„Erotyka zasługuje na rewolucję, zasługuje na dobrą literaturę i na to, żebyś mogła otwarcie wymieniać pozycje z gatunku erotyki wśród swoich ulubionych książek”

„Miałam swego czasu kochanka, z którym dla zabawy próbowaliśmy odtworzyć sceny z topowych książek erotycznych – i wierzcie mi, nie dało się tego zrobić. To wszystko było tak wyssane z palca, zakłamane, nieprawdziwe. Dlatego u nas takich scen nie znajdziesz” – mówi Natalia, jedna z założycielek wydawnictwa EoS.
Eos to w mitologii greckiej bogini jutrzenki – rozświetla mroki nocy, nim Helios przyniesie słońce na swoim rydwanie. To też akronim od Edge of Sanity, co można przełożyć jako „krawędź zdrowego rozsądku”. Oba tłumaczenia pasują do wydawnictwa EoS, które zapowiada rewolucję w polskiej literaturze erotycznej. – Nasza nazwa nawiązuje do eksplorowania granic – nie tylko erotycznych, ale też psychologicznych przestrzeni, które są jak szczelina, która nas wciąga, albo pęknięcia w codzienności, normalności, tego, co bezpieczne i znajome – mówi Justyna, która wraz z kilkoma innymi pisarkami założyła to wydawnictwo.
Aneta Wawrzyńczak-Rekowska: Czytam sobie wasze „Dziewięć wypraw na granice”, wraca mąż z pracy, pyta, jak mija mi wieczór. „Erotyki czytam. Opowiadania erotyczne”, odpowiadam. Skonsternował się. „Po co?”. Zatem i ja was pytam: po co wam to wydawnictwo, zaczynanie wszystkiego właściwie od zera?
Justyna: Pomysł narodził się tak naprawdę z frustracji. Wcześniej pracowałyśmy w wydawnictwie, w którym pisałyśmy opowiadania erotyczne, ale potem postanowiłyśmy stworzyć wspólnie nowy projekt, w którym będziemy miały pełną swobodę twórczą dotyczącą formatu i treści publikacji. Czułyśmy, że chcemy wprowadzić na rynek nową energię. Nie podoba nam się erotyka mainstreamowa, która romantyzuje przemoc, promuje toksyczne wzorce relacyjne, nie jest pisana pięknym językiem. Stwierdziłyśmy więc, że trzeba zapełnić tę niszę, bo ludzie, a przede wszystkim kobiety, interesują się relacjami, seksualnością, cielesnością i chcą czytać literaturę, która jest nie tylko podniecająca, ale też dobrze napisana.
Maja: Na początku miałyśmy całkiem dużą dowolność, ale później zaczęły być nakładane restrykcje i wytyczne: że sceny seksu muszą stanowić przynajmniej połowę tekstu, że opowiadanie nie może się od nich zaczynać, że końcówka musi być pozytywna. Aż odechciało się cokolwiek tworzyć. Serio, jak miałam pisać scenę erotyczną, to mi się robiło słabo, bo generalnie lubię pisać o emocjach, o psychologii, o tym, co się dzieje między ludźmi i dlaczego, jakie są motywy ich postępowania, a nie tylko dosłownie o stosunku seksualnym.
Natalia: Sama swinguję, chodzę po klubach erotycznych, dobrze znam to środowisko. Jak zaczęłam czytać dostępną literaturę erotyczną, to szlag mnie trafił, wprost nie mogłam uwierzyć, jakie tam są wypisywane bzdury. Na przykład w książce z motywem BDSM ból nie boli, pewne kwestie w ogóle nie są przemyślane, nie ponosi się konsekwencji własnych decyzji i wydarzeń. Czyli: niby można mieć ostry seks, a na drugi dzień wstać radośnie do pracy, jak gdyby nigdy nic. To nieprawda, a powielanie takich absurdów jest toksyczne i niebezpieczne, zwłaszcza jeśli sięgają po te książki młodzi ludzie.
Maja: I jeszcze te wszystkie wspólne orgazmy i to, że zawsze jest pięknie, wszyscy pachną, nikt nie pierdzi. Przecież tak seks nie wygląda.
Natalia: Dlatego zależy nam tak bardzo, żeby pokazać, że czasem przekraczamy pewne granice, a później tego żałujemy. I to nasze prawo: spróbować, popełnić błąd, sparzyć się, wycofać.
To skąd taka rozbieżność? Chyba każdy, kto ma jakiekolwiek doświadczenia seksualne, czuje, że ta literacka bajka nijak się ma do rzeczywistości.
Maja: Moim zdaniem ten rozdźwięk wynika z tego, że ludzie chcą marzyć, zwłaszcza jeśli nie czują się szczęśliwi w tym miejscu, w którym są. Może dlatego wolą czytać o idealnych, choć nierzeczywistych sytuacjach, żeby mieć nadzieję, że kiedyś im się to przytrafi? My chcemy pokazać, że dobre jest to, co jest tutaj, ich ciało, ich życie.
Justyna: Czyli normalizować wszelkie niezręczności, „nieidealne” ciała, które wydają różne odgłosy albo nie potrafią dopasować się w rytmie, docieranie się seksualne, czego w dostępnej literaturze nie ma w ogóle. I pisać o tym jednocześnie życiowo, jak i podniecająco.
Maja: Ja bym chciała odejść od używania określenia nieidealny/a, bo wszyscy jesteśmy idealni dokładnie tacy, jacy jesteśmy. Nasze ciała są opowieścią o nas, ze wszystkimi bólami, bliznami, traumami.

Justyna z Wydawnictwa EoS / fot. archiwum prywatne
Natalia: Ja właśnie bardzo lubię blizny, zmarszczki, nierówności, bo niosą historię. I mam wrażenie, że to się zaczyna normalizować, coraz więcej osób odchodzi od retuszowania, upiększania, zakłamywania rzeczywistości w mediach społecznościowych, a za chwilę, mam nadzieję, to samo nastąpi w literaturze. Sama też nakładałam filtry, teraz odkrywam radochę z tego, że na zdjęciach wyglądam normalnie – i myślę, że podobnie będzie z literaturą erotyczną: nastąpi przesyt powierzchownością i schematami pod tytułem bogaty facet zmienia się dla jakiejś dziewczyny, bo się zakochał. Ludzie zaczną szukać alternatywy, bardziej życiowej, dojrzałej erotyki, która daje głębszy wgląd w kwestie seksualności, cielesności, psychologii. My chcemy tę alternatywę dać już teraz.
Justyna: Tak, konta w mediach społecznościowych, na których publikowane są zdjęcia bez filtrów, mają coraz więcej obserwujących. Ludzie zaczynają szukać autentyczności, chcą się z nią utożsamić, poczuć się normalnie i atrakcyjnie tacy, jacy są na co dzień.
Natalia: Tylko jak spojrzysz na listy bestsellerów, to zobaczysz, że najlepiej sprzedają się erotyki wypełnione schematami spod znaku „sprzedana mafii”.
Justyna: Bo książki i filmy, które utrwalają toksyczne relacje jako przepełnione namiętnością, są szczególnie promowane, wdrukowują nam skrypty, które sprawiają, że podniecamy się określonymi treściami, tak jak zrobiła to pornografia.
”Czułyśmy, że chcemy wprowadzić na rynek nową energię. Nie podoba nam się erotyka mainstreamowa, która romantyzuje przemoc, promuje toksyczne wzorce relacyjne, nie jest pisana pięknym językiem. Stwierdziłyśmy więc, że trzeba zapełnić tę niszę, bo ludzie, a przede wszystkim kobiety, interesują się relacjami, seksualnością, cielesnością i chcą czytać literaturę, która jest nie tylko podniecająca, ale też dobrze napisana”
I stąd sukces takich pozycji jak „365 dni” Blanki Lipińskiej?
Maja: Umówmy się – promocja tej serii była olbrzymia, szła za tym duża kasa, więc ludzi ciekawiła. Zwłaszcza że nie są nauczeni innej erotyki, nie mają lepszych wzorców, a dodatkowo są przyzwyczajeni do jakichś schematów i nawet nie mają pojęcia, że erotyka może być inna. Sama wzięłam tę książkę do ręki, ale nie byłam w stanie jej przeczytać, ponieważ językowo była dla mnie nie do przyjęcia.
