Złożyły skargi na ordynatora. Teraz są poddawane uporczywym kontrolom
Pielęgniarki ze szpitala w Słupsku złożyły skargi o mobbing i molestowanie na oddziale chirurgicznym. Ordynator, który miał dopuszczać się takich zachowań, odszedł z pracy. Jednak koszmar pracownic się nie skończył. Pielęgniarki twierdzą, że teraz stały się obiektem odwetu – zarząd placówki stosuje wobec nich uporczywe kontrole. Składają wypowiedzenia, nie widząc innego wyjścia z sytuacji. Razem z nimi chcą odejść lekarze.
Pielęgniarki kontrolowane przez zarząd szpitala
O sytuacji na oddziale chirurgicznym ogólnym i chirurgii onkologicznej Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku głośno zrobiło się wiosną 2024 r. To wtedy zaczynały napływać do Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego anonimowe informacje o nadużyciach ówczesnego ordynatora tego oddziału. Sprawa dotyczyła głównie molestowania seksualnego, którego lekarz miał dopuszczać się wobec swoich pracownic.
„Łapanie i przejeżdżanie dłonią po nodze, rozpinanie zamków przy sukienkach, obejmowanie, insynuowanie relacji intymnych, odchylanie bluzek w celu zajrzenia w biust, dwuznaczne komentarze oraz łapanie przez bluzkę za biustonosz jest nietaktowne, uwłaczające, mobbingujące i nie przystoi osobie na żadnym stanowisku, a zwłaszcza kierowniczym, a takie sytuacje niejednokrotnie miały miejsce ze strony ordynatora” – napisano w jednej ze skarg, która trafiła do urzędników.
W rozmowie z Faktami TVN jeden z lekarzy, który wypowiedział się anonimowo, potwierdza niewłaściwe zachowania ordynatora.
„Osobiście byłem świadkiem sceny, w której zajrzał w bieliznę koleżance i skomentował na głos, że 'dzisiaj jest koronkowa'” – powiedział.
Zanim urząd wszczął kontrolę, ordynator odszedł z pracy. Wniosek o rozwiązanie umowy złożył 10 kwietnia br. W zarządzie placówki nadal pracuje jednak jego żona, co zdaniem pielęgniarek nie pozostaje bez wpływu na obecną atmosferę w szpitalu. W rozmowie z Faktami TVN pielęgniarki mówią o uporczywych działaniach, jakie zarząd stosuje w odwecie za złożone przez nie skargi na niewłaściwe zachowania byłego ordynatora.
„My to odbieramy jako taką swoistą zemstę na nas, że w ogóle jak pielęgniarki śmiały się odezwać” – mówi jedna z pielęgniarek Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku.
Pielęgniarki i lekarze składają wypowiedzenia
Pielęgniarki ze szpitala w Słupsku podkreślają, że ciągłe kontrole, mające na celu sprawdzanie, jak pracują, a nawet „jak mają poukładane rzeczy w szafkach”, odbijają się na ich zdrowiu.
„Większość z nas bierze leki uspokajające. Jesteśmy w trakcie terapii psychiatrycznej. My nie śpimy po nocach, my nie jemy” – mówi Monika Paprocka, pielęgniarka Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku. I dodaje: „Wszystkie pielęgniarki odchodzą, łącznie z lekarzami”.
Jak informują Fakty TVN, pani Monika złożyła wypowiedzenie po tym, jak została karnie przeniesiona na inny oddział. „Przekazano jej, że za mobbing” – czytamy. Odejść z pracy chcą też inne pielęgniarki. Część z nich jest teraz na zwolnieniach lekarskich. Wypowiedzenia składają również lekarze z oddziału chirurgicznego. Dokładnie ośmiu medyków. Powód? Przez brak pielęgniarek nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa pacjentom.
„Praca jest bardzo ciężka, a zmniejszenie liczby pielęgniarek w trakcie pracy to jest koszmar” – mówi anonimowo lekarz z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku.
Szpital twierdzi, że ciągłość obsady jest zapewniona. „Pielęgnacja dla pacjentów też jest zapewniona” – przekazuje Anna Mogielnicka, pełniąca obowiązki pielęgniarki oddziałowej w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Słupsku.
Spotkałaś/eś się z mobbingiem w miejscu pracy?
Zobacz także
Klaudia była pielęgniarką w Ukrainie. „Naoglądałam się w życiu ludzkiego cierpienia, ale doświadczeń z wyjazdu nie mogę z niczym porównać”
„Jako pielęgniarka zawsze starałam się ulżyć pacjentom w cierpieniu. Ale gdy sama zachorowałam, nie mogłam poradzić sobie ze strachem” – mówi Iwona Michalczuk, która chorowała na nowotwór trzonu macicy
Pielęgniarka rzuciła stresującą pracę, by wyleczyć zaburzenia odżywiania. „Emocje, które odczuwałam, musiały mieć drogę ujścia, więc zajadałam je”
Polecamy
Patricia Kazadi skonfrontowała się ze swoim oprawcą. „Popłakał się, bo sam ma dwie córki”
ONZ bije na alarm: Liczba aktów przemocy wobec kobiet wzrosła o 50 proc.
„Profesor śpi koło mnie, nagi stary człowiek.” Absolwentka gdyńskiej filmówki oskarża Andrzeja Fidyka o wykorzystanie seksualne
Syn norweskiej księżnej aresztowany. „Pięć ofiar”
się ten artykuł?