Przejdź do treści

„Benching przypomina rzucanie drugiej osobie okruchów. To manipulacja emocjonalna, rodzaj przemocy w związku” – mówi psycholożka Aga Sugier

„Benching przypomina rzucanie drugiej osobie okruchów" /fot. GettyImages
„Benching przypomina rzucanie drugiej osobie okruchów" /fot. GettyImages
Podoba Ci
się ten artykuł?

– W benchingu zakochana kobieta słyszy, że niebawem wyjadą na weekend albo spędzą razem wieczór, więc ona czeka i tęskni. Wierzy, że on za chwilę będzie miał dla niej czas. Czeka, lecz to, co jej obiecano, nie następuje – tłumaczy Aga Sugier, psycholożka Centrum Praw Kobiet, z którą rozmawiamy o jednej z możliwych form manipulacji w związku.

 

Ewa Podsiadły-Natorska: Moja znajoma jest po rozwodzie. Jakiś czas temu poznała mężczyznę, na początku układało im się nieźle, jednak od pewnego czasu ona ma wrażenie, że ten mężczyzna jej unika. Spotyka się z nią tylko wtedy, kiedy ma na to ochotę, nie składa żadnych deklaracji. Znajoma powiedziała mi, że czuje się jak „rezerwa”. To benching?

Aga Sugier: Jak najbardziej. Benching to manipulacja emocjonalna, w której jedna strona trzyma drugą w zapasie, na później, jak gdyby na ławce rezerwowych. Samo słowo „bench” w języku angielskim oznacza właśnie ławkę. Osoba doświadczająca benchingu pozostaje w stanie zawieszenia. Czeka na to, co wydarzy się później, choć to „później” nigdy nie przychodzi. Nie ma świadomości, że jest jedną z kilku opcji, może nawet wielu, po którą druga osoba sięga, gdy jej to w danym momencie pasuje. Przykład pani znajomej dobrze to obrazuje: mężczyzna kontaktuje się z nią, kiedy ma ochotę, nie składając wiążących deklaracji.

Mężczyzna stosujący benching wie, że kobieta jest mu oddana, zakochana w nim i to mu pasuje, a jednocześnie nie angażuje się na sto procent?

Tak. Składa obietnice bez pokrycia i, co charakterystyczne, więcej mówi, niż robi. Akurat to jest łatwe do sprawdzenia, bo zawsze liczy się to, kto, jakie w relacji podejmuje działania, a nie tylko to, co mówi i obiecuje. W benchingu zakochana kobieta słyszy, że niebawem wyjadą na weekend albo spędzą razem wieczór, więc ona tęskni, wierzy, że on za chwilę będzie miał dla niej czas. Czeka, lecz to, co jej obiecano, nie następuje.

Aga Sugier, psycholożka Centrum Praw Kobiet /fot. archiwum prywatne

Aga Sugier, psycholożka Centrum Praw Kobiet /fot. archiwum prywatne

I ona tego nie widzi?

Gdy ma się na oczach przysłowiowe różowe okulary, nie dostrzega się wielu rzeczy. Poza tym, gdy kogoś poznajemy, wierzymy, że ta osoba jest uczciwa, że będzie wobec nas w porządku. Zresztą proszę zwrócić uwagę na to, co powiedziała pani o swojej koleżance: przez jakiś czas było dobrze. Osoba, wobec której stosowany jest benching, doświadcza fajnych spotkań, randek, wyjazdów, rozmów telefonicznych, kontaktów, bliskości. To nie są jej wymysły. Tylko potem druga strona zaczyna się wycofywać.

Ale relacji nie kończy.

Nie. Słowo „benching” jest teraz trendy, ale samo zjawisko jest znane od dawna. Współcześnie istnieją dwa rodzaje benchingu. Jeden w internecie, gdzie często randkujemy z wieloma osobami i mamy wiele opcji, a drugi w realnym życiu. Natomiast jedna rzecz nie ulega wątpliwości: jeśli ktoś nie zamierza z kimś być na stałe, a nie mówi tego wprost, przeciąga relację, jest to zwykłe tchórzostwo. Brak odwagi, by powiedzieć: „Przepraszam, było mi fajnie na tych kilku randkach, ale to nie to”. Oczywiście to drugą stronę zaboli, zwłaszcza jeśli pojawiło się uczucie, jednak jest to postawienie sprawy fair. Z sytuacją trudną, ale jasną łatwiej nam sobie poradzić niż z sytuacją trudną i pełną niejasności. Ale to wymaga od osoby, która nie zamierza się angażować, uczciwości i umiejętności dobrego traktowania drugiego człowieka.

To wygląda również na pewną formę wygody dla osoby, która stosuje benching. Bo seks jest fajny albo ona dobrze gotuje, więc po co z tego rezygnować?

Oczywiście, że tak. Ta osoba zostawia sobie furtkę. Takie „związki” mogą trwać latami.

Nie ma szans, żeby taki układ przerodził się w udany związek?

Jeśli ktoś celowo trzyma kogoś w rezerwie, a szczególnie jeśli ma kilka takich opcji, to trudno mówić o relacji na życie, zwłaszcza udanej. Benching jest manipulacją emocjonalną, a manipulacja emocjonalna to rodzaj przemocy. Takie rzucanie drugiej osobie „okruchów” jest krzywdzeniem jej. Druga strona – kobieta – przecież niczego sobie nie wymyśla, dlatego nieprzypadkowo na coś czeka. I co jakiś czas faktycznie to dostaje. Jednak to mężczyzna stosujący benching decyduje, co da, kiedy i w jakiej ilości. Wykorzystuje czyjeś uczucie. Tutaj jest inaczej niż w ghostingu, gdzie ktoś po prostu nagle znika bez słowa – jak duch. W benchingu ma miejsce „szarpanie się ze sobą”. Przyciąganie i odpychanie. Podczas spotkań kobieta może słyszeć, że jest kochana, najważniejsza, że mężczyzna jej pragnie.

Może u takiej kobiety pojawia się lęk przed samotnością? Ona widzi, że jest źle traktowana, ale nie kończy tej znajomości w myśl zasady, że „lepszy rydz niż nic”.

Też tak może być.

Bycie ofiarą benchingu jest zależne od wieku? Częściej zdarza się młodym kobietom tak ulec mężczyźnie czy może przeciwnie – starszym, po trudnych przejściach jak np. rozwód?

Nie znam badań, które mówiłyby o wieku w kontekście benchingu, myślę natomiast, że każda kobieta, w różnych momentach swojego życia może benchingu doświadczyć – zarówno młoda, ufna, która marzy o związku, jak i kobieta po trudnych doświadczeniach, szukająca życiowej stabilizacji.

Przy okazji pozwolę sobie na dygresję. Jako psycholożka pracująca w Centrum Praw Kobiet z paniami doświadczającymi przemocy próbuję odczarować słowo „ofiara”. Jako „ofiarę” rozumiemy kogoś, kto sobie nie radzi, jest słabszy, nie wie, jak zareagować, może nawet czuje się współwinny. Dlatego, zamiast o ofierze wolę mówić o osobie, która doświadcza przemocy.

Z sytuacjami przemocowymi jest tak, że należy kończyć je natychmiast. (...) Nikt nie chce być niczyim zapasem. Każdej osobie, która znajdzie się w sytuacji przemocowej, mówię: nie zasługujesz, żeby cię tak traktować. Zadbaj o siebie

Jakie sygnały ostrzegawcze powinny zwrócić naszą uwagę?

Gdy ktoś nas przyciąga i jednocześnie unika, czyli pojawiają się sprzeczne sygnały: najpierw romantyczna kolacja, a potem tydzień ciszy. Albo nie możemy się do tego kogoś dodzwonić. Oczywiście czasami tak się zdarza, że się do kogoś nie możemy dodzwonić, ale ten ktoś w końcu oddzwania. A jeśli to trwa np. trzy dni, to przepraszam – nie ma tak, że przez trzy dni ktoś nie oddzwania albo nie odpisuje. Najwyraźniej nie chce się skontaktować. Kolejny sygnał ostrzegawczy: mężczyzna zaprasza na randkę, ale termin jest nieokreślony. Mówi, że bardzo chce się zobaczyć, ale na słowach się kończy. Może być też tak, że kobieta szykuje wystawną kolację, stara się, a on wpada spóźniony, bez kwiatów i nawet nie przeprasza. Czyli tylko jedna strona w tej relacji się stara. Nie ma symetrii.

Plus wymówki?

O tak, oczywiście. „Bardzo bym chciał, zależy mi, ale nie dam teraz rady, jestem bardzo zajęty”. W benchingu charakterystyczne jest też to, że ktoś nie odpisuje, nie odbiera telefonów, po czym nagle się pojawia np. po dwóch tygodniach. I chce się spotkać – dziś, teraz, natychmiast. Nieważne, co działo się przez te dwa tygodnie, jak kobieta się czuła. Benching jest typowy dla egoistów, którzy nie liczą się z uczuciami innych. „Ja, moje, mnie”, „Wczoraj cię nie chciałem, ale dziś już tak” itd. To nie ma nic wspólnego z budowaniem prawdziwej relacji, w której dostrzegamy drugiego człowieka, chcemy dla niego dobrze, dbamy o niego. W relacji, jak sama nazwa wskazuje, chodzi o relację z drugim człowiekiem. Kropka. Nie ma kombinowania. Gdy nikt o naszym związku nie wie, to też jest sygnał ostrzegawczy. Mężczyzna zainteresowany kobietą będzie chciał przedstawić ją innym.

