że coś jest nie halo, a nie tylko zmachała się przy odkurzaniu.

Anna Nowak-Ibisz w pomarańczowej marynarce

Jaka jesteś wspaniała!

Zataczamy koło w rozmowie, bo jak bumerang wraca odmieniane przez wszystkie przypadki słowo tabu. Konkretnie: dopytuję, czy w przypadku menopauzy wiąże się to nie tylko z jej wymiarem seksualnym, ale też szerzej, tak trudną społecznie i emocjonalnie kwestią starzenia – i Aśka przyznaje mi rację.

No tak, jak rozmawiam z różnymi kobietami, to często wychodzi ten temat, a menopauza jest wręcz postrzegana jako gwóźdź do trumny – zauważa. – Na zmarszczki kupisz kremy albo zrobisz botoks, ciało jeszcze ujędrnisz ćwiczeniami, te zewnętrzne objawy możesz jakoś zniwelować. A co zrobisz na menopauzę? – Aśka wyraźnie zawiesza w powietrzu to retoryczne pytanie, w międzyczasie Maciek dorzuca z perspektywy faceta: – To tak, jak z impotencją w naszym przypadku, też prawie nikt o tym nie rozmawia.

Chcę więc wiedzieć, jak można to przełamać – i dostaję odpowiedź taką, jakiej od początku rozmowy mogłam się spodziewać: podstawą jest komunikacja i samoakceptacja. – Jeszcze dziesięć lat temu pewnie wyglądałoby to u mnie zupełnie inaczej, bo poczucie własnej wartości jako kobieta miałam grubo na minusie – mówi Aśka.

Zawsze byłam w męskiej energii, nastawiona na sukcesy zawodowe, nosiłam maskę wojowniczki, bo żyłam w przekonaniu, że muszę po męsku sobie wszystko wywalczyć. A teraz nie mam pracy, mam za to menopauzę i zmarszczki, każdego dnia widzę w lustrze, że się starzeję – przyznaje. – I co? – ciągnę ją za język, a Aśce uśmiech nie schodzi z twarzy. – A teraz patrzę w lustro, macam te moje zmarszczki i myślę sobie: kobieto, jaka jesteś wspaniała, doświadczona i mądra.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?