Przejdź do treści

„Żyję i daję żyć innym. I dziś w ramach protestu ubiorę się w najkrótsze spodenki, jakie mam” – Joanna Koroniewska reaguje na hejt

Joanna Koroniewska kolejny raz padła ofiarą hejtu\ Fot. Piotr Andrzejczak/MWMEDIA
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Aktorka Joanna Koroniewska zyskała sympatię internautów, pokazując w mediach społecznościowych swoje życie takie, jakim jest: bez zbędnych flirtów, retuszów i upiększania. Dlatego też często można ją zobaczyć na zdjęciach bez makijażu lub chwilę po intensywnym treningu. Jednak są osoby, którym naturalność i bezpośredniość aktorki nie przypadła do gustu. Ostatnio stała się ona ofiarą hejtu. Powód zaskakuje.

„Życie jest zbyt krótkie, żeby je zniszczyć zawiścią i zazdrością wobec innych”

Joanna Koroniewska, która rozpoznawalność zyskała dzięki roli Małgorzaty Mostowiak w „M jak Miłość”, jest także popularną influencerką. Chętnie na Instagramie dzieli się ważnymi chwilami swojego życia, odsłaniając kulisy tego rodzinnego, jak i zawodowego. Obserwuje ją 670 tys. fanów.

Ostatnio podzieliła się z fanami wiadomością, że wraz z rodziną spędza urlop w Hiszpanii, gdzie kupili dom. Załączone do posta zdjęcia nie spodobały się jednej z obserwatorek jej profilu, która zarzuciła aktorce brak granic.

„W mediach społecznościowych tyle golizny, bikini etc. Te filmiki zostają, a później twoje dzieci to oglądają. Jesteś śliczna, cieszysz się nowym lokum i jest super, ale gdzieś te granice się zacierają…” – napisała internautka w komentarzu na Instagramie.

Aktorka zdecydowała się zripostować ten wpis. Wyjaśniła, że cały czas chodzi tak ubrana, bo po prostu jest gorąco. Natomiast dla jej dzieci, które widują ją nago, jest to zwyczajne i normalne.

W kolejnym poście Koroniewska postanowiła szerzej podjąć temat tego, co wypada, a co nie.

„Czy kiedy osiągasz pewien wiek, naprawdę nie wypada być sobą bez względu na wszystkich i wszystko?! Nie rozumiem, dlaczego wszyscy mamy być tacy sami, zachowywać się tak samo, dlaczego tekst 'nie wypada’ tak bardzo wbił się w nasze życie i je tak determinuje… Nie patrzę na innych, a jeśli już patrzę, to wspieram! Bo życie jest zbyt krótkie, żeby je zniszczyć zawiścią i zazdrością wobec innych” – napisała w emocjonalnym poście.

Aktorka przyznała, że im jest starsza, tym ma większy dystans do świata i na więcej sobie pozwala. A to dlatego że „przestaje myśleć zerojedynkowo i widzi mnóstwo odcieni szarości”. Napisała także, że nie skreśla ludzi tak jak jej się to zdarzało kiedyś, kiedy była młodsza.

„Żyję i daję żyć innym. I dziś w ramach protestu ubiorę się w najkrótsze spodenki, jakie mam” – napisała.

Zaznaczyła także, że jej dzieci wychowywane są na tolerancyjne i pełne szacunku wobec wszystkich i wszystkiego.

„I nie wstydzą się zachowania swoich rodziców, ponieważ wiedzą, że to nie ich poza, a po prostu tacy są. Są tolerancyjni. I chwała im za to” – podsumowała.

 

„Mój wstyd”

Temat ciałopozytywności podjęła ostatnio także inna polska aktorka, Aleksandra Domańska. Okazuje się, że zanim zaakceptowała swój wygląd, musiało minąć trochę czasu. Wcześniej zwracała uwagę na opinię innych.

„Wstyd. Mój wstyd. Wstydzę się. Bo co ludzie powiedzą? Na świecie jest 8 miliardów ludzi. Jak chcesz Domańska żyć wedle tego, 'co ludzie powiedzą’, to serdecznie Cię pozdrawiam Stara i życzę powodzenia. Cały ten wstyd, oprócz w mojej głowie, rozgościł się również w ciele” – napisała w poście na Instagramie, zwracając się sama do siebie.

I dalej:

„Mam ogromne szczęście doświadczać swojego ciała w różnej postaci. Czasem jest mniejsze, czasem większe, potem jeszcze większe i znów mniejsze, umięśnione, bardzo wyrzeźbione, zmęczone, wiotkie, niedożywione. I nieważne, w jakim ciele mieszkam, wciąż czasem czuję ten wstyd. Bo jak ważyłam xyz, to nie powinnam odkrywać ramion, bo jak byłam w ciąży, to nie powinnam odkrywać… czegokolwiek, bo jak byłam dziewczynką, to nie powinnam siadać 'tak’ w piaskownicy, a jak ważę abcd, to powinnam 'zjeść coś na litość, bo przecież zaraz złamię się w pół, sama skóra i kości” (…)” – napisała na Instagramie.

Jak jej się to udało zaakceptować samą siebie? Okazuje się, że pomocna była chwila refleksji oraz… macierzyństwo.

„(…) Zatrzymałam się w tym szaleńczym pędzie, w którym żyję, odkąd zostałam mamą, i skierowałam uwagę ku swojemu ciału. I wtedy poczułam, ile to ciało nosi. Ile ono dźwiga ciężaru! (…). Zatem to, moi Mili, impreza pożegnalna. Tańczę na grobie tego starego porządku. Dmuchawce latawce wiatr. Oddaję sobie wolność bycia umoszczoną w swoim ciele. W SWOIM KOCHANYM, INTYMNYM, PRYWATNYM, OSOBISTYM CIELE. Och, jakie to piękne. Piękne tak piękne! I już nie boję się tego słowa, bo piękno jest z miłości. A miłości MI TRZEBA. NO TYLKO MIŁOŚCI! (…)” – podsumowała.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: