8 rzeczy, których organizm mężczyzny nie wybacza po 30-tce
Panowie, wasz organizm po trzydziestce się zmienia. Tak, wiemy, nam też jest przykro… Liczcie się jednak z tym, że za błędy popełnione właśnie teraz odpłaci się boleśniej niż kiedykolwiek wcześniej. Dlatego spieszymy wam z pomocą! Oto 8 rzeczy, które wpisujemy na indeks zakazanych. Może być ciężko, ale – obiecujemy! – będzie nagroda.
Główne grzechy mężczyzn po 30-tce
Cały dzień przed komputerem, potem oglądanie do późna z kumplami meczu przy piwie, zarwana noc i znów do komputera. Nie jesz śniadań, bo nie masz czasu albo głowy do tego, na obiad przekąsisz coś na szybko, za to wieczorem ochoczo się obżerasz. W kwestii używek twierdzisz, że wszystko jest dla ludzi, i to bardzo, no i wolisz raczej poleżeć na kanapie, niż pójść pobiegać. Gdy coś cię boli, czekasz, aż samo minie, bo przecież prawdziwi mężczyźni nie chodzą do lekarza. Brzmi znajomo? Kilka lat temu może i uszedłby ci na sucho taki beztroski tryb życia. Niestety, po trzydziestce nie jest już tak kolorowo. Kilka rzeczy po prostu trzeba zmienić, bo inaczej organizm zacznie się mścić.
Co zmienia się w organizmie po 30-tce?
Dlaczego w ogóle taki temat? Skąd tyle zamieszania wokół magicznej granicy 30 lat? Bo po trzydziestce sporo się zmienia w męskim organizmie. Najważniejsze jest to, że spada produkcja męskiego hormonu płciowego – testosteronu – w tempie około 1 procent na rok. „Przegląd Urologiczny” alarmuje, że Zespół Niedoboru Testosteronu (TDS) objawia się u mężczyzn:
- zmniejszeniem libido i potencji,
- zmęczeniem,
- pogorszeniem samopoczucia,
- pogorszeniem jakości snu,
- nerwowością.
Dochodzi też do zmian w składzie ciała – spadku masy mięśniowej, a wzrostu tkanki tłuszczowej. Zmniejsza się siła mięśni i sprawność fizyczna. Mężczyźnie grozi też nastrój depresyjny. Właściwy poziom testosteronu to gwarancja płodności, witalności, siły i pewności siebie. Oczywiście nie chodzi tylko o ten hormon. Zaobserwuj, jak to jest u ciebie, może zainspirujesz się do, wydawałoby się, niewielkiej zmiany, ale jednak takiej, która wyjdzie ci na zdrowie. To zaczynamy. Oto 8 rzeczy, które właśnie teraz warto wziąć na warsztat.
Solisz za dużo
Nie wyobrażasz sobie jajka na miękko bez solenia? To samo z pomidorem? Często dosalasz zupy i dania? Uważaj! Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca jedną płaską łyżeczkę soli (5 g) jako optymalne dzienne zapotrzebowanie człowieka.
Jej nadmiar prowadzi do zatrzymania wody w organizmie, może spowodować nadciśnienie tętnicze i zmiany miażdżycowe. Podwyższone ciśnienie krwi spowodowane używaniem zbyt dużej ilości soli potrafi wywołać uszkodzenie tętnic prowadzących do mózgu. Na początku przełoży się to na nieznaczne zmniejszenie ilości krwi docierającej do mózgu. Ale z czasem, jeśli ten stan się utrzyma, komórki mózgu nie będą działać tak, jak powinny, ponieważ nie otrzymają wystarczającej ilości tlenu i składników odżywczych. W najgorszym scenariuszu szkody wyrządzone przez podwyższone ciśnienie krwi mogą stać się tak poważne, że dojdzie do pęknięcia tętnicy lub jej zapchania. Rezultatem jest udar mózgu. Za dużo soli w diecie to też ryzyko zafundowania sobie niewydolności nerek.
Pamiętaj, że nie wystarczy ograniczyć sól dodawaną do dań i potraw. Ona niestety kryje się też w wielu produktach spożywczych – chociażby w słonych przekąskach typu chipsy, w gotowych sosach, produktach w proszku, mieszankach przypraw, musztardzie, ketchupie, fast foodach, a nawet w chlebie. Jeśli wziąć to wszystko razem pod uwagę, okaże się, że bardzo łatwo i szybko można przekroczyć te 5 g na dzień.
Nie ruszasz się
Nie bój się, nie będziemy cię od razu zmuszać do biegania maratonów ani do uprawiania sportów ekstremalnych. Jeśli na co dzień nie ruszasz się wcale, pomyśl na początek o wprowadzeniu kilku drobnych zmian. Zacznij:
- chodzić schodami, zamiast jeździć windą,
- zaparkuj samochód kilometr dalej niż zwykle i przejdź się do pracy,
- wieczorem wyjdź na półgodzinny spacer.
Potem pomyśl, jaka aktywność fizyczna sprawia ci największą frajdę, i… zacznij to robić regularnie (minimum 2‒3 razy w tygodniu). Może to być rower, koszykówka, squash. Albo może wolisz coś z ideą? Zapisz się na jakąś sztukę walki, na przykład na tajski boks (angażuje całe ciało, polega na zadawaniu ciosów zarówno rękami, jak i na kopaniu). Po co się tak „męczyć”? Masażyści i rehabilitanci przyznają, że w swoich gabinetach z roku na rok przyjmują coraz młodsze osoby cierpiące na problemy z kręgosłupem. Mężczyźni po trzydziestce najczęściej pojawiają się z bólem w odcinku lędźwiowym. Nie ma się co dziwić – godziny ślęczenia przed komputerem, mało ruchu, przeciążenia. W pewnej chwili wystarczy moment nieuwagi – niefortunne schylenie się czy dźwignięcie – i katastrofa gotowa. Nie ma innej metody, jak regularne ruszanie się i wzmacnianie mięśni.
Nie rozciągasz się
Elastyczność mięśni i stawów po trzydziestce się zmniejsza. Co więcej, niekorzystnie na nie działa siedzący tryb życia lub ‒ w przypadku osób, które uprawiają sporty ‒ niewykonywanie pełnego zakresu ruchów.
„Jeśli nie rozciągasz mięśni po wysiłku, one się skracają” – mówi Brent Feland, naukowiec z Brigham Young University. „Idealna jest joga, bo polega na wykonywaniu ruchu w pełnym zakresie i wytrzymaniu danej pozycji” ‒ proponuje.
Pomyśl nad tym, jak zadbać o elastyczność mięśni i stawów, bo to również ważne.
Nie wysypiasz się
Naukowcy na łamach amerykańskiego magazynu „Sleep” alarmują, że obecnie śpimy średnio już tylko około 6 godzin (zalecana długość to 7‒8 godzin) oraz postulują, żeby dzień pracy zaczynał się o godzinie 10. Długotrwałe niewysypianie się prowadzi do:
- zaburzeń gospodarki hormonalnej, co przekłada się na wilczy apetyt i zwiększenie masy ciała,
- utrudnia zebranie myśli i osłabia procesy podejmowania decyzji,
- to też groźba migren i bólów głowy, rozdrażnienia i spadku nastroju oraz kłopotów z pamięcią.
Pijesz piwo przy każdej okazji
Dla niektórych panów przy tym punkcie życie straci sens… Zanim ominiesz ten akapit i przejdziesz do kolejnego, daj nam szansę. Nikt nie wymaga, żebyś całkowicie wyeliminował piwo ze swojego menu. Mówimy o jego ograniczeniu. Dlaczego? Poza tym, że piwo samo w sobie ma dużą wartość kaloryczną (półlitrowy kufel to 250 kalorii, czyli równowartość dużego talerza pomidorowej z ryżem lub małego hamburgera), to zaostrza apetyt. Po piwie pojawia się ochota na różne przekąski, w ruch idą kabanosy, chipsy, a „mięsień piwny” rośnie. Tak zwana oponka właśnie często pojawia się u panów między 30. a 40. rokiem życia, a później trudno się jej pozbyć. Poza tym musicie wiedzieć, że piwo plus niezdrowe przekąski to połączenie tłuszczów z cukrami prostymi – taki duet gwarantuje odkładanie się w postaci tkanki tłuszczowej. O tym, że nieleczona otyłość może doprowadzić do wielu chorób (między innymi do nadciśnienia, miażdżycy, astmy, zwyrodnienia kości i stawów, cukrzycy), pewnie słyszałeś nieraz. A statystki nie są optymistyczne. Szacuje się, że ponad 60 procent mężczyzn w Polsce ma nadmierną masę ciała. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia 2,3 miliarda ludzi na świecie ma nadwagę, a 700 milionów otyłość. Nie wyobrażasz sobie spotkania towarzyskiego bez alkoholu? Zamiast piwa napij się czerwonego wytrawnego wina. Ma mniej kalorii i narobi ci mniejszych zdrowotnych szkód.
