Przejdź do treści

On i ona na zakupach

On i ona na zakupach
Ilustracja: shutterstock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Damsko-męskie zakupy to droga przez mękę. On chce szybko, a ona wolno. I nijak nie idzie się dogadać. Ale wiecie co? Nie ma się po co kłócić, bo niczego to nie zmieni. W czasie przedświątecznych zakupów warto pamiętać, że tacy jesteśmy i już. A dlaczego?

Na to pytanie odpowiada Daniel Kruger z Michigan School of Public Health, który badał zachowania mężczyzn i kobiet podczas zakupów, a na sympatię zasłużył sobie już samą odpowiedzią na pytanie, po co to robi. Brzmiała ona tak: „Idą święta. Święta to czas damsko-męskich awantur w sklepach. Może jak ludzie zrozumieją, dlaczego zakupy robią inaczej, to będą się kłócić mniej”. Zacne? Bez wątpienia. Tym bardziej że teza ciekawa, a wyniki nawet ciekawsze.

Otóż Kruger, obserwując swoje koleżanki, zauważył, że te w czasie zakupów wykazują cechy doskonałych zbieraczek, a mężczyźni stają się raczej łowcami. Działają na podobieństwo naszych prapraprapraprababek i praprapraprapradziadków, którzy potrzebowali zupełnie innych umiejętności.

Łowca i zbieraczka

To, jak robimy dziś zakupy, jest bowiem wynikiem tego, jak w plejstocenie zdobywali pożywienie nasi przodkowie. A przez miliony lat ludzie byli tzw. łowcami-zbieraczami. Jedli to, co złowili i nazbierali. Przy czym – m.in. z powodu konieczności karmienia dzieci ‒ było tak, że łowili przede wszystkim panowie, a zbierały przede wszystkim panie. Jedno i drugie było ważne, ale wbrew powszechnym przekonaniom to drugie było ważniejsze. Mięso było bowiem pożywieniem bardziej wartościowym, ale polowania nie zawsze się udawały i wtedy podstawą diety stawały się nazbierane rośliny. Bez nich nasi przodkowie by nie przetrwali. Analizy pokazują, że to one zapewniały im większość kalorii i możliwość przeżycia. Ale nie w tym rzecz.

Rzecz w tym, że w czasie tej współpracy rozwijaliśmy różne umiejętności. Czego innego wymaga bowiem polowanie, a czego innego zbieranie. Zatem mężczyźni starają się ustrzelić jedną, najlepiej dużą zdobycz i szybko uciec do wyjścia. A że do tego nawigują z pomocą kierunków i azymutów, to trafiają do niego z łatwością. Z kolei kobiety drogę i ważne miejsca odnajdują raczej w odniesieniu do konkretnych lokalizacji (trafiając na znany sklep, szybciej powiedzą, co jest obok, niż gdzie jest wyjście), a samo kupowanie jest dla nich jak zbieranie. Wymaga czasu. Przejrzenia rzeczy. Wybrania najlepszych. I, ostatnie, ale nie najmniej ważne, na jednej rzeczy się nie kończy. To nie polowanie na mamuta, żeby jeden miał wystarczyć! Zbieranie zawsze było też bardziej skomplikowane, bo zwierzyna to zwierzyna – trzeba ją przechytrzyć ‒ a odróżnienie jagód trujących od jadalnych wymagało skupienia na kolorach i myślenia, więc i dziś robiące zakupy panie dostrzegają znacznie więcej szczegółów niż panowie. Bardziej też zwracają na nie uwagę. Na ogół oczywiście.

Kruger swoje hipotezy przetestował i wyszło mu, że ma rację. „Wyniki naszych badań potwierdzają przekonanie, że współczesne zachowania zakupowe to adaptacja umiejętności łowiecko-zbierackich naszych przodków” – pisał wraz z Drysonem Bykerem w raporcie z badań i dodawał: „Nawet jeżeli zdobycz to dzisiaj zestaw kina domowego, to mężczyźni wciąż w czasie jego zdobywania stosują umiejętności, które rozwinęły się, by pomóc w zdobywaniu mięsa”.

Ale nawet gdyby swoich hipotez nie testował, to i tak sam pomysł zapewnia nagłe olśnienie. Przecież naprawdę właśnie tak jest! A skoro już to wiecie, teraz trzeba się zastanowić, jak zrobić to tak, żeby przedświąteczne zakupy – same w sobie nieco straszne – obyły się bez konfliktu damsko-męskiego. Jakieś pomysły?

 

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: