Przejdź do treści

Czym jest japońskie amae i dlaczego wielka szkoda, że my, Polacy, nie umiemy tak mówić o swoich uczuciach?

dwie kobiety mocno się przytulają - Hello Zdrowie
"Większość z nas odczuwa od czasu do czasu pragnienie utonięcia w ramionach ukochanej osoby w poszukiwaniu utulenia i pocieszenia" / Fot. Adobe Stock
Podoba Ci
się ten artykuł?

Czym jest l’appel du vide, dwuznacznofobia albo kwoczenie? Co znaczy gezelligheid, hiraeth czy amae? Skąd się w nas bierze frustracja, toska lub zażenowanie? „Alfabet ludzkich uczuć. Czyli jak nazywać emocje” Tiffany Watt Smith to krótkie, lekkie i zabawne teksty opisujące najrozmaitsze ludzkie uczucia. Autorka czerpiąc wiedzę z historii, antropologii, nauk przyrodniczych, sztuki i kultury popularnej, bada, jak się nazywa i charakteryzuje emocje w różnych kulturach i językach. Hello Zdrowie objęło tę książkę matronatem medialnym. Przeczytaj jej fragment.

 

Czy zastanawiałaś się kiedyś, jak opisać to przyjemne uczucie, kiedy w mroźną zimową noc siedzisz w przytulnym miejscu, otoczona przyjaciółmi i dobrym jedzeniem? Holendrzy nazywają je gezzelig. Albo jak określić ten specyficzny stan ulgi połączonej z przygaszeniem po wyjściu gości? Jeden z ludów Papui-Nowej Gwinei nazywa go awumbuk. Albo jak w jednym słowie zamknąć to niewygodne skrępowanie i zakłopotanie ogarniające nas w towarzystwie ludzi o wyższym statusie? W Indonezji mówi się o nim malu.

Tiffany Watt Smith w krótkich i zabawnych tekstach opisuje ponad sto pięćdziesiąt różnych uczuć. Czytając jej słownik, można odkryć uczucia, o których istnieniu nie miałyśmy pojęcia (jak basoreksja, nagła potrzeba pocałowania kogoś), odkryć sekretne historie nudy i pewności siebie oraz uzyskać nieoczekiwany wgląd w to, dlaczego czujemy się tak, a nie inaczej.

Poniżej publikujemy krótki rozdział poświęcony uczuciu zwanemu amae.

 

Większość z nas odczuwa od czasu do czasu pragnienie utonięcia w ramionach ukochanej osoby w poszukiwaniu utulenia i pocieszenia. Poczucie, że znaleźliśmy się w całkowicie bezpiecznym miejscu, działa na nas niezwykle ożywczo. W języku angielskim nie ma określenia na takie doznanie, ale Japończycy znają je pod nazwą amae.

W Japonii amae uważa się powszechnie za element wszelkiego rodzaju relacji międzyludzkich, nie tylko między członkami rodziny, lecz także przyjaciółmi i kolegami z pracy. Odczucie to ma pewne odcienie szarości. Dzieci bywają oskarżane o zachowywanie się w sposób amaeru – łaszenie się z szeroko otwartymi oczami w nadziei, że druga osoba zgodzi się wykonać za nich jakąś czynność. Nastolatek może usłyszeć ostrzeżenie przed byciem amai, czyli przed rezygnacją z przygotowania się do egzaminu w związku z przekonaniem, że i tak uda mu się go jakoś zdać. Przymiotnik ten można przetłumaczyć jako „zachowywanie się jak rozpuszczone dziecko” albo „poleganie na dobrej woli drugiej osoby”.

Ale wyrażenia te nie oddają poważania, jakim cieszy się amae. Według japońskiego psychoanalityka Takeo Doi amae to „emocja, która uważa czyjąś miłość za pewnik”, pojawia się w sytuacjach, kiedy jesteśmy uzależnieni od pomocy drugiej osoby i nie mamy obowiązku okazywać jej wdzięczności. Nieraz zaleca się okazanie pewnej amae samemu sobie, kiedy człowiek nadmiernie się przepracowuje. Według Doi poddanie się amae jest ważne, ponieważ oznacza powrót do poczucia zadowolenia i bezwarunkowości opieki rodziców z okresu niemowlęcego. Jest to spoiwo pozwalające rozkwitać stabilnym relacjom; symbol najgłębszego zaufania.

Sam fakt, że połączenie bezbronności i poczucia przynależności w ogóle ma jakąkolwiek nazwę w Japonii, wzbudził zaciekawienie wielu emocjonologów. W latach siedemdziesiątych XX wieku zachodni antropologowie z wielkim entuzjazmem zaczęli pisać o amae, przytaczając tę emocję jako dowód na to, że nawet najbardziej intymne emocje są kształtowane przez polityczny i ekonomiczny porządek społeczeństw, w których żyjemy. Twierdzili, że amae rozkwitła w tradycyjnie wspólnotowej kulturze Japonii i wskazuje, że tamtejsze społeczeństwo nadal stawia zależność od grupy ponad indywidualizmem. Niektórzy poszli jeszcze dalej, twierdząc, że amae „wyraża japoński charakter narodowy”, co z dzisiejszej perspektywy wydaje się uproszczeniem.

Mimo to zastanawiająca jest swoboda, z jaką Japończycy opowiadają o przyjemnościach związanych z amae. Dlaczego ci z nas, którzy dorastali w świecie zachodnim, nie potrafią znaleźć odpowiednich słów na wyrażenie podobnych doświadczeń? Być może ta luka w naszych językach mówi wiele o tym, jak trudne bywa przyjmowanie pomocy od innych. Istnieje także obawa, że zostaniemy uznani za „potrzebujących” albo dziecinnych. Strach, że wplączemy się w niekończący się łańcuch zobowiązań. A co być może najważniejsze, ogarnia nas wstyd na myśl, że nie zawsze jesteśmy samowystarczalnymi dorosłymi, za jakich chcielibyśmy uchodzić.

okładka książki "Alfabet ludzkich uczuć" - Hello Zdrowie

„Alfabet ludzkich uczuć. Czyli jak nazywać emocje” Tiffany Watt Smith, premiera 26 marca 2025, Wydawnictwo Buchmann

O AUTORCE:

Tiffant Watt Smith – antropolożka kultury i filozofka. Specjalizuje się w historii ludzkich emocji. Studiowała na uniwersytecie w Cambrige. Prowadzi badania w Centre for the History of Emotions w Queen Mary University of London. Publikowała m.in. w „bbc Magazine”, „The Guardian” i „The New Scientist”. W 2014 roku przyznano jej tytuły bbc New Generation Thinker.

Czy Polacy mają problem z okazywaniem uczuć?

TAK
NIE
Zobacz wyniki ankiety

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?