Nie badasz się
Masz samochód? To pewnie robisz mu regularne przeglądy u mechanika, nawet jeśli nic się nie psuje, wymieniasz olej i filtry powietrza, sprawdzasz silnik i zawieszenie. Pomyśl o sobie jak o samochodzie – im starszy, tym bardziej należy robić mu przeglądy. Zmobilizuj się i raz do roku (to wystarczy) wybierz się do lekarza i skontroluj:
- ciśnienie krwi,
- zrób podstawowe badania krwi i moczu,
- sprawdź poziom cholesterolu i cukru.
Po trzydziestce bardzo ważne jest też regularne samobadanie jąder. Nowotwór jądra najczęściej atakuje mężczyzn między 20. a 40. rokiem życia.
Za mało się śmiejesz
Prawdziwy śmiech w głos angażuje przeponę, która pobudza krążenie krwi, co reguluje ciśnienie, chroni serce oraz dotlenia płuca i mięśnie. Śmiech obniża poziom hormonu stresu (dzięki czemu lepiej pracuje układ odpornościowy organizmu, czyli jesteś skuteczniej chroniony przed infekcjami), zmniejsza odczuwanie bólu (śmiech powoduje, że organizm produkuje swoje naturalne środki przeciwbólowe), łagodzi napięcia w ciele, dodaje energii i poprawia samopoczucie (podczas śmiechu wzrasta poziom hormonów szczęścia). Jak więcej się śmiać? No bez przesady – nie pomożemy, bo niestety nie wiemy, co cię śmieszy. Wierzymy jednak, że istnieje coś takiego…
Nie jesz ziemniaków i rodzynek
Jeśli chodzi o produkcję testosteronu, w diecie ważne są węglowodany. Jednak niektóre ziarna nie są preferowanym ich źródłem dla trzydziestoparoletnich mężczyzn ze względu na gluten (zwiększa on poziom prolaktyny, a ta źle wpływa na produkcję testosteronu). Cukry proste też nie są wskazane w diecie mężczyzny, który chce podnieść poziom testosteronu, ponieważ wiele badań wykazało, że obniżają poziom tego hormonu. Co w takim razie zostaje? Jeść ziemniaki! Pieczone, gotowane, zwykłe albo słodkie – wszystkie warto włączyć do jadłospisu. Są idealnym źródłem bezglutenowym węglowodanów podnoszących testosteron, a dodatkowo zawierają wiele dobrych składników odżywczych.
To nie wszystko. Świetne są też pod tym względem rodzynki. Jedz je jako przekąskę. Działają przeciwzapalnie i zawierają przeciwutleniacze, np. resweratrol, który pobudza produkcję testosteronu i obniża poziom estrogenu. Poza tym rodzynki zawierają bor, niezbyt popularny, a też podwyższający poziom testosteronu minerał.
Jak widzisz, to nie są zmiany, które przewrócą twoje życie do góry nogami! Zbadanie się raz do roku, przystopowanie z solą czy regularne rozciąganie się to naprawdę niewiele, by zrobić tak wiele dla swojego organizmu po trzydziestce.
Polecamy
Obalamy mity na temat raka jąder. Co każdy mężczyzna powinien wiedzieć?
Michał Szpak w nowej kampanii biżuterii Pandory. „Cieszy oko, miło popatrzeć” – piszą internauci
Prof. Grzegorz Jakiel: „Niektórzy panowie czują ulgę, gdy wchodzą w etap andropauzy, bo dzięki temu mogą prowadzić spokojne życie”
„Facet, który skupia się na swoim wyglądzie, zazwyczaj posądzany jest o próżność”. O tym, czego wymaga od mężczyzn społeczeństwo, a czego wymagają od siebie sami, mówi Sylwia Stankiewicz
się ten artykuł?