Mimo to seria stała się bestsellerem. Sama reklama by niewiele chyba zdziałała, gdybyśmy jako kobiety nie miały ciągot do takich wątków. Określenie „łobuz kocha najmocniej” urosło już do rangi mema, ale umówmy się, wiele kobiet właśnie takich mężczyzn wybiera.
Natalia: A później na terapii rozmawiają o tym, jak rzucić narcyza.
Maja: To też są schematy z dzieciństwa. Powtarzamy pewne wzorce, szukamy w tym „złym chłopcu” substytutu rodzica, od którego nie dostaliśmy tego, czego potrzebowaliśmy, i liczymy, że powtarzając pewien wzorzec, w końcu uda się to naprawić. A dodatkowo jesteśmy uczeni, że musi się coś dziać, muszą być silne emocje. Mylimy miłość z namiętnością: jeśli nie ma szarpania duszy, to jest nuda, jeśli nic się nie dzieje, to nie jest miłość.
Justyna: Skrypty skryptami, ale też kobiety po prostu fantazjują o różnych sytuacjach: porwaniu, utracie kontroli, seksie grupowym i tak dalej. I my swoją twórczością nie chcemy temu zaprzeczać, nie piszemy tylko o trzymaniu się za ręce, oglądaniu zmarszczek i całowaniu blizn, wchodzimy również w mroczniejsze obszary psychiki i seksualności, związane z mocniejszym seksem czy fetyszami, próbujemy zgłębiać je psychologicznie. Nie opisujemy natomiast przemocy seksualnej, bardzo mocno podkreślamy to, że na wszystkie doświadczenia musi być zgoda.
Natalia: Tak, a jednocześnie nasze książki mają wywoływać emocje i różne zachowania…
Nie będę wdawać się w szczegóły, ale po jednym z waszych opowiadań oznajmiłam mężowi, że zrobimy wieczorem coś, na co od porodu 8 miesięcy temu się zablokowałam.
Natalia: Wiem, o co ci chodzi. Po ciąży, w której przytyłam 30 kilogramów, myślałam, że nie będę już w ogóle uprawiać seksu. Mój partner umiał przeprowadzić mnie przez tę ciężką drogę powrotu do życia seksualnego, przekonać, że wciąż jestem atrakcyjna – ale mnóstwo kobiet, z którymi rozmawiam, nie ma tyle szczęścia. A z drugiej strony są mężczyźni, którzy zaczynają zdradzać swoje partnerki po ciąży i porodzie, bo gubią się w tym, że kiedyś były otwarte, a później się zamknęły.
Maja: Ale to też trzeba normalizować, bo hormony po porodzie sprawiają, że często seks schodzi na dalszy plan, wiele kobiet nie ma po prostu ochoty na zbliżenie i nie ma się co zmuszać. To zresztą dotyczy nie tylko ciąży i porodu, bo generalnie nasza seksualność zmienia się na przestrzeni życia i zależy od wielu czynników, wpływają na nią między innymi menopauza, przemęczenie, traumy, sytuacja hormonalna i inne.

Maja z Wydawnictwa EoS / fot. archiwum prywatne
Justyna: Dlatego w naszych opowiadaniach i felietonach piszemy też ogólnie o bliskości i intymności. Bo erotyka nie objawia się tylko w seksie, ale też ciałopozytywności, w byciu ze sobą i ze swoim partnerem czy partnerką, w różnych wymiarach intymności.
Maja: Fizyczny kontakt to nie jest samo zbliżenie seksualne – to jest dotyk, trzymanie się za rękę, rozmowa, chodzenie razem boso po trawie, kąpanie się razem nago w jeziorze czy bycie razem pod prysznicem, które nie musi kończyć się aktem seksualnym, a też jest podniecające, sensualne i seksualne zarazem.
Natalia: A masturbacja? O tym też piszemy i to też jest fajne, ale tu też trzeba przełamywać tabu. Aż trudno czasami uwierzyć, jak mało jeszcze wiemy o seksie.
Chociaż seks jest w przestrzeni publicznej praktycznie wszędzie. Jak czytam w pracy prof. Mieczysława Dąbrowskiego „Tylko seks? Antropologia erotyzmu od Sade’a do Houellebecqa”: „Żyjemy w cywilizacji seksu. Media drukowane i cyfrowe, filmy, literatura, życie dzienne, a zwłaszcza nocne, internet, seks, turystyka, gadżety erotyczne, reklamy, poluzowane normy obyczajowe. To wszystko składa się na obraz świata, w którym ciało i płeć stały się uniwersalnym kodem kulturowym. Doświadczamy na co dzień »kultury obnażania«”.
Justyna: Ciekawe, że poruszasz ten temat, bo mamy kompletny rozdźwięk pomiędzy teorią a praktyką: z jednej strony seks jest traktowany jako wabik marketingowy, dźwignia reklamy, a jednocześnie ludzie będący w związku nie są w stanie powiedzieć najbliższej osobie, że nie odczuwają przyjemności z tego, jak ich stymuluje albo, co częste w przypadku kobiet, udają orgazmy.
Natalia: Ja właśnie na spotkaniach, które prowadzę, zaczęłam ostatnio pytać, dlaczego kobiety udają orgazm. I wiesz, jakie są najczęstsze odpowiedzi?
Żeby mieć święty spokój?
Natalia: „Żeby już skończył, bo on myśli, że jak nie dojdę, to musi dalej kontynuować”. To jest dla mnie hit: wpoiliśmy mężczyznom, że kobieta musi mieć orgazm, tylko wtedy będzie zadowolona ze stosunku. A druga odpowiedź, która pada najczęściej, brzmi: bo się wstydzę, że nie mam orgazmu. Wiecie, ilu kobiet to dotyczy? Ile nie miało nigdy orgazmu? To jest obłęd, błędne koło, bo nie mają szansy go osiągnąć, skoro nie są w stanie powiedzieć partnerowi, co je kręci, a co nie.
”Sama swinguję, chodzę po klubach erotycznych, dobrze znam to środowisko. Jak zaczęłam czytać dostępną literaturę erotyczną, to szlag mnie trafił, wprost nie mogłam uwierzyć, jakie tam są wypisywane bzdury”
A mężczyzn to nie dotyczy?
Justyna: Dotyczy. Mężczyźni też są zamknięci w różnych skryptach, zdecydowanie.
Natalia: Dopóki nie zaczęłam z nimi rozmawiać o seksualności kilka lat temu, nie miałam pojęcia, że mają tyle problemów z seksem. Od kompleksów co do rozmiaru penisa, co jest standardem, po wyobrażenia co do naszych oczekiwań. I nie bardzo wiedzą, skąd czerpać wiedzę, jak zrobić nam dobrze.

Natalia z Wydawnictwa EoS / Fot. Dariusz Biczyński
Bo im nie mówimy?
Natalia: Każdemu z kochanków, z którymi byłam, na koniec zbliżenia mówiłam, co było fajne, a co nie, co moglibyśmy zmienić, żeby następnym razem było fajniej. Wszyscy byli w szoku, że w ogóle podejmuję taką rozmowę.
Maja: Ostatnio miałam właśnie taką sytuację, w trakcie stosunku dostałam dokładną instrukcję, co mam zrobić. I to było zajebiste!
Justyna: Tak, to jest super seksi. Ja na przykład bardzo lubię zrobić sobie przerwę w trakcie, porozmawiać, pośmiać się, a później wrócić do działania.
Zostańmy przy mężczyznach. Już wiem od Natalii, że oni również czytają wasze felietony i opowiadania.
Natalia: I to całkiem sporo, jak sprawdziłam – jedna trzecia naszych czytelników to właśnie mężczyźni, coraz częściej zaczynają wchodzić z nami w dyskusję i komentować nasze teksty w mediach społecznościowych. Nawet ostatnio miałam taką sytuację, że zaczepił mnie facet około pięćdziesiątki: „Pani Natalio, widziałem wasze wydawnictwo na Facebooku, wszedłem sobie z ciekawości, a teraz nie mogę doczekać się kolejnego felietonu”. To anegdotka, ale pokazuje, że mężczyźni też lubią szukać informacji o seksie i też chcą czytać dobrą erotykę.
