Przejdź do treści

„Agencje modelingowe mają wobec dziewczyn odczłowieczające oczekiwania” – mówi eksmodelka i psycholożka Kaja Funez-Sokoła

Kaja Funez-Sokoła / archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

Była nastolatką, kiedy rozpoczęła pracę jako modelka. To było spełnienie marzeń młodej wrocławianki, jednak rzeczywistość okazała się brutalna. – Agencje naciskały na mnie, żebym była jak najchudsza. Wspominam to jako koszmar, jedzenie stało się moją obsesją, zresztą nie jestem w tym odosobniona, bo olbrzymi procent modelek cierpi na zaburzenia odżywiania – mówi Kaja Funez-Sokoła, była modelka, psycholożka kliniczna i terapeutka uzależnień, która dziś pomaga innym uporać się z trudnymi doświadczeniami.

 

W 2019 roku Kaja Funez-Sokoła złożyła pozew przeciwko Harveyowi Weinsteinowi, producentowi filmowemu, który za przestępstwa seksualne został w 2020 roku skazany w procesie w Nowym Jorku na 23 lata więzienia. Kaja Funez-Sokoła zeznała, że w 2002 roku producent podstępem sprowadził ją do swojego apartamentu, gdzie doszło do molestowania i próby wymuszenia stosunku. W 2020 r. został prawomocnie skazany na 23 lata więzienia. W 2024 roku uniewinniony od jednego zarzutu, wyznaczono ponowny proces w tej sprawie.

Ewa Podsiadły-Natorska: Kiedy umawiałyśmy się na rozmowę, wspomniała pani, że od jakiegoś czasu mieszka w Stanach Zjednoczonych.

Kaja Funez-Sokoła: Tak. Tak mi się ułożyło życie osobiste. Ale to była przemyślana decyzja i na szczęście dobrze się tu z synem zaaklimatyzowaliśmy. W Stanach robię to, czym zajmowałam się w Polsce, czyli jestem psychologiem klinicznym. Musiałam jednak najpierw uzyskać pozwolenie na pracę; wcześniej pracowałam przez Zoom z pacjentami z Polski i odbywałam konsultacje z modelkami skrzywdzonymi przez branżę. Obecnie mam pacjentów głównie ze Stanów, a oprócz tego rozwijam oddzielne projekty, o których, mam nadzieję, będę mogła niedługo więcej opowiedzieć.

Dużo modelek się do pani zgłasza?

Sporo. Wcześniej przez długi czas współpracowałam z fundacją działającą na rzecz modelek i praw osób pracujących w świecie mody. Tutaj jest ogromna przestrzeń do pomocy – nie tylko modelkom, ale również innym osobom związanym z branżą. Wiele osób czuje się bardzo skrzywdzonych, byłe modelki to są często kobiety trzydziestokilkuletnie, którym bardzo trudno odnaleźć się w życiu. Mają czasem za sobą traumatyczne doświadczenia, które ja jako była modelka i osoba, którą chciał skrzywdzić Harvey Weinstein, dobrze rozumiem. Wielu moich pacjentów cierpi na stres pourazowy.

Ile musiało upłynąć czasu, żeby poczuła pani w sobie gotowość, by o tym, co panią spotkało, opowiedzieć publicznie?

Oj, bardzo dużo. Byłam wtedy nastolatką, teraz jestem dobrze po trzydziestce. Gdyby nie to, że kilka aktorek się ujawniło, to pewnie sama bym się nie odważyła opowiedzieć o tym wszystkim (chodzi o ruch #metoo – przyp. red.).

Wyznanie prawdy było dla pani oczyszczające?

Było i ciągle jest. To jest doświadczenie, które wciąż nabiera nowych kolorów. Byłam w sądzie w Los Angeles, gdzie uczestniczyłam w procesie Weinsteina. Był to tylko jeden dzień, ale całe to doświadczenie okazało się dla mnie bardzo trudne, tym bardziej że w pewnym momencie on skupił na mnie swój wzrok i ja miałam w głowie „flashbacki”, zobaczyłam w swoich wspomnieniach to wszystko, co się wtedy wydarzyło – mimo że upłynęło tyle lat! Jednak ta specyficzna otoczka wokół jego osoby się nie zmieniła. Zresztą narcystyczne osoby mają to do siebie, że nie potrafią przyznać się do błędu i zawsze będą obwiniać innych.

Jak się wtedy znalazła pani w Stanach Zjednoczonych?

Pochodzę z Wrocławia. Gdy miałam 14 lat, moja mama i siostra wysłały moje zdjęcia na konkursy modelingowe i jeden z nich – The Beauty Wonder Bra – wygrałam. Wyjechałam wtedy do Paryża zrobić swoje pierwsze sesje zdjęciowe. Ten wyjazd był jeszcze z mamą, ale wszystkie kolejne już samotne. Po Paryżu pojechałam do Mediolanu i w końcu do Stanów. Można więc powiedzieć, że bardzo wcześnie zostałam wrzucona na głęboką wodę, ale tak ten świat wygląda. Tutaj dziewczyny nie mają guwernantek, jeżdżą same, są bardzo młode, niedoświadczone, nieobeznane z życiem. Moja sytuacja nie była więc niczym nadzwyczajnym.

Inaczej wyobrażała sobie pani świat modelingu?

Tak. To, z czym się zetknęłam, nigdy mi się nie podobało – przede wszystkim dlatego, że to są ciągłe wyjazdy, dużo samotności, bardzo dużo presji. Agencje modelingowe naciskają na dziewczyny, żeby były chude, żeby cały czas były w formie. Mają wobec nich dużo oczekiwań „odczłowieczających”; z modelkami nie rozmawia się często jak z partnerami biznesowymi. A przecież tak młode dziewczyny podróżujące po świecie, po pierwsze, powinny mieć zapewnioną opiekę ze strony agentów, a po drugie, to jest przecież praca, tymczasem modelki bardzo często nie wiedzą, ile zarabiają, przepłacają za mieszkania, które wynajmują, a przecież często się przeprowadzają itd.

Byłe modelki to są często kobiety trzydziestokilkuletnie, którym bardzo trudno odnaleźć się w życiu. Mają czasem za sobą traumatyczne doświadczenia, które ja jako była modelka i osoba, którą chciał skrzywdzić Harvey Weinstein, dobrze rozumiem. Wielu moich pacjentów cierpi na stres pourazowy

Pani również zderzyła się z nierealnymi oczekiwaniami tego świata, jeśli chodzi o utrzymanie szczupłej sylwetki. Chorowała pani na anoreksję.

Tak było. Mam naturalnie szerokie kości biodrowe, więc agencje cały czas naciskały na mnie, żebym była jak najchudsza. W moim przypadku „jak najchudsza” przy 1,80 m wzrostu to nawet 52 kg. Wspominam to jako koszmar, jedzenie stało się moją obsesją, zresztą nie jestem w tym odosobniona, bo olbrzymi procent modelek cierpi na zaburzenia odżywiania. Straszne jest przede wszystkim wmawianie dziewczynom nierealnych wzorców, mówienie im, jak powinno się wyglądać, co jest atrakcyjne, a co nie. To wszystko nie ma odbicia w rzeczywistości! Gdy popatrzymy na normalne młode kobiety, nawet bardzo szczupłe, to modelki z wybiegów i tak są od nich dużo chudsze. Moje problemy z zaburzeniami odżywiania zaczęły się dość wcześnie i towarzyszyły mi przez długi czas. Później miewałam momenty, kiedy udawało mi się odzyskać nad sobą kontrolę, jednak w przypadku zaburzeń odżywiania często raz naruszony kontakt z jedzeniem pozostaje w nas bardzo długo, brakuje równowagi. Trzeba nauczyć się z tym żyć i to kontrolować.

Teraz już jest dobrze?

Teraz jest okej, nie mam już tych problemów, z którymi się borykałam. Na pewno bardzo pomogło mi odcięcie się od branży, kompletna zmiana ścieżki życiowej oraz dziecko. Okres ciąży wspominam bardzo dobrze, poza tym, jak się jest mamą, to się na wiele rzeczy nie ma czasu, bo wszystko kręci się wokół dziecka.

Byłe modelki, które zgłaszają się do pani, ciągle zmagają się z zaburzeniami odżywiania, mimo że są już poza branżą?

Niestety wiele z nich tak, dlatego że to, jak wspomniałam, siedzi w głowie. Bardzo trudno odbudować zaburzony obraz własnego ciała. Moja znajoma psychoterapeutka, która sama miała problemy z odżywianiem, ma 72 lata i do tej pory mówi, że czasami się na siebie wścieka, że przytyła. Na szczęście można nauczyć się czerpać z jedzenia przyjemność i funkcjonować tak, żeby to nie było obsesyjne. Kiedy jednak pojawiają się trudne momenty, stoją przed nami jakieś wyzwania, rośnie w nas niepewność i poziom strachu, to takie myślenie wraca i zaburzenia odżywiania znowu mogą dać o sobie znać.

A jak w tym kontekście ocenia pani ruch body positive i popularność modelek plus size?

Muszę być uczciwa w tym, co powiem: jestem na nie. Otyłość jest na drugim końcu skali od anoreksji. Nie o to chodzi, żeby pokazywać ekstrema i mówić: „Przyjmujemy to i to”. Chodzi o to, żeby modelki w różnych rozmiarach miały miejsce do pracy, ale wszystko powinno odbywać się w granicach zdrowia i poszanowania ciała. Ja – zresztą nie jestem w tym odosobniona – nie rozumiem i pewnie nigdy nie zrozumiem, dlaczego ubrania na pokazach haute couture, czyli mody wysokiej, są w rozmiarze 00. To jest 58 cm w talii i 87 cm w biodrach. Przecież to są niewyobrażalnie małe rozmiary! I na pewno nie są zdrowe. Ciężko mi pojąć, dlaczego projektanci nie mogą szyć większych ciuchów.

Pewnie im się to nie opłaca.

Pewnie nie. A jeśli chodzi o ruch ciałopozytywny, to popieram wszystko, co jest w granicach zdrowia. Bardzo podobają mi się modelki większe, apetyczne, a nie skrajnie wychudzone – taki wygląd ciała trzeba jak najbardziej promować.

Otyłość jest na drugim końcu skali od anoreksji. Nie o to chodzi, żeby pokazywać ekstrema i mówić: „Przyjmujemy to i to”. Chodzi o to, żeby modelki w różnych rozmiarach miały miejsce do pracy, ale wszystko powinno odbywać się w granicach zdrowia i poszanowania ciała

Wróćmy jeszcze do przeszłości. Jest modeling, odnosi pani sukcesy. Co takiego się stało, że rzuciła pani wybieg i wybrała psychologię?

Ta zmiana nastąpiła w momencie, kiedy byłam już wycieńczona fizycznie i psychicznie pracą w modelingu oraz tym wszystkim, co wydarzyło się w Stanach. Mówię o Harveyu Weinsteinie, ale też o innych doświadczeniach związanych z modelingiem. Ja po prostu nie byłam już w stanie dłużej pracować w tej branży. Pracę przerwałam w takim momencie, w którym jeszcze długo mogłabym działać, ale nie potrafiłam. Wróciłam do Polski i naturalnie przyszło do mnie to, że albo wybieram psychiatrię, albo psychologię. Tylko że psychiatria to medycyna, stąd padło na psychologię. Zawsze wiedziałam, że chcę pracować z pacjentami, a nie zajmować się statystykami czy być np. psychologiem biznesu. Poszłam więc na studia, zostałam psychologiem klinicznym, psychoterapeutą uzależnień i współuzależnień.

Potem rozpoczęła pani praktykę.

W Polsce moja kariera rozwinęła się bardzo dobrze, zaczęłam pracować w ośrodku odwykowym, pod koniec byłam nawet jego kierownikiem. Tutaj, w Stanach, zaczynam jakby od nowa, ale chyba życie ma wtedy więcej smaku. Jestem przekonana, że wszystkie wyzwania, które się przed nami pojawiają, są po to, żeby uświadomić nam, czego się jeszcze boimy i co mamy jeszcze do pokonania.

Dużo pani przeszła, ale pani przykład pokazuje, że nie należy się bać mówić prawdy, walczyć o siebie. To jest coś, co przekazałaby pani młodym kobietom?

Jak najbardziej. Na pewno ubiegłe lata uświadomiły mi w olbrzymim stopniu, że jeśli coś jest dla nas trudne, szkodliwe lub sprawia, że żyjemy w dużym dyskomforcie, to trzeba spróbować odnaleźć w sobie siłę, żeby z tego wyjść – czasami z pomocą terapeuty czy przyjaciela. Chodzi o to, żeby zawalczyć o siebie. Czas mija tak szybko! Często wracam myślami do czasów modelingu i choć upłynęło już tyle lat, to wydaje mi się, jakby to była raptem chwila. Mam takie przemyślenie, że warto często pójść w stronę tego, czego się najbardziej boimy. Wyzwania nas kształtują. Z temperamentem się rodzimy, natomiast osobowość kształtuje się w ciągu naszego życia. Wszyscy, bez względu na wiek, powinniśmy zawsze być otwarci na naukę. Bo z podejmowania wyzwań i zmian płynie nauka, a ona jest bardzo ważna.

 

Kaja Funez-Sokoła – psycholożka specjalistka kliniczna, psychoterapeutka uzależnień i współuzależnienia. Przeszkolona w podejściu psychoterapeutycznym Gestalt oraz Egzystencjalnym. Członkini Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Doświadczenie w zawodzie zdobywała, pracując w Szpitalu Psychiatrycznym, Szpitalu Diabetologii i Endokrynologii, prywatnym gabinecie psychoterapeutycznym oraz Ośrodkach Terapii Uzależnień oraz Ośrodku Psychoterapii. Prowadzi warsztaty oraz wykłady w zakresie prewencji i edukacji na temat zaburzeń odżywiania oraz uzależnień, współpracuje z mediami jako ekspert psycholog i psychoterapeuta. Autorka publikacji naukowych z zakresu zaburzeń odżywiania i uzależnień. Współautorka książki „Teczka pracy psychologa i psychoterapeuty” oraz „Szkolny system wsparcia zdrowia psychicznego w praktyce”.

W latach 2001–2012 pracowała jako modelka z najlepszymi agencjami zagranicznymi i polskimi. Podróżowała po świecie, chodząc na pokazach mody w Mediolanie, Paryżu, Londynie i Nowym Jorku. Współpracowała z markami takimi jak Hermes, Valentino, Dolce & Gabbana, Tommy Hilfigher, Shisheido, Elle, Cosmopolitan, Vogue i innymi.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?