Anna Puślecka pokazała śniadanie za 600 zł, ujawniając prawdę o polskiej służbie zdrowia. „Czyszczę swoje konto do cna”
Anna Puślecka kilka miesięcy temu usłyszała diagnozę: rak piersi. Była dziennikarka TVN, podobnie jak inne onkopacjentki, zmaga się nie tylko z chorobą, ale również z polską służbą zdrowia. Teraz pokazała, jak wygląda jej „śniadanie”. Codziennie wydaje fortunę na leki, które w Polsce są nierefundowane.
Anna Puślecka o tym, że zachorowała na raka piersi, poinformowała swoich fanów za pośrednictwem mediów społecznościowych. Od tamtej pory dyrektor kreatywna KTW Fashion Week nie tylko opowiada o swojej walce i nastawieniu do choroby, ale również walczy o lepsze jutro dla siebie i innych kobiet zmagających się z tym nowotworem. Zaczęła od wystosowaniu listu otwartego do Ministra Zdrowia, Łukasza Szumowskiego. „Panie Ministrze, boję się. Boję się, że nie będzie mi dane cieszyć się w pełni życiem, które nagle może zostać skrócone, boję się, że przyjdzie dzień w którym choroba nagle zacznie postępować. A chcę, tak jak inne Polki, normalnie funkcjonować” – napisała na swoim profilu na Instagramie.
Anna Puślecka o kosztownym leczeniu
Dziennikarka walczy o refundację ważnego dla siebie leku – nowoczesnego, antynowotworowego i antyprzerzutowego leku, którego substancja czynna nosi nazwę rybocyklib. Na swoim InstaStories zdradziła, ile kosztuje jego dzienna dawka.
„600 złotych na śniadanie, rybocyklib. To nie my jesteśmy chorzy, ale kraj, w którym żyjemy! Jak długo jeszcze trzeba będzie płacić za leki, które w Unii są za darmo?” – zapytała Puślecka.
Puślecka ma 48 lat, pracuje, ma rodzinę, regularnie płaci podatki oraz ZUS. W swoim wpisie na Instagramie przyznała, że nigdy poważnie nie chorowała. Aż do kwietnia, kiedy zdiagnozowano u niej rzadki przypadek hormonozależnego raka piersi. Choroba nie ujawniała się podczas badań takich jak mammografia.
Rozwiń„Została wykryta niestety w stadium zaawansowanym. Obecnie czuję się bardzo dobrze, na 100 proc. moich możliwości (to pokazuje też jak podstępna jest ta choroba), pracuję i jestem w trakcie leczenia hormonalnego. Jedyna nadzieją na życie jest dla mnie nowoczesny, antynowotworowy lek rybocyklib” – wyjaśniła.
W rozmowie z „Plejadą”, dziennikarka powiedziała, że jej zdaniem brak refundacji tego leku przez polski rząd jest posunięciem przemyślanym. „Ta refundacja nie jest dla wszystkich. Ona ma bardzo wiele ograniczeń. Jest to zrobione tak, żeby jak najmniej osób dostało lek” – podkreśliła i wyjaśniła, w jaki sposób musi przyjmować rybocyklib.
„Trzeba brać go codziennie przez 21 dni, potem siedem dni przerwy, a potem znowu. I tak do końca życia, mając nadzieję, że będzie długie. Wielu kobiet po prostu nie stać na taki lek. W mediach zostało to ładnie wygłuszone, a mówiono o 'sukcesie i zwycięstwie’ ministra zdrowia z początku września. To nie sukces, to jest porażka” – dodała.
Dziennikarka nie ukrywa, że ciężko jest jej wiązać koniec z końcem. „Ja czyszczę swoje konto do cna. Staram się o nowe zlecenia, choć powinnam odpocząć” – zdradziła w rozmowie z portalem.
Polecamy
Olivia Munn pokazała blizny po mastektomii: „To dowód na to, jak ciężko walczyłam”
Polki nie chcą robić mammografii. Ale to nie ich wina. „To rozwiązanie zostało nam zabrane”
Myślała, że ból w plecach był spowodowany podnoszeniem dzieci. Diagnoza: rak piersi w czwartym stadium
Matka i córka poddały się profilaktycznej podwójnej mastektomii po tym, jak ich dziadek zmarł na raka piersi
się ten artykuł?