Maja: Ale wstydzą się do tego przyznać, bo to „literatura kobieca”.
Justyna: Tak, jeszcze bardziej niż my, kobiety. My przynajmniej mamy społeczne przyzwolenie, żeby o tym mówić. A oni nie powinni się utożsamiać z niczym, co jest uznawane za kobiece, bo to dla nich uwłaczające.
”Te wszystkie wspólne orgazmy i to, że zawsze jest pięknie, wszyscy pachną, nikt nie pierdzi. Przecież tak seks nie wygląda”
A jak przychodzi do tematyki seksualności, to tylko porno.
Justyna: Dokładnie tak. „Są przecież wzrokowcami”.
Maja: Problemem jest też moim zdaniem to, że nie ma erotyki skierowanej do mężczyzn. Tak jak serial „Californication” był męską odpowiedzią na „Seks w wielkim mieście”, tak póki co w literaturze erotycznej jest olbrzymia nisza do zapełnienia, bo mężczyźni tego chcą, szukają – ale nie znajdują.
Justyna: To jest w ogóle pytanie o współczesną męskość: kim jest dzisiejszy mężczyzna, co go interesuje? Męskość się obecnie redefiniuje i myślę, że czeka nas rewolucja związana z totalną otwartością w mówieniu o męskich potrzebach, cielesności, seksualności – i nie w kontekście porno ani przyjmowania określonych sztywnych ról społecznych i seksualnych.
Maja: I nie w kontekście patriarchatu.
Justyna: No więc zapraszamy mężczyzn do śledzenia nas, do mówienia nam, co chcą czytać, o czym chcą rozmawiać.
Maja: I pisania. Aktualnie szukamy właśnie męskich autorów, którzy chcieliby pisać dobrą erotykę.
Porozmawiajmy o różnicy między erotyką a porno. Trafiłam na wymianę zdań na forum i różne definicje. Od „porno jest bardziej wulgarne, zbliżenia na genitalia i tym podobne, rzeczy, których nie pokazuje telewizja przed 23”, przez „celem porno jest wywołanie podniecenia seksualnego u oglądającego, a celem erotyki wywołanie doznań estetycznych, które mogą, ale nie muszą wiązać się z podnieceniem”, po taką: „w filmach erotycznych ludzie udają, że uprawiają seks, a w porno dzieje się to naprawdę i to widać”.
Maja: Dla mnie podstawowa różnica jest w intencji i całym przekazie wokół: gdy w mojej literaturze dochodzi do zbliżenia, to nawet jeśli jest bardzo ostre, dosłowne, „widać” genitalia, to seks jest konsekwencją wcześniejszych wydarzeń i ma wymiar emocjonalny i psychologiczny. Wiadomo zawsze, czemu bohater znalazł się w tym, a nie innym miejscu, co nim powodowało. A celem porno jest szybkie podniecenie i nic więcej za tym nie idzie. Chociaż u nas też jest dosłownie, to tak naprawdę cienka granica.
Justyna: Jest cienka granica, ale nawet gdy piszemy dosłownie, to te doświadczenia są bardziej estetyczne i kompleksowe, niekoniecznie związane z oczywistą gratyfikacją.
Natalia: Ja bym dodała, że w porno fabuła jest zbędna, a w erotyce równie ważna, co wszystko inne.
Justyna: Tak, fabuła buduje tło, buduje napięcie.
Natalia: Erotyka jest trochą jak randka.
Justyna: Ludzkim prawem jest wiedzieć, doświadczać, czytać o seksualności, a my chcemy być częścią tej rozmowy. Ale bardziej na naszych zasadach, nie tak, jak dyktuje mainstream.