Co trzeba zrobić, żeby się otrząsnąć? Czekać, aż uczucie się wypali?

Z sytuacjami przemocowymi jest tak, że należy kończyć je natychmiast. Oczywiście, jeśli jest małżeństwo, są dzieci, to trudno mówić, że coś można skończyć od razu. Natomiast jeśli mamy za sobą kilka spotkań i ewidentnie coś nie gra, to im szybciej to zakończymy, tym lepiej. Nikt nie chce być niczyim zapasem. Każdej osobie, która znajdzie się w sytuacji przemocowej, mówię: nie zasługujesz, żeby cię tak traktować. Zadbaj o siebie.

Załóżmy, że taka relacja się kończy. Czy kobieta po tego typu doświadczeniach szybko zaufa kolejnemu mężczyźnie?

Myślę, że tutaj nie ma jakiejś normy, bo każdy z nas jest inny, ma inne doświadczenia. Wszyscy niesiemy swoją walizkę przez życie, mamy w niej spakowane różne umiejętności. Są kobiety świadome, które dużo czytają, szukają pomocy. Im łatwiej powiedzieć: „Koniec, dosyć”. Wypłaczą się przyjaciółce, wykasują czyjś numer telefonu i pójdą dalej. Ale są i kobiety, które do takiej wiedzy nie mają dostępu albo z niej nie korzystają. W ich przypadku swoje robi też patriarchat; te kobiety są bardziej uległe, trudniej im powiedzieć NIE. Każda kobieta po tego typu przejściach może zgłosić się do takiego miejsca jak Centrum Praw Kobiet, zapisać się na konsultację, sesję wsparcia psychologicznego.

Benching jest typowy dla egoistów, którzy nie liczą się z uczuciami innych. „Ja, moje, mnie”, „Wczoraj cię nie chciałem, ale dziś już tak” itd. To nie ma nic wspólnego z budowaniem prawdziwej relacji, w której dostrzegamy drugiego człowieka, chcemy dla niego dobrze, dbamy o niego

Zasadne byłoby zrobienie sobie potem przerwy przed następnym związkiem?

Nie wiem, to bardzo indywidualne. Kluczem jest na pewno zadbanie o siebie. Czasem kobiety zmanipulowane emocjonalnie sądzą, że są w jakiś sposób winne tego, co je spotkało. To nieprawda. Najczęściej kobieta po prostu pierwszy raz znajduje się w takiej sytuacji i zwyczajnie nie wie, jak się ma zachować. Co robić, jak traktować takiego mężczyznę itd. Ufa mu i wierzy.

A spotkała się pani z sytuacją, że to mężczyzna jest ofiarą benchingu?

Nie, ale ja pracuję z kobietami. Myślę natomiast, że jest to możliwe. Wszędzie tam, gdzie są relacje, różne rzeczy mogą się zdarzyć. Może być tak, że to kobieta trzyma jakiegoś mężczyznę w rezerwie, a równocześnie szuka kogoś lepszego. Takie zachowanie może być odpowiedzią na to, co kogoś spotkało w przeszłości. Jeśli kobieta została skrzywdzona, zraniona, mogła przyjąć postawę: „Oddam światu to, co sama dostałam”. Mężczyzna też może tak postępować, ale to w żadnym wypadku nie jest dobra droga, niezależnie od płci.

 

Aga Sugier – absolwentka Wydziału Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji UW oraz Wydziału Psychologii SWPS. Skończyła dwuletni staż terapeutyczny organizowany przez Stowarzyszenie OPTA, Fundację Dajemy Dzieciom Siłę oraz Młodzieżowy Ośrodek Profilaktyki i Psychoterapii MOP. W szkole trenerów Polskiego Towarzystwa Psychologicznego zdobywała doświadczenie oraz umiejętności trenerskie. Przez kilka lat była związana ze Stowarzyszeniem OPTA, gdzie prowadziła warsztaty z profilaktyki uzależnień, przemocy oraz integracji zespołów klasowych, pracując z radami pedagogicznymi oraz rodzicami. Odbyła 2-letni staż w Centrum Psychoterapii w Warszawie. Współtworzyła miejsce przyjazne dla młodych mam, gdzie przez kilka lat prowadziła warsztaty rozwojowe dla kobiet. Obecnie pracuje jako psycholożka w Centrum Praw Kobiet, w jednym z warszawskich Domów Dziecka oraz w szkole Montessori.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?