”Skrypty skryptami, ale też kobiety po prostu fantazjują o różnych sytuacjach: porwaniu, utracie kontroli, seksie grupowym i tak dalej. I my swoją twórczością nie chcemy temu zaprzeczać, nie piszemy tylko o trzymaniu się za ręce, oglądaniu zmarszczek i całowaniu blizn, wchodzimy również w mroczniejsze obszary psychiki i seksualności, związane z mocniejszym seksem czy fetyszami, próbujemy zgłębiać je psychologicznie. Nie opisujemy natomiast przemocy seksualnej, bardzo mocno podkreślamy to, że na wszystkie doświadczenia musi być zgoda”
No to porozmawiajmy sobie o tych zasadach. Ten wstęp do antologii „Dziewięć wypraw na granicę” traktuję jako wasz manifest: „Chcemy kreować i odzwierciedlać gusta czytelnicze poprzez pokazywanie dobrej erotyki. Erotyki dobrze napisanej, nie śmiesznej, karykaturalnej. (…) Będziemy walczyć o to, aby nasze teksty odzwierciedlały rzeczywistość, aby niosły ze sobą emocje i uczucia, aby nie były banalnymi kalkami i błahymi opowiastkami”.
Natalia: Chodzi przede wszystkim o wiarygodność, której często brakuje w erotyce mainstreamowej. Wiem, bo miałam swego czasu kochanka, z którym dla zabawy próbowaliśmy odtworzyć sceny z topowych książek erotycznych – i wierzcie mi, nie dało się tego zrobić. To wszystko było tak wyssane z palca, zakłamane, nieprawdziwe. Dlatego u nas takich scen nie znajdziesz. Ponadto, jeśli piszę o sesji BDSM, to też o jej konsekwencjach: że później źle się czujesz, jesteś zmęczona, musisz wziąć jakieś leki.
Justyna: Nie zapominajmy też o wstydzie, bo o ile w zamkniętych grupach w mediach społecznościowych już się otwarcie rozmawia o literaturze erotycznej, o tyle w realu jest to wciąż obarczone wstydem, kojarzone z literaturą stricte kobiecą albo poślednią. My chciałybyśmy pokazać, że erotyka zasługuje na rewolucję, zasługuje na dobrą literaturę i na to, żebyś mogła otwarcie wymieniać pozycje z gatunku erotyki wśród swoich ulubionych książek.
Maja: Ten wstyd dotyczy też nas jako autorek, bo ja miałam naprawdę problem, by przyznać się, że piszę erotykę – ale nie dlatego, że wstydzę się seksu, tylko właśnie dlatego, że kojarzy się z marnie napisaną literaturą.
Natalia: Dokładnie. Byłam kiedyś na spotkaniu literatów, gdzie na mój tekst, że piszę erotykę, usłyszałam śmiech: „he, he, piszesz porno”. Ale jak zacytowałam fragmenty moich tekstów, zaczęliśmy rozmawiać na poważnie i wszyscy byli zdziwieni, że moje zdania nie są płaskie, a fabuła niesie multum treści.
W notatkach do waszych opowiadań zapisałam sobie nawet, że bardziej poruszyłyście moją duszę niż seksualność. Mnóstwo było fragmentów, o których pomyślałam, że niejedna kobieta mogłaby się pod nimi podpisać. Na przykład z tym: „Czy kochała siebie? Czy potrafiła siebie kochać? Czy całą miłość traciła na wszystko wokoło, nie znajdując nawet kawałka dla siebie?”. Albo: „Wciąż się zastanawiam, czy to, że gonię za nowymi ludźmi i nowymi doznaniami, to moja ucieczka czy potrzeba. A jeśli uciekam, to przed czym? Czego nie dopuszczam do świadomości? Ile musiałabym czekać w bezruchu, by to do mnie przyszło?”. I jeszcze jeden: „Grzeczna – taka miała być dziewczynka. Grzeczna, uległa, miła, niekonfliktowa. Zapomniano dodać, że przez to stawała się też bezbronna, a ten świat bezbronnych atakował na każdym kroku”.
Justyna: O to właśnie chodzi, żeby z naszą literaturą można się było utożsamiać. Dlatego też poruszamy wątki, których dotychczas nie znalazłyśmy w erotyce, a które są dla nas ważne, na przykład wysoka wrażliwość, która jest wyzwaniem dla wielu osób. Jak się odnaleźć w swojej fizyczności, emocjach, seksualności? Jak wydrzeć z codzienności miejsce na siebie i na swoją cielesność?
Natalia: Tak sobie myślę, że nasze teksty są czasami smutno prawdziwe. Wysyłam teraz moją książkę pod roboczym tytułem „Od stycznia będę się puszczać” do beta czytelników, dużo się w niej dzieje, jest mnóstwo scen erotycznych – a od niektórych czytelniczek dostaję informację, że popłakały się w czasie lektury. To jest z jednej strony zaprzeczenie tego, że erotyk powinien nas jedynie podniecać i sprawiać, że chcemy się rzucić pod prysznicem na swojego męża – ale czy tak naprawdę tylko to ma z nami zrobić? Czy ma nas też otworzyć na to, żebyśmy pozwoliły sobie odnaleźć to, co zgubiłyśmy, żebyśmy pozwoliły sobie być smutną?
No gdzie, smutek to „zła” emocja. Ironizuję oczywiście, bo…
Natalia: Smutek w naszych czasach stał się czymś złym, prawda? Ja się z tym nie zgadzam, lubię swój smutek i uważam, że jest fajną emocją. I moim zdaniem to właśnie może robić z nami dobry erotyk: wyzwalać w nas różne emocje i pokazywać, że też są ważne, że mamy do nich prawo i możemy o nich mówić.
Maja: Nie chcemy tak naprawdę zamykać się w jednym gatunku, bo erotyk może być jednocześnie thrillerem. Albo baśnią. Albo po prostu powieścią obyczajową. Ja tak właśnie to postrzegam: piszę książki o życiu, bo w życiu jest erotyka.
Justyna: Sama zresztą zauważyłaś, że nasza literacka erotyka ma wiele wymiarów, zazębia się z wieloma sferami życia. W nadchodzącej książce Mai są „momenty”, ale ogółem pisze o dotyku, nie tylko erotycznym: jakie ma funkcje i jak kształtuje nasze życie. Ten dotyk jest tak ważny w naszej literaturze, że nasze hasło brzmi: dotknij się słowami.
Chcę wam na koniec opowiedzieć anegdotę: oglądałam z tatą „Seksmisję”, miałam wtedy z pięć-sześć lat, po którejś ze scen zapytałam, dlaczego pozwala mi oglądać ten film, skoro są tam „gołe baby”. Tata wziął wtedy z półki encyklopedię sztuki, pokazał mi „Trzy Gracje” Rubensa, Wenus z Milo, Dawida dłuta Michała Anioła i wytłumaczył, że ciało ludzkie samo w sobie jest piękne i nie musi wiązać się ze wstydem. A przy okazji uświadomił mnie, że to ja mam o moim ciele decydować i nikt nie może mnie dotykać bez mojej zgody.
Justyna: Właśnie, dzieło kultury może być pretekstem do rozmowy, zarówno edukacyjnej, rodzica z dzieckiem, ale też pomiędzy partnerami czy w nas samych, wewnętrznie, odnośnie do naszych fantazji, pragnień. Na tym nam też bardzo zależy, żeby naszymi tekstami promować komunikację, rozmowę z drugim człowiekiem, ale też samym/samą sobą. A dobra erotyka może być do tego świetnym pretekstem.
Czy zdarza Ci się sięgać po literaturę erotyczną?
Zobacz także

Jaki był seks naszych babć? Prof. Izdebski: „To czas, kiedy kobiety uświadomiły sobie, że mają prawo do przyjemności”

„Zacisnąć zęby i przetrwać”. Kasia Koczułap wymienia, co słyszą kobiety, kiedy mówią, że seks je boli

Raport „Internet dzieci” nie pozostawia złudzeń. Co drugie [sic!] polskie dziecko sięga w sieci po treści erotyczne
Polecamy

„Można być samemu i nie czuć się samotnym. Każdy człowiek jest istotą skończoną i nie potrzebuje drugiego, by go dopełnił”

Dlaczego mężczyźni udają orgazm? Michał Pozdał: „Kobietom chyba trudniej przyjąć i zrozumieć psychologiczne powody niż te medyczne”

Cate Blanchett ma tylko jedno zdjęcie ze ślubu. „Jest niewyraźne, ale dzięki niemu naprawdę pamiętam tę noc”

Randki i związki według pokolenia Z. „To wybór, a nie presja. Wolność jest ważniejsza niż status” – mówi Paulina Jęczmień, psycholożka, seksuolożka
się ten artykuł?